Fairyland
#3
Fairyland - Osyrhianta (2020)

[Obrazek: R-15567157-1594109244-1295.jpeg.jpg]

tracklista:
1.The Age of Birth 02:57
2.Across the Snow 05:15
3.The Hidden Kingdom of Eloran 06:13
4.Eleandra 04:12
5.Heralds of the Green Lands 04:36
6.Alone We Stand 04:40
7.Hubris et Orbis 05:54
8.Mount Mirenor 07:15
9.Of Hope and Despair in Osyrhia 12:02
10.The Age of Light 04:02

rok wydania: 2020
gatunek: symphonic power metal
kraj: Francja

skład zespołu:
Francesco Cavalieri - śpiew
Sylvain Cohen - gitara
Willdric Lievin - gitara basowa
Jean-Baptiste Pol - perkusja
Philippe Giordana - instrumenty klawiszowe


Zapowiedzi były już dawno, nie wszyscy wierzyli, że się spełnią obietnice Giordany dotyczącej nowej płyty, ale jednak po 11 latach jest. A wydała ją wytwórnia Massacre Records w maju.
Skład grupy oczywiście zmienił się bardzo znacznie, przy czym uzdolniony multiinstrumentalista Willdric Lievin zagrał tym razem na basie, na perkusji zaś Jean-Baptiste Pol, znany zapewne najbardziej z KERION. Także z KERION wywodzi się gitarzysta Sylvain Cohen. Największe na pewno zainteresowanie wzbudziło pojawienie się w FAIRYLAND interesującego wokalisty z włoskiego power metalowego WIND ROSE, Francesco Cavalieri.
Najważniejsze są jednak oczywiście klawiszowe i symfoniczne plany samego Philippe Giordana.

Intro The Age of Birth jest pompatyczne i bombastyczne z długą narracją i daje spore nadzieje, jednak mdła melodia i marne plany symfoniczne w Across the Snow niweczą to dobre wrażenie niemal natychmiast. Francesco Cavalieri coś próbuje ratować, ale ogólnie dostosowuje się do ogólnego poziomu. Coś z THY MAJESTIE w gorszej formie, coś z KALEDON z tych słabszych płyt...
The Hidden Kingdom of Eloran jest szybszy, żwawszy, bardziej heroiczny, ale to granie jakiego od lat przybywa w równie ogranej formie, a do wszystkich odmian RHAPSODY z ostatnich lat raczej daleko. Pewne dawki klawiszy są w stylu progresywnym i za bardzo to nie wpływa pozytywnie na klimat kompozycji. Zupełnie nieudany jest zahaczający o rock/power komercyjny Eleandra, gdzie te klawisze są prawie zupełnie oderwane od melodii głównej. Siłowo rozegrano zdecydowanie power metalowy Heralds of the Green Lands i jest to słaba kopia ostatniego RHAPSPDY OF FIRE z męczącymi galopadami i pasażami klawiszowymi. Cavaleri zaś śpiewa po prostu źle, jak zresztą prawie na całej płycie.
Słuchając folk/power krużgankowego songu barda Alone We Stand ma się wrażenie obcowania z muzyką WIND ROSE z wcześniejszych płyt i tu WIND ROSE też wygrywa... Zresztą, podobnie jak w przypadku Hubris et Orbis, gdzie słoneczne galopady gitarowo/klawiszowe mieszają się z mdłym rock/metalem i chórami pompatycznymi, a zarazem nieszczerymi.
Mount Mirenor to niewypał instrumentalny, bo jakieś wyblakłe chóry w tle w pewnym momencie i słabo zarysowane wokalizy żeńskie się tu nie liczą. Jako utwór metalowo symfoniczny zupełnie bez polotu.
Kolos został umieszczony pod koniec i zaczyna się ten Of Hope and Despair in Osyrhia długo, łagodnie na początku, potem skręca w obszary melodic progressive power, choć zapewne chodziło tu o stworzenie efektu cinema, ale nie wyszło. Do przodu jak KALEDON, miałko jak na metal francuski w tkaniu tej pajęczyny aranżacyjnej. Cavalieri to nie Tiranti ani Luppi i w tym przypadku to bardzo słychać. Potem strzeliste motywy w stylu THY MAJESTIE w rezultacie prowadzące donikąd i te 12 minut to w zasadzie czas stracony, z zupełnie niezapadającym w pamięć finałem.
Sentymentalna podróż w przeszłość to Elisa C. Martín w The Age of Light na zakończenie, niczym nie wyróżniającym się hymnowo/cukierkowym utworze, przypominającym debiut FAIRYLAND "Of Wars in Osyrhia" z nią w roli głównej.

Słabą stroną całości są blade chóry, naprawdę zdecydowanie poniżej oczekiwań. Ponadto jakoś niespecjalnie zostały one zrealizowane, ten plan, w którym się znajdują jest zbyt pastelowo zrealizowany. Sylvain Cohen, podobnie jak KERION jest gitarzystą niczym się nie wyróżniającym i jego solowe popisy w zasadzie tu przechodzą bez echa i jedynie na plus udane partie perkusji. Sound francuski, łagodnie zarysowany, nawet zbyt łagodnie i jakoś dla epickości preferowanej tu nieco na siłę to na dobre nie wychodzi.
Bardzo to przeciętna płyta, z motywami ogranymi i mocno kontrowersyjnym miejscami wykonaniem. Rozczarowanie, tym bardziej, że ta ekipa miał sporo czasu, bo kilka lat, by się zgrać i stworzyć bardziej interesujące melodie i aranżacje.
Oczywiście szkoda, bo Philippe Giordana to muzyk uzdolniony, ale od dekady ogarnięty twórczą niemocą.


ocena: 5,8/10

new 24.05.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Fairyland - przez Memorius - 11.08.2019, 15:14:32
RE: Fairyland - przez Memorius - 24.09.2019, 18:29:36
RE: Fairyland - przez Memorius - 24.05.2020, 20:18:39

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości