16.06.2018, 16:00:51
Argus - Boldly Stride the Doomed (2011)
Tracklista:
1. Abandoning the Gates of Byzantium 01:12
2. A Curse on the World 05:25
3. Wolves of Dusk 06:23
4. The Ladder 05:28
5. Durendal 07:26
6. 42-7-29 06:55
7. Boldly Stride the Doomed 02:31
8. Fading Silver Light 04:34
9. Pieces of Your Smile 11:20
10. The Ruins of Ouroboros 03:13
Rok wydania: 2011
Gatunek: Epic Heavy/Doom Metal
Kraj: USA
Skład zespołu:
Brian "Butch" Balich - śpiew
Jason Mucio - gitara
Erik Johnson - gitara
Andy Ramage - bas
Kevin Latchaw - perkusja
Ocena: 8.6/10
4.05.2011
Tracklista:
1. Abandoning the Gates of Byzantium 01:12
2. A Curse on the World 05:25
3. Wolves of Dusk 06:23
4. The Ladder 05:28
5. Durendal 07:26
6. 42-7-29 06:55
7. Boldly Stride the Doomed 02:31
8. Fading Silver Light 04:34
9. Pieces of Your Smile 11:20
10. The Ruins of Ouroboros 03:13
Rok wydania: 2011
Gatunek: Epic Heavy/Doom Metal
Kraj: USA
Skład zespołu:
Brian "Butch" Balich - śpiew
Jason Mucio - gitara
Erik Johnson - gitara
Andy Ramage - bas
Kevin Latchaw - perkusja
Brian "Butch" Balich przewodzi temu zespołowi po odejściu z PENANCE i jest to drugi album ARGUS, złożonego z muzyków doświadczonych i od lat grających doom metal w różnych odmianach. Płyta ukazała się nakładem Cruz del Sur Music w maju.
Muzyka ARGUS jest bardzo tradycyjna, zwłaszcza na tle tego doom psychodelicznego lub nasyconego stonerem i w znacznej mierze czerpie inspiracje z heavy tradycyjnego.
Trudno nawet nazwać kompozycję "A Curse on the World", którą prezentują po akustycznym intro, doom metalową i jest to raczej mroczny heavy metal klasyczny przesycony doom atmosferą. Epicki charakter tego LP jest wyrażony jasno i prosto i najwięcej do powiedzenia ma tu Balich, który jest w wyśmienitej formie wokalnej. Mocny, męski wokal to ozdoba tego albumu i znakomicie to współgra z gitarami, raczej ostrzejszymi niż można było oczekiwać i wspieranymi bardzo głębokim basem, który robi tu sporo dobrego zamieszania. Zwolnienia są wspaniałe i szczególnie tam, gdzie wplecione są sola, wypada to niezwykle okazale. Powstaje coś na kształt połączenia SOLITUDE AETURNUS z brytyjską szkołą średniowiecznego heavy epic doom i maltańskim duchem FORSAKEN i pod tym względem "Wolves of Dusk" wypada rewelacyjnie. Pewien element orientalny jest tu obecny cały czas, czynnik niezbadanych ruin i czarna mgła unosi się bez przerwy... W "The Ladder", gdzie doom jest więcej ten klimat wręcz przytłacza. No i sola gitarowe. Po prostu rewelacyjne w każdej kompozycji i dopełniające opowieści, a te są monumentalne i pełne dumnego chłodu, a nawet surowości i niepokoju, jak w "Fading Silver Light", gdzie wyraźnie słychać inspiracje wczesnym SOLITUDE AETURNUS.
"Durendal" to historia o słynnym mieczu i to jest czysty epicki rycerski heavy metal, nawet w pewnym sensie zaskakujący w swej melodii na tym albumie bardzo małą dawką doom. Jeśli szukać małej dawki psychodelii, to chyba tylko w "42-7-29 ", zresztą ten wspieramy pianinem numer najbardziej przypomina nagrania z debiutu w formie przekazu. Utwór tytułowy albumu, choć krótki, nie jest instrumentalną miniaturą, a szybkim, heavy metalowym kawałkiem z pewnymi cechami riffowania IRON MAIDEN, co zresztą można tu usłyszeć i wcześniej.
Album z takim heavy/doom epic nie może się obyć bez kolosa i takim jest prawie 12-minutowy "Pieces of Your Smile". Na płycie z typowym doom metalem pasowałby idealnie, tu jednak w otoczeniu energiczniejszej muzyki nieco się dłuży i jakoś powoli rozkręca. Końcówka jest dynamiczna i niemal agresywna, ale chyba za długo trwa, zanim do niej w końcu dochodzi. Ta kompozycja nie do końca jednak jest wpasowana w ogólny klimat tego LP, choć stoi na dobrym poziomie. Ładne, smutne i nostalgiczne instrumentalne zakończenie "The Ruins of Ouroboros" stanowi muzyczną kontynuację intro "Abandoning the Gates of Byzantium".
Wykonanie stoi na niezwykle wysokim poziomie i wszystko jest ponadto bardzo dokładnie dobrane w detalach. Pod tym względem ten LP jest znacznie lepszy od debiutu. Zresztą odejście od sztywnych doomowych zasad w konstruowaniu kompozycji wyszło tym razem na dobre i tej płyty słucha się jak mrocznej opowieści, przepełnionej antycznym duchem.
Jedna z ciekawszych nowych pozycji w kategorii epic heavy doom, gdzie tego tradycyjnego heavy metalu jest nieoczekiwanie dużo.
Trudno nawet nazwać kompozycję "A Curse on the World", którą prezentują po akustycznym intro, doom metalową i jest to raczej mroczny heavy metal klasyczny przesycony doom atmosferą. Epicki charakter tego LP jest wyrażony jasno i prosto i najwięcej do powiedzenia ma tu Balich, który jest w wyśmienitej formie wokalnej. Mocny, męski wokal to ozdoba tego albumu i znakomicie to współgra z gitarami, raczej ostrzejszymi niż można było oczekiwać i wspieranymi bardzo głębokim basem, który robi tu sporo dobrego zamieszania. Zwolnienia są wspaniałe i szczególnie tam, gdzie wplecione są sola, wypada to niezwykle okazale. Powstaje coś na kształt połączenia SOLITUDE AETURNUS z brytyjską szkołą średniowiecznego heavy epic doom i maltańskim duchem FORSAKEN i pod tym względem "Wolves of Dusk" wypada rewelacyjnie. Pewien element orientalny jest tu obecny cały czas, czynnik niezbadanych ruin i czarna mgła unosi się bez przerwy... W "The Ladder", gdzie doom jest więcej ten klimat wręcz przytłacza. No i sola gitarowe. Po prostu rewelacyjne w każdej kompozycji i dopełniające opowieści, a te są monumentalne i pełne dumnego chłodu, a nawet surowości i niepokoju, jak w "Fading Silver Light", gdzie wyraźnie słychać inspiracje wczesnym SOLITUDE AETURNUS.
"Durendal" to historia o słynnym mieczu i to jest czysty epicki rycerski heavy metal, nawet w pewnym sensie zaskakujący w swej melodii na tym albumie bardzo małą dawką doom. Jeśli szukać małej dawki psychodelii, to chyba tylko w "42-7-29 ", zresztą ten wspieramy pianinem numer najbardziej przypomina nagrania z debiutu w formie przekazu. Utwór tytułowy albumu, choć krótki, nie jest instrumentalną miniaturą, a szybkim, heavy metalowym kawałkiem z pewnymi cechami riffowania IRON MAIDEN, co zresztą można tu usłyszeć i wcześniej.
Album z takim heavy/doom epic nie może się obyć bez kolosa i takim jest prawie 12-minutowy "Pieces of Your Smile". Na płycie z typowym doom metalem pasowałby idealnie, tu jednak w otoczeniu energiczniejszej muzyki nieco się dłuży i jakoś powoli rozkręca. Końcówka jest dynamiczna i niemal agresywna, ale chyba za długo trwa, zanim do niej w końcu dochodzi. Ta kompozycja nie do końca jednak jest wpasowana w ogólny klimat tego LP, choć stoi na dobrym poziomie. Ładne, smutne i nostalgiczne instrumentalne zakończenie "The Ruins of Ouroboros" stanowi muzyczną kontynuację intro "Abandoning the Gates of Byzantium".
Wykonanie stoi na niezwykle wysokim poziomie i wszystko jest ponadto bardzo dokładnie dobrane w detalach. Pod tym względem ten LP jest znacznie lepszy od debiutu. Zresztą odejście od sztywnych doomowych zasad w konstruowaniu kompozycji wyszło tym razem na dobre i tej płyty słucha się jak mrocznej opowieści, przepełnionej antycznym duchem.
Jedna z ciekawszych nowych pozycji w kategorii epic heavy doom, gdzie tego tradycyjnego heavy metalu jest nieoczekiwanie dużo.
Ocena: 8.6/10
4.05.2011
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"