21.04.2022, 17:04:44
Gladenfold - From Dusk to Eternity (2014)
Tracklista:
1. From Dusk... 02:55
2. Fate Escape 04:09
3. Game of Shadows 05:33
4. The Last Crossing 03:28
5. Where Fires Burn Frozen 05:03
6. Starforge 03:36
7. Six Soldiers Stand 04:43
8. Final Embrace 04:39
9. Bloodfeather 05:32
10. Dementia 05:01
11. ...To Eternity 01:22
Rok wydania: 2014
Gatunek: Melodic Death/Power Metal
Kraj: Finlandia
Skład:
Esko Itälä - śpiew, gitara
Jaakko Riihimäki - gitara
Timo Uuttu - bas
Lauri Itälä - perkusja
Paavali Pouttu - instrumenty klawiszowe
Tracklista:
1. From Dusk... 02:55
2. Fate Escape 04:09
3. Game of Shadows 05:33
4. The Last Crossing 03:28
5. Where Fires Burn Frozen 05:03
6. Starforge 03:36
7. Six Soldiers Stand 04:43
8. Final Embrace 04:39
9. Bloodfeather 05:32
10. Dementia 05:01
11. ...To Eternity 01:22
Rok wydania: 2014
Gatunek: Melodic Death/Power Metal
Kraj: Finlandia
Skład:
Esko Itälä - śpiew, gitara
Jaakko Riihimäki - gitara
Timo Uuttu - bas
Lauri Itälä - perkusja
Paavali Pouttu - instrumenty klawiszowe
GLADENFOLD to wiekowy zespół, bo założony w 2003 roku, kiedy KAMLAH i CHILDREN OF BODOM cieszyły się popularnością, chociaż gatunek mógł wydawać się wyeksploatowany, patrząc na to, co te dwie grupy w tamtym czasie nagrały.
Grupa nagrywała dema, materiały promocyjne, ale bez większych skutków i dopiero po latach udało się podpisać kontrakt z włoską wytwórnią Buil2Kill Records, która wydała debiut 5 maja 2014 roku.
Nie jest to muzyka odkrywcza czy powalająca świeżością, ale nie można odmówić tego, że jest fińska. To słychać od razu w Fate Escape, ubogaconym orkiestracjami i obracającym się w rejonach CELESTY, jednak bez rozmachu i epiki tej grupy. W częściach melodic death jest to CHILDREN OF BODOM oraz KALMAH, szczególnie KALMAH słychać w Game of Shadows, nakładających się growlach z harshem i klawiszami.
The Last Crossing to próba zbliżenia się do brutalności KALMAH z czasów The Black Waltz z bardzo mocno zaznaczonymi klawiszami, ale moim zdaniem taką muzykę lepiej gra MY MATERIAL SEASON. W opcji standardowego fińskiego power z elementami symfonicznymi Where Fires Burn Frozen jest niezłe, ale we mnie wzbudza to tęsknotę za KIUAS, który z tych ogranych motywów próbowałby stworzyć coś nowego i świeżego. Coś, z czego scena fińska słynęła lata temu...
To jest muzyka gatunkowo bezpieczna, która nie podejmuje w żadnym miejscu ryzyka. Jest to proste, przyswajalne jak wiele zespołów szwedzkich z DRAGONLAND i może nawet SONATA ARCTICA (Starforge) na czele, a próbą urozmaicenia muzyki są jedynie riffy inspirowane KAMLAH i CHILDREN OF BODOM, nie zawsze wplecione dobrze. Jakaś płynność w przejściach jest, ale Six Soldiers Stand to tylko próba gry w stylu WHISPERED, ale ta grupa wyróżniała się chociaż japońskimi akcentami, a tutaj jest tylko solidny power.
Jeśli miałbym wybierać faworytów, to chyba będzie Final Embrace na fundamencie STRATOVARIS/SONATA ARCTICA wspartym KALMAH, z dobrze zaznaczonym refrenem i niezłymi chórami, epicki Bloodfeather, który jednak nie ma porównania z drugim albumem KALMAH oraz sonatowy Dementia z bardzo słonecznym i słodkim refrenem, bez zabaw w melodic death metal.
Od strony technicznej jest to zwyczajnie poprawne i nikt się tutaj nie wyróżnia. Sekcja rytmiczna zagrała to, co miała zagrać, tak jak gitary. Zabrakło tutaj natchnienia i energii. Definicja poprawności. Może wypada pochwalić Itälä, bo niezły z niego wokalista, szczególnie w opcji harsh/growl. Kiedy trzyma się środkowych rejestrów jest dobrze, ale wyższe wychodzą bardzo sztucznie. Paavali Pouttu słychać tutaj cały czas i jest bardzo mocno akcentowany, ale to nie jest poziom MY MATERIAL SEASON czy debiutu WHISPERED.
Tommi Hartikainen i Artturi Laukkanen stworzyli sound typowo fiński i niewiele mam tutaj do zarzucenia. Pewne naleciałości Finnvox są, szczególnie w ustawieniu instrumentów. Gitara mogłaby być mocniejsza, ale to jest już kompromis gatunkowy, jaki zespół postanowił grać.
Album równy, bez momentów kompromitujących, ale bez własnej osobowości, przewidywalny i jeszcze nie do końca przemyślany co do tego, jak zespół chce grać, trzymając się bezpiecznych rejonów, nawet technicznie.
Solidny debiut, który jednak pokazuje kryzys sceny fińskiej.
Ocena: 7.2/10
SteelHammer