Wolfcry
#1
Wolfcry - Nightbreed (2003)

[Obrazek: R-3983282-1351363014-4292.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Metamorphosis 05:33
2. Vanguard 05:22
3. Screamin' Whispers 06:43
4. Endless Circle 05:02
5. The Dying of Innocence 04:32
6. As Darkness... 07:30
7. Saint / Sinner 06:31
8. The Fable of Agnor 09:55

Rok wydania: 2003
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Grecja

Skład zespołu:
Costas Hatzigeorgiu - śpiew
Simos Kaggelais - gitara
Spiros Triantatillou - bas
Andreas Kourtidis - perkusja

To druga płyta tego zespołu z Aten, założonego w 1992, po czym po kilku nagraniach demo w różnych składach rozwiązanego w 1999 roku. Reaktywowany z inicjatywy wokalisty Hatzigeorgiu z nowym gitarzystą, Simosem Kaggelaissem, szybko nagrał dobry album "Power Within" (2001), jednak dopiero przy okazji "Nightbreed" wydanego przez Black Lotus Records można powiedzieć, że w pełni rozwinął skrzydła.

Grupa zaproponowała mieszankę tradycyjnego w rycerskim stylu heavy metalu i power metalu, opartego na ogromnej biegłości nowego gitarzysty. Kaggelais to najbardziej dynamiczny i bezwzględny w tym, co robi gitarzysta na greckiej scenie heavy i power, opierający się na wysokich umiejętnościach technicznych i rozumieniu power jako faktycznej energii wykonania swoich partii.
Jeśli często greckie zespoły charakteryzowały się stosunkowo delikatnym, zwiewnym gitarowym stylem, to WOLFCRY gra ostro i z ogromnym kopem.
To już słychać w "Metamorphosis", szybkim i drapieżnym. Słychać jednak także, że wokalista jest słabszym nieco ogniwem zespołu i mimo że śpiewa w mocniejszych partiach dobrze, to wyższe już mniej mu wychodzą i tak trochę to przypomina jęczenie. Może dlatego jest wspierany często przez dodatkowe wokale w tle. W WOLFCRY jednak liczy się najbardziej robota gitarzysty, a ta to nie tylko cięte i agresywne riffy na granicy thrashu i speed metalu, ale i wyborne sola. Warto jest zwrócić uwagę na to, jak on zgrabnie wplata w ten agresywny styl typowo rockowe zagrywki, wpasowane do tego idealnie.
Jak na grecki zespół przystało nie brak rycerskiej epiki rodem z lat 80-tych w "Vanguard", gdzie inny wokal, znacznie bardziej męski i niższy wychodzi Hatzigeorgiu znakomicie. Ta kompozycja łączy epicką surowość wczesnego MANOWAR z JUDAS PRIEST, a grecki pierwiastek reprezentuje chóralne, symfoniczne tło i solo Kaggelaisa.
"Screamin' Whispers" z kolei to dobry utwór, jednak wyraża takie typowe dla WOLFCRY niezdecydowanie pomiędzy formami łagodniejszymi power metalu a ostrym graniem wyrażonym w stylu gitarzysty. Z kolei w przypadku "As Darkness..." można mówić o dobrej kompozycji epickiej z elementami monumentalnymi, jednak zabrakło czegoś w melodii, co pozwalałoby utrzymać słuchacza w pełnym skupieniu przez te ponad siedem minut. Może się jednak podobać tło, jakże charakterystyczne dla greckiego metalu.
Gdy proporcje są idealnie wyważone, pojawia się dostojny wolny i epicki "Endless Circle" i tu występ wokalny Costasa Hatzigeorgiu jest najlepszy. To pełna ciepła i nostalgii kompozycja z finezyjnymi zagrywkami gitarowymi, niezwykle grecka w tym klimacie, wspierana pianiem w ozdobnikach i od czasu do czasu żeńskim wokalem w tle. Dumny, grecki metal.
"The Dying of Innocence" to bardziej typowy heavy power w średnim tempie, ale i ten utwór się w pewnym momencie rozpędza w thrashowym stylu, aby dać po raz kolejny pole do popisu wirtuozerii Kaggelaisa w solówce. "Saint / Sinner" bardziej zbliżony do tych utworów greckich zespołów, które grają nieco lżej epicki power metal i tu nieco Kaggelais odpuszcza, grając ostro, ale nie z taką siłą i ten numer ma w sobie najwięcej powerowych galopad. Na koniec WOLFCRY prezentuje wspaniały "The Fable of Agnor", ten kolos to mieszanka heavy power i epic metalu, jaka specyficzna jest swoim mieszaniem uroczystego monumentalizmu i surowości w metalu greckim. Piękny akustyczny, delikatny początek jest preludium do spokojnego rozgrywania tej kompozycji w dalszej części, a motyw gitarowy spina wszystkie fragmenty w spójną całość epickiej opowieści, która w miarę upływu czasu nabiera tempa.

