Grand Magus
#1
Grand Magus - Wolf's Return (2005)

[Obrazek: R-5143895-1451240586-4930.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Kingslayer 04:10
2. Nine 03:28
3. Blodörn 01:11
4. Wolf's Return 04:51
5. Blood Oath 04:42
6. Järnbörd 01:10
7. Repay in Kind 05:11
8. Hämnd 01:35
9. Ashes 04:38
10. Light Hater 04:53
11. Wolf's Return Part II 02:30

Rok wydania: 2005
Gatunek: heavy/doom metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Janne ''JB'' Christoffersson - śpiew, gitara
Fox Skinner- bas
Fredrik Liefvendahl - perkusja

GRAND MAGUS po początkowej fascynacji metalem zawierającym dużą dawkę stonera w niemal czystej postaci przeszedł po roku 2003 na pozycje heavy/doom i taką muzykę zawiera ten album, wydany w Europie przez Rise Above Records w czerwcu, ale premiera miała miejsce w Japonii już w maju (Victor).

Trzeci album GRAND MAGUS sprawia wrażenie płyty niedokończonej. Nie tylko dlatego, że to niecałe 40 minut muzyki, w tym trzy skromne miniatury instrumentalne, ale przede wszystkim, ponieważ pozostałe kompozycje, także niezbyt długie, wydają się szkicami, szkieletami czegoś większego, czego tu zabrakło.
Utworów na miarę "Baptised in Fire" czy "He Who Seeks Shall Find" i tego "monumentalizmu" z poprzedniego "Monument" wiele tu nie ma. Jest zarys, ale jakby zabrakło pomysłu na wykończenie na obudowanie tego i rozwinięcie pewnych wątków. Tych znakomitych wątków i motywów jest tu wiele i skompresowane w krótszych numerach także robią spore wrażenie.
To przede wszystkim soczysty heavy metal jak w "Kingslayer" i kapitalnym "Blood Oath". Słychać, że Christoffersson, gdy z lekka odchodzi od doomowego stylu wokalnego, jest równie przekonujący i dominujący. Zresztą, jakby nie śpiewał, to i tak jest jednym z najlepszych i najciekawszych, a przy tym oryginalnych i niepowtarzalnych głosów europejskiej sceny metalowej.
Dostojnie brzmi "Nine" gdzie mistycyzm łączy CANDLEMASS i skandynawski gothic metal, ale najlepiej GRAND MAGUS zawsze prezentował się w takich granych w umiarkowanym tempie kroczących i podbarwionych epic doom metalem kompozycjach jak "Wolf's Return". Tu jednak właśnie po raz pierwszy zdecydowanie pojawia się wrażenie, że można było z tego wycisnąć więcej, tak w tych wolnych partiach z powtarzanym motywem gitarowym jak w tych momentach szybszych z kruszącymi riffami heavy metalowymi. Tego mroku i ponurego horror metalu, jaki nieraz usłyszeć można było wcześniej, nie brak tu w "Repay in Kind" oraz w "Ashes" najbardziej tu doom metalowym, również jednak w jakby w skróconej muzycznie formie.
Tak na skróty nieco idzie GRAND MAGUS na tym LP... "Light Hater" to z kolei taki najbardziej typowy przykład dominacji "JB" nad muzyką i tu on panuje całkowicie nad własną gitarą i super mocnym basem Foxa w mistycznym songu odnoszącym się do kategorii heavy/doom w skandynawskim stylu.
To czego zabrakło w "Wolf's Return" pojawia się w formie quotro w jego części drugiej na końcu albumu i pozostaje jakieś wrażenie niedosytu.

Trochę świeżych pomysłów się tu przewija, ale słychać i autocytaty z niedalekiej przeszłości, będące czymś więcej niż tylko dookreśleniem własnego wypracowanego stylu.
Doskonałe super soczyste brzmienie i nienaganne wykonanie, przy czym sekcja rytmiczna jak zwykle lekko w cieniu głosu i gitary "JB" wykonała po raz kolejny swoją robotę wyśmienicie.
Mimo wszystko jednak, album poniżej możliwości i poniżej oczekiwań, zarys, ale nie w pełni ukształtowane dzieło.


Ocena: 7,8/10

17.09.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Grand Magus - Iron Will (2008)

[Obrazek: R-3757682-1360530079-7429.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Like the Oar Strikes the Water 03:13
2. Fear Is the Key 03:31
3. Hövding 00:39
4. Iron Will 05:01
5. Silver Into Steel 04:15
6. The Shadow Knows 05:35
7. Self Deceiver 04:49
8. Beyond Good and Evil 05:15
9. I Am the North 09:01

Rok wydania: 2008
Gatunek: Traditional Heavy Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Janne ''JB'' Christoffersson - śpiew, gitara
Fox Skinner - bas
Sebastian "Seb" Sippola - perkusja

Można by się długo spierać co do tego, czy GRAND MAGUS to zespół doom metalowy, czy heavy/doom metalowy, czy grający tradycyjnym oparty o najlepsze wzorce lat 70-tych i 80-tych heavy metal bez speed manii. Można by też przypinać łatkę epic, może też i inne. Nie można jednak zaprzeczyć, że w tym, co robią są od lat bardzo dobrzy, niezależnie od tego, jaki styl w danym okresie i na jakiej płycie ma znaczenie dominujące.

Album "Iron Will", nagrany po kilkuletniej przerwie z nowym perkusistą i wydany przez kilka wytwórni, w tym Rise Above w czerwcu, jest płytą z dominacją klasycznego heavy metalu. Jest też zdecydowanie nawiązaniem do tradycji takiego grania, zbudowanej w latach 80-tych na bazie doświadczeń dekady poprzedzającej, a wszystko złożone w jedną całość w sposób niemal perfekcyjny. Tego, że JB jest wokalistą wspaniałym udowadniać w żaden sposób nie trzeba, i o ile wcześniej prezentował także akcenty typowe dla wokalistów z kręgu szeroko pojmowanego doom, to tym razem pokazał się jako śpiewak heavy metalowy w najczystszej postaci. Jego występ jest tu niesamowity i chwilami ma się wrażenie, że muzyka jest tylko tłem dla niego stworzonym. Jak śpiewa? No tak jak JB, bo jego podrobić się nikomu nie udało, on sam nikogo też nie naśladuje i jeśli wskazać inne tak heavy metalowe gardło, przesycone stylem prapoczątków metalu, to trudno znaleźć odpowiednik.
Oprawa oprawą, ale przecież te kompozycje są tu wyśmienite same w sobie. Jeśli na samym początku "Like the Oar Strikes the Water" i "Fear Is the Key" są po prostu więcej niż bardzo dobrymi numerami, granymi w średnio szybkim tempie i z solami, jakie stanowiły sól metalu w latach 80-tych, to po instrumentalnej miniaturce "Hövding", GRAND MAGUS sieje zniszczenie kruszącymi riffami i morderczymi zwolnieniami, jakich przedsmak daje już to w "Fear Is the Key". "Iron Will" chyba jako numer tytułowy przypadkowo wybrany nie został. To esencja heavy metalu w dumnej i niezłomnej postaci z refrenem, jaki wchodzi do panteonu hymnowych refrenów classic heavy i w nim też ujawnia się siła wokalu Christofferssona. Jego gitara wyczarowuje sola proste i jednocześnie genialne w tej prostocie, będącej sumą doświadczeń 40 lat heavy rockowego grania. "Silver Into Steel" to metal skonstruowany na tym, co był najwcześniej i te lata 70-te wypływają tu z każdym dźwiękiem tej mocnej epickiej kompozycji. Harder, Faster... to "The Shadow Knows" i tu JB rozpruwa głosem i gitarą, zagrywając co jakiś czas morderczy, pełen metalowej pychy, kapitalny true motyw i do tego dochodzi wspaniałe solo gitarowe pełne rocka. W specyficznie akcentowanym basem "Self Deceiver" dokładają nieco tego swojego rozumienia doom metalu, tyle że to wszystko jest po to, aby jeszcze bardziej wyeksponować ten niesamowity heavy metal refren, a atmosferę zagęszczają chórki i niemal chwilami bluesowe solo. Ciężko i mrocznie jest w "Beyond Good and Evil" z sabbathowymi riffami i uporczywym powtarzaniem głównego motywu wzbogacanym, urozmaiconym basem i gęstą, fantazyjnie grającą perkusją.
"I Am the North" na koniec, choć teoretycznie trwa dziewięć minut, to w rzeczywistości oferuje jej tylko pięć, a reszta czasu to okres ciszy i coś na kształt instrumentalnej miniatury na koniec. Trochę szkoda, że nie mamy tu epickiego kolosa, ale i te pięć minut to kawał tradycyjnego heavy metalu na najwyższym poziomie, rozłupującego czaszki tych, którzy uważają, że metal się skończył. Jest tu i patos, i przestrzeń, i wgniatające w ziemię riffy, i oczywiście kolejny, wyborny popis wokalny JB, przypieczętowany następną piękną solówką gitarową.

Brzmienie? Takie jak powinno być. Mocna gitara, przyginający do gleby bas i głośna perkusja. Klasyczne, tradycyjne, staroszkolne, true, a równocześnie bardzo starannie zrealizowane.
Mistrzowski album, a bezcenny także dlatego, że wśród "fanów metalu" oddziela natychmiast chłopców od mężczyzn.


