Edge of Thorns
#1
Edge of Thorns - Ravenland (2004)

[Obrazek: R-2448586-1453051239-7538.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Dark Magician 04:53
2. Lost 05:16
3. Mirror of Dreams 03:21
4. Riders of the Storm 03:12
5. Signs on the Wall 04:39
6. Ravenland 06:07
7. Shadow King 04:37
8. Revelation 05:57
9. Rose for the Dead 04:57

Rok wydania: 2004
Gatunek: Power Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Dirk Schmitt - śpiew
Dave Brixius - gitara
Achim Sinzinger - gitara
Oliver Baumann - bas
Johannes Schütz - perkusja
Lothar Krämer - instrumenty klawiszowe

Ten zespół, istniejący od 1996 roku, nagrywał bardzo niewiele i ten album jest pierwszym w skromnym dorobku, wydanym przez wytwórnię Twilight w marcu 2004.
EDGE OF THORNS w zasadzie jest przedstawicielem głównego nurtu power metalu z odniesieniami do heavy metalu lat 80-tych, jest klika elementów, które ich wyróżniają z tłumu podobnych, zazwyczaj rzemieślniczych ekip z różnych stron Niemiec.

Po pierwsze, Dirk Schmitt to znakomity wokalista w prezentowanej konwencji, po drugie Dave Brixius to gitarzysta bardzo wysokiej klasy, a po trzecie zespół ma na tym LP pomysł na kompozycje rasowe w gatunku, a przy tym swoiste i atrakcyjne pod względem melodii. Wystarczy posłuchać tytułowego "Ravenland" i już wszystko wiadomo. Masywne gitary, wspierane delikatnym podkładem klawiszowym, głęboki i mocny głos Schmidtta i nieustanne ozdobniki gitarowe Brixiusa. Do tego sekcja rytmiczna jak należy, aktywna i głośna z dudniącymi bębnami, niskim basem. Jest ten ujmujący, rycerski klimat i rockowy feeling lat 80-tych. To rasowe granie, pewne siebie jak "Dark Magician" czy "Lost", twardych, niemieckich w konstrukcji, ale zarazem zwiewnych i rozległych i tu na pewno klawiszowiec Krämer jest czynnikiem to determinującym. Dużo potrafią powiedzieć i przekazać w niezbyt długich kompozycjach i wszystkie one są nasycone treścią. Jest tu i pewien lekko mroczny klimat, i w "Lost" zbliżający się do tego, co proponował DARK AT DAWN. To zresztą słychać także i pozostałych kompozycjach w tym i w "Mirror of Dreams" ze specyficznie, operowo zaśpiewanym refrenem. EDGE OF THORNS nie gra dark metalu, niemniej ta smuga cienia jest to obecna. "Riders Of The Storm" jest bardziej typowym, rycerskim power metalem, opartym na szybkim, trochę nerwowym rytmie, natomiast na tle innych nieco słabiej wypada "Signs on the Wall", gdzie próbują grać trochę nowocześniej i bardziej szorstko, a nie bardzo im to wychodzi. Znacznie lepszy jest melancholijnie się rozpoczynający "Shadow King", rozwijający się w ładnie rozpędzony i obudowany klawiszami speed melodic power metal. Twardy, ale nie toporny jest "Revelation", kroczący, zwalniający i z lekka ponury, przy czym ta ponurość jest rozpraszana przez złożone melodyjne sola gitarowe Brixiusa. Zespół dołożył tu również nastrojową wysmakowaną balladę "Rose for the Dead", która byłaby może jeszcze lepsza, gdyby wokal w refrenie mnie był tak poetycko-manieryczny.

Miłe dla ucha brzmienie całości z nietypowym, delikatnym drugim planem, tworzącym kontrast z mocnym planem pierwszym gitary, wokalu i ustawionej na równi z nimi sekcji rytmicznej.
W sumie ciekawa płyta ciekawego zespołu, który jednak nękany roszadami personalnymi dał znać o sobie tylko jeszcze jednym LP "Masquerading of the Wicked " z nieco rozczarowującym, standardowym repertuarem power metalowym w niemieckim stylu w roku 2007.


Ocena: 8/10

1.03.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Edge of Thorns - Masquerading of the Wicked (2007)

[Obrazek: R-2448594-1331005616.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Masquerading of the Wicked 05:22
2. The Reaper 05:00
3. Hungry Eyes 04:22
4. Bleeding Hearts 03:38
5. Can You Hear Them 00:39
6. Shrouded 03:57
7. Turning Wheels 03:31
8. Captured 04:18
9. Vagrant 05:19
10.Beyond Horizons 04:56
11.Chase Away the Night 04:14
12.Life 01:48

Rok wydania: 2007
Gatunek: Power Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Dirk Schmitt - śpiew
Dave Brixius - gitara
Achim Sinzinger - gitara basowa
Johannes Schütz - perkusja
Lothar Krämer - instrumenty klawiszowe
oraz:
Piet Sielck - śpiew (3, głos w 5)
Andreas Babuschkin - śpiew (6)


Uszczuplony do kwintetu EDGE OF THORNS wsparty przez znamienitych gości wydał drugi album na początku listopada 2007 nakładem Twilight Zone Records z Lubeki.


Trudno powiedzieć, czy zespół chciał się stać bardziej ambitny w tym co robi, czy też raczej dołączyć do teutońskiej power metalowej hordy, bo to najbardziej bije po uszach, gdy się słucha " Masquerading of the Wicked". Gdzieś zniknęły solidne plany klawiszowe, zastąpione zostały bardziej standardowymi pierwszoplanowymi pasażami,a przecież równocześnie pojawia się dużo siłowego grania i siłowych męskich chórków obok mocno rozkrzyczanego Schmitta jak w otwierającym ten LP tytułowym Masquerading of the Wicked. Do tego ten utwór jest taki nowocześnie power/heavy thrashowy, ale w złym tego słowa znaczeniu.
Trochę zaskakują i budzą zdziwienie łączeniem elementów z różnych podgatunków power metalu, bo dynamiczny The Reaper ma naprawdę świetną melodię, ale co tu robi zupełnie niepasujące neoklasyczne solo Brixiusa? Owszem, bardzo sprawnie zagrane, ale to realny zgrzyt w potoczystym power metalu tej kompozycji. W Hungry Eyes na początku jest trochę tych starych klawiszy Krämer, potem mroczny nastrój, apotem gościnnie Piet Sielck śpiewa coś, co jest przeciętną mroczniejszą wersją nagrań jego macierzystego IRON SAVIOR i doprawdy to nie nic więcej niż tylko dobry utwór.No litości, w  Bleeding Hearts skręcają i lądują w terenie zarezerwowanym dla DARKSEED i LACRIMAS PROFUNDERE i po co, skoro i tak tym jednym udanym skądinąd utworem w konwencji gothic niczego nie zmienią w czołówce tabeli gatunku w Niemczech. W Shrouded spotykają się dwa mocarne power metalowe gardła, drugim wokalistą jest Andreas Babuschkin z PARAGON i szkoda, że z tego nic nie wynika poza progresywnym melodyjnym power metalem w stylu włoskim (klawisze i solo gitarowe oraz patetyczna partia wokalna). Gdy takie rzeczy grają Niemcy wychodzą zazwyczaj mocno na wierzch niedoróbki techniczne i to tu słychać. Kwadratowo, nieinteresująco...
W Turning Wheels niemiecka power metalowa łupanina na granicy brutalnie zagranego hard'n'heavy, gorsza niż podobne toporne numery SINNER, w Captured celują w radio łzawym i układnym songu z mocna gitarą, przy czym melodia jest mdła. Vagrant jestz kolei kontrowersyjny. Niby tu wszystko jest dobrze zrobione, i klawisze (wyjątkowo), i melodia w ramach konwencji melodic heavy power przyjemna, i refreny z udziałem z wokalistki Maggie Sesto bardzo dobre, ale odczuwa się wrażenie kontemplacji kiczu i czegoś tylko trochę lepszego od LOGAR'S DIARY i podobnych zespołów...Siłowy, melodyjny i niepotrzebnie połamany w gitarze Beyond Horizons jest dobry, ale w taki sam sposób jak dobre są dynamiczne power metalowe numery stu innych niemieckich grup z tego kregu.Ten refren też chyba już gdzieś indziej słyszałem. Nie, nie w ANGEL DUST, chociaż w tej kompozycji jako drugi gitarzysta wystąpił Bernd Aufermann. Chase Away the Night prezentuje się nieźle jako echo nagrań z "Ravenland", echo, bo do poziomu tamtych kompozycji jednak brakuje, ale obok The Reaper (jednak!) to najwartościowszy kawałek na tym albumie.

Cóż, Dirk Schmitt śpiewa wybornie, moc i siła przekonywania oraz absolutna bezbędność, jednak śpiewa to, co wynika z muzyki. Tu jest źle pojęty eklektyzm, niepotrzebne strojenie się w piórka pseudoprogresywności i wpychanie na siłę neoklasyki. Oczywiście do samego rozegrania tego wszystkiego zastrzeżeń mieć nie można.
"Masquerading of the Wicked" ma jedną zaletę. To produkcja i brzmienie. To jest powalający majstersztyk w klarowności i potędze brzmienia instrumentów. Bas jest arcymistrzowski w brzmieniu, podobnie perkusja i ustawienie gitary. Wokal w centrum, a wszystko razem absolutna żyleta!
Bardzo szkoda, że tylko tyle. Wejście i rozpoczęcie The Reaper rozpruwa, sound też, ale takie granie jakie tu całościowo zostało zaprezentowane nie mogło przynieść sukcesu. Grupa zamilkła na wiele lat, choć nie została oficjalnie rozwiązana i dopiero w roku 2014, już w innym składzie, ale nadal z mocarnym Dirkiem Schmittem przedstawiła trzeci swój album.


ocena: 6,8/10

new 10.01.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Edge of Thorns - Insomnia (2014)

[Obrazek: R-6233404-1414356029-8571.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. In Your Dreams 00:25
2. Dark Side of Your Life 03:05
3. Yearning Has Begun 05:20
4. Insomnia 05:51
5. Metal Unity 04:04
6. The Watchmaker 05:19
7. A Caress of Souls 07:20
8. Walking Like a Ghost 03:37
9. Death Dealer 05:20
10....of Hearts That Burn 04:35
11.The 7 Sins of Arthur McGregor 07:04
12....Is This the Way It Ends 04:12

Rok wydania: 2014
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Dirk Schmitt - śpiew
Dave Brixius - gitara
Jani Näckel - gitara
Achim Sinzinger - gitara basowa
Joachim Lichter - perkusja

Zreformowany po latach EDGE OF THORNS, wzbogacony o gitarzystkę rytmiczną Jani Näckel i nowego perkusistę przystąpił do realizacji trzeciej swoje płyty, która została zaprezentowana słuchaczom w kwietniu 2014 roku przez niemiecką wytwórnię Killer Metal Records.

Do tej pory można było mieć za złe tej grupie pewien eklektyzm, tym razem ten zarzut zupełnie odpada. EDGE OF THORNS wtopił się w główny nurt mocnego niemieckiego power metalu, czy nawet heavy/power i jest to typowe granie teutońskie, ostre, dosyć ciężkie, nieco toporne i srednio atrakcyjne w melodiach. Bardzo to niemieckie, bardzo i jednak niestety jest to takie sobie odgrzewanie pomysłów bardzo wielu zespołów, grających toporniej od PRIMAL FEAR. Dosyć szybko, z twardymi gitarami nadającymi ton i mocarnym wokalem Dirka Schmitta, który do tego wszystkiego oczywiście bardzo pasuje. Jest to taki metal szorstki, ale pretendujący na melodyjną przebojowość odległą od radia, gdzie do celu dąży się prostymi środkami. Te kompozycje wydają się do siebie bardzo podobne w formie i utrzymując ogólnie dobry poziom niespecjalnie zapadają w pamięć.
W tej ogólnej masie ryczących teutońsko gitar, potężnego lekko zachrypniętego wokalu i grzmiącej perkusji na minus zapisuje się przerysowany motyw główny tytułowego Insomnia i jego bardzo dobry refren oraz zrobiony na wzór nastrojowych mocnych metalowych songów PRIMAL FEAR The Watchmaker i to zrobiony bardzo dobrze. Tak przy okazji dodatkowe wokale poboczne na tym albumie zaśpiewał Ralf Scheepers.... A solo tu jest znakomite i klimat także.Coś więcej ponad melodyjną (średnio) brutalność zrobili w The 7 Sins of Arthur McGregor. Tak ten numer ma swoje własne oblicze nie tylko z powodu klimatycznego wstępu. Po prostu jest tu specyficzna surowość kontrapunktowo zestawiona z melancholijną nostalgią, gitary są głębsze, niemal ołowiane, a partie poszczególnych instrumentów bardzo dopracowane w szczegółach. To nie tylko gitara, to także bardzo interesująca perkusja.
Reszta to po prostu niemiecki power i heavy metal powszedni, o którym można powiedzieć niewiele, poza tym, że A Caress of Souls jest zdecydowanie za długi, a akustyczny ...Is This the Way It Ends na zakończenie da się posłuchać, choć bez szczególnego wzruszenia.

Klasyczne niemieckie wykonanie, klasyczne brzmienie, zazwyczaj zadowalające Niemców, ale mało kogo poza nimi. Po prostu dobry LP z bardzo wyeksploatowanymi motywami melodii, ale to jednak chyba fanom takiego niemieckiego grania wcale nie przeszkadza.
To jak na razie ostatni album EDGE OF THORNS.

ocena 7,1/10

new 20.06.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości