24.07.2020, 23:04:29
Manticora - The Black Circus Part 1 - Letters (2006)
Tracklista:
1. Enter the Carnival 02:07
2. The Black Circus 05:26
3. Intuneric I 00:31
4. Enchanted Mind 05:30
5. Intuneric II 01:02
6. Forever Carousel 05:54
7. Freakshow 04:53
8. Gypsies' Dance Part 1 06:34
9. Intuneric III 00:36
10. Wisdom 07:00
11. Intuneric IV 02:00
12. Disciples of the Entities 05:48
Rok: 2006
Gatunek: Progressive Power Metal
Kraj: Dania
Skład:
Lars Larsen - śpiew
Kristian H. Larsen - gitara
Martin Arendal - gitara
Kasper Gram - bas
Mads Volf - perkusja
Gościnnie:
Andreas Lindahl - instrumenty klawiszowe
Ocena: 7.2/10
SteelHammer
Tracklista:
1. Enter the Carnival 02:07
2. The Black Circus 05:26
3. Intuneric I 00:31
4. Enchanted Mind 05:30
5. Intuneric II 01:02
6. Forever Carousel 05:54
7. Freakshow 04:53
8. Gypsies' Dance Part 1 06:34
9. Intuneric III 00:36
10. Wisdom 07:00
11. Intuneric IV 02:00
12. Disciples of the Entities 05:48
Rok: 2006
Gatunek: Progressive Power Metal
Kraj: Dania
Skład:
Lars Larsen - śpiew
Kristian H. Larsen - gitara
Martin Arendal - gitara
Kasper Gram - bas
Mads Volf - perkusja
Gościnnie:
Andreas Lindahl - instrumenty klawiszowe
Pozycja MANTICORA była już solidnie ugruntowana i przypieczętowana przez potężne Massacre Records. Arendal tym razem znalazł czas na nagranie dodatkowych partii jako pełnoprawny członek zespołu, ściągając przy okazji Lindahla, klawiszowca WUTHERING HEIGHTS jako gościa.
Tym razem zespół postawił na koncept album, oparty o dzieła H.P. Lovecrafta, bardzo popularnego pisarza w świecie metalu i podeszli do tego dość ambitnie, bo materiał został podzielony na dwie części. Jest mrok, jest posępnie, jest nostalgia i charakterystyczny dla zespołu klimat, który zaczął tworzyć już na Hyperion, ale jest coś jeszcze.
The Black Circus wskazuje na kompozycje łatwiej przyswajalne, z mocniej zaznaczonymi refrenami i melodią, gdzie progresja jest bardziej tłem i służy tylko jako dodatek do urozmaicenia muzyki, a nie jest sztuką dla sztuki, zrozumiałą tylko dla twórców czy niepotrzebnymi łamańcami.
Dużo dramaturgii, dobrze rozegranej i świetny, chóralny refren. Bardzo dobrze prezentuje się również marszowy Enchanted Mind, w którym rozbrzmiewają echa BLIND GUARDIAN, do tego bardzo dobre solo. Niemiecko-szwedzki Forever Carousel jest już tylko niezłym graniem w stylu SAVAGE CIRCUS/BLIND GUARDIAN z bardzo dobrym solem , ale wszystko zaczyna się psuć od Freakshow, który jest dość słabym naśladownictwem ICED EARTH. Czeka się z niecierpliwością, czy ta ballada się jakoś rozwinie, ale niestety pozostaje niedosyt.
Bardzo obiecująco zaczyna się Gypsies Dance Part 1, dalej to zwalnia, są próby budowania napięcia, cała moc schodzi w przerysowanym, przesłodzonym refrenem pod BG. Braków nie nadrabiają tutaj dobre sola, tylko pozostaje jeszcze większy niedosyt, kiedy okazuje się, że druga część kompozycji to niezbyt spektakularna partia instrumentalna. Punktem kulminacyjnym jest Wisdom i to zderzenie stylów BG i IE, zderzenie folkloru z bezradnością IE tamtego okresu, oraz próba urozmaicenia tego żeńskimi wokalizami, co prawdopodobnie miało być ukłonem w stronę NIGHTWISH i EDENBRIDGE. Na Hyperion pani Karin Bodum nie powalała, i nie powala też tutaj.
Jedynymi elementami godnymi uwagi są tła symfoniczne i klawiszowe, w których Lindahl próbuje coś przemycić z WUTHERING HEIGHTS, ale poza paroma solami gitarowymi niewiele się tutaj dzieje. Zabrakło romantyzmu w refrenie, a melodia jest przeciętna.
Disciples Of The Entities jest niestety co najwyżej niezłym zakończeniem, z bardzo oszczędnymi solami i momentami można odnieść wrażenie, że próbują niezbyt skutecznie naśladować STORMWARRIOR.
Disciples Of The Entities jest niestety co najwyżej niezłym zakończeniem, z bardzo oszczędnymi solami i momentami można odnieść wrażenie, że próbują niezbyt skutecznie naśladować STORMWARRIOR.
Produkcja to robota Tommy Hansena i została wykonana bez zarzutu. Ostro i czysto, z wybornie ustawioną perkusją.
Jest tutaj kilka dobrych pomysłów i słychać, że zespół chciał zagrać przystępniej i bardziej mainstreamowo, ale pomysłu starczyło niestety na tylko dwie świetnie zrealizowane kompozycje. Reszta to przeciętne kopie i tak przeciętnych pomysłów IE i BG.
Wyszło prościej i krócej, za co plus, bo nie ma przeładowania pomysłami jak na albumie poprzednim, niestety przy upraszczaniu w większości utworów zapomniano o melodii.
Dobra płyta, z potencjałem na więcej, ale jest lekkie rozczarowanie.
Ocena: 7.2/10
SteelHammer