Morning Dwell
#1
Morning Dwell - The Guardians of Time (2016)

[Obrazek: 609285.jpg?1142]

tracklista:
1.At the End of the Universe 06:16
2.The Guardians of Time 05:32
3.Rise from the Sand 04:42
4.King of the World 07:30
5.Where Morning Dwells 04:01
6.The Mask and the Clocktower 13:34
7.The Sun Never Shines 05:44
8.Gate of Time 07:20
9.A New World 08:35

rok wydania: 2016
gatunek: power metal
kraj: Szwecja

skład zespołu:
Petter Hjerpe - śpiew
Michel Barréra - gitara
Ulf Zetterman - gitara
Martin Erneström - gitara basowa
Alfred Fridhagen - perkusja
Samuel Olsson - instrumenty klawiszowe


MORNING DWELL to grupa z Munkfors, jedna z tych skupionych wokół Rivela - głównego animatora christian metalowej sceny szwedzkiej i europejskiej. Debiut tej formacji, S/T z roku 2014 był niestety raczej nieudaną próbą wejścia na obszary melodyjnego power inspirowanego graniem niemieckim. Dobra gra perkusisty Alfreda Fridhagena (też GOLDEN RESURRECTION, REINXEED to trochę za mało, by aspirować do grona chociażby średniej klasy grup szwedzkich.

Zespół jednak przemyślał pewne rzeczy, pozbył się pewnych inspiracji, przekonstruował aranżacje i w październiku 2016 nakładem także powiązanego z Rivelem Doolittle Group wydał album "The Guardians of Time" tym razem już na znacznie wyższym poziomie. Co więcej, zdołał uniknąć schematyzmu i dosyć nieoczekiwanie nawiązał do tego pełnego luzu, barwnego i sympatycznie baśniowego stylu TIMELESS MIRACLE sprzed lat. Petter Hjerpe to nie jest może jakiś szczególnie wybitny wokalista i te jego wysokie zaśpiewy bywają nawet na tym LP lekko irytujące, ale zasadniczo sprawdza się on w otoczeniu dwóch z zapałałem grających na bardzo poziomie technicznym gitarzystów napędzanych przez zgrabną perkusję Fridhagena.
Jest tu kilka bez wątpienia wysokiej klasy kompozycji i początek albumu to potoczysty i soczysty At the End of the Universe, uroczyście prowadzony klawiszami i zagrany przez gitarzystów z podświetlną szybkością i karkołomnymi popisami solowymi. A znacznie wolniejszy kroczący i doskonale akcentowany przez bas i perkusję The Guardians Of Time to realny killer  w heroicznym power metalowym stylu z kapitalnym po prostu refrenem, który dodatkowo jest tu ornamentowany przez gitarę solową.
Gdy odchodzą w stronę Niemiec i HELLOWEEN jest tym razem dobrze, ale trudno uznać Rise from the Sand za ekscytujące, choć na pewno trzeba docenić pełne finezji wykonanie.
Jednak gdy słychać coś z TIMELESS MIRACLE, coś pozytywnie zakręconego w szybkich The Sun Never Shines i  King of the World to jest naprawdę bardzo dobrze i urokliwie i fanfarowo. Doskonale bawią się w części instrumentalnej tej drugiej kompozycji grając płynne i wycyzelowane solówki i dorzucają w tle nieśmiertelne chóralne "oooo oooo". I w tej kategorii Where Morning Dwells jest sztandarowy, bo tyle tu Szwecji ile Niemiec i echa pierwszego albumu są bardzo słyszalne, ale to po prostu lepsze granie. No poza budzącymi rumieniec zażenowania "łoo łooo" frontmana... Kolos The Mask and the Clocktower powinien być rozpatrzony oddzielnie. To bardziej mroczne granie w umiarkowanym tempie, z bogatym planem drugim generowanym nie tylko przez klawisze i ta historia się rozwija interesująco w zmiennych tempach, także surowszych, speed/power klimatach. Ogólnie jest w tym coś ze stylu niemieckiego, ale bardziej wczesnego EDGUY niż HELLOWEEN, choć partie refrenu pasowałyby Kiske. Końcówka albumu to także utwory dłuższe, formalnie rozbudowane i wczesny HELLOWEEN przeważa w Gate of Time, ale przecież jeden z najbardziej zapadających w pamięć skocznym motywów przynależy stylistce TIMELESS MIRACLE.  A kończy się to wszystko heroicznie i dostojnie w tempach umiarkowanych utworem A New World, wybornym, wycyzelowanym i pełnym elementów monumentalnych i obok The Guardians of Time to najlepszy numer na płycie.

Hjerpe należy pochwalić za przejrzysty przestrzenny mix, a Mistrza Tony Lindgrena  za mastering, który jest bardzo klasyczny dla szkoły szwedzkiej melodic power metal i jedyny album TIMELESS MIRACLE brzmiał bardzo podobnie.
MORNING DWELL nagrał bardzo dobry album, ale na tym kariera zespołu się zatrzymała. Jedynie w roku 2020 grupa przypomniała o sobie w digitalowym singlem "Blizzard". Hjerpe i Fridhagen współpracują jednak nadal i w ramach nowego zespołu MAD HATTER zaprezentowali już dwa albumu w latach 2018-2020. Jednak niebawem 19 lipca  2021ma się pojawić kolejny singiel MORNING DWELL ”Wandering Man”, pilotujący trzeci album tego zespołu.


ocena: 8/10

12.07.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Morning Dwell - The Power Will Go On (2021)

[Obrazek: 967672.jpg?5609]

tracklista:
1.The Chosen Champion 04:20
2.Wandering Man 04:13
3.Behind the Gate 04:54
4.Twlilight Side 03:50
5.Change 03:51
6.Book of Damnation 04:23
7.We Stand Together 06:21
8.The Power Will Go On 05:24

rok wydania: 2021
gatunek: power metal
kraj: Szwecja

skład zespołu:
Petter Hjerpe - śpiew, gitara, gitara basowa, instrumenty klawiszowe
Michel Barréra - gitara
Ulf Zetterman - gitara
Alfred Fridhagen - perkusja

Jest to trzecia płyta MORNING DWELL i pierwsza wydana nakładem własnym, pod szyldem Retruction Records. Album ten ukazał się w połowie sierpnia 2021 i warto zauważyć, że tym razem Hjerpe zagrał także na kilku instrumentach, a oficjalny skład został okrojony do kwartetu.

Album, choć wydany własnymi siłami, został w procesie produkcji zrealizowany przez najwyższej klasy specjalistów i zarówno mix (Ronny Milianowicz) jak i mastering (Tony Lindgren) są znakomite i pod tym względem album na pewno jest atrakcyjny. Z samymi kompozycjami niestety już tak dobrze nie jest i w stosunku do "The Guardians of Time" jest, to znaczy krok wstecz i to w kierunku ogranego już przez nich melodic power z debiutu. Już na samym początku The Chosen Champion jest przeciętny i zbudowany z mielonych już setki razy riffów, pewne nadzieje jednak na lepszą całość są. Potem jednak miałki naiwny i przesłodzony power metal gorszy i grzeczniejszy nawet od wyczynów FREEDOM CALL kompromituje ich w Wandering Man, czy Change kalce kiepskich numerów z ich pierwszej płyt. Karykatura grania neoclassical to okropny Twlilight Side. Fajny początkowy motyw Book of Damnation zwiastuje coś ciekawszego, ale nadzieje rozwiewa prymitywne granie tak w refrenach, jak i w zwrotkach, i zupełnie nieudana część instrumentalna. Tak marnej i bezbarwnej solówki już dawno nie słyszałem... We Stand Together zapewne miał być w zamyśle rycerski i heroiczny, jednak jest zamiast tego zawstydzający i tuzinkowy. Wstyd dla szwedzkiego metalu, który wyrósł na tradycji HAMMERFALL.
Niby trochę metalowego zęba jest w dynamicznym graniu gitarzystów w Behind the Gate, ale doprawdy tylko trochę i w dalszej części to po raz kolejny pokaz indolencji twórczej i tego, jak melodyjnego europejskiego power metalu, tym bardziej w Szwecji grać się nie powinno. Nie powinno się także tak śpiewać, bo wysokie miauczenie Hjerpe to jeden z najgorszych występów frontmanów power metalowych, jakie słyszałem w roku bieżącym. Także klawisze w jego wykonaniu nic tu nie wnoszą i są technicznie mało zaawansowane. Sola gitarzystów kiepskie, przewidywalne i nie ma ani jednego, które by rozświetliło mdły charakter tych utworów. I granie zupełnie o niczym w karykaturalnej formie naśladujące w refrenach HELLOWEEN, czyli końcowy The Power Will Go On.

Metal dla małych dzieci, przy czym tylko tych, które nie słyszały nigdy czegoś nieco tylko przynajmniej lepszego. Wstyd i totalna porażka, której pewnie nie chciała wydać żadna wytwórnia i dlatego pojawiła się Retruction Records. Rzadko kiedy power metalowy zespół z jakimś dorobkiem w Szwecji wydaje takiego gniota.


ocena: 2,9/10

new 18.08.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości