10.05.2023, 14:28:35
The Dark Side of the Moon - Metamorphosis (2023)
Tracklista:
1. Legends Never Die 03:54
2. The Gates of Time 04:35
3. Misty Mountains 04:07
4. Double Trouble / Lumos! (Hedwig's Theme) 02:58
5. First Light 04:02
6. New Horizons 04:25
7. The Wolven Storm (Priscilla’s Song) 03:13
8. May It Be 04:07
9. If I Had a Heart 03:58
10. The Hanging Tree 03:56
11. Jenny of Oldstones 03:30
Rok wydania: 2023
Gatunek: Symphonic Folk Metal
Kraj: Niemcy/Szwecja
Skład:
Melissa Bonny - śpiew
Hans Platz - gitara
Morten Løwe Sørensen - perkusja
Jenny Diehl - harfa
Gościnnie:
Tom S. Englund - śpiew
Fabienne Erni - śpiew
Charlotte Wessels - śpiew
Fabio Trentini - bas (muzyk sesyjny)
Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Napalm Records.
Tracklista:
1. Legends Never Die 03:54
2. The Gates of Time 04:35
3. Misty Mountains 04:07
4. Double Trouble / Lumos! (Hedwig's Theme) 02:58
5. First Light 04:02
6. New Horizons 04:25
7. The Wolven Storm (Priscilla’s Song) 03:13
8. May It Be 04:07
9. If I Had a Heart 03:58
10. The Hanging Tree 03:56
11. Jenny of Oldstones 03:30
Rok wydania: 2023
Gatunek: Symphonic Folk Metal
Kraj: Niemcy/Szwecja
Skład:
Melissa Bonny - śpiew
Hans Platz - gitara
Morten Løwe Sørensen - perkusja
Jenny Diehl - harfa
Gościnnie:
Tom S. Englund - śpiew
Fabienne Erni - śpiew
Charlotte Wessels - śpiew
Fabio Trentini - bas (muzyk sesyjny)
Melissa Bonny po raz drugi w tym roku, ponownie z Napalm Records i tym razem w składzie znanym, ale niecodziennym. Grupa powstała podobno z powodu zakładu pomiędzy Melissa Bonny i Hansem Platzem (FEUERSCHWANZ), który ona przegrała i tak powstał zespół.
Skład uzupełnił znany z MERCENARY, DRAGONLAND i AMARANTHE perkusista Morten Løwe Sørensen oraz Jenny Diehl, która gra na harfie.
Premiera została wyznaczona na 12 maja 2023 roku.
Ciekawym dodatkiem jest tutaj harfa, ale nadal trzonem jest jak zwykle bez wątpienia Melissa Bonny, która jak zwykle jest we wspaniałej dyspozycji głosowej. Platz gra oszczędnie, tak jak w FEUERSCHWANZ i niewiele jest tutaj do zarzucenia. Melodyjnie, treściwie i bez przesady. Morten Løwe Sørensen gra dokładnie tak, jak należało od niego oczekiwać i jak zwykle pokazał klasę i profesjonalizm, nie boi się używać talerzy.
Co do samej muzyki, to Legends Never Die i The Gates of Time nakreślają jednak nieco fałszywy obraz tego, co ten album reprezentuje, ponieważ większość kompozycji przypomina raczej zmetalizowaną i anglojęzyczną wersję FEUERSCHWANZ. The Gates of Time to absolutne zniszczenie i hit, którego w AD INFINITUM zabrakło i to jest jeden z utworów, które wyróżniają się stylistycznie. Dobry występ dał Englund w Misty Mountains, ale od Double Trouble / Lumos! (Hedwig's Theme) już zaczyna się folk FEUERSCHWANZ, bardziej metalowy oczywiście, ale jednak folk, tak samo rozbujany i lekki First Light, bardzo standardowy dla gatunku z mocno zaznaczonymi smyczkami. The Wolven Storm próbuje być nieco bardziej agresywny, z bardzo dobrym solem, ale to jednak jest tylko dobre i jakoś już nie zbliżają się do wysoko postawionej przez siebie poprzeczki w The Gates of Time. New Horizons jest bardzo dobre jako przedłużenie AD INFINITUM i moim zdaniem w tej muzyce sprawdzają się znacznie lepiej, szczególnie w tym składzie, gdzie partie perkusji są bogatsze, a sola gitarowe wyższej klasy.
Przyjemny i kojący jest May it Be, ale If I Had a Heart to niepotrzebny eksperyment, w którym krążą pomiędzy LACUNA COILa DELAIN. Sztampowy The Hanging Tree jest dobry, ale dużo lepszy jest bogaty w orkiestracje Jenny of Oldstones ze znakomitymi nakładkami wokalnymi, który miażdży w szwedzkim stylu, a solo gitarowe jest jednym z najdłuższych na albumie.
Mistrz Jacob Hansen. Wiadomo, zastrzeżeń brak, szczególnie, że to jego gatunek.
Słychać, że ten album był komponowany wspólnie i łatwo stwierdzić, gdzie autorem jest Patz, a gdzie Bonny. To tworzy pewien eklektyzm i brak spójności co do pomysłów, ale poza mało metalowym If I Had a Heart niewiele jest tutaj do zarzucenia i ten LP jest stosunkowo równy.
Oby to nie był jednorazowy projekt i oby nadal nagrywali w tym właśnie składzie, ponieważ świetnie się tutaj rozumieją i dobrze współpracują. Wystarczy jedynie doszlifować kompozycje.
Jeśli ktoś miał sny i marzenia o bardziej metalowej wersji FEUERSCHWANZ z Melissą Bonny, to życzenie zostało spełnione. I wyszło całkiem nieźle.
Ocena: 7.9/10
SteelHammer
Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Napalm Records.