Ocena: 9.8/10

13.08.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Grand Magus - Hammer of the North (2010)

[Obrazek: R-2398258-1284194742.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. I, the Jury 04:14
2. Hammer of the North 05:13
3. Black Sails 05:07
4. Mountains Be My Throne 03:45
5. Northern Star 04:19
6. The Lord of Lies 06:13
7. At Midnight They'll Get Wise 03:44
8. Bond of Blood 04:43
9. Savage Tales 04:42
10. Ravens Guide Our Way 05:52

Rok wydania: 2010
Gatunek: Epic Power Metal/Heavy Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Janne ''JB'' Christoffersson - śpiew, gitara
Fox Skinner - bas
Sebastian Sippola - perkusja

W roku 2008 "Iron Will" zniszczył. Zniszczył heavy metalową mocą, dumą i spokojem. Zniszczył JB i należało oczekiwać, że dosyć szybko przygotowana druga płyta wydana w czerwcu przez Roadrunner Records zniszczy podobnie.

W tym miejscu należałoby jeszcze raz wrócić do problemu - co właściwie gra GRAND MAGUS. Gra i coś z doom, i heavy klasycznego, i epic metalu i w sumie nic nie może zdziwić w ich wykonaniu, o ile nie wykracza to poza ramy prawdziwego, korzennego heavy metalu, zbudowanego na rockowym fundamencie. Ta płyta też zbudowana jest na takim fundamencie, a jednak ponoć nie niszczy. Power metal? Heavy power z epickim akcentem? Owszem, tego jest bardzo dużo. Wspaniałe jest otwarcie w postaci dynamicznego "I, The Jury", będącego jakby szybszą i energiczniejszą wersją kompozycji z "Iron Will". Słychać też, że Christoffersson dalej jest w formie wokalnej, a i gitara, choć nie taka ciężka jak poprzednio, ostro tnie cały czas.
Jest nadzieja na zniszczenie... Metaliczny bas w "Hammer of the North", bujające, kołyszące riffy, wolniej i bardziej tradycyjnie, i nadal to ekstraklasa. Łagodniejsze niż można by oczekiwać rozwinięcie, ale przecież to GRAND MAGUS i tak już rockowo i delikatnie, a zarazem epicko grali w przeszłości. "Black Sails" to też w zasadzie echa wszystkiego, co było wcześniej, może bez takiej mocy i ciężaru, ale już jest jasne, że ten album po prostu jest lżejszy gatunkowo. Kto jednak tak pięknie powtarzać potrafi jeden prosty motyw, jaki już milion razy zagrali inni, ale nie zagrali go właśnie tak. "Mountains Be My Throne" może nie jest niczym szczególnym w kategorii mordującego riffu przewodniego, ale przecież jakże ładnie tu wpasowany jest i łagodniejszy refren i solo gitarowe, treściwe i o dużym ładunku klasycznego hard rocka.
Epicki power metal w "Northern Star" może w pierwszym momencie nie dociera jak należy, ale gdy JB w refrenie dorzuca iskier w swoim śpiewie, to i ta kompozycja rozkwita. "The Lord of Lies" to klimat już od samego początku i tu najwięcej jest tego melancholijnego i nieco mistycznego heavy/doom, znanego z pierwszych albumów. Tym razem jednak to lżejsze brzmienie jakoś nie współgra z tym w istocie ciężkim wydźwiękiem kompozycji i efekt jest co najwyżej dobry. Epic power w szybkim "At Midnight They'll Get Wise" znacznie lepiej tu wychodzi i jest tu zarówno ukryty rock'n'roll, jak i ta bezwzględność i upór GRAND MAGUS w posuwaniu się do przodu. Tempo wybornie dobrane, podobnie jak agresywne solo. "Bond of Blood" to w zasadzie pretekst do przedstawienia kapitalnego refrenu i wszystko tu cały czas kręci się wokół tego, jak po raz kolejny umożliwić JB jego zaprezentowanie, a zaśpiewał go wybornie i to jeszcze podkreślił w pełnym metalowego patosu solo gitarowym. "Savage Tales" to taki utwór, gdzie niby taki sobie riff gitarowy to przedsmak wokalnych natarć JB, jakie tu wykonuje parokrotnie, tyle że niepotrzebnie jest tu i odrobina przeciągania i kompozycja minimalnie się rozmywa, traci na wyrazistości także w krótkiej części instrumentalnej.
"Ravens Guide Our Way". No jest i kruk i basowe wprowadzenie i ten bas to jak zawsze w GRAND MAGUS to potęga, ale do takiej heavy/doom/epic kompozycji to brzmienie, jakie ma gitara na tym LP, jest po prostu za słabe. Tu mocnym wokalem JB próbuje dodać parę ton ciężaru, ale to się nie bardzo udaje. Na "Iron Will" zapewne ten utwór by wbił mocą po szyję w beton, tu jednak tylko lekko szturcha i jakoś czas od połowy tego numeru zaczyna się dłużyć.

Co by było, gdyby ten LP miał przeciwpancerną moc soundu "Iron Will"? Zapewne niszczyłby dokumentnie, dając asumpt do spekulacji, jak bardzo epicki może być heavy power. Jednak tu jest lżej i to słychać. Jest i szybciej, co przyciągnąć może fanów power metalu, może jednak wywołać niezadowolenie fanów "Monument" chociażby.
Ten album w pierwszym momencie i dosyć długo wydawał mi się co najwyżej dobry, bo zapewne za bardzo zapatrzyłem się w przeszłość. A teraźniejszość to epicki power metal i to na bardzo dobrym poziomie. Trzeba tylko na to spojrzeć bez bagażu swoich wcześniejszych muzycznych przygód w świecie GRAND MAGUS.


Ocena: 8.3/10

18.06.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Grand Magus - The Hunt (2012)

[Obrazek: R-3636661-1338316429-3215.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Starlight Slaughter 04:19
2. Sword of the Ocean 04:28
3. Valhalla Rising 04:51
4. Storm King 04:23
5. Silver Moon 04:43
6. The Hunt 05:24
7. Son of the Last Breath Part I: Nattfödd Part II: Vedergällning 06:49
8. Iron Hand 03:44
9. Draksådd 05:48

Rok wydania: 2012
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
JB Christoffersson - śpiew, gitara
Fox Skinner - bas
Sebastian Sippola - perkusja

25 maja 2012 Nuclear Blast wydaje szósty album GRAND MAGUS.

Szósty album Wielkiego Maga JB i jego ekipy zaczyna się niefortunnie. Naprawdę jednak nie należy przywiązywać wagi do "Starlight Slaughter", bo może po prostu JB zatęsknił za SPIRITUAL BEGGARS, szkoda tylko, że w tak tuzinkowej rock metalowej kompozycji. Radiowo, przebojowo a od GRAND MAGUS chyba oczekuje się czegoś innego. No i jest coś innego, innego niż na "Hammer of the North". Wyobraźmy sobie potężny true heavy metalowy "Iron Will" w nieco bardziej rockowej konwencji. Oto właśnie jest The Hunt". Określenie doom w stosunku do tego zespołu zawsze było nieco zbyt często stosowane, tym razem bez problemu można je całkowicie odrzucić. Epic heavy metal/epic hard rock pewnie pasuje najlepiej, a jeśli dodać do tego niesamowitą formę wokalną Christofferssona to... To mamy niesamowite dostojne i dumne true killery serwowane jeden po drugim.
"Sword of the Ocean" to riffy w stylu BLACK SABBATH Martin Era i te powalające klasyczne popisy i chwyty wokalne JB. Zniszczenie, zniszczenie jak w "Iron Will" ale jednak wszystko trochę lżejsze, co doskonale słychać w łagodniejszych solach gitarowych. kapitalna kombinacja i "Valhalla Rising" to numer, z którego dumni bogowie i polegli wojownicy, którzy tam się znaleźli, mogą być dumni. Co za rytmika i jaki wbijający się w mózg refren. Mistrzostwo GRAND MAGUS. "Storm King" to bardziej power metalowe nawiązanie do LP "Hammer of the North" z epickim heavy refrenem i ten kawałek byłby niewątpliwą ozdobą tamtej bardzo dobrej przecież płyty. Epic heavy rock w "Silver Moon" w znacznej mierze nawiązuje do lat 70tych, ale w ujęciu GRAND MAGUS brzmi to znacznie bardziej nowocześnie i nawet nie ociera się o stoner rock. Tytułowy "The Hunt" to więcej melodii i więcej jeszcze epiki i świetnie to się posuwa do przodu w średnim tempie zdecydowanych riffów. Do tego wyborna część instrumentalna z subtelnie zmieniającym się klimatem. "Son of the Last Breath" to w pierwszej części zamkowa rycerska ballada, barda pięknie zaśpiewana przez JB i gustownie zaaranżowana przy wykorzystaniu niemetalowego instrumentarium. W części drugiej nieco szorstki heavy metal już takiego wrażenia nie robi, ale i tu znalazło się miejsce dla delikatnych głosów i akustycznej gitary. Zgrabny zwarty szybki heavy metalowy "Iron Hand" świetnie się rozkręca w refrenie i faktycznie chwyta za gardło Żelazną Ręką. Wokale JB są tu przepyszne po prostu. "Draksådd" po prostu morduje, o ile lubimy umierać przy heavy metalu głęboko inspirowanym graniem lat 70tych z uroczystymi true refrenami następnego dziesięciolecia. Tego po prostu trzeba posłuchać !
Zresztą jak i całej tej płyty niepozostawiającej żadnych wątpliwości, jakie miejsce GRAND MAGUS zajmuje w heavy metalu światowym i jakie jest tam miejsce JB. Genialny wokalista wspomagany przez zawsze rozumiejącą jego intencje sekcję rytmiczną. Tym razem po raz ostatni słyszymy tu Sebastiana Sippola i po raz pierwszy witamy Ludwiga Witta ze SPIRITUAL BEGGARS (a jednak!).

Epicki hard rock nie oznacza mdłych przezroczystych gitar i subtelnej brzmieniowo leciutkiej sekcji rytmicznej.Tu na tym albumie ciężar jest, jest to ciężar zdecydowanie heavy metalowy i niemal równorzędny z tym z "Iron Will". Zresztą epicki hard rock w tym przypadku to bardziej pewna koncepcja, specjalna recepta na dodatkowe uatrakcyjnienie samych kompozycji.
"The Hunt" to więcej GRAND MAGUS w GRAND MAGUS niż na płycie poprzedniej.
To korzenny GRAND MAGUS w interesująco lekko odmienionej formule.


Ocena: 9,5/10

25.05.2012
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#5
Grand Magus - Triumph and Power (2014)

[Obrazek: R-5366880-1391970274-7296.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. On Hooves of Gold 05:24
2. Steel Versus Steel 05:19
3. Fight 04:06
4. Triumph and Power 04:52
5. Dominator 04:20
6. Arv 01:57
7. Holmgång 03:38
8. The Naked and the Dead 03:02
9. Ymer 02:54
10.The Hammer Will Bite 06:54

Rok wydania: 2014
Gatunek: epic heavy metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
JB Christoffersson - śpiew, gitara
Fox Skinner - gitara basowa
Ludwig Witt - perkusja

"Triumph and Power" wydany przez Nuclear Blast w styczniu 2014, to album, gdzie GRAND MAGUS kontynuuje granie epic metalu, jednak nieco ciężej niż na "The Hunt". Można powiedzieć, że jest to epic heavy metal w czystej formie.
 
Rozpoczęcie w postaci On Hooves of Gold jest kapitalne i ten numer cały ocieka rycerską epickością. Można co prawda odnieść wrażenie, że JB jest w nieco gorszej formie wokalnej, ale wątpliwości rozwiewają się przy refrenie. Totalne zniszczenie! Fight to potoczysty heavy z rozkrzyczanym epicko JB i jest tu niezaprzeczalna dumna moc, jaka emanuje tylko z GRAND MAGUS. Triumph and Power jest wspaniały. To niesamowity heavy epic hymn w marszowym tempie, z kruszącą gitarą i doskonałymi pochodami basowymi Foxa Skinnera. Pompatyczne i monumentalne od początku do końca. Dominator jest nieco lżejszy w riffach, oscylując na granicy epickiego hard rocka, zaś same riffy mają po części stonerowe pochodzenie. Ładunek epickiej mocy jest jednak nie mniejszy, niż na "The Hunter". The Naked and the Dead... Gdy GRAND MAGUS zaczyna w takim tempie i w taki potoczysty sposób, to musi być jakaś niespodzianka ze strony JB. No i jest. Kapitalne podszyte bluesowym feelingiem wokale JB z przeszywającymi serce popisami jego możliwości w nośnych refrenach. Zamykający ten album The Hammer Will Bite to wzorcowy przykład jak grać epicki heavy metal. Ten numer rozkwita w przepięknym refrenie, tłukącym się potem po głowie tygodniami. JB jest nieco bardziej wysunięty do przodu, zdecydowanie to na nim spoczywa ciężar snucia opowieści, także w klimatycznej wolnej części, gdzie gitara nieco cichnie.
Ludwig Witt rozgrywa tu kapitalną partię, a jego wojenne litaury i energiczne przejścia są nie tłem rytmicznym, a opowieścią samą w sobie. JB zagrał tu kilka mistrzowskich solówek dopowiadających opowieści (Triumph and Power, The Naked and the Dead, The Hammer Will Bite).

Tym razem trochę zabrakło pomysłów na wypełnienie albumu zestawem kompozycji na tak równym poziomie jak na płycie poprzedniej. Steel Versus Steel to solidny numer true metalowy w średnim tempie, ale tylko solidny na poziomie GRAND MAGUS i specjalnie w pamięć nie zapada. Nieco monotonii, mało się dzieje, a sama melodia, gdyby nie ubarwienie jej przez JB, jest w sumie miałka. Instrumentalne Arv i Ymer są dobre, jednak sprawiają wrażenie wypełniaczy bez głębszego powiązania z całością. Średniowieczny klimat Holmgång utrzymuje się tylko na wstępie i chyba można było tu wydobyć z tego więcej, niż tylko dosyć szybko zagrany heavy, choć solo JB jest bardzo dobre.
Nie umniejsza to faktu, że to kolejny album GRAND MAGUS bardzo wysokiej klasy. Epic heavy metal potrzebuje klasowego wokalisty, a JB jest nie do podrobienia.

ocena: 9/10

new 25.11.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#6
Grand Magus - Sword Songs (2016)

[Obrazek: R-8503251-1462973345-3512.jpeg.jpg]

Tracklista: (Limited Edition -Nuclear Blast):
1. Freja's Choice 04:00
2. Varangian 03:40
3. Forged in Iron - Crowned in Steel 05:38
4. Born for Battle (Black Dog of Brocéliande) 03:41
5. Master of the Land 03:51
6. Last One to Fall 04:01
7. Frost and Fire 03:16
8. Hugr 02:07
9. Every Day There's a Battle to Fight 04:31
10.In for the Kill 03:36
11.Stormbringer (Deep Purple cover) 05:05

Rok wydania: 2016
Gatunek: heavy metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
JB Christoffersson - śpiew, gitara
Fox Skinner - gitara basowa
Ludwig Witt - perkusja

Ten album, wydany przez Nuclear Blast w maju 2016 jest przejawem wyjątkowego sprytu muzycznego GRAND MAGUS.
Ekipa JB epickie granie z ostatnich lat potraktowała tym razem nieco mniej true, a bardziej stonerowo, ale tylko na tyle, by stworzyć wrażenie hard rockowego epic. Jednak tylko w pewnych konstrukcjach, bo samo brzmienie jest przepotężne i miażdżące. A jeśli do tego dodać po prostu kapitalną formę wokalną JB...

Opener Freja's Choice, rozpoczynający się brutalnie, niemal death metalowo, jest wspaniały. Taka pełna mocy klasyka GRAND MAGUS na poziomie numerów z "Iron Will". Potem Varangian, z taką nutką FALCONER w zwrotkach i powalającym,  prostym rycerskim refrenem. Jakże piękne i czytelne solo JB dopowiada tu całą historię. Zaskakują w Forged in Iron - Crowned in Steel mało metalowym wstępem, ale w pewnym momencie następuje heavy metalowy true atak, przy czym można by pomarudzić nad mocą refrenu. Jednak te potoczyste riffy, gdy grają szybciej, są warte wszystkich pieniędzy. To zwolnienie z kruszącymi stoner/doomowymi i kruszącym wokalem JB to coś pięknego. Born for Battle (Black Dog of Brocéliande) to kwintesencja udanego połączenia stonera i classic heavy w opowiedzeniu kolejnej heroicznej historii. Ta gitara, te podziały rytmiczne... Wzorcowe, tyle że dostępne chyba tylko dla GRAND MAGUS.
Master of the Land zaczyna się dosyć długo i gdzieś tu na myśl przychodzi stary UNLEASHED Hedlunda, ale jak się to rozkręca, to doprawdy w pełny  melodyjnego patosu i monumentalizmu sposób. Ta swoboda operowania mieczem w niemal rokendrolowym stylu to porywający Last One to Fall. Och, ten JB! Co on tu wyczynia głosem  w Frost and Fire! Jak to oldschoolowo jest zrobione i jaka w tym wszystkim jest potęga oddziaływania. Poniekąd się TROUBLE nasuwa na myśl, ale taki weselszy, rzecz jasna. Trochę uspokajającego tkania pajęczej nici wśród zamieci w instrumentalnym Hugr GRAND MAGUS przechodzi do finału albumu. Bas jak kafar wbija w ziemię w Every Day There's a Battle to Fight i gdy JB zaczyna ten spokojny song tylko w jego towarzyszeniu, to jest coś pięknego, a potem to wszystko rozkwita w fenomenalnej melodii o rockowym, pełnym refleksji feelingu. In for the Kill to stylowo klasyk GRAND MAGUS z krocząco-bujającą  rytmiką i podnoszącym wszystko do góry refrenem, a wszystko lekko podbarwione stonerem. Klasa!
I na koniec cover DEEP PURPLE Stormbringer. Słyszałem kilka  różnych wersji tego mega klasyka, ale GRAND MAGUS zrobił to chyba najlepiej ze wszystkich. To, że JB nie ulęknie się Davida Coverdale'a, to było oczywiste, ale to jak wybrnął z konfrontacji z Blackmore to już majstersztyk. Solo pierwsza klasa! I te Hammondy, te Hammondy!

Brzmienie tego albumu jest niesamowite. Co za moc perkusji, co za bas wgniatający w ziemię i mruczący, jaka dewastująca siła gitary. A wszystko takie klarowne i pełne głębi, choć przecież zestaw instrumentów jest jak zwykle skromny. Ludwig Witt rozgrywa najlepsze partie perkusji od czasu, gdy dołączył do GRAND MAGUS... Można by tu pochwalić jeszcze wiele innych rzeczy, ale chyba wystarczy powiedzieć - wspaniałe dzieło GRAND MAGUS !
Ten zespół to ikona szwedzkiego heavy metalu.

ocena: 9,9/10

new 6.04.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#7
Grand Magus - Wolf God (2019)

[Obrazek: R-13511356-1555593865-1449.jpeg.jpg]

Tracklista: (Limited Edition -Nuclear Blast):
1. Gold and Glory 02:18
2. Wolf God 03:49
3. A Hall Clad in Gold 05:02
4. Brother of the Storm 03:16
5. Dawn of Fire 05:12
6. Spear Thrower 02:55
7. To Live and to Die in Solitude 03:41
8. Glory to the Brave 05:15
9. He Sent Them All to Hell 03:37
10.Untamed 03:46

Rok wydania: 2019
Gatunek: heavy metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
JB Christoffersson - śpiew, gitara
Fox Skinner - gitara basowa
Ludwig Witt - perkusja

19 kwietnia 2019 Nuclear Blast wydaje kolejny, dziewiąty już album GRAND MAGUS. Pojawia się kolejna porcja muzyki swoistej i rozpoznawalnej. Swoistej, bo tak jak ekipa JB nie gra nikt, a rozpoznawalnej, bo coś się stało z kreatywnością tego zespołu.

GRAND MAGUS chyba nigdy nie nagrał tak zachowawczej płyty, stworzonej z użytych już kiedyś riffów, wykorzystanych pomysłów na melodie i aranżacje oraz konstrukcji utworów. GRAND MAGUS stworzył styl pozwalający tworzyć rzeczy bardzo dobre bez nadmiernego wysiłku w sferze kompozycyjnej, muzycznie bezpieczne, ograne, ale dla fana tego bandu atrakcyjne. Gdy GRAND MAGUS otwarcie obracał się w estetyce epickiej, rycerskiej i heroicznej musiał stawić czoło problemowi wtórności znacznie bardziej, niż w bezpiecznej strefie klasycznych kołyszących konstrukcji przypisanych tylko im. Na tej płycie GRAND MAGUS nie wychodzi poza strefę swojego muzycznego bezpieczeństwa, dawkując epickość oszczędnie, podbarwiając wszystko stonerem na tyle rozważnie, by nie zrazić fanów true grania i stosując strategię ekonomii sił.
Pewien wyraźny rys delikatności cechuje praktycznie cały ten album, który nie kruszy żelazobetonu jak "Iron Will", nie budzi  rycerskiego heroizmu jak "Sword Songs", a przecież coś z tych, jak iz pozostałych albumów w sobie zawiera.
JB tym razem nie dewastuje potęgą głosu, choć śpiewa bardzo dobrze, bas nie wbija w ziemię i może tylko perkusja jest bardziej żywiołowa, niż by to wynikało z prezentowanej tu muzycznej filozofii.
Wolf God i A Hall Clad in Gold to po prostu atrakcyjny, bardzo dobry metal Szwedów, trochę bardziej miękki w łagodnych refrenach niż można było oczekiwać po "Sword Songs", a jednocześnie nowej treści jest tu niezwykle mało. Kapitalny i niesamowity jest Brother of the Storm. Niby nie ma tu niczego, czego by wcześniej nie było, ale to jak zrobili ten kroczący motyw główny, jaki dali tu refren i jakie przeszywające solo zagrał JB to arcymistrzostwo! Może także iw tej kompozycji najwięcej dał z siebie wokalnie JB... Jest to numer kompletny. Nie można tego jednak powiedzieć o kilku innych.
Melancholijny, refleksyjny Dawn of Fire ma momenty słabsze i lepsze, a równocześnie skrywa w sobie wspaniały epicki refren. W zasadzie unikają szybszego grania i niedługi Spear Thrower mógł po niszczącym początku pozostać w tym tempie i przy tych drobnych gitarowych wartościach, a tymczasem otrzymujemy stoner/heavy metalowy refren. Zwolnienie zupełnie niepotrzebne, tym bardziej że solo jest dynamiczne. Niekonsekwencje, niekonsekwencje... To Live and to Die in Solitude to killer. Może tak nie od pierwszego razu, ale gdy się bardziej przysłuchać to energiczne zwrotki spojone są refrenami z wyraźnymi echami CANDLEMASS z Messiahem i faktycznie, ci którzy zaliczają GRAND MAGUS do heavy epic doom, mają w tym momencie rację, ale tylko w tym.
Trudno nie zauważyć, że w końcówce ten album traci wartości, bo ani Glory to the Brave, ani He Sent Them All to Hel nie są niczym szczególnym w ramach dostosowania bardzo wczesnych pomysłów GRAND MAGUS do obecnych potrzeb. Jest trochę stonerowo, ale jest także nieszczególnie w zbyt prostym refrenie He Sent Them All to Hel, który dziwnym trafem przywodzi na myśl prymitywizm rock/metalowy z kręgu AC/DC i stadionowego glamu. W potężnym Untamed, z druzgocącą perkusją Witta chcą jakby zatrzeć trochę to wrażenie lekkiej bezradności w dwóch poprzednich numerach, dodają epicki, ale stonowany refren i trochę wprawiają w konsternację, bo nie bardzo wiadomo, czemu takiego grania nie znalazło się tu więcej.

GRAND MAGUS jest tak doświadczonym zespołem, a JB tak uzdolnionym kompozytorem, że nawet jeśli następuje zniżka formy, to i tak jest bardzo dobrze. Tyle że bardzo dobrze w przypadku GRAND MAGUS to nie jest sukces.
Jest to najmniej interesujący album tego zespołu od czasu prezentacji "Wolf's Return".

ocena: 8,1/10

new 20.04.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#8
Grand Magus - Sunraven (2024)

[Obrazek: 1258193.jpg?3108]

Tracklista:
1. Skybound 03:28      
2. The Wheel of Pain 03:23      
3. Sunraven 03:37      
4. Winter Storms 05:15      
5. The Black Lake 05:34      
6. Hour of the Wolf 04:03      
7. Grendel 03:32      
8. To Heorot 03:00      
9. The End Belongs to You 03:21

Rok wydania: 2024
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
JB Christoffersson - śpiew, gitara
Fox Skinner - bas
Ludwig Witt - perkusja


Nuclear Blast przypomina po pięciu latach o GRAND MAGUS, wydając ich nowy album 18 października 2024 roku.

Zmian w składzie oczywiście nie ma, JB Christoffersson śpiewa bardzo dobrze, można powiedzieć, że z większym przekonaniem niż na LP poprzednim, chociaż nie jest to szczyt jego możliwości. Okładka niby ma zwiastować powrót do czasów Triumph and Power, ale tak się nie dzieje, ponieważ nie ma tutaj tak dużo tego epickiego klimatu, a jest raczej bardziej zachowawczy jak na Wolf God, co słychać w tylko dobrym The Wheel of Pain czy rozpoczynającym album heavy metalowym Skybound. Niby cofają się w tej kompozycji w czasie do The Hunt, ale jakieś to mało szczerze, manieryczne, do tego bardzo podobne do Sunraven.
Brzmienie jest co najmniej dziwne, bas nie wgniata w ziemię, JB jakby dziwnie wbity w centrum, a perkusja brzmi głucho z przesadnie dzwoniącymi talerzami. Nie ma tej epickiej mocy i rycerskiej elegancji Sword Songs czy Triumph and Power, jest sprawnie zagrany rock w solach gitarowych, bogatych formalnie, choć nie tak czarujących. Czegoś więcej oczekuje się po Winter Storms, a otrzymuje się tylko dobry i ograny heavy metal z epickim zarysem. The Black Lake zaczyna się dość klasycznie i rockowo, potem jest głucho. Niby GRAND MAGUS, JB śpiewa dobrze, ale to znów muzyka zachowawcza, nawet bardziej niż to, co grali na Wolf God. Przyspieszają w Hour of the Wolf i tutaj jest nawet nieźle, nawet jeśli są stoner metalowe ciągoty, którego niechlujność można usłyszeć na całym LP. Ciekawy jest Grendel, w którym znów jest coś ze stoner rocka, ale najlepszy na tym albumie jest bez dwóch zdań To Heorot, klasyczny dla GRAND MAGUS epicki killer. No i jest jeszcze The End Belongs to You, w którym budzi się GRAND MAGUS, JB śpiewa z większym pazurem i eleganckim, nostalgicznym solem w klimacie CANDLEMASS.

Faktem jest, że na ostatnich albumach GRAND MAGUS stoner był obecny, jednak tym razem jest on tutaj niemal dominujący, często spychając epicką kwintesencję kompozycji GRAND MAGUS na dalszy plan. To idzie w złym kierunku i jeśli zespół nie zatrzyma się w odpowiednim momencie, to będzie powrót do czasów mało interesującego debiutu.
Ogólnie jest to album równy, jakieś przebłyski GRAND MAGUS tutaj są i to głównie one sprawiają, że ten LP można uznać za dobry, ale nic ponad to.
Zachowawcze rozczarowanie.


Ocena: 7/10

SteelHammer
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości