Azeroth
#1
Azeroth - Azeroth (2000)

[Obrazek: 7366.jpg?4917]

tracklista:
1.El dominio 01:14
2.En agonía 04:00
3.La salida 04:06
4.Esclavo del tiempo 05:51
5.Campaña al desierto 05:13
6.En la frontera de toda razón 06:30
7.El fin 03:36
8.Historias de hoy 07:07
9.El ocaso de los reyes 06:25

rok wydania: 2000
gatunek: power metal
kraj: Argentyna

skład zespołu:
Christian Bertoncelli  - śpiew (3, 5, 6, 9)
Adrián Barilari - śpiew (2, 4, 5, 8)
Juan Manuel Villagra - gitara
Fernando Ricciardulli - gitara basowa, instrumenty klawiszowe
María Eugenia Ricciardulli - perkusja

AZEROTH z Buenos Aires, założony w roku 1995 należał do prekursorów power metalu w Argentynie. Po serii zmian składu zdołał w końcu w roku 2000, nakładem krajowej wytwórni NEMS Enterprises wydać swoją pierwszą płytę, która przedstawiona została także w Europie przez uznaną Arise Records z Bilbao. Ten fakt nie dziwi, jeśli wziąć pod uwagę wokalistów, którzy na tym LP zaśpiewali. Formalnie od roku 1999 frontmanem tej ekipy był Diego Valdez, w tym czasie jeszcze raczej nieznany, jednak partie wokalne wykonał Christian Ariel Bertoncelli, wschodząca gwiazda latino power metalu oraz gwiazda powszechnie uznana i lubiana czyli Adrián Eduardo Barilari z RAT BLANCA.

Panowie sprawiedliwie podzieli między siebie przedstawione na tym LP utwory i w jakimś stopniu można mówić o dwóch muzycznych obliczach tej płyty w obrębie power metalu.
Bertoncelli zaśpiewał w większości utwory nieco lżejsze, w stylu melodic power metal, nasycone większą dawką rocka i przebojowości. Świetnie się spisał w La salida, zrobionym w niemieckim stylu i mocno przypominającym także w stylu riffowania gitarzystów wczesne nagrania HELLOWEEN. En la frontera de toda razón jest dodatkowo mocno nasycony epickim stylem i to utwór dumny i bojowy, z bardzo ciekawymi partiami basu, przypominającymi te Grosskopfa z debiutu HELLOWEEN. I coś uroczego, to w jego wykonaniu wstęp w stylu barda w El ocaso de los reyes i może trochę szkoda, że potem to się tak przekształca w typowy rycerski power metal w manierze BLIND GUARDIAN, choć wolne partie, takie podniosłe i uroczyste są tu wyborne z dodatkowymi klawiszami Fernando.
Barilari wykonał kompozycje bardziej dramatyczne, takie jak szybki i nerwowy w riffach En agonía i zrobiony z rozmachem, ocierający się o speed metal Esclavo del tiempo z pewnymi neoklasycznymi ornamentacjami i o smutnym klimacie w finale. Łagodny, refleksyjny Historias de hoy w wolnym tempie to wielki popis aktorskiego śpiewu Barilari i to najbardziej wysmakowana i dopieszczona w szczegółach kompozycja z tej płyty. Piękne siedem minut melodyjnego heavy metalu, z maidenowkim stylem rozpędzania się w części instrumentalnej i brawurowej części finałowej. Kapitalne! Campaña al desierto pod względem melodii trochę przypomina w niektórych motywach IRON MAIDEN jest na tym albumie także robiącą największe wrażenie kompozycją o poruszającej melodii i wspaniałym gitarowym motywie przewodnim i tu w roli głównej Bertoncelli, ale wsparty przez Barilari w refrenach. Zaskakuje motyw neofolkowy w partii instrumentalnej dodaje to jednak autentyzmu ogólnemu wyrazowi utworu rycersko heroicznego.
Jest także na tym albumie nastrojowy, poetycki utwór epicki El fin, gdzie wokalistów zastępuje klimatyczna narracja w wykonaniu Juana Vanrella.

