House of Lords
#1
House of Lords - House of Lords (1988)

[Obrazek: R-1390124-1599252932-4044.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Pleasure Palace 6:19
2.I Wanna Be Loved 3:20
3.Edge Of Your Life 5:17
4.Lookin' For Strange 4:01
5.Love Don't Lie 4:16
6.Slip Of The Tongue 3:27
7.Hearts Of The World 4:15
8.Under Blue Skies 4:36
9.Call My Name 4:01
10.Jealous Heart 3:42

rok wydania: 1988
gatunek: melodic heavy metal
kraj: USA

skład zespołu:
James Christian - śpiew
Lanny Cordola - gitara
Chuck Wright - gitara basowa
Ken Mary - perkusja
Gregg Giuffria - instrumenty klawiszowe

Gdy Gregg Giuffria rozwiązał GIUFFRIA i wraz z kolegą z zespołu, Lannym Cordola stworzył super grupę All Stars HOUSE OF LORDS od razu stało się jasne, że szykuje się coś wielkiego. RCA natychmiast podpisała kontrakt płytowy i album zatytułowany po prostu "House of Lords" ukazał się w roku 1988 od razu w kilkunastu wersjach dla różnych krajów, w tym nawet dla Republiki Południowej Afryki.

Publiczność, szczególnie amerykańska, była już trochę zmęczona prostym i nieraz prymitywnym glam rockiem i arena rock/metalem i oczekiwała czegoś bardziej wysublimowanego i eleganckiego, a ten skład, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę niesamowite walory głosowe Jamesa Christiana (poprzednio CANATA) oraz wysmakowaną klawiszową grę Giuffria mógł te nadzieje spełnić.
I spełnił.
Płyta jest wypełniona wyborną muzyką z kręgu melodic heavy metal z elementami AOR, bez prostackiego hard rocka, zagraną z ogromną maestrią i zaśpiewaną przez Christiana z jeszcze większa pasją niż w CANATA. Ten głos jest stworzony do takiej muzyki, gorący i z ultra rockowym feelingiem. Może otwarcie Pleasure Palace z długim wstępem klawiszowym to po prostu udany utwór o cechach umiarkowanego przeboju,z bogatymi aranżacjami w łagodnym stylu AOR, to już I Wanna Be Loved robi bardzo duże wrażenie jako swoista odpowiedź na spokojne wyważone hity WHITESNAKE podana w specyficznym radiowym amerykańskim sosie.
Oczywiście wszystko blednie przy romantycznym ultra killerze Edge Of Your Life, który po prostu eksploduje i rozdziera serce w refrenie i jest to jedna z najpiękniejszych kompozycji amerykańskich tego rodzaju w historii. Christian i Cordola wyciskają łzy wzruszenia i tyle. Grę Cordola w tej kompozycji można określić jako natchnioną, a końcówka w jego wykonaniu to arcymistrzostwo. Aż szkoda, że to dramatyczne solo się tak wycisza. Ogień, klubowy luz i niesamowita chwytliwość to rokendrolowy Lookin' For Strange i tu ornamentacje gitarowe, ostre i kąśliwe, są wspierane przez kapitalnie grającą na tej płycie sekcję rytmiczną, a basy Chucka Wrighta lepsze, lepsze niż w najlepszych kawałkach QUIET RIOT. I pianino Gregga !
Umiejętnie zmieniają nastroje i są delikatni i poetycko romantyczni Love Don't Lie przechodząc do przepięknego refrenu z pełną gracji elegancją. Trochę ostrzejszy niż inne utwory Slip Of The Tongue znajduje się w kręgu typowego amerykańskiego rock/metal arena i glamu, słychać jednak w jak wysmakowany sposób można grać i taką muzykę. Wielogłosowe harmonie wokalne ubarwiają niezły, ale jednak odstający tu nieco poziomem Hearts Of The World, mocno zaskakują celtyckim wstępem do Under Blue Skies, który przypomina rytmiczne łagodne przeboje MAGNUM i sympatycznie buja w spokojnej melodii. Bardzo amerykański jest Call My Name, przeznaczony na listy przebojów hard'n'heavy i po raz kolejny choć melodia jest mało oryginalna to wykonanie jest wspaniałe, a Christian w roli głównej. No i oczywiście Ken Mary ze swoją popisowa partią perkusji wysuniętą w pewnym momencie na plan pierwszy. I zamyka to wszystko rozpędzający się w soczystych chóralnych i super chwytliwych refrenach Jealous Heart, uznany za jeden z największych przebojów z tej płyty.

Jeszcze raz należy podkreślić niebywale wysoki poziom wykonania całości. Ponadto w przeciwieństwie do "klawiszowego" GIUFFRIA tu Gregg skromnie cofnął się zasadniczo na plan drugi, pozostając mistrzem AOR stylu. Produkcja jest wyborna, wymuskana i wycyzelowana w szczegółach brzmienia wszystkich instrumentów. Ta perkusja Kena Mary, coś wspaniałego...
Album wzbudził zachwyt i uznany został za sensację. Być może HOUSE OF LORDS stałby się od razu gwiazdą światowego formatu, jednak grupa nie była specjalnie zainteresowana wielkim światowymi trasami koncertowymi, które stworzyły potęgę MAGNUM, niemniej w USA i Japonii popularność zespołu była ogromna. Oczywiście wszyscy oczekiwali na następną płytę.


ocena: 9/10

new 22.08.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
House of Lords - Sahara (1990)

[Obrazek: R-3040774-1444837291-9965.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Shoot 05:03
2.Chains Of Love 03:28
3.Can't Find My Way Home 04:53
4.Heart On The Line 04:00
5.Laydown Staydown 04:00
6.Sahara 05:38
7.It Ain't Love 04:10
8.Remember My Name 04:58
9.American Babylon 4:29
10.Kiss Of Fire 03:27

rok wydania: 1990
gatunek: melodic heavy metal/hard rock
kraj: USA

skład zespołu:
James Christian - śpiew
Doug Aldrich - gitara
Chuck Wright - gitara basowa
Ken Mary - perkusja
Gregg Giuffria - instrumenty klawiszowe

Gene Simmons jako producent zamieniał wszystko w złoto, podobnie jak w ramach działalności KISS. To się tyczy także HOUSE OF LORDS. Przy wsparciu ogromnej liczby gości grupa w Los Angeles nagrała drugi album, przy czym już bez Cordola jako gitarzysty. Zastąpił go oficjalnie Michael Guy, jednak faktycznie nie zagrał na tym LP ani jednej nuty. Grupa poprosiła o pomoc słynnego już wówczas Douga Aldricha z amerykańskiego LION i to on zagrał niemal wszystkie partie gitarowe, choć epizodyczny udział miała także nowa, wschodząca gwiazda amerykańskiego metalu - Chris Impellitteri. Duże środki na produkcję pozwoliły na zatrudnienie najlepszych fachowców, w tym jako speca od masteringu Mistrza George Marino ze słynnego studio Sterling Sound w Nowym Jorku. Album ukazał się w roku 1990 nakładem RCA, oczywiście w wielu wersjach przeznaczonych na lokalne rynki, w tym japoński.

Muzyczny kierunek nieco się zmienił. Kompozycje nabrały bardziej komercyjnego odcienia i skierowane były ku szerszej publiczności, także melodyjnego rocka, a w amerykańskim rozumieniu także glamu. Christian zaśpiewał oczywiście wybornie, choć w mniej wyrafinowany sposób niż na debiucie, natomiast klawisze Giuffria w znacznej mierze zostały uproszczone i sprowadzone do roli dodatkowego tylko instrumentu w rockowym arsenale. Oczywiście nie we wszystkich utworach, bo na pewno wysmakowany i intrygujący tytułowy Sahara to kompozycja tu odrębna, z inklinacjami prog rockowymi i elementami przypominającymi twórczość GIUFFRIA, ale także typową dla HOUSE OF LORDS bezpretensjonalną przebojowością. Z pewnością do wyróżniających się kompozycji należy także Shoot o nietypowej rytmice i mocnym akcentowaniu z bombastycznymi partiami klawiszowymi, w "kaszmirowej" zeppelinowskiej konwencji.
Zespół pod naciskiem wytwórni umieścił na płycie także kilka kompozycji przygotowanych przez kompozytorów spoza zespołu (Steve Winwood - Can't Find My Way Home, Rick Nielsen - Heart On The Line, Nick Graham - Remember My Name), znanych i popularnych, ale te utwory akurat jakoś rozwadniają styl zespołu, choć jako przeboje na rynek USA w pełni się sprawdziły. Trochę też w tym KISS w umiarkowanie udanym Laydown Staydown oraz słabego niestety rock arena grania w American Babylon. Paradoksalnie ultra dynamiczny Kiss Of Fire z niesamowitymi rozbudowanymi partiami perkusji Kena Mary wyrasta na tym albumie na jeden z najbardziej udanych utworów.
Na wysoką ocenę zasługują na pewno chórki z udziałem licznych gości (w credits podano dwudziestu!) natomiast Doug Aldrich nieco poniżej swoich realnych możliwości. Inna rzecz, że musiał tu się już dostosować do stworzonego materiału i jest to jednak oddalone chociażby od tego, co można usłyszeć w LION.

Powstał album wychodzący naprzeciw oczekiwaniom fanów rocka środka, wielkich rozgłośni radiowych i właścicieli wielkich sal koncertowych. Muzycznie dopracowany w szczegółach, ale komercyjny. Ostatecznie sprzedawał się dobrze, jednak zespół nie miał chęci promować go na męczących trasach koncertowych i wkrótce po jego wydaniu Giuffria zdecydował się go rozwiązać. Na krótko jednak, bo już w roku następnym grupa została reaktywowana w nowym składzie. Zagrali w nim obok lidera i Christiana także znakomita sekcja rytmiczna Sean McNabb (QUIET RIOT) i Tommy Aldridge oraz gitarzysta Dennis Chick (później w FREAK OF NATURE), ale wydany w 1992 album "Demon Down" okazał się rozczarowującym dla fanów metalu zbiorem  bladych rockowych kompozycji i grupa została ponownie rozwiązana.


ocena: 7,2/10

new 22.08.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości