Dreamyth
#1
Dreamyth - Aletheia (2023)

[Obrazek: 1130949.jpg?0115]

Tracklista:
1. Creatio Ex Nihilo 01:10     
2. Odyssey 04:02     
3. Aletheia 05:03     
4. In this Nightmare 04:27     
5. The Curse of the Erinyes 03:55     
6. Dreamland 06:18     
7. Firelove 07:22     
8. Fairytale 04:55     
9. My Delight 04:55     
10. Down to the Moon 05:19     
11. In Aeternum 02:27     
12. Cuento de hadas 04:56

Rok wydania: 2023
Gatunek: Symphonic Power Metal
Kraj: Hiszpania

Skład:
Andrea Carrero - śpiew
Dani González Suárez - gitara
Adrián Carrero Núñez - gitara    
David Macarrilla Egido - perkusja  
Paolo Andreotti - instrumenty klawiszowe

Gościnnie:
Ralf Scheepers - śpiew (Dreamland)
Herbie Langhans - śpiew (Aletheia)
Eduardo Guilló - śpiew (Odyssey, The Curse of the Erinyes)
Bob Katsionis - instrumenty klawiszowe (Dreamland)

Założony w 2020 roku przez Adrián Carrero i David Macarrilla w słonecznym Madrycie, bardzo szybko pozyskali skład, w tym znakomitego wokalistę i gitarzystę Dani González Suárez, znanego z DARKSUN i LAST DAYS OF EDEN.
Debiut został wydany przez wytwórnię Rockshots Records 14 kwietnia 2023 roku.

Wyszedł album synkretyczny i to słychać już w pierwszych trzech kompozycjach, gdzie spotykają się szkoły holenderska, niemiecka i hiszpańska, a dalej dochodzi jeszcze Szwecja i Włochy.
Odyssey to mocny i surowy gothic metal symfoniczny z filmowymi orkiestracjami, kontrastującymi wokalami i chyba odnoszę wrażenie, że czasami śpiewa w spokojniejszych momentach na tym LP Dani González Suárez. Sola gitarowe są bardzo treściwe i ubogacają kompozycje. Gdzie są Niemcy to oczywiste - tam, gdzie jest Herbie Langhans i Aletheia jest absolutnie dewastująca w stylistyce wczesnego SINBREED z bardziej rozbudowanym planem klawiszowym. Herbie rewelacyjny jak zwykle i to jest power metal może i naiwny z delikatnie rockowym feelingiem i bez wątpienia jego występ udoskonala ten utwór. Świetny duet i wzorowe użycie gościnnego występu, o co dzisiaj nie jest wcale tak łatwo na albumach, gdzie goście są relegowani do tła albo narracji. Niemcy drugi raz uderzają oczywiście z Ralfem Scheepersem i to jest lżejsza, bardziej przyjazna wersja PRIMAL FEAR. Lekkie, zwiewne i bardzo przyjemne, z bardzo dobrą formą Scheepersa.
In this Nightmare jest bardzo chłodny w swoim skandynawskim stylu i pięknie, delikatnie i krucho śpiewa tutaj Andrea Carrero. Przyjemny, wysoki głos, pełen ciepła i sprawdza się nawet w bardziej szorstkich utworach jak The Curse of the Erinyes, chociaż tutaj jest to gładka kompozycja w stylu CRUSADE OF BARDS i czegoś tutaj zabrakło.
Niczego za to nie zabrakło w Firelove. Piękny, hiszpański romantyzm oparty na niemieckim fundamencie. Cudowny duet wokalny, wyeksponowana, ciepła melodia, subtelne klawisze i punktująca wszystko perkusja. Prawdziwe arcydzieło klimatu i coś takiego mogło powstać tylko w Hiszpanii. Przypomina to grację i lekkość słoweńskiego FIRERINE. I co za rozwinięcie! To nie pozostawia wątpliwości co do kraju pochodzenia.
Fairytale jest rozczulające, a duet... Tak pastelowo, lekko, romantycznie, i ten duet przy gitarach akustycznych.
Po tych ładnych iberyjskich przerywnikach mamy wycieczkę do Włoch i TEMPERANCE. Carrero śpiewa tutaj dobrze, ale chciałoby się usłyszeć momentami głos mocniejszy jak chociażby Alessia Scolletti, ale w duetach daje sobie radę. Może tylko melorecytacje tutaj są zbędne, ale sam refren jest bardzo dobry. Down to the Moon to Szwecja i tutaj wypadają niestety kiepsko. Gładki power metal drugiego rzutu z fatalnymi przejściami i szkoda prostego refrenu w stylu BLOODBOUND. Wokalnie na plus, ale zabrakło tutaj dopracowania.
Mimo że to concept album i Creatio Ex Nihilo to początek historii, to zwiastuje on raczej album ciężki, mroczny i poważny i nie jest odzwierciedleniem całości. Podobnie In Aeternum, który zdominowany jest przez sample, a gitarowymi ornamentacje są na dalszym planie. Przypomina to bardziej DRAGONLAND i jego przerywniki z Astronomy.

Za produkcję odpowiada tutaj Adrián Carrero Núñez oraz doświadczony Dani González Suárez i oczywiście, że wie co robi. Został stworzony tutaj sound mocny, głęboki, ciepły w gitarach i bardziej eksponujący perkusję, aby przykryć brak bardziej wyrazistego basu. Jeśli czegoś zabrakło, to może właśnie bardziej konkretnego basisty, a nie jedynie przedłużenia perkusji.
Bardzo dobry, zagrany szczerze debiut z Hiszpanii, z którym warto się zapoznać.
Dla samego Firelove warto!


Ocena: 8.2/10

SteelHammer

Podziękowania dla Asher Media oraz wytwórni Rockshots Records za udostępnienie albumu.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości