Ragenheart
#1
Ragenheart - RagenHeart (2010)

[Obrazek: R-7187820-1435696355-5981.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Illusion of Life 05:07
2. Child of Rage 06:39
3. Winds from the East 00:49
4. Black Gold 05:28
5. The Spartan 05:16
6. Here I Am 07:37
7. In the Name of God 06:35
8. Talos 05:11
9. The Amulet 06:08

Rok wydania: 2010
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Grecja

Skład zespołu:
John Koroneos - śpiew, gitara
Angel Priest - gitara
Nikos Michalakakos - bas
Nick "Speedy" - perkusja
Stavros - instrumenty klawiszowe

Zespół ten pojawił się na scenie ateńskiej w roku 2002 i po niedługim czasie został uznany za jeden z bardziej interesujących w kategorii heavy/power metal z elementami progresywnymi w swoim kraju. Mimo to jego rozwój muzyczny przebiegał powoli a prace na tym właśnie, pierwszym albumem przeciągały się kilka lat. Także dlatego, że grupa chciała jak najbardziej dopracować swoje kompozycje oraz zaprezentować materiał produkcyjnie wysokiej jakości, przewyższającej typowy raczej prosty i surowy sound ekip z Hellady w tejże kategorii. Płyta została ostatecznie wydana przez Metal on Metal Records w kwietniu 2010.

W sferze brzmienia jest to płyta wyjątkowo udana, brzmienie można określić jednocześnie jako klasyczne dla gatunku ale i nowoczesne, dopieszczone i z wykorzystaniem nowych zdobyczy techniki nagraniowej. Mocny, gęsty, a przy tym głęboki sound gitary, przestrzenna dźwięczna perkusja i odpowiednio dobrany do mocy gitar bas o bardzo przyjemnym dla ucha, miękkim ale też głębokim brzmieniu. Znakomicie ustawiony wokal jest w tym wszystkim, swobodnie unosi się ponad gitarami, a instrumenty klawiszowe wpisują się w to wszystko na równoległym planie w klarowny sposób.
Pozostaje jednak problem co i jak grają. Do gitarowej roboty nie można mieć zarzutów - zostało to wykonane bardzo zgrabnie i ze spora pewnością, ale już instrumenty klawiszowe Stavrosa nieraz nie bardzo zgrywają się z tymi gitarami, zaś pianino w tle mocnych power riffów nieraz gra tylko samo dla siebie, w oderwaniu od głównej melodii, miło, neoklasycznie nawet, ale nieco bez sensu i nie zawsze pewnie. Do stylu kompozycji jakie tu zagrano również gra perkusisty jest zbyt natarczywa. Za dużo tych przejść, drobnych wartości, werbelka i specyficznych zmian rytmu. Koroneos jako wokalista wydaje się stremowany. Słychać w tym głosie o stosunkowo wysokiej barwie i niezłej donośności lekką panikę w tych wyższych partiach, może również brak siły i z lekka się on meczy gdy trzeba pociągnąć dłużej.
To nie jest zła muzyka, ale to nie i jest szczególnie udany progressive power metal ("In the Name of God"), ani dobry klasyczny heavy/power z nastawieniem na melodie. No, może dobry bo owszem "Child of Rage" czy bardziej epicki "Talos" ma dobrą melodię, ale kto będzie je pamiętał na drugi dzień. Motywy "ancient" wykorzystane w "Black Gold" także już w dosłownym sensie były grywane wcześniej i jak na zespół z Grecji jest dziwne, że nie zdołali wymyślić nic lepszego. W częściach instrumentalnych dosyć ubogo, sola takie sobie a wykorzystanie klawiszy bojaźliwe nawet w tłach.
John Koroneos niemal autorsko rozegrał na wszystkich gitarach łagodny song "Here I Am" i tu zaśpiewał wyśmienicie, bez napinania się i widocznie taki repertuar bardziej jest dla niego odpowiedni. To akurat bardzo dobry, refleksyjny i nieco epicki numer niekoniecznie w greckim stylu, ogólnie bardzo tradycyjny dla heavy metalu. Ładna gitara akustyczna, dobry klimat klawiszy i to jest utwór który się tu bardzo pozytywnie wyróżnia.Także, onirycznymi solami gitarowymi gdzie gitara nie płacze ale jest pogrążona w nostalgicznej zadumie.
"Spartan" nie mógł się nie udać. Byłaby to plama na honorze wszystkich greckich Hoplitów Metalu. True epic heavy z elementami power w dostojnej galopadzie, pełen dumy i emocji wokal i ten numer jest doskonały, jak w tym nieustraszonym pewnym siebie natarciu falangi. Kapitalny w tej prostocie i jak słychać zespół potrafi coś zagrać killersko bez kombinowania. Szkoda, że tą drogą nie poszli bo helleńskiego true grania nigdy dosyć w dobrym wydaniu a tym bardziej w rewelacyjnym jak w tym numerze. Przy takim graniu nie można się przyczepić do niuansów technicznych czy kręcić nosem na słaby poziom progresywności.

