Saedín
#1
Saedín - Entre ríos (2020)

[Obrazek: MjctOTMwNC5qcGVn.jpeg]

Tracklista:
1. Castillo rojo 05:17     
2. Ni una menos 04:41     
3. Corazón nazarí 06:07     
4. Entre ríos 04:30     
5. La alianza 05:16     
6. Mala hierba 04:37     
7. Déjame cuidarte 05:07     
8. Al amanecer 04:38     
9. Reina y rey 04:50

Rok wydania: 2020
Gatunek: Symphonic Melodic Metal/Folk/Rock
Kraj: Hiszpania

Skład:
Ángela Mesbailer - śpiew
Juanjo Mesbailer - gitara
Antonio Ortiz - bas
Carlos M. Calvente - perkusja
Zoraida Vidal - instrumenty klawiszowe


SAEDIN z Andaluzji założony został w 2015 roku, w którym jedynym muzykiem z albumem na koncie jest basista Antonio Ortiz. Grupa nagrała EP w 2017 roku Amor en Granada i to był mocno i pewnie zagrany metal z bogatymi ozdobnikami symfonicznymi, który został dobrze przyjęty na lokalnej scenie metalowej. Udało się podpisać kontrakt z hiszpańską wytwórnią Demons Records i debiut został wydany 28 września 2020 roku.

W porównaniu z EP, muzyka znacznie złagodniała i doszło więcej elementów folk, jest też więcej rocka zmetalizowanego, lekkiego i przebojowego, choć nie na takim poziomie jak w FIERINE. Orkiestracje są na dalszym planie, perkusja znacznie łagodniejsza od tego, co można było usłyszeć w 2017 roku.
To muzyka popularna w Hiszpanii i raczej tylko w niej, ewentualnie dla fanów lżejszych iberyjskich brzmień spoza niej i Castillo rojo to przykład wręcz podręcznikowy takiej muzyki. Prosty, lekki refren, flamenco. Bardziej metalowo jest w Ni una menos z delikatnymi orkiestracjami i największy nacisk jest tutaj położy na wokalistkę Ángela Mesbailer, która bardzo się wyróżnia jeśli chodzi o scenę Female Fronted Metal, bo nie jest to głos wysoki i piskliwy ani ocierający się o operę, a niski i raczej specyficzny i ona jest tutaj najbardziej wyróżniającym elementem zespołu. Killerów brak, ale to stosunkowo dobry album z garścią melodii, bez przebłysków i najlepszy jest tutaj chyba Corazón nazarí w swojej rockowej lekkości i największej ilości metalu, podobnie Entre ríos, który jest lepszym kompromisem elementów flamenco z metalem. La alianza jest dobre, ale pokazuje już słabość albumu, a konkretnie jego powtarzalność w motywach i jednostajność i Mala hierba również niczym się nie wyróżnia.
Grają bardzo konsekwentnie i poza basem Déjame cuidarte również niczym się wybija, ale już Al amanecer zespół gra znacznie bardziej dynamicznie i z życiem, czuć słoneczną Hiszpanię i spokojny, wolniejszy refren z subtelnymi orkiestracjami jest dobry, ale chciałoby się tutaj mocniejszego brzmienia, cięższej perkusji i znacznie mocniejszego podkreślenia gitary. Delikatnie i subtelnie, pokazuje, że jest w zespole jeszcze niewykorzystany potencjał.
Na koniec Reina y rey, w którym próbują być ostrzejsi i gitara jest bardziej wyeksponowana, są jakieś echa SECHEM, ale nie jest tak metalowo. Zakończenie dobre, ale bez wyrazu.

Brzmienie dobre, ale bardziej skoncentrowane na folk i rocku niż metalu, z miękką sekcją rytmiczną i delikatną gitarą.
Muzyka skierowana raczej do fanów takich grup jak MAGO DE OZ niż szeroko pojmowanego symphonic metalu, ale to dobry album, równy, choć niezbyt wyróżniający się.
Czuć ducha słonecznej Hiszpanii i można poczuć się jak na wakacjach i prawdopodobnie o taką lekką, niezobowiązującą muzykę rozrywkową chodziło.


Ocena: 7/10

SteelHammer
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości