07.06.2020, 20:03:12
Edenbridge - Sunrise in Eden (2000)
Tracklista:
1. Cheyenne Spirit 05:35
2. Sunrise in Eden 08:32
3. Forever Shine On 05:02
4. Holy Fire 04:48
5. Wings of the Wind 05:04
6. In the Rain 04:30
7. Midnight at Noon 04:11
8. Take Me Back 04:16
9. My Last Step Beyond 10:44
2. Sunrise in Eden 08:32
3. Forever Shine On 05:02
4. Holy Fire 04:48
5. Wings of the Wind 05:04
6. In the Rain 04:30
7. Midnight at Noon 04:11
8. Take Me Back 04:16
9. My Last Step Beyond 10:44
Rok wydania: 2000
Gatunek: Symphonic Melodic Power Metal
Kraj: Austria
Skład:
Sabine Edelsbacher - śpiew
Lanvall - gitara, instrumenty klawiszowe
Georg Edelmann - gitara
Kurt Bednarsky - bas
Roland Navratil - perkusja
Lanvall - gitara, instrumenty klawiszowe
Georg Edelmann - gitara
Kurt Bednarsky - bas
Roland Navratil - perkusja
EDENBRIDGE, założone w 1998 roku przez gitarzystę i klawiszowca Lanvall, basistę Kurt Bednarsky i wokalistkę Sabine Edelsbacher, Austriacka odpowiedź na NIGHTWISH, SINERGY i wiele innych zespołów. Z początku miał być skromny, studyjny projekt, wyszedł poważny zespół, którego debiut wydało potężne Massacre Records w 2000 roku.
Cheyenne Spirit można chyba uznać za definicję austriackiej sceny metalowej i fundament, który rozbrzmiewa po dziś dzień w takich zespołach jak VISIONS OF ATLANTIS i DRAGONY. Symfoniczny power metal pełen naiwności, z zapadającym w pamięć chóralnym refrenem i bardzo dobrym, miłym dla ucha śpiewem Sabine Edelsbacher. Do tego dobrze wplecione ornamentacje neoklasyczne. Sunrise in Eden to NIGHTWISH w nieco ambitniejszej oprawie, ozdobione japońskimi akcentami, ale jest charakterystyczna dla NIGHTWISH lekkość wykonania, ale może trochę zbyt skromnie do tego podeszli, szczególnie w części środkowej przed lekko neoklasycznym solem. Bardzo ładnie i pastelowo zrealizowana jest ballada Forever Shine On, z bardzo udanym solem, świetnymi orkiestracjami i wypełnieniu przestrzeni chórami.
Płyta zaczyna się mocnym akcentem, ale od tego momentu jest już sztampowa, skandynawska szkoła grania metalu z NIGHTWISH na czele, solidna technicznie, ale bez blasku w refrenach. Wings of the Wind poza solem i chórami jest interesujący dopiero w drugiej połowie. Trudno powiedzieć, że to złe kompozycje, bo są zagrane poprawnie, ale In the Rain nawet się nie równa z Forever Shine on.
Pewnym przebłyskiem w tej muzycznej poprawności jest Midnight at Noon, ale to głównie z powodu neoklasycznych akcentów. Najsłabszy na albumie jest rockowy i przerysowany Take Me Back. Kompletnie nietrafiona, przesłodzona kompozycja i to chyba jedna z tych, które powstały tylko po to, aby leciały w lokalnej rozgłośni.
No i na koniec punkt kulminacyjny, My Last Step Beyond. Wtórne, powielające schemat z Sunrise in Eden, tylko sztucznie nadmuchane, bez konkretnie zaznaczonego motywu przewodniego, pustą i bezcelową partią środkową oraz średnim refrenem.
Zapatrywania na NIGHTWISH oczywiste, ale realizacja rozczarowuje.
Brzmienie to robota panów Dennis Ward i Jochen Sachse i jak na weteranów wyszło poprawnie. Bardzo dobra perkusja, ale gitary są dość płaskie i suche. Styl typowy dla szwedzkich, ugłaskanych melo power, ewentualnie delikatniejszej sceny niemieckiej.
Od strony technicznej, zagrane to zostało dobrze, ale większość kompozycji to raczej poziom nieco ponad poprawny. Na plus wokalistka Sabine Edelsbacher, która śpiewa bardzo dobrze i bez zadęcia, charakterystycznego dla wielu wokalistek z tych kręgów.
Równa płyta, której poziom niestety spada z każdym kolejnym utworem, ale to był bardzo dobry początek i zespół od razu zyskał uznanie i w pewnym stopniu ukształtował i wypromował scenę austriacką.
Ocena: 7.5/10
SteelHammer