Zespół jednak wystawił się na ciosy w większości pozostałych utworów i nie wychodzi tam poza solidną poprawność.
Jeśli szukać analogii to zapewne na obecny moment RAGENHEART znajduje się gdzieś w okolicach X-PIRAL w roku 2007, ale tam klawisze były znacznie lepsze...
Świetnie brzmienie, dwie wyróżniające się kompozycje... nieźle ale bez rewelacji, Powiedzmy, że to dobra płyta ze względu na spartańskie zakończenie.


Ocena 7/10

23.04.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
RagenHeart - The Last King (2018)

[Obrazek: R-13953808-1564820482-4416.jpeg.jpg]


tracklista:
1.A Thousand Years Empire 02:30
2.The Last King 06:03
3.Fear 04:06
4.Echo 04:37
5.Mirror 05:42
6.Metal Rules the Night (The 80s Outcast) 04:53
7.Dreamer 05:38
8.Blind Alley 03:43
9.Forever Rain 05:02
10.The End 04:08
11.Our Mighty Past 02:21

rok wydania: 2018
gatunek: power metal
kraj: Grecja

skład zespołu:
John Koroneos - śpiew
Angel Priest - gitara
Takis Koroneos - gitara
Nikos Michalakakos - bas
Nick "Speedy" - perkusja

Od debiutu RAGENHEART minęło osiem lat, ale w tym czasie w zespole działo się niewiele.
W 2013 odszedł klawiszowiec Stavros Papazoglou i pianina na nowym LP grupy już nie uświadczymy. Jest za to druga gitara i to w wykonaniu brata Johna, Takisa Koroneosa. W kwietniu pojawił się nagranyw nowym składzie album "The Last King" wydany nakładem własnym.

Dwie gitary, heavy power z epickimi inklinacjami. Klasyczna Grecja.
Elektroniczne, niepokojące intro A Thousand Years Empire... czy doczekamy się na tym albumie takiego hita jak The Spartan? Przede wszystkim John Koroneos jest fantastyczny. To już nie jest ten stremowany debiutant z 2010. Co za nośność w średnio wysokich rejestrach! Chyba ekipa to widziała od początku, bo John jest genialnie wyeksponowany na tle dwóch mocno brzmiących ale idealnie klarownych gitar. The Last King. Tak, to jest niemal poziom The Spartan, epicki grecki power metal w najlepszym wydaniu.
W Fear znakomite partie basu, godne uznania wysokie partie Koroneosa, jednak sama melodia raczej w ramach średniego kroczącego tempa, co najwyżej dobra. Perfekcyjnie zagrany chłodny melodic power Echo przypomina bardziej power metal szwedzki niż grecki, są tu też progresywne ozdobniki i słychać, że grupa się takich urozmaiceń nie wyrzekła. Jest też ten niepokojący klimat z debiutu w stosunkowo ciężkim Mirror z, co ciekawe, neoklasycznym refrenem. Metal Rules the Night (The 80s Outcast) to trochę trywialna stylizacja na heavy metal lat 80tych z refrenem w stylu DREAM EVIL, natomiast akustyczna ballada z symfonicznym tłem Dreamer bardzo udana i klimatyczna. Tu też dodatkowo uwypukla się bezbłędny, nośny wokal Koroneosa. To samo w drugiej tego typu kompozycji - The End, gdzie jednak mamy mocniejsze, metalowe gitary. Bardzo dobra jest melodia z rytmicznego Blind Alley, gdzie krzyżują się muzyczne style EXCALION i DREAMLAND i jak widać szwedzkiego ducha jest na tej płycie sporo. Melancholijny Forever Rain w refrenach rozkwita w dynamiczny hard rock/AOR i RAGENHEART brzmi w takich klimatach naprawdę fajnie. Warto zwrócić uwagę, że Nick "Speedy" zaczął w końcu grać dla zespołu i tych samolubnych niekontrolowanych wycieczek perkusyjnych z debiutu tu nie ma. Mam natomiast zastrzeżenia do solówek Angel Priesta. Nie kwestionuję jego umiejętności technicznych, ale te sola, które gra na tym albumie są w większości bezsensownie. Taki shred w Forever Rain? Po co? Ktoś musiał jednak zastąpić perkusistę w demontażu logiki kompozycji. Wyjątek stanowi wyborne solo w The End.
Miniaturowy progresywny song Our Mighty Past zamyka ten album i poniekąd podkreśla to, co RAGENHEART chciał tym razem przekazać słuchaczom, czyli ciepły, momentami refleksyjny melodic power metal z odpowiednią dawką ciężaru.

Album jest wyśmienicie wyprodukowany, jednak moim zdaniem pod tym względem debiut wyglądał ciekawiej. Tu mamy pewien bezpieczny standard skandynawski, ale na pewno nie grecki.
Trudno mówić o tym, czy zespół dokonał postępu, bo gra trochę inny rodzaj power metalu niż w 2010. Na pewno jest to album udany, zawierający pewną liczbę typowych solidnych power metalowych kompozycji w stylu skandynawskim i killer epicki The Last King.
No i rewelacyjny John Koroneos. On sam wyciąga tu ocenę na bardzo dobrą.

ocena: 8/10



new 10.07.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości