Dołączył: 15.09.2019
Liczba postów:984
Bogusław Balcerak's Crylord - Blood of the Prophets (2011)
Tracklista:
1. Ante Bellum Overture (Intro) 01:50
2. Blood of the Prophets 05:59
3. Grave of Love 04:36
4. Bard's Tale 04:59
5. Warrior's Moon 03:51
6. Face of Destiny 05:07
7. The Heretic 03:01
8. Behind the Walls of Sadness 05:52
9. Angel of Divine 04:17
10. Valley of the Dead 08:13
11. When the Time Has Come 05:10
12. The Healing Hands of Destruction 06:40
Rok: 2011
Gatunek: Power Metal
Kraj: Polska
Skład:
Bogusław "Bibas" Balcerak - gitara, bas
Tomek "Zawad" Zawadzki - bas
Marcin "Kanclerz" Kwaśny - perkusja
Łukasz Dybalski - instrumenty klawiszowe
Gościnnie:
Carsten "Lizard" Schulz - śpiew (2, 5, 6, 8, 10, 12)
Göran Edman - śpiew (3, 9, 11, 12)
Mark Boals - śpiew (tracks 4, 6, 11, 12)
Kamil Wyziński - bas
Crylord powstało w 2009 roku z inicjatywy gitarzysty grupy Hetman, Bogusława Balceraka. Reszta składu jest nieznana i zapewne byłby to kolejny zespół na drodze ku szybkiemu zapomnieniu, gdyby nie lista gości, czołowe gardła świata metalowego. No i oczywiście wsparcie Lion Music.
Płyta dość różnorodna, co nie dziwi, biorąc pod uwagę wokalistów. Jest coś z RING OF FIRE, coś z DOMAIN, TIME REQUIEM, szwedzkiej neoklasyki, power metalu i nieco zbyt wydumanej progresji.
Coś z Domain jest w dobrym Blood of the Prophet, może trochę teatru z EVIL MASQUERADE. Grave of Love to Edman z czasów Eclipse Malmsteena, może i coś w tym jest z solowych nagrań Boalsa.
Bard's Tale to solidny kawałek, w którym jest dużo Boalsa w bardzo dobrym wydaniu. Może i melodia to nic nowego i pożyczona, ale neoklasyczne wtrącenia są tutaj świetne.
Warrior's Moon jest o tyle ciekawe, że brzmienie gitary jest kompletnie inne i jest tutaj mieszanina FIREWIND z czasów Sompali z DOMAIN. Ten kontrast tu działa, tak jak neoklasyczne wtrącenia i Schulz tutaj wciąga. Face of Destiny to wokalny duet Schulza z Boalsem. Coś z DOMAIN, coś z solowej twórczości Boalsa. Bardzo dobrze zagrane, świetny neoklasyczny fundament i szkoda, że nie ma więcej takiego grania na tej płycie. Może to nie duet wokalny Hartmann/Mohre z IRON MASK, ale taki duet jak w Ice Wind of the North nie zdarza się często...
The Heretic można uznać za linię, dzielącą tę płytę na dwie części - po dobrym melodic power z elementami neoklasyki wkraczamy już w rejony progresywne i to już jest niestety nudne.
Może w Behind the Walls of Sadness aż tak jeszcze tego nie słychać, mimo że jest tutaj coś z bardziej progresywnego grania Ring of Fire, ale refreny już są dość przeciętne. Angel of Divine to znów coś z Boalsa/RING OF FIRE, ale tu śpiewa Edman i chyba nie do końca on czuje te klimaty, nawet momentami ginie gdzieś w chórach. Valley of the Dead to dobry występ Schulza i słychać w tym próbę odtworzenia Stardawn, ale to niestety nie ten poziom i wychodzi z tego dość rozmyty progressive metal. Środkowa partia dobra, ale poniżej oczekiwań.
When the Time Has Come to średnia melodic metalowa, czy może nawet hard rockowa próba grania ballady, ale duet Boals/Edman, co by nie mówić, bardzo dobry. U Boalsa jednak takie numery były lepsze.
Na koniec The Healing Hands of Destruction, gdzie zaśpiewali wszyscy trzej wokaliści. Niby fajne, jest i motyw neoklasyczny, nieco progresywny i rockowy, ale łączenie trzech tak różnych śpiewaków to nie był dobry pomysł. Edman gdzieś w tym wszystkim ginie i sam utwór to nie jest końcowa petarda, jaka często występuje na albumach tego typu.
Za brzmienie odpowiada Andy LaRocque i jest dobre, chociaż mogło by być mocniejsze, ponieważ perkusja czasami brzmi, jakby pukała. Jeśli już robić takie brzmienie, to gitara powinna być bardziej wysunięta albo surowa. Przez takie brzmienie czasami ginie gdzieś Edman.
Wokalistom nic nie można zarzucić, Boals i Schulz zaśpiewali świetnie i na poziomie, jakiego się od nich oczekuje. Edman to już różnie, jedni go lubią, inni nienawidzą... No moim zdaniem mógł zaśpiewać lepiej, ale może to po prostu nie był repertuar dla niego.
Sekcja rytmiczna dała radę i się spisała dobrze, chociaż klawisze mogły jednak zagrać więcej.
Instrumentalną gwiazdą jednak tutaj miał być Balcerak i zagrał dobrze, momentami bardzo dobrze, ale jednak przez większość czasu to raczej granie odtwórcze i słychać, że czasami sam gitarzysta się hamuje. Szkoda, bo czasami lepiej jednak być jak Samolub Malmsteen, ale niszczyć kunsztem, niż pokazać się tylko jako dobry gitarzysta.
Kompozycyjnie bywa różnie i pierwsza połowa płyty jest ciekawsza od drugiej.
Solidny debiut z gwiazdami, z którego jednak można było wyciągnąć znacznie więcej.
Ocena: 7.4/10
SteelHammer
Dołączył: 15.09.2019
Liczba postów:984
Bogusław Balcerak's Crylord - Gates to Valhalla (2014)
Tracklista:
1. Passage to the Other Side 04:52
2. Gates of Valhalla 05:02
3. We Came to Rock 03:43
4. Mirrored Eyes 05:15
5. Judgment Day 04:25
6. Lost Again 07:36
7. Deadnight Serenade 05:36
8. House of Pain 05:12
9. Pompeii 04:18
10. War Memorial 06:28
Rok: 2014
Gatunek: Power Metal
Kraj: Polska
Skład:
Bogusław "Bibas" Balcerak - gitara
Kamil Wyziński - bas
Marcin "Kanclerz" Kwaśny – perkusja
Gościnnie:
Carsten "Lizard" Schulz - śpiew (1, 7, 10)
Rick Altzi - śpiew (2, 5)
Mark Boals - śpiew (3, 9)
Ricky Wychowaniec - śpiew (4, 8)
Göran Edman - śpiew (6)
Fererico Cordera - instrumenty klawiszowe
Po trzech latach przerwy Balcerak powraca w nieco zmienionym składzie i tym razem na basie gra Kamil Wyziński, który na poprzednim albumie zagrał gościnnie.
Zmieniła się też wytwórnia i zamiast Lion Music było nieistniejące już Power Prog Records.
Śpiewają znów goście i do Boalsa, Schulza i Edmana dołączyli szwedzki tytan Rick Altzi oraz mniej znany Brazylijczyk Ricky Wychowaniec z TEMPLE OF SIN.
Poprzednio był power, trochę progresji, neoklasyka, teraz doszedł rock.
Niech nikogo nie zmylą klawisze pod MISTHERIA w otwarciu Passage to the Other Side, Schulz śpiewa tym razem do zaginionej kompozycji EVIDENCE ONE.
Ciekawe jest tutaj Gates of Valhalla z echami THUNDERSTONME i AT VANCE. Jest też coś z ostatniego albumu MASTERPLAN w sposobie śpiewu i przestrzeni refrenu, który niestety jest bardzo przeciętny. Sama kompozycja też mogła być krótsza, mimo bardzo dobrych sol.
W We Came to Rock Boals śpiewa wybornie, ale to nie jest kompozycja dla niego i mam wrażenie, że Schulz by to zaśpiewał lepiej. Co prawda dla Boalsa rock czy AOR z lekko neoklasycznym akcentem nie jest obcy, ale czegoś tu zabrakło. Może większej mocy w refrenie?
Mirrored Eyes to coś z surowszej i bardziej progresywnej strony neoklasyki VIRTUCOCITY, kiedy grało muzykę bardziej zbliżoną do KENZINER czy MEDUZA z drugiej płyty.
Judgement Day ma coś z pędu MASTERPLAN i to wrażenie nasila Altzi, dobrze zagrane, ale przestrzeń refrenu lepiej wykorzystało Thunderstone.
Lost Again i pojawia się Edman. Melodic metal z lekko progresywnym zacięciem i delikatną nutą rocka. Mam wrażenie, że tutaj powinien zaśpiewać Boals i tutaj nakładki wokalne brzmiałyby znacznie lepiej niż te w wykonaniu Edmana. Zbyt prosta kompozycja jak na 7 minut grania i nie za bardzo ratuje tu końcowy popis.
Deadnight Serenade to spotkanie VIRTUOCITY, DOMAIN i RING OF FIRE i brzmi to bardzo dobrze. Chodzi o show i dramat, a na tym Schulz się zna i dobrze się czuje. Do tego jeszcze bardzo dobre sola, w tym klawiszowe.
House of Pain dość zaskakujące, bo to wejście w stylu ARTENSION i RING OF FIRE, kiedy grał tam Kuprij. Szkoda tylko, że mimo całej dramaturgii refren jest bardzo przeciętny. Pompei eksploduje mocą RING OF FIRE w wejściu i Boals się czuje tu jak w domu… tylko zaśpiewał to bez formy i słychać jakby lekki cień fałszu czy może braku przekonania. A może to po prostu chęć odtworzenia śpiewu z The Oracle. Prawdopodobnie też są tutaj najlepsze sola zaraz obok Deadnight Serenade.
War Memorial to miał być chyba bitewny power metal, ale coś nie wyszło i gitara brzmi jakby bez przekonania i zlewa się kompletnie z drugim planem.
Tym razem za brzmienie odpowiadał Chris Aiken i wykonał dobrą robotę. Blachy syczą i bas jest świetnie słyszalny. Sekcja może jest nawet nieco zbyt mocna, bo potrafi w tym wszystkim czasami zginąć gdzieś gitara.
Edman mógł zaśpiewać lepiej, za to Schulz i Altzi zaśpiewali świetnie, Boals różnie, czasami błyszczy, a czasami brzmi jakby bez życia. Ricky Wychowaniec też się spisał, chociaż takie grono gwiazd jednak nieco go przyćmiewa.
Więcej tu metalu progresywnego, rocka, AOR niż neoklasyki jak to było poprzednio i jest to płyta nastawiona na innego odbiorcę.
Ja wolę poprzednią edycję śpiewania z gwiazdami.
Ocena: 7/10
SteelHammer
Dołączył: 15.09.2019
Liczba postów:984
Bogusław Balcerak's Crylord - Human Heredity (2022)
Tracklista:
1. It's Just A Wind 04:12
2. Thunderbolt 03:54
3. Death Is Rising 04:31
4. Set My Heart On Fire 04:06
5. Falling For You 05:01
6. Scary Dream 04:23
7. Eyes Of Fire 03:39
8. Lord Of The Light 04:16
9. Wind Me Up 04:11
10. Wolf At The Gates 04:56
11. You Are My Only Relief 04:36
Rok wydania: 2022
Gatunek: Neoclassical/Progressive/Heavy Metal
Kraj: Polska
Skład:
Bogusław Balcerak - gitara, bas, instrumenty klawiszowe
Jeremiasz Baum - perkusja
Gościnnie:
Göran Edman - śpiew
Rick Altzi - śpiew
David Åkesson - śpiew
Ryan Beck - śpiew
Jota Fortihno - śpiew
Tim "Ripper" Owens - śpiew
Po 8 latach milczenia, Bogusław Balcerak na szczęście powrócił, ponownie ze sławami za mikrofonem i perkusistą Jeremiaszem Baumem, który zagrał w 2020 na albumie CETI.
Wydaniem albumu zajmie się tym razem Pride and Joy Music, z premierą wyznaczoną na 18 lutego 2022 roku.
Miałem ostre podejście do tego zespołu, głównie z tego względu, że widziałem w tym dużo większy potencjał, szczególnie w gitarzyście, ale i ogólnej realizacji.
Poprzednim albumom można było zarzucić elitarność, snobizm. Tu nie jest inaczej i Balcerak pozostał wierny temu, co przyświecało CRYLORD od początku, ale obniżył nieco próg wejścia, mniej lub bardziej kontynuując kierunek obrany na Gates of Valhalla. Kto jednak o CRYLORD nie słyszał i spodziewa się lekkiego i przyjemnego melodic power może sobie ten album odpuścić od razu. Ta płyta potrafi być problematyczna, ale najpierw chcę się skupić na plusach.
Od strony gitarowej, jest to najbardziej dojrzały album Balceraka i co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Jego biegłość z tym instrumentem robi wrażenie i gra z niesamowitym wyczuciem, to kameleon i wszystkie jego popisy są tutaj wyborne, godne owacji na stojąco. Robota momentami piorunująca, idealnie wyważona, chłodna, ale nie tak egoistyczna jak u Malmsteena, inspiracji którym nie brakuje, nie jest tak dominujący i przytłaczający. W pewnych momentach można nawet uznać, że jest bardzo skromny, nawet jak na rockowe ramy, które są zapewne wspomnieniem HETMAN. Jego gra ratuje nawet najsłabsze kompozycje, przynajmniej w większości.
Należy też pochwalić Jeremiasza Bauma, który zagrał na tym albumie bardzo dobrze, nie boi się użyć talerzy i gra z rockowym wyczuciem, nie boi się też gry bardziej progresywnej.
Jeśli chodzi o sam materiał, jest nie tylko synkretyczny, ale i bardzo nierówny.
Zaczyna się nieźle i It's Just A Wind to nawiązanie do Fire & Ice i Eclipse Malmsteena i nieprzypadkowo zaśpiewał tutaj Edman, który niestety nie jest w najlepszej formie. W tej kompozycje śpiewa jeszcze na poziomie kontrowersyjnym, ale rockowy Set My Heart On Fire, a już szczególnie Wind Me Up, które jest fatalnym rockiem radiowym i to jest jeden moment, kiedy nawet popisy gitarowe niczego nie ratują.
Rick Altzi jest wszędzie, i w Thunderbolt słychać, że wyszedł prosto z sesji Hermana Franka i tak też zaśpiewał, swoim potężnym, ochrypłym i rozdzierającym głosem. Brzmi to dziwnie, ale jest w tym coś urokliwego z czasów Altzi w AT VANCE i miażdżącego wszystkich Levena u Malmsteena na Facing the Animal ze wszystkimi tego albumu problemami poza brzmieniem, bo u Malmsteena był sound balansujący wokalistę, a tutaj Altzi miażdży wszystko.
Problemem i kolejnym kontrowersyjnym elementem jest dobór wokalistów. Moim zdaniem wszystko powinien zaśpiewać, już nieważne w jakiej formie, albo Edman, albo powinni zostać dobrani inni goście, ale przy takich kompozycjach trudno, powiedzieć, kto by się nadawał. Na pewno wokaliści bardziej progresywni jak Andi Kravljača, może i nawet lepiej by wyczuł konwencję Doogie White. Włoscy wokaliści pokroju Michele Luppi byliby zbyt mocni i dominujący jak na ten repertuar.
Obecnie wygląda to tak, że wokaliści śpiewają dobrze, ale wyczuwalna jest doza niepewności, jak u Davida Åkessona, który zaśpiewał dobrze, ale można było oczekiwać od niego więcej. W klasycznej Malmsteenowskiej konwencji Death is Rising z delikatnymi ciągotami progresywnymi się sprawdził i jest to jeden z ciekawszych utworów, głównie dzięki nieśmiertelnej melodii. Solidny jest też Scary Dream w stylu MISTHERIA, ładnie też zaśpiewał w balladzie Lord Of The Light, ale sądzę, że stać go na więcej. Wystarczy posłuchać QANTICE z jego udziałem i od razu wiadomo, że czegoś zabrakło.
Czysto rockowe kompozycje są niestety niezbyt interesujące od strony melodii, ale i wokalnie, jak wcześniej wspomniane utwory z Edmanem (Set My Heart On Fire, Wind Me Up), ale Falling For You i Eyes Of Fire, niestety refreny również nie są zbyt porywające i bije od tego straszna sztampa.
Można było czegoś oczekiwać po Wolf At The Gates z udziałem Owensa, ale to rozczarowujący i mało przekonujący heavy/power, w jakim Rippera było już wystarczająco dużo. Solo gitarowe jak i praca perkusisty najwyższej klasy.
Sound pastelowy i klasyczny, z dobrze słyszalnym basem i od tej strony nie mam nic do zarzucenia. Sound do muzyki dobrany dobrze, niekoniecznie do wokalistów.
Bogusław Balcerak nagrał kolejny wymagający album, który, jak to w życiu, ma swoje wzloty i upadki.
Może nie zostanę największym fanem tej płyty, ale miło jest usłyszeć po tylu latach utalentowanego gitarzystę z pasją, nawet jeśli nie w każdej wersji mi odpowiada, ale należy to docenić. Szczególnie znając realia zdominowanej przez brutalne odmiany metalu polskiej sceny metalowej. Pozostaje tylko dopingować i liczyć na ciąg dalszy i rozwój.
Human Heredity to kolejny album CRYLORD. Nie mniej, nie więcej.
Ocena: 7.1/10
SteelHammer
Przedpremierowa recenzja dzięki wytwórni Pride & Joy Music.
Dołączył: 15.09.2019
Liczba postów:984
Bogusław Balcerak's Crylord - Endless Life (2024)
Tracklista:
1. Train to Nowhere 04:27
2. King of the Hill 04:42
3. Endless Life 04:56
4. Hard Enough 04:30
5. Dusty Road 05:48
6. Stargazer 04:58
7. Fallen 05:28
8. Fly Never Burn 04:35
9. Feel for Love 04:57
10. Troublemaker 04:58
11. How Many Tears 03:48
12. Face the End 05:05
Rok wydania: 2024
Gatunek: Neoclassical/Heavy Metal/Power Rock
Kraj: Polska
Skład:
Bogusław Balcerak - gitara, bas, instrumenty klawiszowe
Rob Wróblewski - perkusja
Gościnnie:
Göran Edman - śpiew
Bogusław Balcerak jest ostatnio wyjątkowo aktywny, nagrywając wyłącznie cyfrowy LP w 2023 roku, z kolei 4 września 2024 roku nakładem holenderskiego Rock Company zostanie wydany piąty album.
Tym razem nie ma armii gości, a jedynie Göran Edman, który jest w zaskakująco dobrej dyspozycji głosowej, chociaż miewa tutaj kontrowersyjne momenty, kiedy śpiewa wyżej. Ale taki jest jego urok i albo się to lubi, albo nienawidzi.
Nie ma aż takich progressive metalowych zapędów i nie jest to też album synkretyczny jak Human Heredity. Cały materiał jest spójny i to najprawdopodobniej wynika z ograniczenia się do jednego wokalisty.
Co można grać z Edmanem? Oczywiście Malmsteenowskie Eclipse oraz Fire & Ice i forma progressive, jaka jest tutaj obecna to nawiązania do Fire & Ice. Dobrym i udanym tego przykładem jest Train to Nowhere oraz absolutnie rewelacyjny, chociaż nieco bardziej w stylu projektów Marka Boalsa King of the Hill. Tak, jest rock w Endless Life, jest i typowy, szwedzki chłód w Hard Enough, tylko w tym drugim, tak jak u Malmsteena, refren jest przesłodzony i przerysowany i, tak jak niektóre kompozycje z Fire & Ice, zbyt progressive metalowy. Dusy Road to znów ekspresja w formie progressive metalowej Fire & Ice Balceraka, tak jak zimny i ciężki Stargazer, ale jak on tym razem znakomicie gra na gitarze. Jego sola neoklasyczne są tutaj równie magiczne, jak na debiucie, chwilami nawet bardziej techniczne i nie tak oczywiste i tylko w Stargazer można odnieśćw rażenie, że zabrakło kogoś do duetu w stylu reaktywowanego ALCATRAZZ. To typowa, Malmsteenowska kompozycja bez treści, niby dobra technicznie, ale i tutaj w porównaniu z pozostałymi kompozycjami zabrakło bardziej przebojowej melodii i refrenu. To samo można powiedzieć o przeciętnych Fallen, How Many Tears oraz Feel For Love.
Typowo Edmanowy Fly Never Burn to power rockowa szkoła i znów należy pogratulować udanego refrenu i to cudowne, szwedzkie zakończenie! Edman rządzi i wielka szkoda, że brzmienie go nie faworyzuje i jest niepotrzebnie wycofany. Troublemaker to tylko niezły power rock wcześniejszych LP DOMAIN, a Face the End to typowe, monumentalne zakończenie, ale bardzo udane ze swoimi bluesowymi ciągotami.
Mix i mastering w wykonaniu rodaków Roberta i Magda Srzednickich jest niezły, tylko nie rozumiem wycofania Edmana na dalsze plany, kiedy jest on w tak znakomitej formie. Niektóre kompozycje przez to cierpią, jak Dusty Road czy bezbłędny Fly Never Burn. Za to ustawienie basu i jego brzmienie dobre, tak jak perkusji.
Bogusław Balcerak nagrał tym razem LP spójny, konkretny i z jasno wyrażoną wizją. Dobór wokalisty idealny, tak jak gra Roba Wróblewskiego.
Najlepsza płyta CRYLORD, co do tego nie mam żadnych wątpliwości i czapki z głów dla Pana Balceraka, który zagrał tutaj wyśmienicie. Brawo!
Ocena: 7.8/10
SteelHammer
|