27.06.2020, 11:26:21
Pale Divine - Consequence of Time (2020)
Tracklista:
1. Tyrants & Pawns (Easy Prey) 05:29
2. Satan in Starlight 04:23
3. Shadow's Own 02:51
4. Broken Martyr 04:33
5. Phantasmagoria 05:28
6. Consequence of Time 10:18
7. No Escape 03:43
8. Saints of Fire 05:58
Rok wydania: 2020
Gatunek: heavy/doom metal
Kraj: USA
Skład zespołu:
Greg Diener - śpiew, gitara
Dana Ortt - śpiew, gitara
Ron Mcginnis - gitara basowa
Dana Ortt - śpiew, gitara
Ron Mcginnis - gitara basowa
Darin McCloskey - perkusja
Ponieważ mieszanka doom, stoner, clasic heavy i blues rocka nie bardzo przypada mi do gustu, więc darowałem sobie ocenę albumu "Pale Divine" z roku 2018. PALE DIVINE to jednak zespół, który nigdy nie gra tego samego i "Consequence of Time" wydany przez Cruz del Sur Music w czerwcu 2020 jest płytą wartą uwagi.
W roku 2019 rozwiązany został zespół BEELZEFUZZ, gdzie występowali także Diener i McCloskey i znany z tej grupy Dana Ortt pojawił się w składzie PALE DIVINE. Pojawiły się także odniesienia do heavy/ doomowego grania BEELZEFUZZ na "Consequence of Time". Jeśli jednak BEELZEFUZZ miał poza doom inklinacje czysto rockowe, to teraz w PALE DIVINE akcent został przesunięty bardziej w stronę classic heavy epic, przynajmniej w kilku z tych kompozycji.
Świetnie to wyszło w dostojnym Tyrants & Pawns (Easy Prey) pełnym epickich zagrywek gitarowych i zbudowanego na wyrazistym motywie przewodnim, tak jak to bywało na starych albumach ekipy Dienera, a jeszcze dawniej u LONGINGS PAST. Majestatycznie buja ta kompozycja z wybornym zestawem solówek o ogromnej dawce dramatyzmu. No Moc, po prostu! Ekipa nie zapomina o stoner odniesieniach do BLACK SABBATH w równie epickim, zagranym w umiarkowanie szybkim Satan in Starlight i jak zwykle te gitarowe zagrywki w stylu Iommi są powalające. Gdy jest więcej stonera w Shadow's Own jest po prostu stoner zagrany przez kompetentnych muzyków, a gdy ten stoner łączy się ze starohardockową tradycją, to jest tak sobie, oczywiście poza kapitalnymi zagrywkami obu gitarzystów. Sporo z tego klimatu, który tworzyli w roku 2018. Za to heavy/doomowy klimatyczny song Phantasmagoria z lekko przesterowanymi gitarami jest bardzo interesujący, także w opcji wplecenia gitary akustycznej na planie drugim i bardzo wyważonej i oszczędnej gry perkusisty. W tym miejscu jednak znakomite wrażenie z początku albumu nieco się rozmywa i rozwiewa...
Na krótko. Kolos tytułowy Consequence of Time to fenomenalny popis PALE DIVINE w opcji heavy/doom, w spokojnym rozgrywaniu krążących motywów, w elegancji prostej, rozpoznawalnej melodii, no i ten czas, gdy tylko śpiew milknie, jest wykorzystany na czarowanie słuchacza wirtuozerskimi duetami gitarowymi, powiązanymi wzajemnie ze sobą w zdumiewająco precyzyjny sposób. I potężne, budzące respekt wokale! No Escape... No tak, pewnie najwięcej z BEELZEFUZZ i mocno to buja w rockowej stylistyce. Buja, ale jednak ten numer jest pod względem aranżacyjnym znacznie prostszy od pozostałych.
Wreszcie Saints of Fire, łagodnie zaśpiewany epic heavy ma kilka po prostu fenomenalnych momentów, ale w pewnych momentach to też i trochę zawisa, i te najwolniejsze partie stanowią mały zgrzyt w stosunku do reszty. Także partie solowe gitarzystów są dużo mniej atrakcyjne, niż we wskazanych wcześniej najbardziej uderzających utworach.
Generalnie - album różnorodnych inspiracji, ale zasadniczo niewykraczających poza różne podgatunki heavy/doom
Ponieważ mieszanka doom, stoner, clasic heavy i blues rocka nie bardzo przypada mi do gustu, więc darowałem sobie ocenę albumu "Pale Divine" z roku 2018. PALE DIVINE to jednak zespół, który nigdy nie gra tego samego i "Consequence of Time" wydany przez Cruz del Sur Music w czerwcu 2020 jest płytą wartą uwagi.
W roku 2019 rozwiązany został zespół BEELZEFUZZ, gdzie występowali także Diener i McCloskey i znany z tej grupy Dana Ortt pojawił się w składzie PALE DIVINE. Pojawiły się także odniesienia do heavy/ doomowego grania BEELZEFUZZ na "Consequence of Time". Jeśli jednak BEELZEFUZZ miał poza doom inklinacje czysto rockowe, to teraz w PALE DIVINE akcent został przesunięty bardziej w stronę classic heavy epic, przynajmniej w kilku z tych kompozycji.
Świetnie to wyszło w dostojnym Tyrants & Pawns (Easy Prey) pełnym epickich zagrywek gitarowych i zbudowanego na wyrazistym motywie przewodnim, tak jak to bywało na starych albumach ekipy Dienera, a jeszcze dawniej u LONGINGS PAST. Majestatycznie buja ta kompozycja z wybornym zestawem solówek o ogromnej dawce dramatyzmu. No Moc, po prostu! Ekipa nie zapomina o stoner odniesieniach do BLACK SABBATH w równie epickim, zagranym w umiarkowanie szybkim Satan in Starlight i jak zwykle te gitarowe zagrywki w stylu Iommi są powalające. Gdy jest więcej stonera w Shadow's Own jest po prostu stoner zagrany przez kompetentnych muzyków, a gdy ten stoner łączy się ze starohardockową tradycją, to jest tak sobie, oczywiście poza kapitalnymi zagrywkami obu gitarzystów. Sporo z tego klimatu, który tworzyli w roku 2018. Za to heavy/doomowy klimatyczny song Phantasmagoria z lekko przesterowanymi gitarami jest bardzo interesujący, także w opcji wplecenia gitary akustycznej na planie drugim i bardzo wyważonej i oszczędnej gry perkusisty. W tym miejscu jednak znakomite wrażenie z początku albumu nieco się rozmywa i rozwiewa...
Na krótko. Kolos tytułowy Consequence of Time to fenomenalny popis PALE DIVINE w opcji heavy/doom, w spokojnym rozgrywaniu krążących motywów, w elegancji prostej, rozpoznawalnej melodii, no i ten czas, gdy tylko śpiew milknie, jest wykorzystany na czarowanie słuchacza wirtuozerskimi duetami gitarowymi, powiązanymi wzajemnie ze sobą w zdumiewająco precyzyjny sposób. I potężne, budzące respekt wokale! No Escape... No tak, pewnie najwięcej z BEELZEFUZZ i mocno to buja w rockowej stylistyce. Buja, ale jednak ten numer jest pod względem aranżacyjnym znacznie prostszy od pozostałych.
Wreszcie Saints of Fire, łagodnie zaśpiewany epic heavy ma kilka po prostu fenomenalnych momentów, ale w pewnych momentach to też i trochę zawisa, i te najwolniejsze partie stanowią mały zgrzyt w stosunku do reszty. Także partie solowe gitarzystów są dużo mniej atrakcyjne, niż we wskazanych wcześniej najbardziej uderzających utworach.
Generalnie - album różnorodnych inspiracji, ale zasadniczo niewykraczających poza różne podgatunki heavy/doom
Wspaniale brzmią blachy, wspaniale brzmią bębny. Ogólnie jest to doskonale dobrany sound, znacznie bardziej interesujący niż ten z roku 2018, mający pewne cechy nowoczesne, ale tylko w ekspozycji bardzo tradycyjnego soundu stoner/doomowych gitar. Takie trochę classic heavy to jest poza solami i jest bardzo, bardzo dobrze pomyślane.
Niby tradycyjnie, w ramach pewnej mocno ogranej już metalowej konwencji, ale wszystko to prezentuje się świeżo i barwnie. No i te partie gitarowe, po prostu zniewalające, nawet jeśli kompozycja mniej interesująca.
Klasycy z Pennsylvanii wsparci przez wybornego Dana Ortta pokazują metalowy pazur.
ocena: 8,4/10
new 27.06.2020
Niby tradycyjnie, w ramach pewnej mocno ogranej już metalowej konwencji, ale wszystko to prezentuje się świeżo i barwnie. No i te partie gitarowe, po prostu zniewalające, nawet jeśli kompozycja mniej interesująca.
Klasycy z Pennsylvanii wsparci przez wybornego Dana Ortta pokazują metalowy pazur.
ocena: 8,4/10
new 27.06.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"