Metallica
#1
Metallica - Kill 'Em All (1983)

[Obrazek: R-384613-1470347454-4183.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Hit the Lights 04:17
2.The Four Horsemen 07:13
3.Motorbreath 03:08
4.Jump in the Fire 04:42
5.(Anesthesia) Pulling Teeth 04:15
6.Whiplash 04:10
7.Phantom Lord 05:02
8.No Remorse 06:26
9.Seek & Destroy 06:55
10.Metal Militia 05:10

rok wydania: 1983
gatunek: heavy/speed/thrash metal
kraj: USA

skład zespołu:
James Hetfield - śpiew, gitara (rytmiczna)
Kirk Hammet - gitara (prowadząca)
Cliff Burton - gitara basowa
Lars Ulrich - perkusja


Kiedyś, jeszcze we wczesnych latach 80 tych w pewnym poczytnym polskim piśmie poświęconym muzyce rockowej pewien uznany krajowy publicysta napisał, że dla takich grup jak duńska METALLICA nie widzi przyszłości.
Były to oczywiście czasy, gdy Kalifornia, podobnie jak Grenlandia były autonomiczną prowincją Danii, a Dave myślał, że zagra na pierwszej płycie zespołu. Nie zagrał, i może to lepiej, bo by zapewne nie było MEGADETH.
W sumie wszystko poszło nie tak. No, może tym, że Jo Zazula w ogóle się zainteresował tymi nagraniami. No, miał nosa do pewnych rzeczy, no i odwagę tworząc swoją jakże skromną Megaforce Records. Ogólnie jednak wszystko poszło nie tak. 
"Just fuckin' kill 'em all" powiedział Burton, gdy odrzucono tytuł albumu "Metal Up Your Ass" i z perspektywy czasu chyba dobrze, że ten tytuł odrzucono, bo może po latach wstydziliby się go sami nobliwi członkowie zespołu? Stanęło na bardziej politycznej poprawnej formie  wypowiedzi Cliffa i okładce, która bezwzględnie można zaliczyć do najbardziej nieudanych w historii metalowej grafiki.

METALLICA zagrała to, co miała na podorędziu, w tym (Anesthesia) Pulling Teeth, basowe "nie wiadomo co to jest" Burtona, choć jest w tym swoisty urok. No może poza samą ideą. Jest także co najwyżej dobry Jump in the Fire, tak na modłę NWOBHM z Newcastle Area, bo o Bay Area w opcji muzycznej wtedy jeszcze nikt nie słyszał. Jest także The Four Horseman i Mustaine był o to jakiś czas obrażony. Bo chyba Mechanix z innym tekstem jest nieco uboższy.
Jeśli ktoś próbuje zaszufladkować ten album do zamkniętego obszaru thrash metalu, to jest rzecz jasna w błędzie. Strumień classic metalu, speed metalu i młodzieńczego, obrazoburczego, chuligańskiego i agresywnego podejścia zlewa się tu w wysokoenergetyczne i bardzo przy tym melodyjne Hit The Light, Motorbreath. Z drugiej strony wystarczy trochę przesunąć akcent na speedowy i mamy Whiplash. Jest inaczej? Owszem. Ile w tym thrashu? Bo ja wiem... Jedno jest pewnie. Umieli coś więcej, niż tylko grać, grać bardzo dobrze, bo co do wokalu Hetfielda można oczywiście prowadzić nieskończone dyskusje. Po prostu umieli przykuć uwagę słuchacza od pierwszej do ostatniej sekundy, no bo przecież partia instrumentalna w Phantom Lord, no bo przecież hipnotyczny i zarazem gwałtowny No Remorse, zbudowany z dwóch odrębnych melodii... Są niesamowici, grając wolniej w Seek & Destroy. Ta moc przy tak spokojnym riffowaniu! I ta kwestia ich fenomenalnych przyspieszeń nie tylko w tym numerze.
Jeśli coś ma się skończyć dobrze, musi się skończyć odgłosem buciorów na asfalcie. Metal Militia!

Jakie jest brzmienie tej płyty? No marne, po prostu. Jednak właśnie ten suchy sound z winyla Megaforce z roku 1983 jest prawdziwy. Fakt, Jack Skinner w studio Sterling Sound, New York zrobił dla debiutu ANTHRAX lepszy mastering, wtedy jednak to wszystko zostało zrobione "za garść dolarów", które dopiero potem zamieniły się w rzekę złota. Ta niezliczona liczba remasterów, w tym tyle całkowicie nieoficjalnych. Skatalogowano ponad 320 reedycji tej płyty i wciąż dopisywane są nowe.
Nowy etap w historii metalu, niczego nie ujmując debiutowi ANTHRAX.

ocena: 9,7/10

new 15.07.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Metallica - Ride the Lightning (1984)

[Obrazek: R-377464-1362069158-3166.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Fight Fire with Fire 04:45
2.Ride the Lightning 06:36
3.For Whom the Bell Tolls 05:10
4.Fade to Black 06:57
5.Trapped Under Ice 04:04
6.Escape 04:24
7.Creeping Death 06:35
8.The Call of Ktulu 08:53

rok wydania: 1984
gatunek: heavy/speed/thrash metal
kraj: USA

skład zespołu:
James Hetfield - śpiew, gitara (rytmiczna)
Kirk Hammet - gitara (prowadząca)
Cliff Burton - gitara basowa
Lars Ulrich - perkusja


Chłopcy wydorośleli niemal natychmiast, a na pewno w roku 1984.
Musieli, bo przyszedł sukces, najpierw lokalny, potem światowy. Jak  kamień rzucony w wodę i te kręgi obejmują coraz większe koła. Pan Zazula postawił na właściwego konia, ale wymagania wzrastają, tym bardziej że w ANTHRAX pojawia się Joey Belladonna, EXODUS szykuje swój pierwszy album, a SLAYER straszy potęgą "Hell Awaits"...
METALLICA to nadal Megaforce, ale pieniądze są większe, oczekiwania jeszcze większe i trzeba grać, grać!

Żarty się skończyły, skończyło się dzieciństwo. Nie można zacząć lepiej niż morderczymi Fight Fire with Fire i Ride the Lightning ze znacznie udoskonalonym wokalem Hetfielda, z wybornymi podziałami rytmicznymi, melodiami i solowymi atakami gitarzystów. For Whom the Bell Tolls to istota metalowego klimatu i być może byli jednymi z pierwszych, którzy połączyli posępny klimat z melodią i surowością wykonania. Przecież to nie jest thrash i nie mówcie, że METALLICA gra thrash metal na tej płycie. To znaczy tylko thrash metal. W czystym thrashu takie wstępy jak ten do Fade In Black występują rzadko, a w muzyce z Bay Area chyba tylko w przypadku METALLICA. Nie po raz pierwszy i nie po raz ostatni. Jak oni pięknie grają na gitarach akustycznych! A potem po prostu potęga METALLICA w mocnych partiach.
Wspaniałe? Owszem, ale przecież demonizować tej płyty nie można.
Na początku B Side oryginalnego winyla postawione zostały solidne, bardzo dobre Trapped Under Ice i Escape, ale chyba w późniejszym czasie METALLICA nie chwaliła się tymi numerami na koncertach... Jest jednak fenomenalny, dewastujący i robiący burzę w mózgu Creeping Death, ultra klasyk o znaczeniu galaktycznym. I jak tu potem grać podobne rzeczy w Ameryce, a tym bardziej w Europie? Trudno, bardzo trudno... Duch Mustaine'a polatuje nad tym nadal, oczywiście częściowo, ale przecież morderczy instrumentalny The Call of Ktulu, to przeróbka And Hell Freeze Over autorstwa po części Davida właśnie. Te przetworzone gitarowe akordy są faktycznie jak z horroru Lovecrafta!

Lepsza produkcja, znacznie lepsza, choć akurat w tym przypadku późniejsze remastery CD wydobyły z tej muzyki jeszcze więcej. No i jest realny duński akcent, bo całość nagrana została w Sweet Silence Studios w Kopenhadze.
Tak, około 450 wydań na świecie na wszystkich możliwych nośnikach! Fenomen.
No i ja pamiętam Dave, że także i numer Ride The Lighning to po części twoja robota. Szacunek.


ocena: 9,7/10

new 16.07.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Metallica - Master of Puppets (1986)

[Obrazek: R-1549636-1265948094.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Battery 05:13
2.Master of Puppets 08:36
3.The Thing That Should Not Be 06:37
4.Welcome Home (Sanitarium) 06:28
5.Disposable Heroes 08:17
6.Leper Messiah 05:41
7.Orion 08:28
8.Damage, Inc. 05:30

rok wydania: 1986
gatunek: heavy/speed/thrash metal
kraj: USA

skład zespołu:
James Hetfield - śpiew, gitara (rytmiczna)
Kirk Hammet - gitara (prowadząca)
Cliff Burton - gitara basowa
Lars Ulrich - perkusja


Zdarłem dwie koszulki z logo tej płyty, a mimo to do końca nie jestem przekonany co do Nieśmiertelnego Geniuszu tego LP. Nie jestem także przekonany o pełni władz umysłowych pewnych kręgów krytyków obwiniających ten album o zabicie heavy metalu. Powstaje kilka pytań - w tym najważniejsze - o jaki heavy metal chodzi, ale to chyba wymaga napisania książki. Elektra przejmując łapczywie METALLICA, wiedziała, że robi interes na skalę galaktyczną i pieniądze z praw licencyjnych będą spływać do końca świata, a może nawet jeden dzień dłużej.

Słynne powiedzenie "METALLICA skończyła się na Kill' Em All" jest równie słynne jak "Kto nie słyszał MOP ten nie ma pojęcia o metalu" i w tym drugim jest 98%, a może nawet 99% prawdy. No bo kto nie słyszał tytułowego Master of Puppets, chyba naprawdę niczego nie słyszał. Uparte wtłaczanie tego LP w ciasne ramy "thrash metal" to od ponad 30 lat tylko próba nobilitowania gatunku, który w czystej formie wykrwawił się w kilka lat... Zresztą co ma z thrashem wspólnego The Thing That Should Not Be? Swoją drogą słuchając tego hita, można śmiało powiedzieć, że METALLICA potrafi zamulać nie gorzej od innych, a może nawet lepiej.
Gitary akustyczne na tej płycie są przecudowne i tego wstępu do Battery, czy interludium w Master Of Puppets można słuchać w nieskończoność. Potęga Battery jako openera jest niewątpliwa i chyba jednak w jakimś stopniu ogólnie myląca.
Intensywność w szybkich tempach zaczyna METALLICA interesować coraz mniej i dają znać o tym już w samej instrumentalnej części tej kompozycji. W sumie gdzie jest brutalna moc w Welcome Home (Sanitarium)? Nigdzie, ot romantyczne poetyckie, melancholijne plumkanie. Ale czy można to kiedykolwiek zapomnieć?
Dwa potwory. Disposable Heroes - dokładnie nie wiadomo dlaczego, ale jednak tak. Chłód i surowość, a może te speedowe partie? A może ta zniewalająca rytmika? I Damage Inc. Czasem się tej kompozycji nie docenia i stosując mętne wywody ustawia wyżej Leper Messiah. Kto tak uważa, może powinien raczej skupić się na DREAM THEATER.
METALLICA to mistrzowie wałkowania udanego motywu w kompozycjach instrumentalnych. Oczywiście 8 minut Orion to równie dobrze mogło być trzy minuty, ale METALLICA kocha efekciarstwo. Solo roku 1986? Oczywiście to z Damage Inc, ale z wywodem, że to solo wszech czasów byłbym jednak ostrożny. Metalowy numer wszech czasów? Pewnie Master of Puppets. Pewnie na pewno.

I proszę. 55 minut można zmieścić na winylowej płycie? Można.
Można też było to nagrać w ciekawszej oprawie dźwiękowej, ale wtedy telewizory były lampowe.


ocena: 9,2/10

new 8.08.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Metallica - ...and Justice for All (1988)

[Obrazek: R-2423989-1283286455.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Blackened 06:41
2....and Justice for All 09:47
3.Eye of the Beholder 06:30
4.One 07:27
5.The Shortest Straw 06:36
6.Harvester of Sorrow 05:44
7.The Frayed Ends of Sanity 07:44
8.To Live Is to Die 09:49
9.Dyers Eve 05:13

rok wydania: 1988
gatunek: heavy/speed/thrash metal
kraj: USA

skład zespołu:
James Hetfield - śpiew, gitara (rytmiczna)
Kirk Hammet - gitara (prowadząca)
Jason Newsted - gitara basowa
Lars Ulrich - perkusja

Gdy Cliff Burton zginął feralnego 27 września 1986 roku, rozpoczęła się żałoba, która dla niektórych trwa po dzień dzisiejszy. Jednak życie toczy się dalej i METALLICA musiał żyć także, dla Burtona, ale i dla sztuki. Jason Newsted nie był człowiekiem znikąd, na takiego METALLICA nie mogła sobie pozwolić, przynajmniej wtedy... FLOTSAM AND JETSAM stracił (czy na pewno?), a METALLICA zyskała.

Krąży opinia, że ta płyta to zbiór riffów, a nie kompozycji. Teza dyskusyjna, bo przecież te riffy układają się w melodie, mozolnie co prawda, ale w końcu tak, i to nawet w interesujące.
Mozolnie, uporczywie, hipnotycznie... uporczywie. Tak uporczywie i z żelazną konsekwencją budują Blackened, Eye of the Beholder i Harvester of Sorrow i jest bardzo dobrze. Dlaczego jednak tylko bardzo dobrze? Czego tu brakuje? Może głębi, może odrobiny czegoś nieoczekiwanego? Chyba jeśli ocenia się ten album, za mało akcentuje się to, że w tej kategorii The Frayed Ends of Sanity jest lepszy od nich, bo właśnie dzieje się tu więcej i ta partia instrumentalna jest niemal na miarę Master Of Puppets. No dobra, trochę przesadziłem.
Podobno wystarczy posłuchać samego ...and Justice for All, by wiedzieć o tej płycie wszystko. Coś w tym jest, a także w tym, że to jest zbudowane na fundamencie Master Of Puppets. Wielu zaprzecza, ale w przypadku tego LP kontrowersyjnych opinii nie brakuje. Może lepiej o tym nie myśleć i posłuchać genialnego rozgrywania tego w umiarkowanym tempie przez gitarzystów. No i kto by wymyślił lepsze sola, niż tu można usłyszeć? Nic z Creeping Death, coś zupełnie innego. Coś tam z Damage Inc przemyka w nerwowej rytmice najszybszego Dyers Eve i doprawdy jest bardzo fajnie, gdy METALLICA tak gra. Tak jakoś z przytupem...
One jest wstrząsający. Inaczej tego określić nie można, zresztą nie może być inaczej skoro ten utwór bazuje na historii opowiedzianej w filmie "Johnny Got His Gun", w Polsce znanym pod tytułem "Johnny idzie na wojnę". Widzieliście? Jeśli nie, to odradzam. Lasuje mózg. Nigdy wcześniej i nigdy później METALLICA nie nagrała tak poetycko pokręconej kompozycji. Refren jest do bani, ale te gitary akustyczne i ta część druga, od 4:35. Dewastacja absolutna w końcówce, która jest być może najdoskonalszą power/heavy/thrashową końcówką wieku XX i XXI do dziś. Jutro też.
Mitów, jakie narosły wokół To Live Is to Die obalać po raz kolejny nie zamierzam. Nie, to nie Burton powiedział, tylko poeta niemiecki Paul Gerhardt i zostawmy historie o proroczych przepowiedniach Cliffa Burtona na boku. Ciężki, powolny, kruszący, ponury, kapitalny w gitarowych ozdobnikach, potężny a równocześnie jakże delikatny. Coś z Call Of Khtulu, coś z Orion? Może, ale jakie to ma znaczenie.  

Elektra wydała pierwszą serię tej płyty na winylu i CD i kasecie 6 września 1988 roku. Od tego czasu do dziś skatalogowano prawie 400 reedycji. I szczęśliwy jest ten, kto zapuszczał na swoim magnetofonie kasetowym pierwsze oryginalne kasetowe wydanie Elektra 9 60812-4 tak jak ja. To były czasy!


ocena: 9,4/10

new 9.08.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#5
Metallica - Metallica (1991)

[Obrazek: 840.jpg?2027]

tracklista:
1.Enter Sandman 05:32
2.Sad but True 05:25
3.Holier than Thou 03:48
4.The Unforgiven 06:27
5.Wherever I May Roam 06:44
6.Don't Tread on Me 04:00
7.Through the Never 04:04
8.Nothing Else Matters 06:29
9.Of Wolf and Man 04:17
10.The God That Failed 05:09
11.My Friend of Misery 06:50
12.The Struggle Within 03:54

rok wydania: 1991
gatunek: modern melodic post thrash
kraj: USA

skład zespołu:
James Hetfield - śpiew, gitara (rytmiczna)
Kirk Hammet - gitara (prowadząca)
Jason Newsted - gitara basowa
Lars Ulrich - perkusja


Za bardzo nie ma tu o czym pisać, wszystko zostało napisane przez ostatnich trzydzieści lat.
Może tak: w roku 1991 METALLICA wydała swój kolejny album... Nie, to już było. Przypomnę więc tylko tę słynną anegdotę, jak to w 1991 zapytano pewne dziewczę, czy zna jakiś metalowy zespół. Dziewczę powiedziało, że zna METALIKA, a gdy zapytano, co o nim dziewczę sądzi, to odpowiedziało "świetne mają piosenki i ballady".

Fenomen ten płyty polega na wytyczeniu nowego kierunku. Modern melodic post thrash powiedzmy, czy melodic groove jak się czasem to szerzej klasyfikuje. Thrasherzy się zaczęli i w szale zapluwać, wyrzucać koszulki z cmentarzem, szok i huk w metalowej prasie, bo wtedy internetów nie było, a telefony międzymiastowe zamawiało się na poczcie. Umasowienie i umieszczenie METALLICA w muzycznej pop kulturze stało się faktem, przy czym zasadniczo nikt z tego nowego ultra wielkiego tłumu fanów nic o wcześniejszych dokonaniach zespołu nie wiedział, a jak się dowiedział, to był zazwyczaj skonsternowany. Ciasnogłowi i twardogłowi thrasherzy dostali po kulach, co więcej jeszcze kilka razy w ciągu najbliższych lat, bo to, co zrobiła METALLICA z powodzeniem, powtórzyły EXODUS i TESTAMENT, a nawet i SLAYER złagodniał, choć gwoli prawdy historycznej nieco wcześniej niż Metka.
Album ukazał się w okresie szczytowego powodzenia death metalu jako gatunku oraz usilnego i namolnego promowania grunge, gdzie się tylko dało, a już w najbardziej w najmniej do tego powołanym jakże wpływowym piśmie "Metal Hammer" i dlatego przestałem je kupować.

Wspaniały nowoczesny sound tego LP był czymś nowym po dosyć suchych poprzednich produkcjach METALLICA i jednak dyskretną opowiedzą na paskudny sound grunge lat 60/70 i sztampowy death metalowy produkt z Morisound Tampa Floryda. Dziękujemy ci za mastering George Marino i Spoczywaj w Spokoju.
Natomiast poziom naiwnego tłumaczenia, dlaczego ta okładka jest tylko czarna, zupełnie mnie nie przekonuje. A jakby byli rycerze na koniach to Enter Sandman i Sad but True miałyby wymiar epicki? Swoją drogą co za fenomenalne dwa kawałki na początek! Jest tu trochę słabizny na bardzo dobrym poziomie i to na pewno Through the Never i Of Wolf and Man, a już na pewno Wherever I May Roam. Najbardziej przereklamowany i przeceniany kawałek METALLICA doby nowożytnej.
METALLICA zazwyczaj na tej płycie się nie spieszy, ale nieco szybsze tempo Holier than Thou bardzo wzmacnia wrażenie tej pierwszej mainstreamowej ballady ulubionej przez naiwne dziewczęta, czyli The Unforgiven. Ulubionej i tak popularnej jak Winds Of Change SCORPIONS, ale to porównanie dumą wcale nie napawa. Oczywiście z kasetowych magnetofonów The Unforgiven rozbrzmiewało tak głośno na całym świecie, że dokręcono dalsze części, tak jak w przypadku "Wojen Gwiezdnych" czy "Obcego" Gniecie? Gniecie. Wzrusza? Wzrusza. No, ale pod względem muzycznym Nothing Else Matters prezentuje chyba nieco wyższy poziom. Dobra, nie mówię o solo w U. METALLICA nie porzuciła pewnych chwytów ustalonych może jeszcze na MOP, a uwypuklonych na AJFA. Wystarczy posłuchać kapitalnego Don't Tread on Me, jednego z najlepszych killerów na płycie. Melodia refrenu ma znaczenie dużo większe niż sądzą fani "piosenek" z tej płyty.
Ostatnia część płyty jest trudniejsza i bardziej wymagająca. Na pewno taki jest fenomenalny w swej ascetycznej surowości The God That Failed, a klimat tam stworzony pogłębia My Friend of Misery. Czujecie ducha wcześniejszych instrumentalnych numerów METALLICA w pracy gitar? I na koniec prawdziwy metalowy heroizm w The Struggle Within, taki może trochę pokręcony, ale gramy tu przecież modern.

Po raz kolejny rzeka złota popłynęła w stronę wytwórni Electra i Verigo i to już nie tylko z kieszeni zazwyczaj niebogatych fanów metalu. Około 400 wydań i reedycji skatalogowanych, w tym wiele wydań nieoficjalnych. Chłopcy z 1983 przekształcili się w Instytucję o zasięgu Galaktycznym i mogli wreszcie sobie kilka lat odpocząć od komponowania "piosenek".


ocena: 9,7/10

new 15.08.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#6
Metallica - Load (1996)

[Obrazek: R-1742018-1363471898-2746.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Ain't My Bitch 05:04
2.2x4 05:28
3.The House Jack Built 06:39
4.Until It Sleeps 04:30
5.King Nothing 05:28
6.Hero of the Day 04:22
7.Bleeding Me 08:18
8.Cure 04:54
9.Poor Twisted Me 04:00
10.Wasting My Hate 03:57
11.Mama Said 05:20
12.Thorn Within 05:52
13.Ronnie 05:17
14.The Outlaw Torn 09:49

rok wydania: 1996
gatunek: rock/ metal/ alternative
kraj: USA

skład zespołu:
James Hetfield - śpiew, gitara (rytmiczna)
Kirk Hammet - gitara (prowadząca)
Jason Newsted - gitara basowa
Lars Ulrich - perkusja


Głębokie zadupie stanu Wyoming, USA. Jack wraca swym rozklekotanym dostawczakiem z miasta (99 mieszkańców). Kupił piwo w puszkach, zapałki, jakieś gotowe hot dogi i oczywiście pasze dla zwierząt i gwoździe. Jack będzie budował dom, to znaczy remontował chlewik, bo korniki wpieprzyły drzwi wejściowe. Mama tyle razy mówiła, żeby się za to zabrał.

Jack nie ma zbyt wielu płyt CD, ale "Load" METALLLICA kupił, gdy był w stolicy stanu na dorocznym zjeździe hodowców nierogacizny. Fajna ta muzyka, taka inna, dziwna czasem, ale sporo jest fajnych kawałków. The House Jack Built jest szczególnie fajny, bo to jakby trochę o nim...  I 2x4 , i Ronnie, i Thorn Within. No super się słucha także Cure i Mama Said.O, najfajniejszy jest Hero of the Day ! Taka odprężająca elektryczna muzyka, nawet lepsza od country, które gra zespół w barze przy stacji benzynowej w miasteczku (99 mieszkańców).
Czasem ta muzyka jest zbyt głośna i zbyt natarczywa. Podobno jednak ta METALLICA grała kiedyś jakiś "trash" czy coś takiego... W radio mówili.
To się Jackowi nie bardzo podoba i ten pierwszy na płycie Ain't My Bitch zawsze sobie odpuszcza. Takie to jakieś dziwnym rytmie i ta gitara wygrywa takie mocne szybkie tony, nie bardzo w sumie... Ten King Nothing to też taki niezrozumiały. Po pierwsze jak można być Królem Niczego? Jack ma swoją farmę i przynajmniej coś ma. Czają się w tym kawałku, tak długo się to zaczyna... I tak jakoś niepokoi... Trzeba spokojnym być i bezpiecznym. Razem z Mamą. Bleeding Me jest smutny. Takie smutne granie to powinno być zakazane i zabronione. Jak tu pić piwo z puszki? Dołuje to i zaraz trzeba otworzyć kolejną puszkę, by utopić własne smutki, a przecież remont chlewika czeka.... Takie to długie...
Jackowi momentami się podoba Poor Twisted Me, najbardziej ten głos jakby po części z voice boxa. Tak Jack wie, co to jest voice box, widział to na wystawie, jak był w stolicy stanu na... tak, wiemy po co tam był. Tak podobnie to sporo zespołów grało, w radio puszczali, ale tamto było mniej jako to mówią "metalowe". Metalowe? Metalowy to może być gwóźdź. A nawet musi. Ten Wasting My Hate jest na szczęście krótki. A tak fajnie się zaczyna. Akustycznie. I po co było potem włączać te elektryczne gitary do tego takie przesterowane ? Ten The Outlaw Torn to jest stanowczo za długi. Jack by wolał zamiast tego ze trzy krótsze piosenki, najlepiej o miłości, albo o tym jak fajnie się pędzi po autostradzie nowym  harleyem. Jack bezrefleksyjnie podchodzi do alternative. No, chyba że chodzi o alternatywę, czy iść spać, czy też jednak naprawiać ten chlewik. Jack wybiera drzemkę, bo The Outlaw Thorn działa na niego usypiająco.

Jack ma trochę racji, ale chyba nie wtedy gdy jej nie ma. Jack nie zna się na muzyce. Kupił po prostu płytę METALLICA. Jack zna się na hodowli nierogacizny. Może jednak powinien pozostać przy Dolly Parton, abo jakąś Nirwanę sobie zapuszczać w czasie remontu chlewika. Jednak akurat dzięki tym numerom z tego albumu, które tak bardzo lubi, może się czuć pełnoprawnym członkiem Klubu Konsumentów Elektrycznej Muzyki Regresywnej. Jack nie wie, że Bleeding Me to arcydzieło formatu galaktycznego, bo Jack nigdy nie wyjeżdżał poza granice stanu.
W 1996 miałem to na kasecie. Tam, gdzie jest kilka numerów, które nie bardzo podobały Jackowi, bardzo szybko taśma zdarła się do cna. Dlatego preferuję CD.


ocena: 6,8/10

new 20.08.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#7
Metallica - Reload (1997)

[Obrazek: R-10038433-1491656932-6796.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Fuel 4:29
2.The Memory Remains 4:39
3.Devil's Dance 5:18
4.The Unforgiven II 6:36
5.Better Than You 5:21
6.Slither 5:13
7.Carpe Diem Baby 6:12
8.Bad Seed 4:05
9.Where The Wild Things Are 6:52
10.Prince Charming 6:04
11.Low Man's Lyric 7:36
12.Attitude 5:16
13.Fixxxer 8:15

rok wydania: 1997
gatunek: rock/metal/alternative
kraj: USA

skład zespołu:
James Hetfield - śpiew, gitara (rytmiczna)
Kirk Hammet - gitara (prowadząca)
Jason Newsted - gitara basowa
Lars Ulrich - perkusja


Z METALLICA w latach 90tych nie można kpić i szydzić. METALLICA trzeba podziwiać za elastyczność, czy jak kto woli, genialny konformizm. Pojawia się "Reload" i są tu uwzględnione wszystkie życzenia, jakie się pojawiły przy okazji "Load".

I tak post thrash się miesza z melodic alternative w bardzo dobrze obsadzonym na pozycji pierwszej Fuel i jest po prostu atrakcyjnie. I genialnie bardziej zakręcony Bleeding Me w postaci The Memory Remains. I to nie jest żadna metalowa ballada jak chcieliby niektórzy. Devil's Dance jest dla koneserów i to przykład, że można grać Czarną Metallicę także w roku 1997. Czasem się nie docenia tego, jak Hetfield śpiewa, że jest wężem...
Dla spragnionych ballad tego zespołu jest The Unforgiven II. Trzeba powiedzieć, że to majstersztyk autoplagiatu, a przy tym kapitalny utwór, ale to przecież wszyscy doskonale wiedzą. A niektórzy kupowali CD lub kasetę tylko dla tego jednego numeru. Jak w przypadku największych gwiazd pop kultury muzycznej! Na pewno warto.
Istnieje pojęcie dobrego wypełniacza. Trochę to brzmi jak sucha woda, ale Better Than You to dobry, a nieco więcej niż dobry wypełniacz. Kilka ogranych riffów z AJFA, trochę przebojowości alternatywnego rocka i mamy wstęp do dwóch fenomenalnych numerów, o których się zazwyczaj mówi trochę za mało. Delikatnie powiedziane, trochę... No dobra, chodzi oczywiście o Slither, bo z tym niedocenianiem Carpe Diem Baby to oczywiście żartowałem. Klasyka METALLICA i kto uważa inaczej, musi się natychmiast udać do laryngologa.
Ten album trwa 75 minut (a może 76?) i po Carpe Diem Baby powinien się zakończyć. Oczywiście to niemożliwe, bo klient płaci za dużo muzyki, nawet takiej nic nie wartej muzyki jak Bad Seed, Where The Wild Things Are, Low Man's Lyric i Attitude. Fixxxer to taki "zbiór riffów" w stylu AJFA, nic dla miłośników "piosenek" METALLICA i dlatego jest bardzo dobry, choć nieco przegięli z długością. O czymś zapomniałem? No tak, Prince Charming, ozdoba płyty o fenomenalnym post thrashowym - rockowym feelingu. Jest tu wszystko dla wszystkich i bardzo dobrze. Niech żyje konformistyczny uniwersalizm!
Nowy lepszy "Load".

I pamiętaj, Blondynko - Carpe Diem, Carpe Diem Baby!


ocena: 7,9/10

new 22.08. 2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#8
Metallica - St. Anger (2003)

[Obrazek: R-588888-1135299314.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Frantic 05:50
2.St. Anger 07:21
3.Some Kind of Monster 08:26
4.Dirty Window 05:25
5.Invisible Kid 08:30
6.My World 05:46
7.Shoot Me Again 07:10
8.Sweet Amber 05:27
9.The Unnamed Feeling 07:08
10.Purify 05:14
11.All Within My Hands 08:46

rok wydania: 2003
gatunek: Nu Metal (?)
kraj: USA

skład zespołu:
James Hetfield - śpiew, gitara (rytmiczna)
Kirk Hammet - gitara (prowadząca)
Lars Ulrich - perkusja
oraz
Bob Rock - gitara basowa


Nie można stale spijać śmietany z chlubnej (lub mniej) przeszłości. Trzeba w końcu czymś poradować fanów, wydać coś nowego, także ku chwale Vertigo, Electra i Sony. Jednak już bez Jasona, bo ten w roku 2001 pożegnał się z kolegami, by realizować skomplikowane muzyczne wizje w VOIVOD.
5 czerwca 2003 Vertigo wydaje "St. Anger" i nic już nie jest tak jak dawniej. Jak dawno dawniej? To oddzielne pytanie.
Trzej Muszkieterowie nie zdecydowali się dokooptować Czwartego i na basie zagrał jako muzyk sesyjny Bob Rock, Kanadyjczyk, który w 1994 zagrał na gitarze na jednej z płyt MOTLEY CRUE. Z metalem (o ile MOTLEY CRUE to metal, a nie glam) nie miał więcej wspólnego.

Zresztą, obycie z metalową muzyką w przypadku "St.Anger" nie było konieczne. Długi wykład na temat tego, czym jest Nu Metal, byłby wskazany, ale niepotrzebnie, by ten gatunek muzyczny promował. W każdym razie nie ma tu solówek, są za to zarówno emo zaśpiewy, jak i skandowania zbliżone do rapowania i pewna doza sampli. To co tu grają, można więc warunkowo zaliczyć do Nu Metalu i METALLICA jest absolutnie trendy. Tak, tego dzieciaki słuchali w tym czasie. Hedonizm "muzyczny" w oparach płonących opon samochodowych na przedmieściach wielkich miast.
Czasem nawet i w takiej muzyce są jakieś przebłyski. Jakieś melodyjniejsze refreny, jakieś chwile instrumentalnego triumfu. A tu nic, nic takiego nie ma. Ta "muzyka" została stworzona zupełnie na poważnie, w jakim czasie tak naprawdę, to trudno powiedzieć. Chyba najdłużej zajęło tworzenie tekstów, bo sama muzyka to produkt taśmowego powielania brutalnych, mechanicznie podawanych riffów i zupełnie nic ponadto. Pomiędzy nie wetknięte zostały marnej jakości emo motywy typowe dla alternative rocka z kampusa prowincjonalnego uniwersytetu.

Po co został nagrany taki album? Dla kasy oczywiście i to tej wyciągniętej od małolatów, którzy mieli ją wydać na SKLIPNOT czy podobne bzdurki. METALLICA wylądował w tym samym obszarze i to największa zdrada w historii metalowej muzyki.
Chwała temu, kto dosłuchał tego do końca. Pomnik temu, kto posłuchał jeszcze raz. A komu się to podoba, ten nie powinien się kręcić po metalowych salonach i garażach.


ocena: 0/10

new 23.08.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#9
Metallica - Death Magnetic (2008)

[Obrazek: R-1458379-1566162423-3507.jpeg.jpg]

tracklista:
1.That Was Just Your Life 07:07
2.The End of the Line 07:51
3.Broken, Beat & Scarred 06:25
4.The Day That Never Comes 07:55
5.All Nightmare Long 07:57
6.Cyanide 06:39
7.The Unforgiven III 07:45
8.The Judas Kiss 08:00
9.Suicide & Redemption 09:56
10.My Apocalypse 05:00

rok wydania: 2008
gatunek: heavy/thrash metal
kraj: USA

skład zespołu:
James Hetfield - śpiew, gitara (rytmiczna)
Kirk Hammet - gitara (prowadząca)
Robert Trujillo - gitara basowa
Lars Ulrich - perkusja

Och co za sensacja! Co za emocje! 12 września 2008 METALLICA wydaje nową płytę ! Ach te pamiętne chwile spędzone w ten dzień w internecie w ramach szerokiej społeczności tych, który z ich już skreślili i tych którzy nadal wierzyli, że może coś z tego będzie. Te godziny oczekiwania aż się tow sieci pojawi, żeby posłuchać, wstępnie ocenić, dokopać lub piać zachwytu.
Najpierw było jakieś fake, ktoś tam coś puścił pod tym tagiemz a granicą wschodnią i wszyscy byli rozgoryczeni...
Niebawem jednak się pojawiło...
Okładka jak to okładka METALLICA, od lat paskudna i początkowo to mi się nawet wydawał, że to jest trumna otoczona rojem much (co nie dziwi), potem jednak okazało się że po prostu źle na to patrzyłem...
Od patrzenia wiedzy o kondycji Mistrzów w roku 2008 nie przybywa, więc trzeba było tego po prostu uważnie posłuchać.
No i sprawdzić co prezentuje Roberto Agustín Miguel Santiago Samuel Trujillo Veracruz, bo ogólnie SUICIDAL TENDENCIES to nie są klimaty, które są mi jakoś bliskie...

Od startu falstart. Łomotliwy i bez myśli przewodniej That Was Just Your Life to typowy dla tego okresu heavy/thrash z domieszką modern w tym ohydnymi semi rapowymi wokalami Hetfielda. Miałkie, drażniące granie w Broken, Beat & Scarred bez żadnej określonej melodii czy też All Nightmare Long, brzmiący jak nieco udomowiona metalowo wersja koszmarków z roku 2003... Totalna porażka. Cyanide przypomina gorsze klimaty z "Load/Reload" i to naprawdę te gorsze i jeden z najgorszych, grafomańskich tekstów jaki wysmażyła METALLICA w swojej historii.Emocore na sterydach. Ponadto nieco marnego post thrashu w rwanym The Judas Kiss.  Coś tam przebłyskuje lekko w lepszym thrashowym kierunku w The End of the Line , tyle że jak już słuchać takiego metalu, to może lepiej dać szansę EXODUS? Ciekawiej to rozgrywali w tym okresie. I wcześniej.
Ma tu chyba coś miłego dla każdego, bo jest i balladowy heavy metal  w The Day That Never Comes, sklecony z Unforgiven i czegoś tam jeszcze i ogólnie nudny i wtórny. Pianino i smyczki wprowadzają do The Unforgiven III jednak jest i część trzecia. Musi być jakoś podobnie do poprzednich, czyli znakomicie. Jest dobrze, choć dziewczęta już nie zaliczą w ogólnej masie tej kompozycji do swoich ulubionych "piosenek". Klimat się zatracił, ale na tle reszty to chwila nieco lepszej muzyki. W instrumentalnych kolosach METALLICA zawsze miała coś do powiedzenia ale tym razem dziesięciominutowy Suicide & Redemption to zbiór przypadkowych riffów i takie coś to zespoły doświadczone grają sobie pewnie jako live jam na rozgrzewkę przed właściwą próbą. Okropne paskudne sola gitarowe kompromitujące obu jakże zasłużonych gitarzystów. Na koniec jakiś zupełnie niesłuchalny numer gdzie nu metal miesza się z niby progressive i jakimś post thrashowym speedem.

Marne sola, prymitywne i mechanicznie odegrane, taki sobie wokal Hetfielda. Ogólnie wykonanie bez zaangażowania. Po prostu zagrali coś tam i tyle. Samo brzmienie wyraziste, ale jakieś takie sztuczne, czuć ogromną ingerencję elektroniki w tworzenie soundu. W sumie odpychające.
Ekipie METALLICA wydawało się chyba, że cokolwiek nagrają to się w ramach magii nazwy spodoba. W przeważającej większości się nie podobało, a nielicznym którym się to podobało, pewnie podobał się i "St. Anger".
Być może o gustach się nie dyskutuje, ale już o kondycji twórców muzycznych i owszem, dyskutuje się.


ocena: 3/10

new 3.09.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#10
Metallica - Hardwired... To Self Destruct (2016)

[Obrazek: 599351.jpg?5801]

tracklista:
 CD 1 :
1.Hardwired 03:09
2.Atlas, Rise! 06:28
3.Now That We're Dead 06:59
4.Moth into Flame 05:50
5.Dream No More 06:29
6.Halo on Fire 08:15

 CD 2:
1.Confusion 06:43
2.ManUNkind 06:55
3.Here Comes Revenge 07:17
4.Am I Savage? 06:29
5.Murder One 05:45
6.Spit Out the Bone 07:09

rok wydania: 2016
gatunek: heavy/thrash metal
kraj: USA

skład zespołu:
James Hetfield - śpiew, gitara (rytmiczna)
Kirk Hammet - gitara (prowadząca)
Robert Trujillo - gitara basowa
Lars Ulrich - perkusja


30 listopada 2012 METALLICA założyła własną wytwórnię Blackened Recordings z siedzibą w San Rafael (Kalifornia). Był to wielki dzień dla zespołu, gdyż od tego momentu ta ekipa stała się bandem niezależnym, niezależnym od nikogo i od niczego. I żaden nadęty przedstawiciel wielkiej wytwórni nie mógł już Wielkim mówić, co mają grać i co jest w danym momencie na fali. A METALLICA na mody i trendy to była podatna bardzo... Oczywiście najpierw należało wydać wszystko, na czym METALLICA mogła zarobić, czyli wszystko, a potem dopiero tworzyć nowy, własny, niezależny i całkowicie pozbawiony nacisków z  zewnątrz materiał. Taki został stworzony na płytę, a w zasadzie dwupłytowy album "Hardwired... To Self Destruct" wydany 18 listopada 2016 w dniu 54 urodzin Kirka Hammeta.

To prawie 80 minut muzyki, która zmieściłaby się na jednym CD, ale przecież lepiej mieć dwie płytki, a nie jedną prawda?
METALLICA, wyzwolona z wszelkich więzów i oków przygotowała bardzo "oryginalny" zestaw kompozycji heavy/thrashowych, stanowiących zasadniczo popłuczyny po chwalebnych czasach AJFA z pewną dozą tej smutnawej melodyjności, jaką cechowały "Load/Reload" (Dream No More, Halo on Fire, ManUNkind). Problem jednak w tym, że technicznie to tylko zbiór riffów, które ograne wcześniej wielokrotnie tu składają się w melodie albo mętne, albo nudne albo po prostu tak powszechne i przeciętne jak Hardwired. Zastanawia zachowawczość i ostrożność, taka chęć dogodzenia wszystkim, a chyba najbardziej fanom neo-thrashu w łagodniejsze odmianie. Przewidywalność jest tu chyba największa ze wszystkich albumów METALLICA... Wszystko było, wszystko było lepiej. Rzemiosło, nie zawsze artystyczne, bo solo gitarowe w ManUNkind wywołuje po prostu zażenowanie. Chwilami może serce nieco mocniej przy Here Comes Revenge, ale trzeba lubić neo thrash. Stare czasy, bardzo stare czasy METALLICA  w przyzwoitym wydaniu wybrzmiewają na koniec w Spit Out the Bone. Bo szybciej, bo bardziej z konkretnie wyrażoną melodią? Jedyne co ogólnie cieszy na tym albumie to wysoka forma wokalna Hetfielda. Mastering Davida Collinsa zupełnie nic nie wnosi, choć oczywiście jest to sound znacznie przyjemniejszy niż ten z "Death Magnetic".

METALLICA zatraciła zdolność tworzenia interesujących melodii w połowie lat 90tych i w 2016 pokazuje, że chyba utraciła na dobre. Jest to muzyka rozpoznawalna dla tego zespołu, ale to emblemat wyblakły i tak szaro-bury, że po prostu niewidoczny na kurtce thrashera, czy raczej post/neo thrashera.
W pewnym momencie pada tu pytanie - "Am I Savage?" Odpowiedź brzmi - NIE.


ocena: 6/10

new 27.09.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#11
Metallica - 72 Seasons (2023)

[Obrazek: 1093489.jpg?1546]

tracklista:
1.72 Seasons 07:39
2.Shadows Follow 06:12
3.Screaming Suicide 05:30
4.Sleepwalk My Life Away 06:56
5.You Must Burn! 07:03
6.Lux Æterna 03:25
7.Crown of Barbed Wire 05:49
8.Chasing Light 06:45
9.If Darkness Had a Son 06:36
10.Too Far Gone? 04:34
11.Room of Mirrors 05:34
12.Inamorata 11:10

rok wydania: 2023
gatunek: heavy/thrash metal
kraj: USA

skład zespołu:
James Hetfield - śpiew, gitara (rytmiczna)
Kirk Hammet - gitara (prowadząca)
Robert Trujillo - gitara basowa
Lars Ulrich - perkusja

Z drżeniem serca i wielkimi nadziejami fani Najlepszego Na Świecie Zespołu Metalowego oczekiwali... i tak dalej. Oczekiwali i się doczekali, choć były głosy, że Chłopców z San Angeles już na nagranie niczego nowego w większym formacie nie stać. Stać ich (finansowo) więc jednak wydali. Wielka Data to 14 kwietnia 2023, oczywiście nakładem Blackened Recordings, bo jakże mogłoby być inaczej.

Jest to tematycznie dzieło przekrojowe, choć znając obecnie panujące modne trendy, mogłoby to być thrashcore, cokolwiek nomenklaturowo to znaczy. Na szczęście nie jest i nostalgiczne wycieczki nawet do roku 1983 są tu słyszalne, choć ogólnie płyta jest za długa. Tu by się mogło w pełni obejść bez zupełnie pozbawionych wyrazu Crown of Barbed Wire, Chasing Light czy If Darkness Had a Son i jeśli muzyczne powroty, to te w obszary "...and Justice for All" są najmniej interesujące, a do tej grupy ostatnia wymieniona kompozycja zdecydowanie należy.
Zresztą, Too Far Gone? w nieco żywszym tempie także, przy czym tu jest nieco rytmicznego klasycznego thrashowania w niezłym, choć dalekim od porywającego stylu.
Pierwotnie album miał nosić tytuł "Lux Æterna", co może byłoby i słuszne, bo ten utwór jest najlepszy, pozbawiony dłużyzn, dynamiczny, melodyjny i absolutnie bezpretensjonalny i muzycznie beztroski jak w roku 1983 i do tej epoki można go odnieść. Wybrano jednak ostatecznie na tytułowy "72 Seasons" zapewne w hołdzie dla EXODUS, bo tu mamy fundament klasycznych zagrywek EXODUS (także post thrashowych z 1992 roku w sosie AJFA. Spokojne rytmiczne exodusowe zagrywki gitarzystów są tu najlepsze, gdy jednak przychodzi do refrenu, to jest słabawo... Podobnie wygląda sprawa z Shadows Follow i tu także riffy wzięte z muzycznego portfolio EXODUS górują nad zasadniczą, chłodną melodią roku 1988. Gdy nie są mroczno-stalowo-chłodni, to fajnie się prezentują szybsze fragmenty Screaming Suicide i jest tu najlepsze, ale jakże krótkie solo gitarowe. To można było zdecydowanie bardziej rozwinąć.
Czy coś w stylu Czarnego Albumu tu mamy? Tak, Sleepwalk My Life Away jakoś z tamtym stylem da się porównać, choć byłby to w 1991 raczej numer z końca tabeli. Tak przeciętnie melodia się prezentuje podobne jak instrumentalna obudowa. Umieszczony w środku stawki miarowy i bezwzględnie prowadzony do samego końca You Must Burn! jest jednym z najlepszych na tej płycie, ale docenia się go może nie od razu. Na pewno jednak tak się dzieje, gdy przeminie ostatni, najdłuższy Inamorata. METALLICA gra tu doom/thrash, gra źle, gra bez pomysłu na cokolwiek, zanudza brakiem muzycznej inwencji od pierwszej do ostatniej minuty. No i jest jeszcze Room of Mirrors i tu pewnie najwięcej z czasów "Load/Reolad" w takim dużym przybliżeniu i z szerokim marginesem błędu. Solidna, przemyślana kompozycja.

Brzmienie jest suche i dosyć nieprzyjemne, ale tak się teraz nagrywa podobne rzeczy (czyli jakie? heavy/thrashowe?), choć są chlubne wyjątki. Ciężki, ostry surowy metaliczny posmak pozostaje w gębie, to znaczy w uszach chciałem powiedzieć. Bob Ludwig wykonał mastering "...and Justice for All" i to było coś nowego w brzmieniu około thrashowym, teraz wyostrzył to (perkusja!) i jest tak, jak jest. Bardzo dobrze śpiewa Hetfield (jak na Hetfielda, oczywiście) i to obowiązkowo należy zaznaczyć.
Nie można być stale zbyt surowym dla Arcymistrzów. Dobra, około thrashowa płyta... jakich wiele.


ocena: 7/10

new 14.04.2023
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 6 gości