Mix wykonał słynny niemiecki inżynier dźwięku Charlie Bauerfeind, znany ze współpracy z największymi niemieckimi zespołami power i heavy metalowymi i pod tym względem jest to płyta perfekcyjna. Jednak mastering wydaje się być nieco zbyt ostry i suchy, co słychać także w ustawieniu perkusji, choć bas akurat brzmi bardzo dobrze.
Dwóch Tenorów zrobiło co do nich należało, a nawet jeszcze więcej, gitarzysta Juan Manuel Villagra spisał się jak należy, a z całą pewnością na brawa zasługuje sekcja rytmiczna duetu Ricciardulli. Maria Eugenia to wyborna perkusista po prostu! Było jednak jasne, że w takim składzie grupa nie przetrwa. Bertoncelii w roku 2001 stanął na czele RENCER, a Barilari w 2000 reaktywowanego w tym czasie RATA BLANCA.


ocena: 8,8/10

new 16.10.2022
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
 Azeroth - II (2008)

[Obrazek: 202896.jpg]

tracklista:
1.Randall Flagg 06:10
2.El mandato 04:44
3.A través de las puertas / La verdad 06:00
4.Eco de la oscuridad 05:56
5.Soy 04:20
6.La potestad de la muerte 03:57
7.The Mummers' Dance (Loreena McKennitt cover) 04:24
8.Dios, sangre, petróleo 02:47
9.Entre sombras 04:04
10.Postergada 06:12
11.Sign of the Hammer (Manowar cover) 04:19

rok wydania: 2008
gatunek: power metal
kraj: Argentyna

skład zespołu:
Diego Valdez - śpiew
Pablo Gamarra - gitara
Juan Manuel Villagra - gitara
Fernando Ricciardulli - gitara basowa, instrumenty klawiszowe
María Eugenia Ricciardulli - perkusja


Już z Diego Valdezem i pozyskanym w roku 2001 drugim gitarzystą Pablo Gamarra AZEROTH rozpoczął nagrywanie drugiej płyty. Choć odpowiedzialnym za produkcję był znany argentyński spec w tej dziedzinie Marcelo Isaac Cabuli, właściciel NEMS ENTERPRISES (mąż Tarji Turunen z NIGHTWISH), a wspomagał go między innymi Hansi Kusch sesje nagraniowe szły opornie, przeciągały się. Potem doszły do tego problemy z mixem i masteringiem w Szwecji, wykonane przez niezbyt wówczas doświadczonego Kimmo Ahola. Efekty ogólne nie były zadowalające, wydanie płyty zostało przez NEMS, także z powodów organizacyjnych i finansowych zawieszone. Spowodowało to praktyczny rozpad zespołu już w roku 2003, gdy odszedł Gamarra, a niebawem także Villagra i Valdez. Podziękowała także Maria Eugenia, przeprowadziła się do Włoch i wzięła rozbrat z muzyką. Na palcu boju pozostał tylko faktyczny lider Fernando Ricciardulli, który dzięki swojemu uporowi i determinacji doprowadził w końcu do wydania tej płyty przez NEMS w czerwcu 2008 roku.

Choć całość spina mocny głos Diego Valdeza, który tu po raz pierwszy pokazuje, że ma talent i  wyczucie konwencji power metalowej, to ogólnie album wydaje się być nieco eklektyczny. Aż dwa covery, z których żaden jakoś nie porywa w konwencji rock (The Mummers' Dance) i classic heavy (Sign of the Hammer) i sporo gatunkowego miotania się pomiędzy tym, co grali na debiucie a mocniejszymi formami w obszaru heavy/power, w których zresztą Valdez czuje sięi prezentuje najlepiej. Potęga w gwałtownym i melodyjne brutalnym, krótkim i zwartym Dios, sangre, petróleo. Prawdziwa potęga! Jest swoisty epicki rozmach i dramatyzm w Randall Flagg z dumnym, zapadającym w pamięć refrenem oraz w szybszym El mandato z interesującymi symfonicznymi partiami. Dwie gitary to nie jedna i nasycenie jest duże, sola we wszystkich utworach wysokiej klasy (moc w El Mandato!).
Jest także triumfalny szybki power metal z pompatycznym podniosłym wstępem w A través de las puertas / La verdad z pewnymi akcentami rycerskiego stylu grup niemieckich i szwedzkich. Tu też warto zaznaczyć świetne aranżacje chórków i backing wokali przez Hansi Kuscha. To słychać nie tylko w tej kompozycji. Valdez wspaniale zaśpiewał dumny i nad wyraz melodyjny, podniosły Eco de la oscuridad i ten zadzior w głosie oraz wielki zasięg już wkrótce przyniesie mu wielką sławę. I gitary akustyczne w łagodnej części instrumentalnej... piękne. Jednak akustyczny song Soy w stylu bardów jest średniej klasy. Czegoś brakuje także poza świetnym śpiewem Valdeza w na poły operowym power metalu Entre sombras z kręgu RHAPSODY. W tej konwencji znacznie ciekawiej się prezentuje Postergada z kilkoma wątkami muzycznymi następującymi tu po sobie i narastającym napięciem.

Generalnie europejski power na wysokim poziomie, bez większych odniesień do głównych kanonów latino power.
Co do brzmienia. Mogłoby być lepsze. Gitary bardziej świdrują niż epatują mocą, perkusja dosyć sucha i cofnięta zupełnie bez powodu.
Album niesłusznie cieszył się umiarkowanym tylko zainteresowaniem, co jednak nie zniechęciło Fernado do kontynuowania działalności AZEROTH, choć w innym miejscu i z innymi muzykami.


ocena: 8,8/10

new 16.10.2022
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Azeroth - Historias y leyendas (2010)

[Obrazek: 277188.jpg]

tracklista:
1.Cámara de reflexión 04:29
2.La promesa 05:08
3.Sombras del terror 03:32
4.Al final te alcanzaré 04:22
5.The Old Ways 04:59
6.Leyenda negra 04:30
7.Sólo una chance 04:11
8.El fin de los tiempos 03:11
9.Mensajero 05:48

rok wydania: 2010
gatunek: power metal
kraj: Argentyna/Meksyk

skład zespołu:
Christian Bertoncelli - śpiew
Mario Dorantes - gitara
Angel Motagner - gitara
Fernando Ricciardulli - gitara basowa, instrumenty klawiszowe
Alfredo Mondragon - perkusja
Luigi Mondragon - instrumenty klawiszowe


W roku 2010 Fernando Ricciardulli nawiązał współpracę  z muzykami meksykańskimi i z tego kraju wywodzą się obaj gitarzyści. Lider odnowił także współpracę z Bertoncelli, który na tej płycie zdecydował się zaśpiewać jako członek zreformowanego zespołu. Płyta została wydana przez faktycznie własne fonograficzne przedsięwzięcie lidera Duskwood Records w lipcu 2010 roku.

Na płycie znalazł się także cover kanadyjskiej piosenkarki Loreena McKennitt, który zaśpiewała pięknie meksykańska wokalistka Anna Fiori, która wkrótce rozpoczęła udaną karierę solową oraz w power metalowej grupie METAL TRIBUTE TO TOLKIEN. Postacią pierwszoplanową jest jednak Bertoncelli, wsparty przez utalentowanych meksykańskich gitarzystów i resztę zespołu.
Zasadniczo stylowo ten album niezbyt odbiega od tego, co zostało zaprezentowane lata wcześniej na "II".
Sporo posępnego, mrocznego klimatu w operowym stylu jest tutaj i odpowiada to na pewno charakterowi artystycznemu okładki... Tak się to rozpoczyna w szybkim, melodyjnym Cámara de reflexión, słychać także, że większy nacisk został położony na plan klawiszowy w wykonaniu Argentyńczyka Luigi Mondragona. Ubarwia on w bardzo interesujący sposób spokojny wyważony song La promesa o cechach klasycznego melodic heavy metalu. Może się podobać masywny, niepokojący dalszymi planami para symfonicznymi Sombras del terror o dusznej atmosferze, mimo melodyjnego refrenu. Umiarkowanie szybkie tempa i rytmika łączą się z sentymentalnym refrenem w latino stylu w Al final te alcanzaré i jest to połączenie bardzo udane, a przy tym ten mroczy klimat jest nadal gdzieś obecny... Jeszcze więcej mroku pojawia się w przypominającym te bardziej operowo symfoniczne utwory z poprzedniej płyty Leyenda negra. Choć może na tej płycie Bertoncelli na kilka słabszych momentów, co słychać po dokładniejszych przesłuchaniach, to w tej kompozycji wypada wybornie i jest kapitalnym narratorem. Dużo tu do powiedzenia ma także Luigi Mondragon, przedstawiając pasaż o orientalno progresywnej wymowie. Potoczysty i heroiczny w fantasy stylu Sólo una chance stanowi pewną odskocznię od ciemnych barw muzycznych tego albumu i tu jest to coś na kształt włoskiego flower power w manierze RHAPSODY, choć w formie niezbyt jest to skomplikowane. Jednak wybornie zgrali swoje sola obaj gitarzyści. Te posępne akcenty szybko wracają w dynamicznym El fin de los tiempos, gdzie dołożono także robiącego wrażenie dramatyzmu i gwałtownych, ale bardzo melodyjnych gitarowych riffów. A na koniec dumny i pełen po raz kolejny operowego rozmachu w iberyjskim stylu Mensajero. Jeszcze jeden ujmujący zwiewny plan klawiszowy i umiejętnie budowana atmosfera historii epickiej od początku do ostatniej sekundy także w tych wolnych, nastrojowych fragmentach.
Bardzo wyrównany album, bez dłużyzn i słabych momentów, mający jasne muzyczne przesłanie i swobodnie, zgrabnie wygenerowany klimat.

Do brzmienia tym razem nie można mieć najmniejszych zastrzeżeń. Mix i mastering wykonał argentyński Mistrz Emiliano Obregón z LORIHEN. Głęboki, ciepły sound gitar, wyrazista perkusja, mruczący bas i ładnie wyeksponowane klawisze. Świetnie to brzmi.
Międzynarodowy eksperyment AZEROTH ostatecznie się nie powiódł. Trudności organizacyjne spowodowały, że ekipa w tym kształcie przestała funkcjonować już wkrótce po wydaniu tego albumu, choć oficjalnie Christian Bertoncelli pozostawał członkiem zespołu do roku 2016. W 2016 Fernando Ricciardulli ponownie rozpoczął reformowanie swojego zespołu.


ocena: 9,3/10

new 16.10.2022
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Azeroth - Más allá del caos (2018)

[Obrazek: 712327.jpg?5712]

tracklista:
1.Más allá del caos 04:13
2.Y sus máscaras caerán 04:07
3.Entre las cenizas 04:26
4.Existir 04:30
5.Azeroth 04:14
6.Cuando las sombras se alcen a mi alrededor 03:19
7.Enfrenta tus miedos 04:38
8.Espejimos de locura 03:41
9.La distancia 04:04
10.Nyarlathotep 06:11
11.Prelude to Oblivion (Viper cover) 03:36

rok wydania: 2018
gatunek: power metal
kraj: Argentyna

skład zespołu:
Ignacio Rodríguez - śpiew, gitara
Pablo Gamarra - gitara
Fernando Ricciardulli - gitara basowa
Daniel Esquivel - perkusja
Leonardo Miceli - instrumenty klawiszowe


Odbudowę AZEROTH po latach faktycznej bezczynności zapoczątkował nieoczekiwany powrót gitarzysty Pablo Gamarra, który wcześniej zapisał się w wyjątkowo udany sposób na wybornych albumach IMPERO w 2010 i HYEDRAH w 2015. Potem pojawili się mniej znani muzycy młodszego pokolenia, a wśród nich utalentowany gitarzysta i świetny zarazem wokalista Ignacio Rodríguez. Grupa zakończyła prace nad nowym albumem w roku 2018 i wydany on został w Argentynie nakładem własnym w maju 2018 oraz w Meksyku, gdzie wydawcą była wytwórnia Sade Records, gdyż po "meksykańskim epizodzie" AZEROTH stał się w tym kraju bardzo popularny.

Pełen energii melodyjny power metal jest treścią tego albumu. Dużo energii, dużo nawiązań do stylu włoskiego i prostych nawiązań do najmocniejszych atutów latino power i tak się prezentuje Más allá del caos, przy czym poza planem gitarowym wypełnionym przez szybkie natarcia duetu dochodzi gustownie skonstruowany plan klawiszowy, w dosyć nowoczesnych aranżacjach. Jeśli poprzedni album był dosyć mroczny, to tym razem jest dużo łatwiejszych melodii w klasycznych romantycznych i ciepłych barwach latino metalu i tu należą Y sus máscaras caerán z kapitalnymi ornamentacjami neoklasycznymi w brawurowej części instrumentalnej, szczególnie w wykonaniu Gamarra. Nieco rockowego przebojowego stylu pojawia się w nadal power metalowym Entre las cenizas ze spokojnym, sentymentalnym refrenem, jest łagodnie heroicznie w Existir ze świetną melodią i zapewne nieprzypadkowo ta akurat kompozycja została wybrana na pilotujący ten LP singiel. Taki heroiczny, lekko zabarwiony rycerskim folkiem jest też pełen gniewnej energii Enfrenta tus miedos i tu się wyśmienicie spisuje Ignacio Rodríguez.
Zadanie Ignacio na tej płycie jest bardzo trudne, bo musi się on zmierzyć z porównaniami do najwybitniejszych argentyńskich wokalistów poprzednich okresów działalności zespołu. Podchodzi do tego zupełnie bez kompleksów, śpiewa swobodnie, technicznie czysto i bezbłędnie i wybornie panuje nad zwartą i głośną ścianą gitar. A gitary... wyśmienite i to słychać w wysmakowanym, klimatycznym instrumentalnym Azeroth o pewnych cechach progresywnego thrash metalu. Ciekawe, że Cuando las sombras se alcen a mi alrededor w pewnych motywach stanowi przedłużenie poprzedniego utworu, choć zasadniczo to pełen dramatycznych, przesyconych ciepłem melodyjny heavy/power metal z kilkoma bardzo ciekawymi wątkami muzycznymi, których tu trudno było oczekiwać. Tyle werwy, tyle swobodnej gitarowej ekwilibrystyki jest w porywającym, a przecież nie zagranym zbyt szybko Espejimos de locura. Tyle ducha latino power metalu, takiego dumnego jest w tym utworze i tak dużo iberyjskiej zadumy w zaaranżowanym na plan para symfoniczny i gitary akustyczne balladowym songu La distancia.
W zamykającym podstawową części albumu Nyarlathotep AZEROTH wraca w dużej mierze do tego przesyconego operowym stylem albumów wcześniejszych, zwłaszcza "II", dostojnego power metalu w monumentalnym stylu i majestatycznej manierze wykonania. Jest heroicznie i wzniośle w refrenie, jest nostalgicznie w części instrumentalnej i nastrój stworzony w tym utworze jest wyborny.

Mix i mastering wykonał w San Marino Mistrz Simone Mularoni. Słyszalność wszystkich instrumentów jest doskonała, sound krystaliczny i w typowo europejskim stylu. Takim tradycyjnym, bo choć Mularoni lubi często dodać jakiś pierwiastek modern, to tutaj zupełnie z tego rezygnuje.
Tak, to najlepsza do tej pory płyta AZEROTH, i uwieńczenie wieloletnich wysiłków Fernando Ricciardulli w stworzeniu płyty wybitnej i dobranie optymalnego składu. Może dla niektórych ten skład nie okazał się w pierwszym odczuciu gwiazdorski, ale ostateczny rezultat kreuje Ignacio Rodrígueza na nową gwiazdę argentyńskiego power metalu.


ocena: 9,7/10

new 16.10.2022
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#5
Azeroth - Senderos del destino (2022)

[Obrazek: 1079949.jpg?3241]

tracklista:
1. Designios 03:41
2.Senderos del destino 05:12
3.El último viaje 04:50
4.Condena eterna 04:17
5.Enigmas del pesar 04:13
6.Urd 03:09
7.Antigua senda 04:43
8.Exiliado 04:14
9.El fin de los tiempos (Revisited) 03:07
10.Esclavo del tiempo (Revisited) 05:51

rok wydania: 2022
gatunek: power symphonic metal
kraj: Argentyna

skład zespołu:
Ignacio Rodríguez - śpiew, gitara
Pablo Gamarra - gitara
Fernando Ricciardulli - gitara basowa
Daniel Esquivel - perkusja
Leonardo Miceli - instrumenty klawiszowe


14 października 2022 AZEROTH po raz pierwszy w niezmienionym składzie przedstawił nakładem znanej argentyńskiej wytwórni Cuervo Records swój kolejny album.

Jeśli odjąć od całości dwie słynne wcześniejsze kompozycje zespołu - El fin de los tiempos i El fin de los tiempos, to pozostaje około 35 minut nowej muzyki. Liczy się jednak jakość, a nie ilość i o tym trzeba tu przede wszystkim napisać. AZEROTH wraca w dużej mierze do stylistyki obranej przez grupę na płycie "II" i jest to power metal oparty o mocne i pełne filmowego rozmachu symfonizacje oraz majestatyczny, często monumentalny, klimatyczny, podniosły i gdy trzeba także epicki i heroiczny. A w rozpoczynającym ten LP Designios także mrok na wstępie. Majestat. To dobre określenie na pełen symfonicznego rozmachu szybki, dynamiczny i porywający tytułowy Senderos del destino z kapitalnymi partiami solowymi obu gitarzystów. Gamarra rozpoczyna, Rodríguez dopowiada i kończy... I naprawdę niesamowite symfonizacje, rzadko się takie słyszy, nawet w obecnej epoce rozpowszechnienia symfonicznego metalu. Spokój i melancholia, łagodna nastrojowa poetyka El último viaje i tak to urzeka w przeszywającym serce refrenie. Wielka moc bije z zagranego początkowo nieco wolniej ze skromniejszym planem symfonicznym Condena eterna, potem ten power metal jest niezmiernie energiczny. Piękne są te melodie, wysmakowane, rozpoznawalne jako romantyczno heroiczny styl latino. Wyborne! I znowu bogactwo we wstępie w połowie fantasy heroicznego, a w połowie romantycznego Enigmas del pesar, z rozległym, wysoko zaśpiewanym refrenem. I jakby ciąg dalszy tego wysmakowanego heroizmu w szybkim, niemal speedowym momentami Urd, gdzie jednak największe wrażenie robią te pełne dramatyzmu, melodyjne, wolniejsze fragmenty. I jeszcze raz doskonały technicznie dialog obu gitarzystów. Cudownej urody niekomercyjna przebojowość cechuje Antigua senda. Klimat EVERGREY, styl EVERGREY. Moc! I jeszcze Exiliado. Dopełnienie Magii w kompozycji zaśpiewanej gościnnie w brutalnych partiach przez Cristiana Rodrigueza z ekstremalnej formacji AVERNAL. Mrok i Nadzieja, Zło i szlachetne Dobro. Bardzo przemyślane zakończenie zasadniczej części tego albumu i potężna symfonika w finale.

Ignacio Rodríguez śpiewa bardzo dobrze, jednak czasem można odnieść wrażenie, że ta nowa nieco odmienna maniera stricte epicko - operowa to nie jest do końca terytorium, na którym czuje się absolutnie pewnie. To obszary Diego Valdeza. A czasem są to obszary karkołomnych wokali w stylu Pablo Solano. A Pablo Solano Sánchez jest tylko jeden.
Kompozycje są wspaniałe, wykonanie brawurowe (ogromne brawa dla Leonardo Miceli!), jednak aspekt realizacyjny pozostawia duży niedosyt. Ten mix jest dosyć płaski, przestrzeń muzyczna zacieśniona na wąskim obszarze, ponadto czasem coś za cicho, coś niewyraźnie, a głos frontmana, zbyt głuchy, choć spory zasięg pozwala mu uniknąć ostatecznego zagłuszenia, do czego kilka razy było blisko... No, jednak słychać, że tego nie robił w San Marino Simone Mularoni...

Gdyby nie mankamenty produkcyjne, można by uznać ten album za absolutnie doskonały, bo zestawu tak przemyślanych kompozycji AZEROTH w swojej ponad dwudziestoletniej karierze jeszcze nigdy nie zaprezentował. Kompozytorski majstersztyk, wykonanie znakomite, ale ten sound... szkoda.


ocena: 9,5/10

new 17.10.2022
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 4 gości