Grim Reaper
#1
Grim Reaper - See You In Hell (1983)

[Obrazek: R-1430573-1467298106-8526.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. See You in Hell 04:18
2. Dead on Arrival 04:33
3. Liar 02:48
4. Wrath of the Ripper 03:13
5. Now or Never 02:52
6. Run For Your Life 03:41
7. The Show Must Go On 06:53
8. All Hell Let Loose 04:24

Rok wydania: 1983
Gatunek: heavy metal (NWOBHM)
Kraj: Wielka Brytania

skład zespołu:
Steve Grimmett - śpiew
Nick Bowcott - gitara
Dave Wanklin - bas
Mark Simon - perkusja

"See You In Hell" to debiut zarówno GRIM REAPER, jak i pierwszy poważny występ Steve'a Grimmetta jako wokalisty. Zespół z płytą wystartował dosyć późno, w momencie gdy pierwsza fala NWOBHM się już przetoczyła, karty zostały rozdane, a czołówka ukształtowała się. Abum należy uznać za jeden z ciekawszych w momencie, gdy zasadnicze riffy już zostały zaprezentowane, a najlepsze refreny i solówki przeszły do kanonu heavy metalu Nowej Fali. Album wydała Ebony Records.

Zespół przedstawia płytę krótką, z nieco ponad 30 minutami muzyki prostej i opartej na tym co było istotą NWOBHM - czytelne riffy, typowa rytmika, głośna perkusja i wyraziste melodie. Ma jednak jeden atut, którego nie mieli inni. Steve'a Grimmetta. Ten wokalista, obdarzony głosem znacznie mocniejszym niż większość innych, jacy zdzierali gardła w grupach NWOBHM, głosem pełnym ekspresji i takim, który gdy wchodził w górki, powodował drżenie szyb w oknach i przekrzywianie obrazków na ścianach.
See You In Hell już na początku płyty daje jasno do zrozumienia z kim mamy do czynienia, i że ta płyta to Grimmett, i ci którzy mu towarzyszą. Ta kompozycja jest prosta, a przyciąga jak magnes głosem wokalisty. Tak jest też i w mniej melodyjnym Dead On Arrival, który ma pewne cechy power metalu z USA jaki w tym czasie powstawał i w wolniejszym mocno akcentowanym Liar. Tu też rządzi Grimmett, choć przecież pozostała ekipa spisuje się tu bardzo dobrze. Szybkie wokalne partie wpadające melorecytacje to ciekawy zabieg, jakiego na płytach NWOBHM się nie stosowało. W uzupełnieniu ostrego głosu Grimmetta jest na tym albumie i ostra gitara Bowcotta, który jest gitarzysta bardzo dobrym, tu jednak niemal całkowicie zdominowanym. Zdominowanym także i przez potężną perkusję Simona, który tu jest obok wokalisty najbardziej słyszalny. No i słucha się z przyjemnością jak gra i jak brzmią te jego mocne bębny i syczące blachy. Do tego basy jak należy, ciężkie i miękkie, rockowe i niezbyt gęste... Zespół potrafi wejść na lekko epickie i mroczne terytoria, jak w melodyjnym ale twardym Wrath Of The Ripper, utrzymanym w typowym dla NWOBHM tempie i rytmice. Utwory są zwarte, masywne i pełne zagęszczonych riffów jak Now Or Forever, czasem jednak ten heavy metal wydaje się jak w przypadku Run For Your Life nieco trywialny. Do najlepszych utworów zaliczyć wypada All Hell Let Loose, gdzie głosem rozrywa nie tylko Grimmett ale i same riffy są agresywne, mimo że kompozycja utrzymana jest w średnim tempie. Refren, podobnie jak z utworu tytułowego, to ścisła czołówka brytyjskiego grania z tego okresu. Tak jak i opętańczy śmiech Grimmetta... Na albumach z tego okresu nie mogło zabraknąć ballady zazwyczaj rozbudowanej i tak jest i na tym LP. The Show Must Go On to jedyny utwór, gdzie Grimmett nie miał swojego udziału jako kompozytor. Autorami tego pięknego songu są Bowcott i poprzedni wokalista GRIM REAPER, De Mercallo, któremu na tym LP nie dane było zaśpiewać. A song jest magiczny. Tyle autentycznych emocji, tyle wzruszających gitarowych zagrywek i ta cicha rezygnacja po chwilach buntu. Szczerość przekazu i sposób wykonania tej kompozycji jest porażający. Rock, metal, Grimmett i Bowcott, który tu pokazał się wreszcie jako gitarzysta z klasą i ogromnym feelingiem w graniu rzeczy smutnych i melancholijnych.

Ten album jest bardzo dobry pod każdym względem, także brzmienia, odległego od amatorskich produkcji garażowych wytwórni domowych. Sound jest momentami przeszywający i taki jak mało kto grał w tym czasie.
Tą płytą  GRIM REAPER zdobył status kultowy i był uznawany za jedną z największych nadziei metalowych z UK.

Ocena: 8,5/10

12.08.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Grim Reaper - Fear No Evil (1985)

[Obrazek: R-2800313-1381766816-8064.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Fear No Evil 03:59
2. Never Coming Back 03:32
3. Lord of Darkness (Your Living Hell) 02:59
4. Matter of Time 04:14
5. Rock and Roll Tonight 04:03
6. Let the Thunder Roar 04:05
7. Lay It on the Line 04:08
8. Fight to the Last 02:59
9. Final Scream 05:28

Rok wydania: 1985
Gatunek: heavy metal (NWOBHM)
Kraj: Wielka Brytania

skład zespołu:
Steve Grimmett - śpiew
Nick Bowcott - gitara
Dave Wanklin - bas
Mark Simon - perkusja

W roku 1985 GRIM REAPER w ramach kontraktu z Ebony Records wydaje swój drugi album, wyczekiwany, co trzeba podkreślić, z dużym zainteresowaniem.

Ekipa na pewno nie zawodzi w dynamicznym i rytmicznym tytułowym Fear No Evil, z kapitalnym melodyjnym, ostrym i zdecydowanym refrenem, no i forma wokalna Grimmetta jest fantastyczna. Absolutna moc metalowego przekazu!
Ta płyta ma jednak jedną poważną wadę. Te wszystkie utwory są w tempach i konstrukcji bardzo do siebie podobne, czy może raczej stanowią ostrożne kopie niszczycielskiego openera i często jest kopią prezentującą się trochę blado, mimo wysiłków Grimmeta. Tak to wygląda w przypadku Fight to the Last, Never Coming Back i Lord of Darkness, choć ten ostatni jest krótki i zwarty i specjalnego wrażenia repetycji tu nie ma. Jednak już w przypadku Matter of Time pojawia się nieodparte wrażenie, że to już było i nawet na tej płycie.
Może gdyby te tempa były bardziej zróżnicowane, albo w obrębie samych kompozycje partie instrumentalne bogatsze i nie ograniczały się tylko do bardzo dobrych treściwych solówek Bowcotta ogólne wrażenie byłoby inne, ale tu nawet wysokoenergetyczny Rock and Roll Tonight ma za mało z realnych cech rokendrola. Fakt, jest to w kategorii bardziej radiowego grania numer bardzo udany.
Jeśli uznać, że generyczne podejście do aranżacji i dynamiki riffowej to specyficzne wyrażenie spójności artystycznej, to należałoby uznać ten LP za bardzo dobry. Tyle, że zawodzą nieco refreny, z których żaden nie dorównuje klasykowi z Fear No Evil. Ten z Let the Thunder Roar na pewno jest tylko dobry. Z drugiej strony, gdy tempo i klimat nieco się zmieniają, jak w dosyć chłodnym Lay It on the Line, to heavy metal GRIM REAPER brzmi bardzo przeciętnie w ramach stylistyki brytyjskiej. Oczywiście odpowiednia dawka obłąkańczego śmiechu Grimmetta pojawiła się w Final Scream, ale to tylko co najwyżej dobra, lekko ociężała kompozycja.
Dużo mocnego rytmicznego grania, zabrakło jednak takiego melancholijnego poruszającego potwora jakim był w 1983 The Show Must Go On na pierwszej płycie.

Brzmienie jest wyborne - ostre i selektywne. Płyta poddana została masteringowi w USA, a wziął się za to Howie Weinberg, jeden z najbardziej kreatywnych w tej dziedzinie speców, który wyczarował między innymi niepowtarzalny sound ANTHRAX na "Spreading The Disease" w tym samym roku, a potem stworzył muzyczne barwy niezliczonej liczby zespołów. Nie od rzeczy będzie przypomnieć, że także "Kings Of Metal" MANOWAR to jego dzieło.
Album trochę podzielił fanów i krytyków, wśród których zapanował opinia, że GRIM REAPER zaczyna grac sztampowo.
Zespół za bardzo się tym nie przejął, a wobec sporego sukcesu komercyjnego, przystąpił niebawem do nagrania trzeciej płyty.

ocena 7,6/10

new 7.08.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Grim Reaper - Rock You to Hell (1987)

[Obrazek: R-3278314-1473943914-2073.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Rock You to Hell 04:03
2. Night of the Vampire 03:49
3. Lust for Freedom 04:26
4. When Heaven Comes Down 04:22
5. Suck It and See 02:34
6. Rock Me 'till I Die 04:42
7. You'll Wish That You Were Never Born 04:06
8. Waysted Love 04:17
9. I Want More 04:50

Rok wydania: 1987
Gatunek: heavy metal (NWOBHM)
Kraj: Wielka Brytania

skład zespołu:
Steve Grimmett - śpiew
Nick Bowcott - gitara
Dave Wanklin - gitara basowa
Mark Simon - perkusja

Po nagraniu "Fear No Evil" GRIM REAPER zmienia wytwórnię na RCA i jak się okazało w niedalekiej przyszłości, ta decyzja nie była szczęśliwa...
Tymczasem jednak RCA wydaje w sierpniu 1987 roku trzeci LP zespołu "Rock You To Hell".

Czy można sobie wyobrazić bardziej klasyczny GRIM REAPER niż w otwierającym ten album Rock You to Hell? No przecież nie. Drapieżny, mocny wokal Grimmeta, świetna heavy metalowa motoryka, przebojowa melodia - wszystko co najlepsze w muzyce tej grupy i ten numer stał się z miejsca hitem, a dla niektórych nawet czymś w rodzaju hymnu, wyrażającego ich przywiązanie do metalowej muzyki. Na pewno jest to najbardziej rozpoznawalna kompozycja z tego albumu.
GRIM REAPER pod maską ostrych riffów kryje także bardziej komercyjny heavy metal/hard rock, jaki w UK zawsze cieszył się dużą popularnością, ale którego realna wartość muzyczna jest dyskusyjna (Lust for Freedom, You'll Wish That You Were Never Born). Czasem potrafią zrobić znakomitego praktycznie z niczego i tu trzeba wskazać niby trywialny Rock Me 'till I Die, gdzie refren jest po prostu fenomenalny, mimo jednoznacznego hair metalowego pochodzenia. Te chórki, te ogniste riffy, ten chuligański wokal Grimmeta! Majstersztyk!
Z drugiej jednak strony, mocno zagrany rock/metal w Suck It and See wskazuje na to, że GRIM REAPER stać było na zrobienie wyłomu w pewnych uświęconych tradycjach brytyjskiego rozumienia melodyjnego elektrycznego grania... Tyle, że ta kompozycja pochodzi z roku 1983...
Oczywiście jest i nieco fajnie przerysowanego metalowego horroru w Night of the Vampire z bardzo dobrym chwytliwym refrenem, choć oczywiście sam początek jest tu najlepszy (haha). Jest także szybko grany heavy metal, który zdecydowanie wyrasta z NWOBHM, choć w roku 1987 już ten ruch należy do przeszłości. When Heaven Comes Down jest przykładem na to jak to można było kontynuować z wykorzystaniem lepszej techniki nagraniowej. Doskonała kompozycja. Finezyjny i kunsztowny heavy metal stadionowy Waysted Love jest nieco inny stylowo niż pozostałe kawałki. Utwór ten został napisany znacznie wcześniej przez Paula DeMercado, jeszcze w czasach, gdy był on członkiem zespołu i nie został opublikowany na żadnej z taśm demo w latach 1981- 1983. Ten numer jest na na pewno lepszy od większości tego co grały słynne amerykańskie RATT, WINGER MOTLEY, CRUE i podobne bandy. GRIM REAPER jednak nigdy nie przeszedł na pozycje takiej muzyki. Ten album kończy się dynamicznym, melodyjnym utworem heavy metalowym o lekko radiowym zabarwieniu I Want More z popisowymi wokalami Grimmetta.

Po raz kolejny produkcja jest wyjątkowo dobra, selektywna, z ciekawie brzmiącą gitarą i jednoznaczną ekspozycją Grimmeta, który śpiewa wybornie i jest wart pierwszego planu od początku do końca. Wysokiej klasy sola gitarowe, bardzo dobra gra sekcji rytmicznej. Po prostu zespół wysokich lotów.
"I Want More"
Więcej jednak nie było. Płyta była bardzo dobra, sprzedawała się jak należy i wsparcie wytwórni było niezłe, jednak nieoczekiwanie w roku 1988, z nie do końca jasnych powodów, zerwała ona kontrakt z zespołem i grupa została na lodzie. Zniechęceni i rozgoryczeni muzycy zdecydowali o rozwiązaniu GRIM REAPER w roku 1988. W muzycznym biznesie pozostał w zasadzie tylko Grimmett, który w tym samym roku dołączył do słynnego brytyjskiego thrash metalowego ONSLAUGHT. Potem pracował między innymi z muzykami w USA.
W roku 2006 stworzył nowe wcielenie GRIM REAPER z nowymi muzykami, który to zespół ze względów formalno prawnych otrzymał nazwę STEVE GRIMMETT'S GRIM REAPER.

ocena 8,3/10

new 31.08.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości