Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
InnerWish - Silent Faces (2004)
Tracklista:
1. Dancer of the Storm 05:46
2. Hold Me Tight 04:49
3. If I Could Turn Back Time 04:49
4. Midnight Call 05:10
5. Hold On 05:22
6. Silent Faces 06:25
7. Dreadful Signs 07:01
8. Set Me Free 07:08
9. Riding on the Wind 04:54
10. Realms of Tomorrow 06:06
Rok wydania: 2004
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Grecja
Skład zespołu:
Babis Alexandropoulos - śpiew
Thimios Krikos - gitara
Manolis Tsigos - gitara
Antonis Mazarakis - bas
gościnnie jako muzycy sesyjni:
Fotis Giannakopoulos - perkusja
Panagiotis Mylonas - instrumenty klawiszowe
Historia tego zespołu z Aten dzieli się na dwa okresy.
Pierwszy to lata 90-te i wokalista Yiannis Papanikolaou. Budżet zespołu był niskii pierwszy album "Waiting for the Dawn" z 1998 roku był bardzo przeciętnym wydawnictwem, gdzie słaba produkcja tylko uwypuklała słabsze strony kompozycji i wykonania. Album debiutancki INNERWISH furory nie zrobił, jednak w roku 2005 ukazała się jego zremasterowana reedycja, gdzie nad jakością brzmienia popracował sam R.D.Liapakis. W roku 2004 zespół powrócił w nowym składzie z nowym wokalistą, Babisem Alexandropoulosem. Trudności w skompletowaniu grupy spowodowały, że jako perkusistę zaproszono uznanego Fotisa Giannakopoulosa. Album "Silent Forces" został wydany w marcu 2004 przez Limb Music.
Album zawiera typowy materiał melodic power metalowy, wykonany na porządnym poziomie.
Wyraźne są echa grania niemieckiego, nieco GAMMA RAY, nieco CUSTARD, nieco też grania włoskiego spod znaku SECRET SPHERE. Jeśli odnosić to do utworów bardziej nacechowanych włoskim, lekko progresywnym power metalem, to zadanie swoje odrobił bardzo dobrze. "Midnight Call", "Dreadful Signs", "Set Me Free" to utwory dobre w tej kategorii, a "Hold On" czy "Silent Faces" bardzo dobre. Lekkie podkłady klawiszowe w wykonaniu zaproszonego klawiszowca dobre, delikatne i cofnięte i ten LP nie należy do tych, gdzie ten instrument jest bezsensownie wysuwany na pierwszy plan. Wokal może się wydawać nieco ostrożny, bardzo staranny i lekko senny, jednak po jakimś czasie to wrażenie ustępuje. W tej konwencji ułożonego grania sprawdza się, przy czym mimo wszystko nieco większa energia by się tu od czasu do czasu jednak przydała. Gitarzyści radzą sobie dobrze z tym, co mają zrobić, to duet kompetentny, natomiast partie perkusji znakomite i to jest najmocniejszy punkt na tej płycie. Świetnie prezentują się szybkie, rozpędzone numery melodic power z "Hold me Tight" na czele, gdzie melodia zwrotek nie ustępuje tej znakomitej z refrenu czy bardzo zgrabny i stosunkowo mocny "Riding on the Wind".
Te utwory pokazują jednak równocześnie, że zespół tak do końca nie bardzo tu wie, w jakim kierunku muzycznym chce podążać.
Znakomita produkcja i wyborne brzmienie, zarówno gitar, jak i sekcji rytmicznej z miękkim, wyrazistym basem, a ponadto płyta jest wręcz idealnie dopracowana w szczegółach, wycyzelowana do ostatniej nuty, przemyślana od początku do końca w sferze zbudowania samych kompozycji. Ten album jest wielkim krokiem naprzód w stosunku do nieporadnego debiutu i pokazuje, że zreformowanie zespołu było słuszne i w takiej formie celowe.
W pełni ukształtowany, choć nieco odmienny styl, grupa zaprezentowała na wydanym w dwa lata później znakomitym LP "Inner Strength".
Ocena: 7.9/10
30.03.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
InnerWish - Inner Strength (2006)
Tracklista:
1. Trivial 00:30
2. Travellers in Time 05:08
3. Far Away 04:24
4. Lonely Lady (Q5 Cover) 03:32
5. Bleeding Soul 04:43
6. Feel the Magic 04:13
7. Eye of the Storm 04:48
8. Final Prophecy 04:05
9. Never Let You Down 05:40
10. Dreamer of the Night 04:23
11. Inner Strength 05:04
12. Gates of Fire 08:42
Rok wydania: 2006
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Grecja
Skład zespołu:
Babis Alexandropoulos - śpiew
Thimios Krikos - gitara
Manolis Tsigos - gitara
Antonis Mazarakis - bas
Terry Moros - perkusja
Grecki INNERWISH po wydaniu swojego drugiego albumu "Silent Forces" musiał rozpocząć poszukiwania perkusisty, z którym grupa miała zawsze problem.
Znakomity Giannakopoulos zagrał tylko jako muzyk sesyjny i do zespołu się nie przyłączył, stosunkowo szybko jednak pozyskany został jednak Terry Moros i teraz INNNERWISH mógł dyskontując pewien sukces albumu poprzedniego wziąć się za nagranie kolejnego LP.
Płyta ukazała się w maju 2006 nakładem Limb Music i w dużej mierze różni się od poprzedniej.
Wciąż to melodyjny power metal, jednak grupa bardzo poważnie uprościła swoje nowe utwory, nastawiając się na granie dosyć szybkie i nakierowane na ekspozycję bardzo łatwo wpadających w ucho i jednocześnie atrakcyjnych melodii. Zrezygnowano z progresywnych momentami aranżacji, a także z instrumentów klawiszowych, tak na płycie poprzedniej istotnych.
W efekcie powstał zestaw niezwykle chwytliwych numerów, wykonanych bardzo zgrabnie i pewnie bez wydziwiania i udziwniania no i zaśpiewanych przez Aleksandropoulosa doskonale. Wokalista ten okazał się takiej prostszej formule bardziej przekonujący niż poprzednio, wlał również w to wszystko więcej energii.
Po intro "Trivial" następuje znakomity, jeden z najlepszych, jaki w Grecji powstał numer melodic power metalowy "Travellers I Time". Dynamizm i swobodne wykonanie przy jednocześnie fantastycznej melodii to największe atuty tej kompozycji i w zasadzie określa ona styl całej tej płyty. Nutka tej specyficznej greckiej epickości tu jest słyszalna i ogólnie ta płyta nie ma charakteru takiego zbioru prostych radiowych przebojów. Jeden jednak jest i to cover amerykańskiego melodic metalowego Q5 "Lonely Lady". Cover niesamowity i znacznie lepszy od oryginału. Grają dosyć szybko cały czas, nieco wolniejszy jest "Far Away" z kolejnym niezwykle nośnym refrenem. Tu też słychać, jak bardzo zgrana i rozumiejąca się jest para gitarzystów Krikos -Tsigos i jakie dopasowane melodyjne potrafią tu wyczarować. Serie porywających kompozycji kontynuuje "Bleeding Soul" z refrenem wzniosłym dumnym i pełnym rozmachu przy odrobinie delikatności. Środkowa część płyty wypełniona jest utworami bardzo dobrymi, ale za serce nie chwyta aż tak mocno ani "Feel The Magic" o charakterze pół balladowym, ani najmocniejszy brzmieniowo power metalowy "Eye Of The Storm", który nieco jakby jest przyciężki gitarowo na ten album. Tu zwraca jednak uwagę bardzo dobra gra basisty, który w zasadzie prowadzi tu znaczną część utworu oraz świetne sola gitarzystów. Jednak są to kompozycje na wysokim poziomie, podobnie zresztą jak i "Final Prophecy", gdzie mamy do czynienia z power metalem w bardziej rycerskiej odmianie wzorowanej na nagraniach grup amerykańskich. Tu także jednak najważniejsza jest nieskomplikowana melodia główna. To nieskomplikowanie utworów nie oznacza, że są one prostackie czy prymitywne. Jest tu sporo ozdobników i dodatków, ale wszystko bardzo przejrzyste i czytelne. "Never Let Your Down" to znów melodic metal wolny i rzewny, ballada z wykorzystaniem gitary akustycznej, tu wokalista śpiewa wyżej z ogromnym uczuciem i to piękna ballada, lekko wzmocniona w refrenie i melodyjnym solem, powtarzającym główny motyw oraz drugim, dopowiadającym opowieść wokalisty.
W łagodnych klimatach zespół pozostaje także w klasycznym utworze stylu melodic metal "Dreamer Of The Night" i tu również zachwyca we własnej interpretacji raczej dosyć typowego motywu przewodniego. Tytułowy "Inner Strengh" za to bardzo szybki i energiczny z niewielką dawką mroku i znów wysuniętym basem i długimi wybrzmiewaniami gitar. W pewnym sensie kwintesencja tego albumu w sposobie eksponowania melodii i łączenia zwrotek z refrenami. Grecy jednak nie potrafią się chyba oprzeć w power i heavy metalu zaprezentowania utworu tradycyjnie epickiego i takim jest tu "Gates Of Fire", nieco odmienny stylowo, ale bardzo interesujący numer, rozbudowany i jak przystało na grecki epic monumentalny i kilku wątkowy, lecz bez nadmiernego patosu. Całość oparta o motywy helleńskiej muzyki narodowej, zmieszanej z "ancient", utrzymana w dosyć szybkim tempie i łagodniejszym refrenem, ale pełnym jednak wzniosłości. Oczywiście są i partie mówione i wolniejsze fragmenty.
Doprawdy udane i lekko nieoczekiwane zwieńczenie tego albumu.
Albumu niemal wzorcowy, bo nie można się tu do niczego przyczepić i niczego tak na dobrą sprawę skrytykować. Brzmienie soczyste i selektywne, mix bardzo czytelny z doskonałym ustawieniem głosu wokalisty wśród gitar. Wyborne sola i gra sekcji rytmicznej, przy czym Moros okazał się bardzo cennym nabytkiem i jego gra może się podobać.
INNERWISH zrobił tym albumem wielki krok naprzód w stosunku do z lekka nieokreślonego debiutu, który przecież tez był bardzo dobry.
Tu jednak zespół zaprezentował się zdecydowanie korzystniej, pokazując jak powinna wyglądać płyta z melodyjnym, atrakcyjnym power metalem.
Ocena: 9.5/10
30.03.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
InnerWish - No Turning Back (2010)
Tracklista:
1. The Signs Of Our Lives 04:14
2. Chosen One 03:46
3. Burning Desires 04:58
4. No Turning Back 04:11
5. Sirens 04:58
6. Save Us 04:54
7. Last Breath 03:57
8. Lawmaker 03:50
9. Welcome To My World 04:29
10. Kingdom Of Our Prime 07:03
11. Full Of Lust 03:42
12. Live For My Own 04:23
Rok wydania: 2010
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Grecja
Skład zespołu:
Babis Alexandropoulos - śpiew
Thimios Krikos - gitara
Manolis Tsigos - gitara
Antonis Mazarakis - bas
Terry Moros - perkusja
George Georgiou - instrumenty klawiszowe
Spośród czołówki greckiej w stylistyce power metalowej, INNERWISH chyba jako jedyny z zespołów z dorobkiem nie przeszedł w ostatnich latach ani trzęsienia ziemi w składzie, ani nie zawieszał działalności. Zespół, grający wyważony, niezbyt ciężki melodyjny power metal, powolutku szykował nową płytę i po czterech latach od pojawienia się znakomitego "Inner Strength" zaprezentował kolejny LP. Ta płyta miała pewne problemy z wydaniem, co w greckich realiach wcale nie dziwi, ale efekt finalny wynagrodził niecierpliwym czas oczekiwania. Album został wydany przez szwedzką wytwórnię Ulterium Records w końcu maja 2010.
Co zarzucano często tej grupie? Brak mocy. Tym razem mocy jest bardzo dużo. Brzmienie zostało wzmocnione i gitary przypominają soundem niemieckie heavy power bandy. Ostro, mocno do przodu, ale nie zapominają o tym, co zawsze ich wyróżniało. To świetnie przygotowane melodyjne refreny i taki jest w "The Signs Of Our Lives". Taki, jaki spokojnie mógłby znaleźć się na poprzedniej płycie, ale tu jest oprawie znacznie mocniejszej. Alexandropoulos w znakomitej formie wokalnej, pełen swobody i energii, której też poprzednio odmawiano. "Chosen One" delikatniejszy, z odrobiną klawiszy i doprawdy wybornym refrenem. Zadziwiający zespół pod tym względem. Znów ciężej i nieco mroczniej w "Burning Desires", grecki klimat z nutką epiki oraz doskonałym chórem w refrenie o gotycko-symfonicznym zabarwieniu. Tego mroku jest więcej w "No Turning Back", ale i tu kompozycja rozwija się jako rytmiczny melodyjny heavy power metal. "Sirens" jest typowo grecki, epicki, dostojny, zbudowany na chórach, jest tu też dużo w elegancki sposób podanego, melodyjnego heavy metalu tradycyjnego. Te chóry tworzą też początek "Save Us", ale to jest znów utwór w tradycyjnym europower metalowym stylu z kapitalnym refrenem, nieco przypominającym stare nagrania HELLOWEEN czy GAMMA RAY, zagrane jest to jednak raczej z mocą IRON SAVIOR. W "Last Breath" z kolei w szybkim tempie i galopadach przewija się i uczucie i emocje w melodii. "Lawmaker" minimalnie słabszy od pozostałych kompozycji, wydaje się mimo swego dynamizmu mało chwytliwy. Trochę podobny w tematach i rozwiązaniach jest "Welcome To My World", tu jednak atrakcyjniejsza jest sama melodia i część instrumentalna. Epicki charakter ma "Kingdom Of Our Prime" i to klasyczny przykład ancient epic w lewantyńskim stylu, gdzie ogniskuje się wszystko, co najlepsze w takim graniu, a co wywodzi się z Grecji. Motywy narodowe, gitara akustyczna, rytmika helleńska, dostojne chóry i zagrywki gitarzystów o wysmakowanym charakterze, ale jest tu i malutka drobinka monotonii. Kolejna kompozycja "Full Of Lust" to fantastycznie rozegrany melodic power i jest tu bardzo dużo tego wdzięku i lekkości, jaka cechowała poprzedni album. Swoboda, z jaką to wszystko jest zrobione godna podziwu. Tak przy okazji wielkie brawa dla sekcji rytmicznej, a robota Terry Morosa wspaniała. Tak jeszcze nie grał i to jest autentyczny dynamit i benzyna dla gitar. Niestety to jego pożegnalny występ w zespole, z którym grał prawie dziesięć lat. Ale to pożegnanie bardzo godne. Tak jak pożegnanie INNERWISH ze słuchaczami na tym LP przepięknym balladowym songiem przy pianinie "Live For My Own".
INNERWISH to nie jest zespół, który wyskoczył skądś nagle i pozamiatał. To grupa doświadczona, która udowodniła, że potrafi trzymać równą, a nawet zwyżkującą, formę przez lata.
Album ze świetnym brzmieniem, czystym, ciepłym i głębokim, ale nie pozbawionym mocy, wypełniony muzyką różną w obrębie klasycznych form metalu. Album zagrany wyśmienicie, a przecież ten zespół nie ma swoich szeregach takich wirtuozów, jak WOLFCRY czy CASUS BELLI albo MYSTERY.
W metalu greckim melodyjnych i klasycznych form numer jeden w roku 2010.
Ocena: 9.4/10
28.05.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
InnerWish - InnerWish (2016)
tracklista:
1.Roll the Dice 04:28
2.Broken 06:02
3.Modern Babylon 04:44
4.Machines of Fear 04:58
5.Needles in My Mind 05:55
6.My World on Fire 04:34
7.Rain of a Thousand Years 06:35
8.Serenity 05:03
9.Sins of the Past 05:30
10.Through My Eyes 05:46
11.Zero Ground 04:56
12.Cross the Line 04:54
13.Tame the Seven Seas 05:43
Rok wydania: 2016
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Grecja
Skład zespołu:
George Eikosipentakis - śpiew
Thimios Krikos - gitara
Manolis Tsigos - gitara
Antonis Mazarakis - bas
Fragiskos Samoilis - perkusja
George Georgiou - instrumenty klawiszowe
W roku 2011 z zespołu odszedł wokalista Babis Alexandropoulos i skończyła się pewna epoka. Babis pojawił się potem jeszcze w chórkach SEPTICFLESH i ROTTING CHRIST. W roku 2013 do INNERWISH dołączył George Eikosipentakis z grającego metal progresywny ART OF SIMPLICITY i pewna epoka się zaczęła. Jej pierwszym istotnym faktem było wydanie w marcu 2016 płyty pod prostym tytułem "InnerWish" wydanej, jak poprzednia, przez Ulterium Records ze Szwecji.
W zasadzie nie ma tu stylistycznego trzęsienia ziemi w porównaniu z płytami poprzednimi. Jest autentyczna moc gitar Krikosa i Tsigosa, a George Eikosipentakis to po prostu ekstraklasa greckich metalowych frontmanów. Donośny, męski głos zadziwiająco silnie brzmiący w wyższych rejestrach i górujący nad twardą ścianą gitar. INNERWISH gra nośny melodyjny power z elementami heavy i jest czymś pośrednim między mniej agresywnym PRIMAL FEAR a FIREWIND, ale przede wszystkim pozostaje sobą, prezentując kompozycje w umiarkowanie szybkich tempach, rytmiczne i zdecydowanie dążące do atrakcyjnych, zapadających w pamięć refrenów. Takie są tutaj w Roll the Dice, w Modern Babylon.
Jest także ta specyficzna grecka epickość we wspaniałym Broken i tu grupa udowadnia po raz kolejny talent do niespodziewanego przechodzenia do dewastujących refrenów. Ten należy do najlepszych w całej karierze grupy. Jest tu jeszcze coś niezwykłego. Zespołowi towarzyszy 15-osobowy chór, chór żywych ludzi, a nie programowane dźwięki i ten chór, który pojawia się jeszcze wielokrotnie, jest wspaniały w tym co tu zrobił. Ma on duże znaczenie także w dostojnym, choć trochę monotonnym Machines of Fear, zbudowanym na "ancient' thrashowym motywie. Za to Rain of a Thousand Years jest przecudownej urody. Tu zarówno chóry jak i epicka moc jest przepełniona patosem, a zmienność nastroju przychodzi nieoczekiwanie... Pięknie to zostało zrobione, porusza i wzrusza! I ciąg dalszej epickiej magicznej podróży w Serenity, a potem w Through My Eyes, songu nostalgicznym gdzie pewna surowość gitar łamana jest delikatnością klawiszy i heroicznego refrenu, pełnego metalowego żaru... Nie zabrakło akustycznej rockowej ballady Needles in My Mind przekształcającej się galopujący melodic metalowy utwór z piękną, romantyczną melodią. Świetny jest także podobnie oparty na rockowych strukturach My World on Fire. No a Sins of the Past jest tak porywający, jak najlepsze wczesne numery DREAM EVIL. Melodyjna dewastacja! Jakże często Grecy zadziwiają takim rock/metalowym graniem o niezwykłej przebojowości i bez śladu pozowania na hair metal. Tu jest fenomenalny Zero Ground. Co za refren! Jakie eleganckie sola gitarowe! A wracając do gitar akustycznych i wzruszeń. Nie może nikogo pozostawić obojętnym wyczarowana przez INNERWISH patetyczna ballada przepełniona smutkiem Cross the Line we wspaniałej tradycji rocka lat 80tych. Gdzieś przemyka to, co najpiękniejsze w WHITESNAKE i wszystkich tych, którzy wzruszali w tamtych czasach...
I godne tej wspaniałej płyty zakończenie w postaci symfonicznie zaaranżowanego songu Tame the Seven Seas. Potęga epickiego grania z Hellady. Niesamowite zakończenie, gdzie są i chóry i rozmach wokalny George Eikosipentakisa i pełna uroczystego klimatu narracja.
Nagrane w Grecji, zmiksowane i poddane masteringowe w Szwecji. Kształt ostateczny nadali Mistrzowie Soundu Peter In de Betou i Fredrik Nordström (DREAM EVIL) i album ma brzmienie wyrażające zarówno greckie jak i szwedzkie podejście do tematu. Wyśmienicie wyprodukowane gitary i sekcja rytmiczna, no i ta realizacja drugiego planu z chórami - majstersztyk!
INNERWISH to perfekcyjna maszyna z duszą. A tej duszy gra melodia i emocje, ciepłe i pozytywne. Wybornie zgrana ekipa, w której każdego instrumentu słucha się z przyjemnością, a George Eikosipentakis czuje się tu tak pewnie, jakby śpiewał w tym bandzie od zawsze. Doskonale się wprowadził do zespołu. I pewna ciekawostka. W trzech kompozycjach - Modern Babylon, Machines of Fear, Rain of a Thousand Years - zaśpiewał pierwszy wokalista INNERWISH Yiannis Papanikolaou, który od pewnego czasu wraz z Krikosem kierował zespołem DIVINER.
INNERWISH nie nagrywa zbyt często, ale jak już coś nagrają to... Moc!
ocena: 9,9/10
new 8.06.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
Dołączył: 15.09.2019
Liczba postów:987
InnerWish - Ash of Eternal Flame (2024)
Tracklista:
1. Forevermore 06:26
2. Sea of Lies 06:15
3. Higher 04:50
4. Soul Asunder 04:41
5. Primal Scream 05:57
6. Ash of Eternal Flame 07:23
7. Cretan Warriors 04:33
8. The Hands of Doom 06:19
9. Once Again 05:48
10. I Walk Alone 05:39
11. Breathe 05:08
Rok wydania: 2024
Gatunek: Epic Power Metal
Kraj: Grecja
Skład zespołu:
George Eikosipentakis - śpiew
Thimios Krikos - gitara
Manolis Tsigos - gitara
Antonis Mazarakis - bas
Fragiskos Samoilis - perkusja
George Georgiou - instrumenty klawiszowe
Osiem długich lat studyjnego milczenia, ale w końcu, w tym samym składzie, co w 2016 roku, INNERWISH prezentuje swój kolejny, bardzo długo wyczekiwany album. Premiera odbędzie się 1 listopada 2024 w wersji digital, a 8 CD nakładem Reigning Phoenix Music.
Forevermore prezentuje się przede wszystkim epicko z bogatymi chórami, znakomitym śpiewem George Eikosipentakisa, który miażdży jeszcze bardziej niż w 2016 roku, głównie za sprawą jeszcze ostrzejszych, cięższych gitar. FIREWIND z pierwszych płyt się tutaj kłania w ciężarze, a bitewny, chóralny klimat to oczywiście INNERWISH i Grecja. Dumnie się to zaczyna i poprzeczka postawiona jest wysoko, gra Krikosa i Tsigosa jest swobodna, barwna i finezyjna w duchu FIREWIND i PRIMAL FEAR, sola gitarowe miażdżą melodiami.
Sea of Lies w stylu masywnego, klasycznego FIREWIND i zabrakło tutaj tylko Stephena Fredricka, chociaż to znów przecież klasyczna dla INNERWISH kompozycja w tym charakterystycznie dla nich nośnym refrenie. Tutaj gościnnie udziela się Hansi Kursch i jest to występ z klasą. Coś o sekcji rytmicznej? Typowo grecka, czyli ma się rozumieć na najwyższych poziomie, rozrywająca swoją siłą, patosem, którego tutaj nie brakuje. Partia środkowa absolutnie miażdży. Chóry na tym albumie są znakomite, nadają wszystkiemu głębi, refrenom epickiego rozmachu, chociaż w Higher, który bliższy jest albumowi z 2010 roku, Eikosipentakis daje sobie radę znakomicie sam. I wspaniały bas Antonis Mazarakisa! Oczywiście wypada też coś napisać o George Georgiou, którego tła klawiszowe i symfoniczne są na poziomie bardzo wysokim, mistrzowskim, są wysmakowane i nie ma tutaj żadnych prostackich czy remizowych zagrywek. Jest dumna, barwna, efektywna Grecja. Jak czarują gitarami w Primal Scream i barwnym śpiewem Eikosipentakisa w klasycznym dla INNERWISH killerze z przecudownym refrenem!
I wtedy nadchodzi tytułowy Ash of Eternal Flame. Grecy zawsze sprawdzają się w dłuższych kompozycjach i to nie jest wyjątek. Dumnie INNERWISH kroczy z armią hoplitów wyposażoną w miecze i włóczniami. Chóry cudowne, miażdżące, to samo można powiedzieć o znakomitym, surowym Cretan Warriors oraz The Hands of Doom. W prostszych, lższejszych kompozycjach ocierających się o stylistykę takich grup jak HITTEN sprawdzają się również znakomicie i Soul Asunder to klasyczne zniszczenie w stylu INNERWISH.
Ballady w stylu PRIMAL FEAR nie mogło zabraknąć i Once Again jest świetne w swojej teatralności, I Walk Alone to pewna nowość dla INNERWISH, gdzie grają z precyzją i nostalgią godną najlepszych płyt MASTERPLAN z cudownie rozkwitającym refrenem. Może na tle tego wszystkiego Breathe wydaje się standardowy z dumnym refrenem, ale to kolejny klasyk w stylu INNERWISH, chociaż cofający ich do okolic 2004-2006.
Bonusem dla wydań fizycznych jest cover BLACKFOOT Send Me An Angel i dobrze, że to tylko bonusowy cover.
Tym razem za produkcję odpowiada Szwed Henrik Udd, który odpowiada za brzmienie m.in. greckiego DIVINER i jest to brzmienie znakomicie oddające ducha Grecji przy jednoczesnej soczystości i szwedzkiemu dopracowaniu bez helleńskiego ascetyzmu. Brzmi to TRUE i tak, jak powinno, sharp and clear!
Sa pewne drobne niedociągnięcia, niektóre refreny mogłyby być lepiej nakreślone i jeszcze bardziej epickie, ale ten album jako całość robi piorunujące wrażenie i jest to stężenie wszystkiego, za co się kocha grecki metal oraz INNERWISH. Może planowanie tego albumu trwało 8 lat i jest to kompromis pomiędzy tym, co grali na "No Turning Back" z 2010 i "InnerWish" z 2016 roku, ale nie zawiedli i jest to połączenie udane. Plan godny stratega i INNERWISH znów potwierdza, że może i nagrywa rzadko, ale kiedy już się pojawiają, to zmiatają konkurencję. MOC.
Ocena: 10/10
SteelHammer
Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Reigning Phoenix Music.
|