WOLFCRY ma tu solidną, aczkolwiek pozbawiona błysku sekcję rytmiczną, która tak czy inaczej, cały czas pozostaje gdzieś pod presją gitary.
Ważne jest, że te wysiłki gitarzysty są wsparte odpowiednio mocnym brzmieniem, uzyskanym w procesie produkcji i ta gitara jest należycie wyeksponowana. Podobnie wyraziste brzmienie mają bębny, natomiast blachy raczej prezentują się skromnie.
Album ten z pewnością należy do dojrzalszych i najbardziej dopracowanych płyt z heavy i power z Grecji z pierwszych lat XXI wieku i w znacznym stopniu umożliwił nagranie następnej płyty w roku 2005.



Ocena: 8.2/10

4.03.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Wolfcry - Warfair (2005)

[Obrazek: R-2553295-1551641980-8583.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Once Again... 01:30
2. ...Here We Are 04:19
3. Hesitant Gathering 05:13
4. Honored Expedition 05:32
5. The Mirror Mask 04:14
6. Semper Casta 05:15
7. On the Edge 05:02
8. Fatal Conflict 04:04
9. The Pledge 07:32
10. 6 Must Die 03:16
11. Enola Gay (bonus track) 03:30

Rok wydania: 2005
Gatunek: Heavy Metal/Power Metal
Kraj: Grecja

Skład zespołu:
Costas Hatzigeorgiu - śpiew
Simos Kaggelais - gitara
John B. - gitara
Spiros Triantatillou - bas
Andreas Kourtidis - perkusja
Nick Zaninello - instrumenty klawiszowe

To trzecia płyta WOLFCRY, jednego z ostrzej grających heavy power w epickiej odmianie zespołów z Grecji, nagrana w rozszerzonym tym razem składzie. Wydana została w październiku 2005, ponownie przez Black Lotus Records.
Aby przezwyciężyć ograniczenia, wynikające z wykorzystania tylko jednej gitary, pojawił się gitarzysta rytmiczny John B., a klimatyczne klawisze tym razem są dziełem Nicka "Peper" Zanninello.

Tym razem WOLFCRY odszedł nieco od monumentalizmu epickiego na rzecz utworów w nurcie melodyjnego power metalu, gdzie więcej jest delikatnych wokali i łagodniejszych refrenów, niemniej gitara axemastera Simosa Kaggelaisa nadal jest tam, gdzie trzeba ostra i niezwykle energiczna. "Once Again... Here We Are" to łagodne duety wokalne i bardzo melodyjny zwiewny power metal grecki na powitanie, zaś rytmiczny i szybki "Hesitant Gathering" to popis współpracy gitar i instrumentów klawiszowych z drapieżnymi akcentami wokalnymi i ta kompozycja rozpoczyna wspaniałą serię power metalowych killerów. Rzadko kiedy takie dynamiczne gitary tak ładnie komponują się z dźwiękami instrumentów klawiszowych i dołączenie tu Zaninello było bardzo dobrym pomysłem. Te fragmenty instrumentalne są wypełnione bogato zaaranżowanymi pojedynkami gitar i dialogami z klawiszami przy zachowaniu heavy power metalowego charakteru całości.
"Honored Expedition" to nieco progresywne podejście do epic heavy metalu, głównie przez masywne cofnięte klawisze. Wokalnie Hatzigeorgiu spisuje się bardzo dobrze, jednak i na tym albumie czasem jakby brakuje mu mocy w głosie, czy ściślej mówiąc głębi. To niedostatek drobny i niepojawiający się zbyt często, zresztą tym razem gitary nie są tak mocne, jak na płycie poprzedniej i wielkiego dysonansu nie ma. Zwraca uwagę znakomite solo basowe w tej kompozycji. W "The Mirror Mask" ostrzej i ciężej na początku, aby nagle przejść do grania bardzo nastrojowego, przecinanego tylko od czasu do czasu szarżami gitar. Ciekawie podana historia francuskiego przestępcy Vidocqa z XIX wieku, który stanął po stronie prawa w walce ze zbrodnią i przemocą. Potem przychodzi czas na fantastyczny "Semper Casta" i tu się ujawnia cała potęga zagranego od serca melodyjnego greckiego power metalu. To kontrast w prostym, szybkim heavy power "On the Edge" zbudowanym na kontrastach łagodnych zwrotek z ostrym, niemal brutalnym refrenem i krzyczanymi chórkami. Prostszy, dosyć szybki "Fatal Conflict" prezentuje się bardzo solidnie, jednak lepsze wrażenie robi rozbudowany, wzbogacony elementami symfonicznymi i pianinem "The Pledge", gdzieś wyrażający ideę tego wysmakowanego, łagodnego melodic epic klasycznego dla Grecji. Jedynie końcówka płyty w postaci siłowego i mało eleganckiego "6 Must Die" nie prezentuje się dobrze.

Elegancki power metal to dobre określenie na muzykę z tej płyty. Tę elegancję podkreśla również brzmienie z wysmakowanym planem drugim, wyrazistą sekcją rytmiczną i głębokimi, ciepłymi gitarami. Inna nieco płyta od poprzedniej i to słychać. Wciąż epicka i melodyjna, ale z wyraźną ucieczką od nadmiernej mocy i surowości.
Ten album okazał się ostatnim w tym składzie. Gitarzyści odeszli, aby grać ostrzejszą i agresywniejszą muzykę w HYBRID (John B.) i SACRAM (Simos Kaggelaris), grupy te jednak nie odniosły większych sukcesów.

Ocena: 8.9/10

4.03.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Wolfcry - Glorious (2010)

[Obrazek: R-9881643-1568365607-3226.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. God Of Deception 03:33
2. Fadin Visions 04:52
3. Holocaust Of Nothing 03:54
4. Consequence Of Ignorance 04:06
5. The Golden Era 05:29
6. Payback Time 03:33
7. Vile Mind 04:23
8. Face The Fear 04:38
9. I, The Sinner 08:58

Rok wydania: 2010
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Grecja

Skład zespołu:
Costas Hatzigeorgiou - śpiew
Elias Koskoris - gitara
Nikos Hortis - bas
Andreas Kourtidis - perkusja
Nick Zanninello - instrumenty klawiszowe


WOLFCRY to jeden z najważniejszych greckich zespołów, grających melodyjny heavy/power metal w pierwszej połowie obecnej dekady. Trzy płyty na koncie i kapitalna gra gitarzysty Simosa Kaggelarisa, który swoim niepowtarzalnym stylem gry odróżnił ten zespół od falangi innych greckich bandów, grających podobna muzykę.
Niestety, dosyć stabilny poprzedni skład rozsypał się w roku 2007, odszedł Kaggelaris i wydawało się, że nowa ekipa nie przetrwa, mimo pojawienia się w grupie znakomitego gitarzysty, wybornego technika Koskorisa, który swoje nieprzeciętne umiejętności pokazał w DARK NOVA. DARK NOVA to jednak zespół grający zupełnie inny, progresywny metal i powstała w tym momencie wątpliwość, czy Koskoris będzie w stanie się dopasować do nowych realiów agresywnej, melodyjnej i niezbyt skomplikowanej muzyki WOLFCRY.
Grupa nagrała album "Glorious" w roku 2008, ale problemy ze znalezieniem wytwórni i inne problemy, trapiące muzyków z greckiej metalowej sceny spowodowały, że płyta ukazała się dopiero w czerwcu 2010, w niedużym nakładzie sumptem wytwórni Apollon Records. W międzyczasie z zespołu odszedł zniechęcony klawiszowiec Zaninello.

Na tym LP WOLFCRY powraca z muzyką bardziej standardową niż poprzednio, na pewno mniej rozpoznawalną i swoistą, ale nie oznacza to, że lata spędzone na jej nagraniu i oczekiwaniu na wydanie poszły na marne. Jest to płyta, gdzie znajdują się zarówno kompozycje w stylu melodyjnego power metalu, jak i heavy/power w łagodniejszej formie, a także coś z heroicznego grania, jakże lubianego przez greckich heavy metalowców.
Otwarcie jest bardzo dynamiczne i painkillerowe już w ekstatycznym okrzyku Hatzigeorgiou i ten heavy powerowy "God Of Deception" jest bardzo dobry, choć tempo siada lekko w refrenie, który trochę tu jest za mało agresywny. Ozdobiony klawiszami "Fadin' Visions" jest zupełnie inny, to melodic power i refren jest po prostu wspaniały. Łączy cechy grania skandynawskiego i greckiego i jest urzekająco prosty, a przy tym momentalnie wpada w ucho. Ten kawałek zagrany został z niebywałą swobodą i lekkością i podobnie w Grecji grał na wysokim poziomie tylko INNERWISH. Piękne, eleganckie solo gitarowe i od razu trzeba powiedzieć, że Koskoris pod tym względem na całym tym LP czaruje. Ten element dopieszczony został w najdrobniejszych szczegółach. W takim stylu, to jednak jedyna kompozycja na tym albumie. "Holocaust Of Nothing" to już bardziej epicki power metal z bojowym, podniosłym atakiem gitary, natomiast "Consequence Of Ignorance" rytmiczny power z takim bardzo przyjemnym, hard rockowym refrenem, ale też z ta nutką greckiej epickości. Słychać, że to wszystko jest dobrze pomyślane i jest nawet odrobina tego, co w melodyjniejszych utworach prezentował zespół DARK NOVA. Wzbogacony o greckie motywy "The Golden Era" znacznie wolniejszy, dużo tu tego metalu herosów, a epickość wysunięta jest na plan pierwszy. Słychać, że to grają Grecy inspirowani Ameryką z lat 80-tych. Piękne chórki w tle i zagrane z wyczuciem solo ubarwiają dodatkowo tę kompozycję, no i jeszcze wokale żeńskie walkirii w końcówce - wybornie to zrobione jest po prostu. W "Payback Time" znów przyspieszenie, duże przyspieszenie i tu sam gitarzysta na początku pogania wszystkich super szybką, krótką solóweczką. Painkillerowo po prostu jest.
Gdy końcowa eksplozja zmiata wszystko z powierzchni ziemi na zgliszcza wkracza "Vile Mind". Tu jest coś z niemieckiego kwadratowego heavy power, gdzieś PARAGON przemyka. Jest też agresywność, ale tu znów chyba niepotrzebnie zastosowano łagodniejszy fragment wokalny i raczej lekkie solo gitarowe - gdyby było więcej jadu kawałek sprawiał by lepsze wrażenie. Wstęp do "Face The Fear" zdecydowanie w stylu DARK NOVA i ogólnie ta kompozycja została chyba tu przemycona przez Koskorisa. Ładnie, zgrabnie zagrana kompozycja o cechach lekko progresywnych, zresztą słychać, z jaką swobodą tu Koskoris gra swoje.
Na koniec kolos w postaci "I,The Sinner". Monumentalny, epicki, grecki, heroiczny, ale jednak nudnawy i rozwlekły. Motyw główny grany przez gitarzystę niemal przez cały czas w końcu zaczyna denerwować. W pewnym momencie przyspieszają, ale to pęd w kierunku, który sprowadza ten utwór na wody mętne. Nie o to chodzi w takim graniu. Próba połączenia stylu BATTLEROAR i DARK NIGHTMARE w tym przypadku nieudana, choć sama końcówka z dodatkowymi symfonicznie przedstawionymi chórami bardzo dobra.

Album został pod względem produkcyjnym przygotowany bardzo starannie, w Niemczech, i to słychać. Czyste, selektywne brzmienie basu i perkusji, głęboka gitara, ładnie w tym wszystkim umiejscowiony głos Hatzigeorgiou. Przy okazji jest na tym LP w bardzo dobrej dyspozycji wokalnej i dużo wnosi swoim głosem. Przy Kaggelarisie miał nieco trudniejsze zadanie co prawda, ale w zasadzie tych dwóch składów nie można za bardzo porównywać. Jest to nowe oblicze zespołu, a nawet poniekąd nowy zespół pod starym szyldem.
Bardzo dobry zespół, należy przyznać.


Ocena: 8/10

7.06.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Wolfcry - Power Within (2001)

[Obrazek: 13554.jpg] 

Tracklista:
1. Power Within 01:57
2. The Journey 04:55
3. Lonewolf's Destiny 07:40
4. The Fate of a Lonely Bard 05:44
5. Reflection 08:26
6. Part of a Play 05:33
7. Nightriders 04:45
8. Dawn of Glory - Neverending War 08:20
9. Sons of Gods 05:48

Rok wydania: 2001
Gatunek: heavy metal/power metal
Kraj: Grecja

Skład zespołu:
Costas Hatzigeorgiu - śpiew
Simos Kaggelais - gitara
Spiros Triantatillou - gitara basowa
Andreas Kourtidis - perkusja
oraz
X. Xenios - instrumenty klawiszowe, pianino
Elias Koskoris - gitara (8,9)
Vangelis Zabounoglou - gitara (8,9), gitara basowa (8,9), instrumenty klawiszowe (8,9)


Jest debiut WOLFCRY wydany przez Black Lotus Records w roku 2001, na którym po raz pierwszy ujawnił się talent nowego gitarzysty Simosa Kaggelaisa oraz generalnie wykrystalizował się styl zespołu, przy czym jest to płyta nieco lżejsza niż następne.

Klasyczny power metal jest tu bardzo szybki i dynamiczny, z bardzo ostrą gitarą i na pewno The Journey z mistrzowskim solem Kaggelaisa jest doskonałym przykładem tego, w jakim kierunku zespół poszedł niebawem zdecydowanie i bez wahania.
Łagodna epickość w mieszance heavy (część pierwsza) i power (część druga) w Lonewolf's Destiny wskazuje na talent zespołu do tworzenia bardziej rozbudowanych form, gdzie power metal w czystej postaci ma wyraźne wpływy niemieckie, a helleński duch polatuje i owszem, ale raczej jeszcze dosyć nieśmiało. Delikatny głos Hatzigeorgiu został dobrze wpleciony w niespecjalnie ciężki sound gitary i akcenty klawiszowe, choć to tylko akcenty i zasadniczo cały ciężar prowadzenia linii melodycznych spoczywa na Simosie. Można by powiedzieć, że ugładzona epickość i stonowana heroiczność dominuje na tym albumie, potrafią jednak rozbujać się w bardzo eleganckim stylu w The Fate of a Lonely Bard. W jakimś sensie ten zespół grał to, co niebawem zaczął proponować na swoich płytach inny grecki power metalowy EMERALD SUN, ale znacznie lepiej. To zasługa tak Kaggelaisa jako gitarzysty, jak i zgrania zespołu jako całości. To słychać w rozbudowanym Reflection, gdzie elementy romantycznego power metalu łączą się ze świdrującymi, znakomitymi speed/power atakami gitarzysty. No i jest tu ta dewastująca, rytmiczna i miarowa partia w stylu, w jakim Hellada niebawem zawojowała metal epic światowy. Coś jak BATTLEROAR. Zresztą, próby takiego surowszego grania epic power są słyszalnie bardzo wyraźnie w Dawn of Glory - Neverending War, ale właśnie chyba najbardziej właśnie przy okazji tej kompozycji słychać niezdecydowanie ich muzyki w takich długich numerach. Tu epic heavy/power, a tu zwiewny refren w melodic speed manierze niemieckiej... Także solo gitarowe, mimo wysokiej jakości technicznej, wyszło jakoś eklektycznie. Podobnie umiarkowanie tylko interesujący jest także power metalowy w stylu bardziej amerykańskim Sons of Gods. Warto jednak nadmienić, że te dwie ostatnie kompozycje pochodzą z nieco wcześniejszego okresu działalności zespołu i po raz pierwszy w wersji demo zostały zaprezentowane w roku 1999.

Giannis Christodoulatos wykonał tu mastering umiarkowanie udany, trochę to za suche w gitarach, choć co ciekawe, te łagodne partie z wykorzystaniem instrumentów klawiszowych brzmią znakomicie i na pewno dobry balladowy song z planem symfonicznym Part of a Play zyskuje dzięki soundowi. Ładnie potem wzmacniają brzmienie i idą w power metal patetyczny i poetycki. To najlepszy fragment tej kompozycji. Nightriders tak się nieco eklektycznie prezentuje, bo i grecki power i amerykański USPM tu jest, a melodia jakaś mało wyrazista, jak na ten album. Siłowo grający WOLFCRY prezentuje się raczej przeciętnie.

Album poza Grecją specjalnej popularności nie zdobył, choć pojawiło się także wydanie rosyjskie od CD-Maximum w roku 2002. Zespół jednak zwrócił uwagę na siebie i ateńska Black Lotus wydała jeszcze kolejne dwie płyty WOLFCRY, w tym znakomity "Warfair" w roku 2005.


ocena: 7,3/10

new 9.05.2024
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości