Marius Danielsen's Legend of Valley Doom
#1
Marius Danielsen's Legend of Valley Doom - Marius Danielsen's Legend of Valley Doom Part I (2015)

[Obrazek: R-7733289-1447662135-1821.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Intro 01:07     
2. The Battle of Bargor-Zun 07:33       
3. Prophecy of the Warrior King 05:09       
4. Chamber of Wisdom 06:01       
5. Mirror of Truth 05:22       
6. Haunting My Dreams 03:55     
7. The Legend of Valley Doom 14:18     
8. Lost in a Dream 04:57       
9. Raise Your Shields 05:35       
10. Free as the Wind 03:23       
11. Fallen Heroes 05:15       
12. Outro 02:37

Rok wydania: 2015
Gatunek: Symphonic Power Metal
Kraj: Norwegia

Skład:
Marius Danielsen - śpiew, gitara, bas
Peter Danielsen - syntezatory

Gościnnie:
Artur Almeida - śpiew (2, 3, 5, 7)
Mark Boals - śpiew (2, 9)
Edu Falaschi - śpiew (3)
Tim "Ripper" Owens - śpiew (4)
Jonas Heidgert - śpiew (4)
Mikael Holst - śpiew (6)
John Yelland - śpiew (7, 11)
Alessio Garavello - śpiew (7)
Elisa C. Martín - śpiew (8)
Alex Holzwarth - perkusja (2-4, 8-10)
Ludvig Pedersen - perkusja (5-7, 11, 12)

Projekt Mariusa Danielsena założony został już w 2005 roku, jednak prędzej wyszło coś z DARKEST SINS, w którym grał razem z bratem. Komponowanie trwało długo, mniej więcej jak wymienianie wszystkich gości, którzy brali w tym udział, a tych jest sporo.
Crime Records dość chętnie podłapało ten album i 15 listopada 2015 każdy mógł posłuchać, co zgotowali bracia Danielsen.

Jak to często bywa w takich projektach, gdzie jest wielu wokalistów i gwiazd, jest to muzyka bardzo eklektyczna i różnorodna, gdzie orkiestracje są raczej skromnym dodatkiem, a głównym instrumentem prowadzącym wydaje się być perkusja i wokaliści. No i oczywiście melodie. Niezbyt oryginalne i powalające, momentami nawet kompromitujące i przerażające, jak Mirror of Truth, który nawet największe koszmarki BLIND GUARDIAN i HELLOWEEN wynosi do rangi sztuki. Co prawda domeną ALESTORM i TANKARD są pijackie zaśpiewy, jednak to jest tylko na niby, tutaj trudno stwierdzić, czy wszyscy byli trzeźwi. Na pewno szkoda w tej kompozycji Almeida, który na całym albumie śpiewa na wysokim poziomie, charakterystyczny bas LePonda jest jak zwykle mistrzowski i szkoda tutaj dialogu gitarowego pomiędzy Marco Wriedtem a Philipem Lindhem. Refren nieudolny jak te z AVANTASIA.
Trudno tutaj mówić o jakiejś oryginalności, bo kopiują tutaj wszystko, co symfoniczne, od RHAPSODY po DRAGONLAND, to słychać w tytułowym The Legend of Valley of Doom, RHAPOSDY w Haunting My Dreams i Chamber of Wisdom. Dziwnym wyborem wydaje się być Owens w tym wszystkim, bo w Prophecy of the Warrior King brzmi bardziej, jakby śpiewał w ICED EARTH, a muzyka to też raczej średnich lotów power metal.
Dużo tych gości jest, momentami za dużo i nie mają szansy błysnąć, jak chociażby w tytułowym właśnie. Jest Yelland, jest Almeida, udało się wygrzebać Garavello, ale poza stroną techniczną, w której Danielsen okazuje się dość biegłym gitarzystą razem z Tolkkim (co szokuje), to nie ma nic ciekawego. Danielsen to też całkiem niezły wokalista, co słychać w Lost in A Dream, z bardzo dobrym solem Rossa the Bossa zresztą.
Wszyscy wokaliści, na tyle, na ile można ich usłyszeć, są w formie, ale problemem są kompozycje, niezbyt wyraziste, z przeciętnymi melodiami i przywodzącymi momentami na myśl słabsze dokonania grup, jak chociażby Raise Your Shields, który przypomina słabsze momenty RING OF FIRE z Boalsem. Co prawda George Tsalikis ma koszmarki na swoim koncie, ale w takim naiwnym AVANTASIA metal to jeszcze nie grał i to chyba ma być zapowiedź jego solowego "dzieła" z 2016 roku. Koszmar...
Yelland dostaje szansę w Fallen Heroes of Our Land, który z początku straszy BLIND GUARDIAN, ale dość szybko przeradza się w MANOWAR z czasów Sons of Odin z cytatami z Odin i Hymn of the Immortal Warriors, ale bez potęgi brzmienia, za to z tragicznymi i zupełnie niepotrzebnymi narracjami.
I te narracje pojawiają się na płycie w co drugiej kompozycji, burząc temp. Szkoda.

O dziwo za produkcję odpowiada Piet Sielck i to chyba jedna z nudniejszych płyt, jakie wyprodukował. Czasami słychać charakterystyczna dla niego sound, w większości jednak brzmi to jak poprawny europower, jakich pełno w Szwecji, ulizany i miękki do granic możliwości.
Po debiucie RHAPSODY Turilliego, lud był głodny symfonicznego metalu, dzięki czemu wiele braków zostało zignorowanych, w tym przeciętny poziom kompozycyjny, któremu wcale nie tak daleko do prostych refrenów AVANTASIA, ale tutaj ratuje ich wykonanie. Sola są dobre i bardzo dobre, tak jak wokaliści, same kompozycje jednak nieświeże jak baton szynki z lokalnej, obskurnej pizzerii.
EUNOMIA to podobno projekt i kompozycje drugiego brata i z całą stanowczością mogę stwierdzić, że EUNOMIA na debiucie zaprezentowała wyższy poziom.
Na szczęście wnioski zostały wyciągnięte i na drugim albumie przyszło odkupienie i opamiętanie.

Ocena: 6/10

SteelHammer
Odpowiedz
#2
Marius Danielsen's Legend of Valley Doom - Marius Danielsen's Legend of Valley Doom Part II (2018)

[Obrazek: R-12877366-1543680240-1588.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. King Thorgan's Hymn 03:36       
2. Rise of the Dark Empire 06:47     
3. Gates of Eunomia 02:27       
4. Tower of Knowledge 05:51       
5. Visions of the Night 06:06       
6. Crystal Mountains 07:13     
7. By the Dragon's Breath 06:17     
8. Under the Silver Moon 06:22       
9. Angel of Light 06:26       
10. Princess Lariana's Forest 09:21     
11. Temple of the Ancient God 07:54       
12. We Stand Together 03:32      

Rok wydania: 2018
Gatunek: Symphonic Power Metal
Kraj: Norwegia

Skład:
Marius Danielsen - śpiew, gitara, bas
Peter Danielsen - syntezatory

Gościnnie:
Daniel Heiman - śpiew (1, 9, 11)
Michael Kiske - śpiew (1, 9)
Mark Boals - śpiew (2)
Jan Thore Grefstad - śpiew (2, 5-7, 9, 10)
Alessio Garavello - śpiew (3, 5)
Mathias Blad - śpiew (4)
Diego Valdez - śpiew (6)
Blaze Bayley - śpiew (7)
Olaf Hayer - śpiew (10)
Michele Luppi - śpiew (11)
Tim "Ripper" Owens - śpiew (12)
Stian Kristoffersen - perkusja (2-12)
Vinny Appice - perkusja (13)
i inni

Debiut grupy Danielsena wywołał sensację jedynie w kręgach bardzo wygłodniałych i mało wymagających fanów power metalu. Poza długą listą gości, z którą pod względem ilości znaków konkurować mogła jedynie nazwa projektu, album nie miał zbyt wiele do zaoferowania, poza gośćmi i kilkoma pomysłami.
W 2018 roku pojawia się jednak debiut EUNOMIA, który okazuje się bardzo dobry i pojawia się niecierpliwe oczekiwanie na część drugą Doliny Zagłady, którą Crime Records zaplanowało wydać 13 listopada 2018 roku.

Dwie płyty, i to w odstępie trzech miesięcy od siebie to niezłe osiągnięcie. Nowi goście, nowe pomysły... Tym razem na perkusji zagrał w większości kompozycji Stian Kristoffersen z raczej nieistniejącego już PAGAN'S MIND. Wyjątkiem jest bonusowy utwór, w którym zagrał Vinny Appice.
Gości oczywiście jest wielu, ale wydaje się to wszystko bardziej przemyślane i lepiej wyważone, może i eklektyczne, ale bardziej spójne, oddające styl każdego z muzyków, którzy wzięli udział, co słychać w Tower of Knowledge, w którym zaśpiewał sam Bard FALCONER, Mathias Blad. Zaśpiewane po mistrzowsku, ale muzyka nie tak porywająca jak FALCONER, a bliższa raczej BLIND GUARDIAN.
Eklektyzm tego albumu przypomina twórczość czarodzieja gitary Dushana Petrossi, który ma wiele różnych pomysłów i łączy ze sobą kilka gatunków, power metal mając za motyw przewodni. To słychać w Rise of the Dark Empire z Boalsem, będącym w bardzo dobrej dyspozycji wokalnej, tę energię słychać też w Visions of the Night dzięki bardzo agresywnej perkusji i szarżującemu basowi, ale więcej jest RHAPSODY. Crystal Mountains to ciekawy występ Valdeza i oczywiście jak zwykle pokazuje swój kunszt, szczególnie w takim ociężałym heavy metalu i szkoda, że refren jest taki słaby, ale co by nie powiedzieć jest to kompozycja zaprawdę godna sola Tracy Grijalva. Blaze Bayley oczywiście jak zwykle w formie, By The Dragon's Breath zdradza jednak niezdrowe inspiracje EDGUY i ogólnie jest to niestety średnio udane, bo i strasznie toporne, na plus sola Hedlunda i Ludwiga i bardzo energiczna praca sekcji rytmicznej, która jest o wiele ciekawsza.
Dość interesujący jest za to występ gitarzystki Jennifer Batten w Under The Silver Moon, która masakrowała we włoskim BULLDOZER. Ciekawe, bo to taka typowa pościelówa w duchu EDGUY, bardzo rozwlekła i słodka jak oranżadka.
Jest i HELLOWEEN w Angel of Light, no bo jak mogło nie być, skoro śpiewa Kiske? Próby nawiązania do Keeperów oczywiste i jak kogoś nie zmęczył ten sam motyw katowany przez wiele grup włoskich, to na pewno będzie tutaj wniebowzięty, bo jest i przyzwoity, słodki refren i bardzo dobre sola gitarowe. Najlepsze na płycie, najbogatsze.
Na pewno jest to lepsze od Keeper Part III.
Fatalnie zaczyna się Princess Lariana's Forest, bo bezładną kakofonią, którą próbują zagłuszyć Hayera, który najlepsze czasy ma już dawno za sobą i kiedy próbuje śpiewać niżej brzmi to komicznie i potwornie sztucznie. Poprawna kompozycja, próbująca naśladować RHAPSODY i EDGUY, która jest dość skromna w środkach i prosta, dzięki czemu łatwiej przez to przebrnąć, daleko jednak temu do kolosów wcześniej wymienionych zespołów. Tylko czy trzeba było mydlić kompozycję partią typowo amerykańską z panią?
Heiman do takiego przystępnego power metalu jak w Temple of Ancient God sprawdza się bez zarzutu, Luppi jednak, mimo bardzo wysokiej formy wokalnej (jak zwykle zresztą), do takiego prostego power metalu spod znaku KALEDON pasuje średnio.
Wieńczący album typowo amerykański We Stand Together, nawiązujący do chóralnego MANOWAR solidny, ale nie ma tu niczego, co by zmuszało do stawiania ołtarzy.

Słuchając tego albumu ciągle unosi się duch IRON MASK i nie ma co się dziwić, skoro mix i mastering to dzieło Angelo Emanuele Buccolieri, który za dwie ostatnie płyty Dushana odpowiadał. Tutaj jest bez zarzutu i słychać, że Buccolieri wiedział, kiedy zagłuszać wokalistów, którzy nie są w formie, bo przykładowo Hayer czasami jest na granicy słyszalności. To ten najbardziej oczywisty, ale takie momenty występują.
Album ciekawszy od poprzedniego, ale nagrany za szybko i odnoszę wrażenie, że te najlepsze pomysły zostały zrealizowane w EUNOMIA, a te gorsze zostały przeniesione tutaj.
Jest lepiej, ale może na trzeciej płycie, której premiera planowana jest w marcu 2021 będzie lepiej. W końcu gościnnie ma się udzielić sam wirtuoz Dushan, a on nie występuje w byle czym. Szczególnie, że nabrał wiatru w żagle, co słychać na ostatniej płycie IRON MASK.
Co będzie zobaczymy. Można być pewnym, że w części trzeciej będzie wielu gości.

Ocena: 7/10

SteelHammer
Odpowiedz
#3
Marius Danielsen's Legend of Valley Doom - Marius Danielsen's Legend of Valley Doom Part III (2021)

[Obrazek: 914144.jpg?1319]

Tracklista:
1. Seven Ancient Artefacts 05:35     
2. Journey to the North 04:12     
3. The Ballad of Arnoth the Wild 06:06     
4. Mines of Eloroth 05:28     
5. Battle for Eloroth 03:52     
6. March Into the Storm 06:18     
7. Bane of Lord Cremortius 08:46     
8. The Sarlinian Bow 08:28     
9. Deep in the Mountain 06:55     
10. Tomb of the Fallen Kings 06:31     
11. Stars Will Light the Way 05:01     
12. For Our King and for Our Land 09:09 


Rok wydania: 2021
Gatunek: Symphonic Power Metal
Kraj: Norwegia

Skład:
Marius Danielsen - śpiew, gitara, bas
Peter Danielsen - syntezatory

Gościnnie:

Sekcja rytmiczna:
Bjørn Helge Lervåg - bas
Ludvig Pedersen - perkusja

Wokaliści:
Ralf Scheepers
Daniel Heiman
Tim Ripper Owens
Olaf Hayer
Herbie Langhans
Melissa Bonny
Alessio Garavello
Mathias Blad
Alessandro Conti
Tommy Johansson
Elisa Martin
Marco Pastorino
Jonas Heidgert
Bernt Fjellestad
Mikael Holst
Arnaud Menard
Anders Sköld
John Yelland
George Tsalikis
Brandon Bordman
Anniken Rasmussen
Peter Danielsen
Marius Danielsen

Gitarzyści:
Ronni Le Tekrø
Richard Fortus
Arjen Lucassen
Jennifer Batten
Tommy Johansson
Jimmy Hedlund
Bill Hudson
Timo Somers
Dushan Petrossi
Samuel Lundström
Christian Münzner
Fredrik E. Enochson
Tim Hansen
Robin Malm
Daniel Carpenter
Sigurd Kårstad

To trzecia już część historii Mariusa Danielsena o legendzie doliny zagłady, na którą trzeba było poczekać trzy lata i której premiera została przesunięta z marca na 7 maja 2021 roku i zostanie wydana ponownie przez Crime Records.

Cały legion gości, ponownie, chyba ich największa ilość jak do tej pory, jednak coś się zmieniło. Może to magia trzeciej płyty?
Nadchodzące zmiany już było słychać na albumie poprzednim, gdzie mocnymi punktami albumu były podjazdy pod IRON MASK, ale była to muzyka momentami irytująca w swoim eklektyzmie i braku zdecydowania co do tego, co dokładnie chcą tutaj grać, czego winą też byli goście.
Tym razem jednak muzyka jest prostsza, jest więcej IRON MASK, nawet gościnnie zagrał tutaj sam wirtuoz Dushan Petrossi. Wyliczać wszystkich gości tutaj nie ma sensu, ale należy pochwalić ich wszystkich, bo spisali się po mistrzowsku. Jest wyborna magia Pastorino w Mines of Eloroth, który wspaniale nawiązuje do BLOODBOUND i jego magia. Prawdziwy killer! O dziwo nawet Olaf Hayer jest w bardzo, bardzo dobrej formie i czaruje w The Sarlinian Bow! Wszyscy goście zasługują tutaj na najwyższe noty.
Sama muzyka? Jest wszystko, co najlepsze w tym projekcie i wszystko, co najgorsze, jednak tym razem stanowczo przeważa najlepsze. Kiedy grają typowy szwedzki, szybki power metal z inspiracjami IRON MASK, jest to poziom realizacji mistrzowski, którego słucha się z ogromnym zainteresowaniem i energia i swoboda, z jaką to jest zagrane jest godna pochwały. Wspomniany już Mines of Eloroth jest bardzo dobry, morderczym killerem jest również magiczny Tomb of the Fallen Kings. Co za energia! Co za refren! Scheepers! Coś wspaniałego i takich kompozycji wcześniej nie było. Co za praca sekcji rytmicznej! Sola! Istna perfekcja i gdyby całość albumu była na takim poziomie, to najwyższa nota by była gwarantowana jak miejsce przy stole w Valhalli. Stars Will Light the Way w stylu VEONITY i vintage HELLOWEEN również udany, tak jak w kolos w stylu IRON MASK For Our King and For Our Lord z Ripperem i chociaż zaśpiewał dobrze, to moim zdaniem miewał on już lepsze dni, ale solo Dushana tradycyjnie na najwyższym poziomie i cała kompozycja jest godna jego występu.

Największym i frustrującym mankamentem tej płyty są nawiązania do AVANTASIA, podobnie jak poprzednio, i bardzo słabe ballady. Może Seven Ancient Artifacts tak tego nie zdradza i to jest solidny europower, pod warunkiem, że komuś się nie przejadł refren, ale Journey to the North jest niestety bardzo słabym cytatem BLOODBOUND, podobnie jak The Ballad of Arnoth The Wild, który jasno pokazuje różnicę pomiędzy pieśnią barda FALCONER a porażek BLIND GUARDIAN. Te słabsze zwolnienia słychać bardzo mocno w March Into the Storm z bardzo słabym refrenem, który wokalistka kompletnie odziera z chóralnej mocy. Deep in the Mountain to najnudniejsze kompozycje progresywnej wersji IRON MASK i mydła AVANTASIA i jedyne, co tutaj można pochwalić to profesjonalne podejście wokalistów i druga połowa, w której zdają sobie sprawę, że coś jest nie tak.

Za produkcję ponownie odpowiada Angelo Emanuele Buccolieri i oczywiście jest to brzmienie bezbłędne, z mocną perkusją, metalicznym basem i idealnie wkomponowanymi orkiestracjami. Niczego innego od mistrza IRON MASK nie można było oczekiwać.
Początek albumu pozostawia zmieszanie, momentami zdegustowanie tym, co się słyszy i przyznam, że wstępnie nie byłem zbyt pozytywnie nastawiony, szczególnie po wysłuchaniu utworów wolniejszych jednak im dalej, tym lepiej i zespół stopniowo podnosi poprzeczkę, aby znów ją obniżyć jakąś balladą.
Album nierówny, sięgający najgłębszego dna, ale i najwyższych szczytów, czego nie można zignorować i na szczęście te szczyty przeważają.
Bezdyskusyjnie i bezapelacyjnie najlepsza płyta projektu Mariusa Danielsena i mam nadzieję, że kolejny album będzie bardziej i więcej POWER, a mniej mydła i sałaty.
Przyszłość zespołu zapowiada się ciekawie, i to mówi ktoś, kto nie wiązał nigdy z tym zespołem wielkich nadziei. Bardzo miła niespodzianka 2021 roku, z oceną może lekko na wyrost, ale należy docenić starania i liczyć, że zespół nie obniży poprzeczki.

Ocena: 8/10

SteelHammer

Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości Thomasa Steen-Larsena i Crime Records
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości