23.06.2018, 18:19:00
Mad Dog - Mad Dog (1986)
Tracklista:
1. Fallin' 03:15
2. Johnny Cyclops 04:35
3. It All Comes Down 04:47
4. Fortune Favours the Brave 06:50
5. Chill Out 02:24
6. Shangai Joe 02:32
7. Five Bucks in New York City 05:10
8. Last Great Wilderness 08:25
Rok wydania: 1986
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Wielka Brytania
Skład:
Eddie Edmunds - śpiew
Tony M - gitara
Steve George - bas
Viv Roberts - perkusja
Ocena: 6.5/10
18.07.2008
Tracklista:
1. Fallin' 03:15
2. Johnny Cyclops 04:35
3. It All Comes Down 04:47
4. Fortune Favours the Brave 06:50
5. Chill Out 02:24
6. Shangai Joe 02:32
7. Five Bucks in New York City 05:10
8. Last Great Wilderness 08:25
Rok wydania: 1986
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Wielka Brytania
Skład:
Eddie Edmunds - śpiew
Tony M - gitara
Steve George - bas
Viv Roberts - perkusja
Zespół powstał w 1978 w Cardiff jako jedna z grup NWOBHM i działa początkowo pod różnymi nazwami, ale dopiero w 1986 jego nagrania zostały zebrane na albumie "Mad Dog", który wydała malutka brytyjska wytwórnia Stud.
Można powiedzieć, że jest to granie będące wypadkową MOTORHEAD i TANK. Wokalnie mniej przepity Lemmy, riffy w strukturze zaś bliższe TANK.
Album otwierają absolutnie niszczące, dynamiczne i melodyjne jak cholera numery podobne do grania wyżej wymienionych zespołów „Fallin’”, „Johnny Cyclops” i „It All Comes Down”. Wejście początkowe perkusji to jawny hołd dla „Overkill” wiadomego zespołu. Drugi z wymienionych to mój tu faworyt - absolutny killer! „It All Comes Down” ma znakomity refren z tymi jakże charakterystycznymi dla tego okresu chórkami w refrenach - mały majstersztyk, no i przy tym praktycznie nieznany. „Fortune Favours The Brave” jest znacznie dłuższy i w strukturze przypomina „Just Cos You Got The Power” MOTORHEAD. Także bardzo dobry utwór z interesująco zaprezentowanym powtarzalnym motywem głównym i ładnie wpasowanym solem gitarowym. Niestety, potem album „siada”, jakby zabrakło pomysłów na chwytliwe, zawadiackie granie.
Krótkie „Chill Out” i „Shangai Joe” to bardzo blade numery w stylu „Fallin’”, ale już pozbawione tego zęba i pasji wykonania. ”Five Bucks In New York City” trochę jakby przesiąknięty duchem amerykańskiego rocka stadionowego, ale w tym gatunku wypada słabo. Miał to może być taki lżejszy radiowy przebój, niestety nie ma ani nośnego refrenu, ani odpowiedniego brzmienia. ”Last Great Wilderness” trwający ponad 8 minut to bardzo wolna, niby klimatyczna kompozycja - w rzeczywistości wobec braku mocy, melodii i dobrego wykonania wkurza już od połowy.
Umiejętności muzyków, jak to słychać, takie sobie, ale tam, gdzie włożyli więcej entuzjazmu, ich gra wypada przyzwoicie.
Brzmienie dosyć garażowe, ale dla tych, co lubią MOTORHEAD, do przełknięcia. Niestety, za mało udanych kompozycji, aby uznać ten LP za dobry.
Zespół został rozwiązany przed rokiem 1990. Jego członkowie już się nie pojawili na metalowej scenie brytyjskiej.
Można powiedzieć, że jest to granie będące wypadkową MOTORHEAD i TANK. Wokalnie mniej przepity Lemmy, riffy w strukturze zaś bliższe TANK.
Album otwierają absolutnie niszczące, dynamiczne i melodyjne jak cholera numery podobne do grania wyżej wymienionych zespołów „Fallin’”, „Johnny Cyclops” i „It All Comes Down”. Wejście początkowe perkusji to jawny hołd dla „Overkill” wiadomego zespołu. Drugi z wymienionych to mój tu faworyt - absolutny killer! „It All Comes Down” ma znakomity refren z tymi jakże charakterystycznymi dla tego okresu chórkami w refrenach - mały majstersztyk, no i przy tym praktycznie nieznany. „Fortune Favours The Brave” jest znacznie dłuższy i w strukturze przypomina „Just Cos You Got The Power” MOTORHEAD. Także bardzo dobry utwór z interesująco zaprezentowanym powtarzalnym motywem głównym i ładnie wpasowanym solem gitarowym. Niestety, potem album „siada”, jakby zabrakło pomysłów na chwytliwe, zawadiackie granie.
Krótkie „Chill Out” i „Shangai Joe” to bardzo blade numery w stylu „Fallin’”, ale już pozbawione tego zęba i pasji wykonania. ”Five Bucks In New York City” trochę jakby przesiąknięty duchem amerykańskiego rocka stadionowego, ale w tym gatunku wypada słabo. Miał to może być taki lżejszy radiowy przebój, niestety nie ma ani nośnego refrenu, ani odpowiedniego brzmienia. ”Last Great Wilderness” trwający ponad 8 minut to bardzo wolna, niby klimatyczna kompozycja - w rzeczywistości wobec braku mocy, melodii i dobrego wykonania wkurza już od połowy.
Umiejętności muzyków, jak to słychać, takie sobie, ale tam, gdzie włożyli więcej entuzjazmu, ich gra wypada przyzwoicie.
Brzmienie dosyć garażowe, ale dla tych, co lubią MOTORHEAD, do przełknięcia. Niestety, za mało udanych kompozycji, aby uznać ten LP za dobry.
Zespół został rozwiązany przed rokiem 1990. Jego członkowie już się nie pojawili na metalowej scenie brytyjskiej.
Ocena: 6.5/10
18.07.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"