Dołączył: 15.09.2019
Liczba postów:991
Eleine - Eleine (2015)
Tracklista:
1. Land Beyond Sanity 04:15
2. Destiny 03:43
3. Gathering Storm 03:09
4. Devotion 04:05
5. Turn to Dust 05:15
6. A Glimpse of Hope 01:38
7. A Sin 05:30
8. Death Incarnate 04:06
Rok wydania: 2015
Gatunek: Symphonic Metal
Kraj: Szwecja
Skład:
Eleine - śpiew
Rikard Ekberg - śpiew, gitara
Andreas Mårtensson - bas
David Eriksson - perkusja
Sebastian Berglund - instrumenty klawiszowe
ELEINE założone zostało w 2014 roku przez wokalistkę Eleine (Ingrid Madeleine Liljestam) i gitarzystę Rikarda Ekberga. Skład udało się zebrać dość szybko z nieznanych muzyków sceny szwedzkiej i po kilku dobrze przyjętych występach na koncertach zostali zauważeni przez Cardiac Records.
Debiut znalazł się na półkach sklepowych i w internecie szybko, 15 kwietnia 2015 roku.
Szybko, bo to jest album bardzo krótki, raptem 30 minut muzyki, chociaż bardziej to brzmi jak materiał na medley czy EP, którym próbują zainteresować wytwórnie. Materiał jest bardzo eklektyczny, bo jest tutaj wszystko, od bardziej rycerskiego TRISTANIA z orkiestracjami DRAGONLAND w Land Beyond Sky, MYRATH z SIRENIA w Destiny, EPICA w Devotion po odciążone DIMLIGHT w Death Incarnate. Nawet znajdują chwilę na NIGHTWISH w Turn to Dust w balladzie przy pianinie. Jest nawet trochę bardziej progresywna EPICA w A Sin.
Jest bardzo różnorodnie i zespół nie może się zdecydować na jeden styl. Może i w każdym sprawdzają się poprawnie, opierając się na cytatach i robiąc wrażenie wykonaniem, bo Eleine okazuje się być dobrą wokalistką, choć momentami wychodzi manieryczność, ale to może być wina kompozycji. Przez ten brak zdecydowania może i grają dobrze, ale nigdzie tak naprawdę nie zmuszają do ponownego naciśnięcia play, bo jest metalowy groch z kapustą.
Na plus bardzo dobre brzmienie z bardzo dobrze umiejscowioną perkusją, która brzmi tak, jak powinna i nie jest to próba kopiowania wielu płyt Jacoba Hansena.
Zespół zagrał dobrze do dobrego, choć niewyróżniającego się materiału. Posłuchać można, ale realnie wzdychać nie ma do czego.
Kolejna poprawna szwedzka płyta.
Ocena: 7/10
SteelHammer
Dołączył: 15.09.2019
Liczba postów:991
Eleine - Until the End (2018)
Tracklista:
1. Story Untold 05:05
2. Echoes 04:06
3. Sanity 03:59
4. From the Grave 04:13
5. Whisper My Child 03:54
6. Until the End 04:51
7. Please 04:02
8. Another Rite 04:05
9. Hell Moon (We Shall Never Die) 04:30
10. Prelude: Arise 00:41
11. Break Take Live 03:56
Rok wydania: 2018
Gatunek: Symphonic Metal
Kraj: Szwecja
Skład:
Eleine - śpiew
Rikard Ekberg - śpiew, gitara
Andreas Mårtensson - bas
David Eriksson - perkusja
Sebastian Berglund - instrumenty klawiszowe
Debiut wielkiej sensacji nie wywołał, w związku z czym wytwórnia Cardiac Records nie przedłużała kontraktu i na początku 2016 roku współpraca się zakończyła. Zespół w tym czasie wybrał się w trasę koncertową po Europie, wydając w tym czasie singiel Break Take Live i nakręcając do niego teledysk.
W 2017 roku, Eleine i Ekberg postanowili założyć własną wytwórnię i przy współpracy z Black Lodge Records wydali swój kolejny album 23 lutego 2018 roku.
Tym razem jest muzyka bardziej zdecydowana, a na pewno bardziej przebojowa i ze znacznie lepiej zaznaczonymi melodiami, co słychać w Echoes, w którym słychać inspiracje DRAGONLAND. Jest i NIGHTWISH z EPICA w udanym, choć tylko dobrym Story Untold, w którym uwagę przykuwają orkiestracje. Bardzo dobry jest energiczny Sanity z bardzo dobrym drugim planem chóralnym. Realizacja orkiestracji jest na bardzo wysokim poziomie i robią one wrażenie w świetnym From the Grave, melodia jest zaznaczona bardzo wyraźnie i przypomina się EPICA z czasów Design Your Universe. Są i echa MYRATH w Until the End, ale podobnie jak Whisper My Child to jest co najwyżej poprawna szkoła metalu symfonicznego, która nie jest zbyt emocjonująca.
Postawili na kopiowanie EPICA i dobrze, bo przynajmniej jest to płyta znacznie bardziej spójna od eklektycznego i pod tym względem nieco irytującego debiutu, chociaż są momenty, gdzie to brzmi bardzo przewidywalnie, jak Another Rite czy Hell Moon. Break Take Live to coś pomiędzy EPICA a typowo skandynawską szkołą grania i wyczuwalne jest tutaj coś z rozmachu CRIMFALL.
Perfekcyjne brzmienie w wykonaniu mistrza Thomasa Johanssona, który współpracował z takimi zespołami jak PASTORE, HARMONY, NARNIA i DIVINFIRE, co słychać w potędze orkiestracji. Świetna, mocna, szwedzka perkusja bez udziwnień i głęboka gitara.
Ingrid Madeleine Liljestam śpiewa wybornie i jeszcze lepiej niż na debiucie, a Ekberg ma więcej do pokazanie nie tylko gitarowo, ale i jego growl dzięki doborowi soundu brzmi potężniej. David Eriksson również się wykazał i gra z mocą, a sola Berglunda, choć oszczędne, też są niezłe.
Znacznie bardziej udana płyta i lepiej przemyślana od debiutu, może i nierówna, ale kiedy mają coś do powiedzenia, to jest to ciekawe, chociaż momentami aż za bardzo trzymają się EPICA.
Tym razem album zyskał spore uznanie i nie ma się czemu dziwić, bo jest to muzyka dobra i ciekawsza od albumu poprzedniego. Chociaż nieco bardziej przewidywalna.
Na pewno jest to ciekawsze od tego, co ma do zaoferowania MAYAN.
Ocena: 7.6/10
SteelHammer
Dołączył: 15.09.2019
Liczba postów:991
Eleine - Dancing in Hell (2020)
Tracklista:
1. Enemies 05:22
2. Dancing in Hell 05:06
3. Ava of Death 04:06
4. Crawl from the Ashes 04:02
5. As I Breathe 03:56
6. Memoriam 06:15
7. Where Your Rotting Corpse Lie (W.Y.R.C.L.) 05:55
8. All Shall Burn 04:21
9. Die from Within 04:38
10. The World We Knew 01:35
11. Die from Within (symphonic version) 04:34
Rok wydania: 2020
Gatunek: Symphonic Metal
Kraj: Szwecja
Skład:
Eleine - śpiew
Rikard Ekberg - śpiew, gitara
Anton Helgesson - bas
Jesper Sunnhagen - perkusja
Skład ELEINE się wykruszył i odeszła sekcja rytmiczna wraz z klawiszowcem. Anton Helgesson to debiutant, ale Jesper Sunnhagen miał już do czynienia z metalem progresywnym i melodic death metalem w szwedzkim CHINE.
Ponownie nakładem Black Lodge Records, zespół wydaje swój trzeci album.
Muzyka bardziej energetyczna, z jeszcze lepiej zrealizowanymi orkiestracjami i chórami niż poprzednio i tytułowy Dancing in Hell to wspaniały tego pokaz. Jest bardzo dużo przestrzeni, dobrze wykorzystanej i rozplanowanej, z mocną grą Sunnhagena i ta kompozycja to killer. Ingrid Madeleine Liljestam śpiewa cudownie, podobnie Rikard Ekberg, który czasami potrafi zaśpiewać nie tylko growlem i harshem, ale i czystym, łagodnym głosem.
Oczywiście w tym wszystkim obecna jest EPICA, jest w Enemies, tytułowym, momentami uciekną się do bardziej przebojowych refrenów w Ava of Death i w tych momentach brzmią przeciętnie i kompletnie bez pazura, bo orkiestracje są bardzo oszczędne. Czasami próbują coś pożyczyć z LEAVES EYES w Cralw From the Ashes, nawet Ekberg próbuje brzmieć jak Krull, ale to zupełnie niepotrzebne i lepiej to wychodzi, kiedy grają szybciej i obecne są orkiestracje, niż jak są bardzo oszczędne.
AFTER FOREVER i EPICA krzyżują się w As I Breathe, gdzieś w orientalnych motywach wybrzmiewa MYRATH i IGNEA, tak jak w Memoriam, ale to ponownie raczej poprawne granie, które jest może i dobrze wykonane, ale nie porywa. Na pewno Memoriam nie musiało trwać 6 minut. Powinni się trzymać mocniejszego, momentami ocierającego się o bardziej ekstremalne odmiany metalu jak Where Your Rotting Corpse Lie, któremu nie brakuje dramaturgii. Gdzieś pomiędzy EPICA a IGNEA plasują się w All Shall Burn z refrenem rodem z WITHIN TEMPTATION i EPICA wybrzmiewa z LEAVES' EYES i DRAGONLAND w Die From Within. Rozmarzone i ładne, ale raczej standardowe jak na Skandynawię.
Tak jak poziom muzyków jest bez zarzutu, tak i brzmienie, ponownie wykonane przez mistrza Thomasa Johanssona jest bez zarzutu. Brzmi jeszcze mocniej, potężniej, jeszcze więcej przestrzeni, bardzo dobrze rozplanowanej.
Ponownie album nierówny, ale chociaż zdecydowany i spójny, jeśli chodzi o zawartość. Zabrakło tylko pomysłu na bardziej rozpoznawalne melodie i oryginalne kompozycje.
W tym zespole bez wątpienia drzemie potencjał, ale póki plasuje się raczej w legionie innych grup symfonicznych, niezbyt wyróżniających się.
Warsztat jest, teraz czas na dopracowanie kompozycji.
Może następnym razem.
Ocena: 7.3/10
SteelHammer
Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Black Lodge Records.
Dołączył: 15.09.2019
Liczba postów:991
Eleine - We Shall Remain (2023)
Tracklista:
1. Never Forget 04:34
2. Stand by the Flame 04:23
3. We Are Legion 03:41
4. Promise of Apocalypse 03:50
5. Blood in Their Eyes 03:18
6. Vemod 00:55
7. Through the Mist 03:58
8. Suffering 04:30
9. War das alles 03:26
10. We Shall Remain 04:20
Rok wydania: 2023
Gatunek: Symphonic Power Metal
Kraj: Szwecja
Skład:
Eleine - śpiew
Rikard Ekberg - śpiew, gitara
Filip Stålberg - bas
Jesper Sunnhagen - perkusja
ELEINE powraca z nowym materiałem i nowym basistą, którego to jest debiut, i w świeżych barwach, bo wydaniem tego albumu zajęła się wytwórnia Atomic Fire Records. Premiera odbędzie się 14 lipca 2023 roku.
Zmiany już słychać na początku w bardzo dobrym, rozpędzonym i tradycyjnym dla Szwecji Never Forget. Świetny, wpadający w ucho refren, subtelne i przyjemne orkiestracje i chóry, energiczna gra Jespera Sunnhagena i całkiem niezły śpiew Rikarda Ekberga. Sprawdza się w obu opcjach, w tonach średnich i growlu. Sama Eleine w znakomitej i najlepszej jak do tej pory dyspozycji głosowej. Żar, zaangażowanie, energia, tak samo w grze Ekberga, która wydaje się być bardziej natchniona. Szczególnie w nisko strojonych, może i niemalże death metalowych partiach. EPICA rozbrzmiewa w motywach ancient w Stand By the Flame, refren ładny, elegancki, zapadający w pamięć, a We Are Legion znakomicie zaaranżowany i duet Ekberg/Eleine jest tutaj dewastujący, tak jak bojowe chóry.
Są próby aranżacji bardziej progressive, głębszych i orkiestracje w Promise of Apocalypse są bezbłędnie wplecione w trzon kompozycji i bardzo dobrze podkreśla klimat apokalipsy.
Nieco bardziej generyczny, ale dobry jest Blood in Their Eyes, szczególnie w gitarach, ale melodie zwrotek są tutaj znacznie bardziej atrakcyjne od refrenu. Ostro i brutalnie zaczyna się Through the Mist i ponownie dla ogromny plus Rikard Ekberg, ale refren stylizowany na EPICA z motywem ancient już niestety nie jest tak interesujący. Świetny za to jest Suffering i wracają tutaj do formy z początku LP. Znakomite gitary i praca sekcji rytmicznej, tworzące posępny klimat. Do tego piękne orkiestracje na dalszych planach i treściwe, ale melodyjne solo. Prawdziwa moc. W War Das Alles słychać, jak dużo pracy Mistrz Thomas "Plec" Johansson włożył w brzmienie. Gitara ostra i ciężka jak zweihander, mocna i głęboka perkusja z syczącymi blachami i lepki bas. Sound godny uznania, ale Plec rzadko się myli.
Na koniec petarda w postaci We Shall Remain. Cudownej urody refren i głos Eleine z absolutnie bezbłędnymi orkiestracjami i naprawdę masywną grą sekcji rytmicznej i gitary.
Zastrzeżeń jest naprawdę niewiele poza garstką utworów. Słychać, że zespół dojrzał, rozwinął się i kompozycje są znacznie bardziej dopracowane i wszystkie zastrzeżenia, jakie miałem przy poprzednich albumach zniknęły.
Jest mocna, zdecydowana gra bez utraty przebojowości i zrealizowana na najwyższym poziomie.
Bezdyskusyjnie najlepszy album ELEINE. Wielkie brawa. Warto było czekać.
Ocena: 8.6/10
SteelHammer
Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Atomic Fire Records.
|