02.06.2020, 16:18:36
Shok Paris - Full Metal Jacket (2020)
Tracklista:
1. The Creed 01:22
2. Full Metal Jacket 03:14
3. Nature of the Beast 04:20
4. Do or Die 02:58
5. Metal on Metal 03:53
6. Brothers in Arms 04:39
7. Black Boots 04:21
8. Hell Day 04:33
9. Those Eyes 05:10
10. Fall from Grace 05:20
11.Symphony of the Sea 04:24
12.Up the Hammers 07:15
11.Symphony of the Sea 04:24
12.Up the Hammers 07:15
Rok wydania: 2020
Gatunek: heavy metal
Kraj: USA
Skład zespołu:
Vic Hix - śpiew
Ken Erb - gitara
John Korzekwa - gitara
Ed Stephens - gitara basowa
Donovan Kenaga- perkusja
Gotowa na początku roku 2020 czwarta płyta SHOK PARIS oczekiwała na wydawcę i album wydała No Remorse Records w końcu maja. Czwarta, po trzydziestu latach płyta znanej amerykańskiej ekipy...
Jest Hix, jest Erb nie ma jednak dobrej muzyki. Grupa zaprezentowała płytę o której można powiedzieć bardzo niewiele choć trwa ponad 50 minut. Kompozycje są trywialne, motywy ograne, a wykonanie toporne. Już Full Metal Jacket budzi zdumienie bezradnością kompozytorską, prostackimi riffami gitarowymi i niestety słabym, siłowym wokalem Hixa, któremu z dawnego głosu pozostało bardzo niewiele i to śpiew trudny do zniesienia do końca płyty.
Trywialny ograny heavy metal to Do or Die, Metal on Metal, Black Boots. Setki amerykańskich lokalnych grup heavy metalowych gra to podobnie, a nieraz znacznie lepiej. Hell Day brzmi jak marna kalka starych doskonałych numerów SHOK PARIS z pogranicza USPM. Przebłyski godnego uwagi heroicznego grania w Symphony of the Sea niweczy fatalny śpiew Hixa. SHOK PARIS gra także coś na kształt zmetalizowanego hard rocka/ rock arena w paru utworach i żeby to wyglądało mniej radiowo dokładane są elementy epickie. Zupełnie to nie wyszło w Nature of the Beast i Fall from Grace, a Those Eyes to jakieś podjazdy pod Alice Coopera... Najwięcej nadziei robi początek Brothers in Arms z pięknym motywem gitarowym, ale potem to wszystko grzęźnie w muzycznej metalowej szarzyźnie tego LP. Oczywiście poza tym, co jest na tej płycie najlepsze - solo gitarowym Hixa, zagranym w przeszywającej dramatyzmem manierze. Wspaniałe! Siedem minut Up the Hammers, to popis Erba i w zasadzie tylko jego. Instrumentalne granie kończy się i gdy pojawia się Hix, a melodia zmienia na mniej epicką, to już po prostu tylko grają coś tam do końca w umiarkowanym tempie true heavy stylistyki.
Tylko Ken Erb podtrzymuje tu resztki dawnej chwały, ale też tylko momentami i głównie w solówkach. Basy przeciętne i jednak Ed Stephens w ostatnich latach pokazał się w VANIK z lepszej strony, perkusja miejscami chaotyczna i przekombinowana. O Hixie już wspominałem...
Samo brzmienie jest wyraziste, klasyczne dla soundu classic metal z USA z lat 80tych i jesli założeniem była taka stylizacja , lekko podrasowana techniką to w tym wypadku się udało. Bardzo dobry sound perkusji, ale sam Hix mógłby zostać ustawiony nieco ciszej.
Jeszcze jednak płyta z tradycyjnym metalem z USA. Jeszcze o której się szybko zapomina, chociaż to dawni mistrzowie z SHOK PARIS. Pozostaje solo Erba z Brothers in Arms. za mało, po prostu za mało.
ocena: 4,5/10
new 2.06.2020
ocena: 4,5/10
new 2.06.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"