Airborn
#1
Airborn - Lizard Secrets: Part One - Land of the Living (2018)

[Obrazek: R-12005120-1526406482-1931.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Immortal Underdogs (Intro) 01:26
2.Who We Are 03:51
3.Lizard Secret 04:37
4.We Realize 04:26
5.Brace for Impact 03:31
6.Wolf Child 03.38
7.Here Comes the Claw 03:10
8.Land of the Living 04:02
9.Meaning of Life 03:00
10.Metal Haters 03:40
11.Defenders of Planet Earth 04:16
12.My Country Is the World 06:56 


rok wydania: 2018
gatunek: melodic power metal
kraj: Włochy

skład zespołu:
Alessio Perardi - śpiew, gitara, instrumenty klawiszowe
Roberto Capucchio - gitara
Domenico Buratti - gitara basowa
Roberto Gaia - perkusja

gościnnie
Jan Bertram - gitara ("Defenders of Planet Earth")
oraz wokaliści:
Claudio Ravinale
Marius Danielsen
Alexis Woodbury

Tak sobie lata lecą, a AIRBORN cały czas gra i nawet ostatnio wydał dwa albumy. Ten najnowszy to "Lizard Secrets: Part One - Land of the Living", który ukazał się w maju tego roku nakładem Fighter Records z Hiszpanii.
Na płycie można usłyszeć ustabilizowany od 2006 roku skład z Alessio Perardi na czele, oraz gitarzystę Jana Bertrama z PARAGON i trzech znanych wokalistów, w tym dawno niesłyszanego Alexisa Woodbury z kanadyjskiego INSTANZIA.

Chyba sobie panowie z AIRBORN przypomnieli czasy, gdy współpracował z nimi Piet Sielck i mamy tu niejako powtórkę z pierwszych płyt IRON SAVIOR i AIRBORN, rzecz jasna.
Ogólnie to jest to kolejna futurystyczna historia, mniej lub bardziej powiązana z bojowymi jaszczurkami, oczywiście z kosmosu, co poniekąd wyjaśnia szybki melodic powerowy, absolutnie niemiecki Who We Are (a nie, przecież to o AIRBORN !). O jaszczurkach jest Lizard Secret i jest to bardzo elegancko zagrane w konwencji HELLOWEEN z Hansenem i IRON SAVIOR, no i naprzemienne sola gitarzystów są pierwsza klasa. We Realize najwięcej słychać HELLOWEEN z "Dark Ride", może coś z "Megatropolis" IRON SAVIOR... Natomiast Brace for Impact opiera się na słynnym riffie RUNNING WILD i to już mi się nie podoba. Niech takie rzeczy gra BLAZON STONE, tym bardziej, jeśli się tworzy coś pod tuzów niemieckiego melodic power z Hansenem w tle. Oczywiście, wykonawczo nie mam tu niczego do zarzucenia. W Wolf Child dużo melodyjnego pędzenia naprzód w stylu IRON SAVIOR z "Dark Assault" i wynika z tego dokładnie tyle samo co z Predators albo Solar Wings. W wolniejszym, ciężkim w gitarach drugi, brutalny głos to Claudio Ravinale (DISARMONIA MUNDI, 5 STAR GRAVE) i wszystko byłoby dobrze, gdyby nie było tych zbędnych zmian tempa, rozbijających twardy i groźny ryk gitar. Trzeba przyznać, że w konwencji Sielck/Hansen to Land of the Living jest wyśmienity. Te polatujące ku niebu zamaszyste refreny, te sola heroiczne, bohaterskie, świetnie opowiedziana historia głosami wokalistów. Tu Perardiego wspiera zaproszony Norweg Marius Danielsen ("Marius Danielsen's Legend Valley Of Doom"). Kapitalny numer i kapitalny występ jako gość zaliczył Alexis Woodbury. Ten numer Meaning of Life, w którym zaśpiewał, to prawdziwa perełka takiego heroicznego hansenowskiego melodic power grania. Fajnie buja w bardziej uniwersalnym stylu power metalowym Metal Haters. No, a czy może być coś bardziej archetypowego niż Defenders of Planet Earth w opcji IRON SAVIOR. Co za swoboda wykonania i mega nośny refren chóralny! (Ci obrońcy Ziemi to chyba te jaszczurki, a może wręcz przeciwnie, to przeciw nim Bohaterowie bronią naszej planety?). No, kapitalnie to Włosi zrobili. No i wreszcie ten obowiązkowy, rozwinięty zamykacz, tutaj My Country Is the World. Co za energia, co za miodność w obrębie gatunku. Naprzemienne sola na tle speedowych riffów i filmowe zamknięcie całej historii.

Sekcja rytmiczna AIRBORN jest jedną z najbardziej dynamicznych i zgranych we Włoszech w kategorii melodic power. Wokale Perardi na tym LP doskonałe, lepsze niż Sielcka czy Hansena, sola wyborne, nie przekombinowane, urozmaicone. Radość grania przebija z tego albumu w połączeniu z pewnością siebie, wynikającą z wieloletniej pracy w zespole. Ponadto jakie to wszystko wspaniale zrealizowanie i wyprodukowane! Wybornie, i to bez Sielcka.
Nisza IRON SAVIOR, ten ściśle reglamentowany styl, okazał się dla wielu zespołów nie do sforsowania. Ta sztuka udała się jednak AIRBORN  na tym albumie. Jeśli zastosować miernik Żelaznego Zbawcy, to jest to płyta dużo lepsza niż "Dark Assault", lepsza niż "Iron Savior" i równie dobra jak "Unification". To jednak coś znaczy. Kto z żalem wspomina lata 1997- 2002 w historii IRON SAVIOR, to ma tutaj nostalgiczny powrót wysokiej klasy, tyle, że z Włoch. Tytuł płyty wskazuje, że to jest część pierwsza, więc należy za jakiś czas oczekiwać drugiej.
Może wtedy w końcu wyjaśni się, o co chodzi z tymi jaszczurkami...

Ocena: 8,5/10

new 12.07.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Airborn - Against the World (2001)

[Obrazek: R-4512142-1366994343-5477.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Infernal Machine 01:05
2.Against the World 03:56
3.Born to Fly 03:38
4.The Hero 03:24
5.Projectile 03:32
6.Cry Now 04:20
7.New Hope 03:03
8.Wings 04:17
9.Return to the Sky 04:37
10.No More Kings 03:33
11.Freedom to the World 04:19
12.Sky City 06:32
13.Infernal Machine Two 00:39

rok wydania: 2001
gatunek: melodic power metal
kraj: Włochy

skład zespołu:
Alessio Perardi - śpiew, gitara, instrumenty klawiszowe
Roberto Capucchio - gitara
Alberto Leschi - gitara basowa
Tony Serra - perkusja

1"Każdy swego klona ma..."
Turyn to miasto, gdzie powstał AIRBORN, band, który w jakiś sposób jest w swojej historii powstania bliski TRICK OR TREAT, tyle że tu mamy ukłon nie w stronę HELLOWEEN, a IRON SAVIOR, a wspierającym jest Piet Sieck.
Pierwsza płyta AIRBORN, zrealizowana zresztą z jego udziałem, ukazała się nakładem Remedy Records w roku 2001. Sielck jest producentem tego albumu oraz w pełni wziął na siebie obowiązki inżyniera dźwięku, zajął się też mixem i masteringiem.
Zagrał również dodatkowe partie gitarowe i zaśpiewał w "Wings".

Oczywiście to nie on jest tu pierwszoplanową postacią muzyczną, ale styl IRON SAVIOR z pewnymi naleciałościami GAMMA RAY RAY i HELLOWEEN na pewno. Włosi są zdecydowanie umiejscowieni w obszarze tego niemieckiego hansenowskiego grania i od tego ucieczki nie mam od pierwszej do ostatniej kompozycji. Niekiedy wrażenie deja vu jest wręcz bolesne, zresztą i samo brzmienie potęguje świadomość obcowania z power metalem niemieckim z wiadomego kręgu.
Liczne refreny, sporo melodii głównych to wręcz transpozycja znanych (może nawet zbyt znanych) motywów słynnych ekip niemieckich i jeśli ktoś tu szuka oryginalności, to tego nie znajdzie.
Jest jednak kilka kompozycji dosyć udanych, szczególnie tam, gdzie jest nieco więcej epickości lub lepsze ornamentacje gitarowe jak Born to Fly czy The Hero. Jest jednak słabe granie i nudna przewidywalność ogranych melodii w Projectile czy zupełne wpadki w rodzaju New Hope z zawstydzającym solem gitarowym.
Dosyć dobrze wypada tu łagodny rock/metalowy song Cry Now, ale do tego nie potrzeba ubierania się w kurtkę Made In Germany. Najlepsze zostawił dla siebie Sielck i Wingd, naprawdę jest wyjątkowo udany i jest to ozdoba tej płyty. Żartowałem. Marnie i co gorsza marnie tu śpiewa Sielck. Tuzinkowy numer z fatalnie dobranymi klawiszami. A przecież pewne ziarno dobrej melodii to na pewno jest. Faktycznie, najlepszy jest Return to the Sky, co nie znaczy bardzo dobry, klasyczny, dynamiczny i dobrze obudowany refrenem. No More Kings to już taka bardziej naiwna forma hołdu Mistrzom z Niemiec, natomiast Sky City to trochę toporna próba wejścia na terytoria AVANTASIA. O ile wykonanie instrumentalne jest solidne, to Alessio Perardi jako wokalista jest bardzo przeciętny i na pewno nie jest to poziom żadnego z wokalistów słynnych bandów niemieckich, jakie tu naśladują, nie jest to także zdecydowanie poziom Alessandro Conti z TRICK OR TREAT. Na plus dla AIRBORN to, że byli jednak pierwsi.

Nie jest to debiut imponujący, jednak chyba coś Sielck w tym widział i słyszał, bo podjął się także współpracy przy kolejnym albumie AIRBORN.


ocena: 6,9/10

new 20.09.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Airborn - D-Generation (2003)

[Obrazek: R-6513379-1420976904-8236.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Creation (Intro) 01:48
2.Survivors 03:51
3.Cosmic Rebels 03:29
4.Extraterrestrial Life 03:11
5.Dominators 03:27
6.Heavy Metal Wars 04:03
7.Firestorm 03:11
8.D-Generation 02:56
9.War Is the H-Word 03:12
10.Wired Dreams 04:12
11.Zed 02:57
12.Crystal Skulls 05:23
13.Regeneration (Outro) 00:46
14.Astronomy (Blue Öyster Cult cover) 05:14 (bonus track)

rok wydania: 2003
gatunek: melodic power metal
kraj: Włochy

skład zespołu:
Alessio Perardi - śpiew, gitara, instrumenty klawiszowe
Roberto Capucchio - gitara
Alberto Leschi - gitara basowa
Tony Serra - perkusja

W roku 2003 AIRBORN kontynuuje przygodę z muzyką power metalową w stylu IRON SAVIOR na płycie "D-Generation" wynikającej z doświadczeń wydanej rok wcześniej "Condition Red" i z udziałem Pieta Sielcka, który to klonowanie swojej muzyki wspierał. Album ten został wydany przez Remedy Records oraz wyprodukowany w całości przez Sielcka w brzmieniu nieco lżejszym niż w przypadku IRON SAVIOR. Sielcka można tu także usłyszeć w wokalach pobocznych.

Żadnej oryginalności w tym nie ma, melodic power metalowe riffy i melodie w stylistyce s-f opera to wyznacznik tych kompozycji, ale zwraca uwagę bardzo dobry początek i na pewno zgrabne i zwiewne numery Survivors i Cosmic Rebels ani zespołowi, ani Sielckowi wstydu nie przynoszą. Potem jest różnie w tych przetykanych instrumentalnymi miniaturami kompozycjach tworzących pewną zwartą całość i jedynie Perardi cały czas zwraca na siebie uwagę bardzo dobrym śpiewem. Na pewno dobre są refreny w nieco wolniejszym Dominators, a Heavy Metal Wars i War Is the H-Word wzbudzają zainteresowanie nieco nowocześniejszą aranżacją klawiszy, ale trudno uznać za atrakcyjny zupełnie generyczny w stosunku do IRON SAVIOR Firestorm, czy Wired Dreams, gdzie z zespołu zupełnie uszło power metalowe powietrze. Łagodny song balladowy Zed jest udany w swej prostocie, nie za długi, by zanudzić w raczej ogranej melodii głównej.
Całkiem sympatycznie się także to wszystko kończy w bardzo niemieckim (czyli IRON SAVIOR), melodyjnym, nie za szybkim, power metalowym numerze z przyspieszeniem w refrenie.

Gdy ta płyta się ukazała, podniosła się fala krytyki zarzucającej nadmierne kopiowanie IRON SAVIOR. Niesłusznie, zresztą co ciekawe, jak TRICK OR TREAT przedstawiał swoje płyty w stylu HELLOWEEN, to takiego oburzenia dziwnym trafem nie było...
Sielck ostatecznie zrezygnował z dalszej współpracy z tym zespołem, a w roku 2005 odeszli muzycy z sekcji rytmicznej. W 2006 skład się ponownie ustabilizował, ale nim grupa coś nagrała, minęło kolejnych kilka lat.

ocena: 7/10

new 11.11.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Airborn - Legend of Madog (2009)

[Obrazek: R-8277781-1458490933-7837.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Song of Owain 04:31
2.Madog Theme 05:31
3.The King Is Dead 04:33
4.Sins of the Sons 01:23
5.Not Brothers Anymore 02:46
6.Little End 03:23
7.King of the Sea 03:29
8.New World 02:23
9.Enemy Unknown 03:47
10.The Deadliest Sin 03:47
11.Something for Me 03:19
12.Terrifying Manhunt 03:39
13.Death Defier 03:04
14.Eagle's Gift 02:15
15.Peace at Last 04:32
16.Glory of Wales 04:24

rok wydania: 2009
gatunek: melodic power metal
kraj: Włochy

skład zespołu:
Alessio Perardi - śpiew, gitara, instrumenty klawiszowe
Roberto Capucchio - gitara
Domenico Buratti - gitara basowa
Roberto Gaia - perkusja

Dopiero w roku 2009 AIRBORN zaprezentował swój kolejny, trzeci album, tym razem co nieco zastanawiające, nakładem własnym. Ogólnie całość została przygotowana tylko przez zespół, nagrania, mix i mastering wykonał Alessio Perardi, wszystko wykonano w studiach prywatnych. Można więc powiedzieć, że to zupełnie niezależne wydawnictwo.

W sensie produkcji i dystrybucji na pewno tak, ale poza tym, to barwna i nieco eklektyczna mieszanka stylów GAMMA RAY, HELLOWEEN (raczej tego z Derisem) oraz RUNNING WILD, a całość tworzy koncept o podróży Księcia Walii Madoga do Ameryki, w XII wieku, a więc jeszcze prekolumbijskich czasach. Mit, to jest oczywiście apokryficzny, odkrywanie na nowo historii miejsca tu nie ma, jest natomiast miejsce na zabranie power metalu w stylu niemieckim.
Ta prawie godzina muzyki pokazuje przede wszystkim, jak nasycać swoje kompozycje cytatami, choć może takimi w coverowym stylu i jak zaczynając ciekawie jakiś utwór, w dalszej fazie uczynić go przeładowanym i mało czytelnym. Tak tu się składa, że nieraz te wstępy, te pierwsze gitarowe ataki są bardzo dobre, obiecują ciekawe melodie i przygodowe, chwytliwe refreny, ale praktycznie ani razu te oczekiwania się nie spełniają. Zazwyczaj ten z niemiecka grany power metal rozmywa się w mało wyrazistych aranżacjach, nieczytelnych, nadmiernie pogmatwanych, gdzie jakimś ciekawszym elementem są znakomite sola gitarowe. Trudno jednak czekać w każdej kompozycji tylko na takie solo. Za często zmieniają tu rytmy i style i takim doskonałym przykładem jest Madog Theme, gdzie początkowo oczekuje się czegoś w rodzaju songu morskiego RUNNING WILD w szybkim tempie, a faktycznie to dalej nie ma wiele poza powszednim mało chwytliwym power metalem. Dokładnie to samo dotyczy Not Brothers Anymore, choć może refren jest tu jednym z lepszych. AIRBORN bierze się za stylistykę RUNNING WILD także w King of the Sea, skręca na nieco inne obszary oceanów muzycznych, może takie z OLYMPOS MONS i ląduje w przeciętnej powszedniości.
Interludia instrumentalne (Sins of the Sons, New World,Eagle's Gift) trudno uznać za interesujące, zresztą ogólnie trudno uznać za interesujący tego typu album bez narracji, klawiszy czy jakiejś tam ogólnej słuchowiskowej formy przekazu. Dobre brzmienie, ale arsenał muzycznych środków wyrazu ubogi.  Tła można by sobie darować, ale od połowy tu po prostu nic się muzycznie ciekawego nie dzieje, te melodie są słabe i bez śledzenia tekstów nie można się zorientować czy on już dopłynął, czy go może tubylcy pożarli i czy do domu powrócił, został królem i ożenił się z piękną księżniczką i żyli długo i szczęśliwie.
Uspokajam jednak, że powrócił i o tym jest jeden z lepszych na tej płycie, rozdmuchanego power metalu, zamykający Glory of Wales.

Natomiast AIRBORN powróci z nową płytą dopiero za pięć lat.


ocena 5,9/10

new 14.11.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#5
Airborn - Dark Future Rising (2014)

[Obrazek: R-10167730-1492786902-6743.jpeg.jpg]

tracklista: (Limited edition, enhanced)
1.They Arise 05:54
2.Mess We're In 05:33
3.Reign of the Human Race 03:03
4.Sword of Justice 03:30
5.Nitehawk 05:26
6.King of Fear 03:34
7.Dark Future 05:56
8.Solar Messiah 05:04
9.Forces of Nature 04:08
10.Jack of All Trades 05:20
11.Bonecrusher 03:30
12.Wild and Free 05:16
13.Resurrection 07:26
14.Metal Nation 03:27
15.Things of the Past 07:40

rok wydania: 2014
gatunek: melodic power metal
kraj: Włochy

skład zespołu:
Alessio Perardi - śpiew, gitara, instrumenty klawiszowe
Roberto Capucchio - gitara
Domenico Buratti - gitara basowa
Roberto Gaia - perkusja


W roku 2014, a dokładnie w lutym wytwórnia Remedy Records wydaje czwarty album AIRBORN. Skład zmianie nie uległ, ale ponownie grupę wsparł Pit Sielck, który poddał ten LP masteringowi i zagrał na gitarze w jednej kompozycji.

Wersja podstawowa zawiera 13 utworów, rozszerzona 15 i to w sumie 75 minut muzyki. Trochę duzi i za dużo, patrząc nawet na obie wersje. Tym razem konceptu nie ma, jest za to zbiór power metalowych kompozycji stanowiących ponownie mix HELLOWEEN z Derisem, GAMMA RAY i IRON SAVIOR i zasadniczo przeważa IRON SAVIOR w aranżacjach i stylu melodii. Taki jednak mniej atrakcyjny IRON SAVIOR.
Płyta jest za długa, bo utwory są do siebie podobne w tempach, w dosyć przewidywalnych refrenach, jakie można usłyszeć na albumach z Niemiec i po pewnym czasie to, co lepsze gdzieś się zatraca, blednie w ogólnej masie power metalu solidnego i poprawnie wykonanego, ale bez głębszych muzycznych treści. To wszystko zrobiłoby większe wrażenie, gdy ten materiał został bardziej wyselekcjonowany, choć oczywiście trzeba zrozumieć zespół, że chce zaprezentować po latach jak najwięcej ze swojego nowego dorobku.
Najlepiej chyba wypadły mniej speedowe numery They Arise z zapadającym w pamięć refrenem, autentycznie atrakcyjny pod względem melodii Nitehawk z ciekawą częścią instrumentalną i starannie zaplanowanymi partiami gitary. Wolniejszy, bardziej dostojny i spowity lekkim mrokiem numer tytułowy Dark Future, także należy do bardziej interesujących.
Specjalne znaczenie ma tu kompozycja Forces of Nature, poświęcona zmarłemu na białaczkę w roku 2011 byłemu basiście Alberto Leschi. W tym właśnie utworze zagrał Sielck i jest to interesujący numer power metalowy, bez cech funeralnych i elegijnych.
Większość kompozycji szybszych jest zaś przeładowana pomysłami i przez to nieco chaotyczna. Natomiast długi Resurrection jest po prostu pewnego rodzaju wykorzystaniem stylistyki GAMMA RAY w takich właśnie rozbudowanych utworach z lekko epickim odcieniem z lat 90tych. Ciekawszy wydaje się długi semi-balladowy song Things of the Past z bardzo pięknie brzmiącymi gitarami akustycznymi i tłem symfonicznym.

Na pochwałę zasługuje wysokiej klasy wokal Alessio Perardi, pewna liczba (choć nie całościowo) zagrywek gitarowych oraz znakomity mastering Sielcka i ten album brzmi nawet lepiej niż część płyt IRON SAVIOR. Ogólnie jednak jest to za długie, zbyt nużące w melodiach i w ostatecznym rozrachunku w tych jednostajnych power metalowych natarciach męczące. Bardzo niemiecka płyta, a niemieckiego power metalu klasycznego jest wystarczająco dużo bez włoskiego wsparcia.


ocena: 6,7/10

new 18.11.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#6
Airborn - Lizard Secrets: Part Two - Age Of Wonder  (2020)

[Obrazek: 890703.jpg?0030]

tracklista:
1.Soultraveller 04:10
2.Edge of Disaster 05:30
3.Golden Rules 05:01
4.Follow the Leader 04:27
5.Speed of Life 03:35
6.Condemned to Believe 06:12
7.Age of Wonder 04:55
8.Troubles 05:29
9.Scarecrow Days 03:49
10.Star a Star 11:23

rok wydania: 2020
gatunek: melodic power metal
kraj: Włochy

skład zespołu:
Alessio Perardi - śpiew, gitara, instrumenty klawiszowe
Roberto Capucchio - gitara
Domenico Buratti - gitara basowa
Roberto Gaia - perkusja


W roku 2018 zadałem pytanie, co będzie dalej z historią dzielnych jaszczurek z Kosmosu i doczekałem się odpowiedzi w roku 2020, bo AIRBORN prezentuje oficjalnie 10 grudnia nakładem Fighter Records drugą część ich przygód.

Gdyby nie było nawiązań i to bezpośrednich do wczesnego IRON SAVIOR, to by nie było sensownej oprawy muzycznej do tej futurystycznej, komiksowej historii. Jest jednak wszystko, czego potrzeba w melodiach i aranżacjach i jest po prostu bardzo dobrze!
Dynamicznie i lekko modern w drugim planie się to rozpoczyna w bardzo melodyjnym power metalowym Soultraveller i słychać w jak dobrej formie jest Perardi. Zresztą, na całej płycie partie wokalne są wybornie zrobione, także w perfekcyjnych chórkach. Jest melodyjnie, jest zadziornie, a zarazem bez żadnej brutalności w takich wysokiej klasy kompozycjach jak Edge of Disaster. Tak elegancko to wszystko opowiadają, chwilami monumentalnie, a czasem z przymrużeniem oka...
Na pewno dużo tu klimatów IRON SAVIOR, choć chyba mniej, niż w przypadku Part I, może za sprawą wyjątkowo dopracowanych solówek obu gitarzystów, pięknie się tu pojedynkujących i całkowitej rezygnacji ze sztywnego kopiowania struktury typowo niemieckich refrenów. No, może poza refrenem w Speed of Life, archetypowo niemieckim, ale bardzo wyrazistym i brawurowo wykonanym. Jest także i trochę bardziej rockowego  grania w opcji melodic power w manierze lekko radiowej w Golden Rules, ale i tu jest doskonały dopasowany do całości klimat. A ten klimat jest zmienny, jak cała ta opowieść i w Follow the Leader jest i posępnie i heroicznie, i jest kolejny nośny wysokiej klasy refren.
Jeśli szukać więcej monumentalności i klimatu w rockowej eleganckiej oprawie, to znajdziemy w to w bardzo gustownym songu Condemned to Believe i to taka chwila refleksji i oddechu od burzliwych melodic power metalowych przygód jaszczurek. I zaraz potem bezpretensjonalny, melodyjny power w pełnym wdzięku i lekkiej melodii Age of Wonder. Super!
Znakomity melodyjny power metal i doświadczenie tej ekipy daje znać o sobie na równi z talentem kompozycyjnym, który ujawnił się w końcu w pełnej krasie przy okazji prezentacji pierwszej części "Lizard Secrets". A lekko żartobliwie jest w pełnym ozdobników z różnych gatunków metalu Troubles. Może trochę mniej udany jest z tego wszystkiego bardziej tradycyjny heavy metalowy Scarecrow Days, bo melodia jest mniej wyrazista, a riffy nieco chwilami heavy/power metalowo przyciężkie.
Podsumowanie i finał musi być na takich konceptualnych albumach okazały. Jest okazały! Kolos Scarecrow Days prowadzony w umiarkowanie szybkim tempie ma w sobie mnóstwo i IRON SAVIOR i AIRBORN i na pewno Sielck by się nie powstydził umieścić tak sztandarowego dla Żelaznego Zbawcy we włoskich barwach utworu na swojej płycie niemieckiego IRON SAVIOR. No i sama historia jest zgrabnie zakończona, ale czy na pewno?

Pochwalić należy wieloplanowy mix i pełen niuansów mastering (Alessio Perardi) i trudno sobie wyobrazić inny sound do SF historii. Znakomicie brzmi perkusja i klawisze, które tu pełnią przecież tylko funkcję drugoplanową.
Swoboda i luz wykonania są słyszalne cały czas, oni się tu doskonale bawią tym co robią, a przy tym proponują świetną power metalową zabawę słuchaczom. Jeszcze lepszą niż na "Land of the Living".
Historia kosmicznych jaszczurek jest zapowiadana jako Trylogia, więc to jeszcze nie koniec ich przygód. Oby ostatnia część pojawiła się jak najszybciej, a Jaszczurki ujawniły swoje kolejne sekrety!


ocena: 9,2/10

new 11.11.2020

przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Fighter Records
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości