Epica
#1
Epica - The Phantom Agony (2003)

[Obrazek: R-3205447-1323765300.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Adyta "The Neverending Embrace" 01:27     
2. Sensorium 04:48     
3. Cry for the Moon "The Embrace That Smothers - Part IV" 06:44     
4. Feint 04:19       
5. Illusive Consensus 05:00     
6. Façade of Reality "The Embrace That Smothers - Part V" 08:12
7. Run for a Fall 06:32     
8. Seif al Din "The Embrace That Smothers - Part VI" 05:47     
9. The Phantom Agony 08:59

Rok wydania: 2003
Gatunek: Symphonic Metal
Kraj: Holandia

Skład:
Simone Simons - śpiew
Mark Jansen - gitara, śpiew
Ad Sluijter - gitara
Yves Huts - bas
Jeroen Simons - perkusja
Coen Janssen - instrumenty klawiszowe

Mark Jensen odchodzi z zespołu AFTER FOREVER w 2002 roku z powodu różnic muzycznych i postanawia założyć swój własny zespół. Skład zebrał bardzo szybko, bo i szybko trzeba było coś pokazać, a że scena holenderska jest spora, to długo nie musiał szukać. Wokalistką została dziewczyna Jensena, nieznana Simone Simons, nagrane zostało demo, które zyskało zainteresowanie. W 2003 przychodzi zmiana nazwy i wydanie swojego debiutu nakładem… Transmission Records, które promowało AFTER FOREVER.
 
Muzyka to brutalniejsza wersja AFTER FOREVER i słychać, że Jensen miał plan większej brutalizacji grania symfonicznego, czerpiąc inspiracje ze sceny szwedzkiej i fińskiej. Brutalne harsh i growl wokale nie były już jedynie tłem czy drugim planem, nie jest to również tak przebojowe jak drugi album AFTER FOREVER. Do tego słychać próby większego rozmachu, większej koncentracji na orkiestracjach i dopracowaniu właśnie tego.
To oczywiste, że są pogłosy AF, to słychać ewidentnie w Faint i można by pomyśleć, że to była kompozycja odrzucona na drugiej płycie, bo była już bardzo podobna. Album jest bardzo nierówny, czasami zupełnie zabrakło melodii, jak w Sensorium, innym razem kompozycje rozkręcają się za długo i mają niepotrzebne folkowe wtrącenia jak Cry For the Moon, który pokazuje kierunek tego albumu. Jak melodie są, to bardzo proste, a jak są, to jest NIGHTWISH Fasade of Reality, ale bez przebojowości czy neoklasyki, która by to jakoś ożywiła albo naiwnych refrenów EDENBRIDGE. Jest tylko bezradność kompozycyjna i zapychanie kompozycji narracją i orkiestracją, ewentualnie ogranymi pędami sceny włoskiego flower power czy całego legionu zespołów, naśladujących RHAPSODY. Nie ma tutaj jakiejkolwiek realnej wartości, tylko 8 minut zupełnie niczego. Run for a Fall to obligatoryjna kompozycja, stwarzająca wrażenie ballady, z której nic nie wynika poza tym, że niestety Simons to nie Floor Jensen. Wszędzie jednak wychodzi brak pomysłu na zrobienie interesującego utworu i tutaj znowu są bezsensowne przerywniki i nudne przyspieszenia. Seif al Din to zlepek różnych, niepasujących do siebie pomysłów z partią mówioną i brzmi to fatalnie, szczególnie mając na uwadze, że motyw ancient znacznie lepiej wykorzystało AFTER FOREVER na swojej płycie z 2002 roku.
Apogeum bezradności jest wieńczący The Phantom Agony, który przez 9 minut trzyma się jednego pomysłu i eksploatuje go do cna. Oczywiście ten sam schemat obowiązuje, czyli rozwlekły początek, śpiewanie, potem przyspieszona partia, wyciszenie, szepty… jednak nie, bo koniec jest zaskakujący. Od 6 minuty nie dzieje się nic i takim niewypałem kończy się ta kompozycja.
 
Samo brzmienie nie jest zbyt porywające, ale na wyróżnienie zasługuje selektywność, bas jest obecny w tym wszystkim i realizacja orkiestracji i chórów również na plus. Perkusja jednak momentami jest za bardzo cofnięta i to już nie brzmi tak dobrze, bardzo miękko i bez siły, a do tego dochodzą sflaczałe gitary, szczególnie w bardziej powerowych, lżejszych momentach.
Simone Simons nie dała jakiegoś wielkiego popisu, momentami nawet irytuje, kiedy stara się śpiewać wyżej i lepiej jej wychodzą doły. Growl co najwyżej poprawny, bo o czołówce światowej nie może być mowy, a co dopiero w kraju, w którym przebywają Jan-Chris de Koeijer, Van Drunen, van Mastrigt i van den Brand.
To zostało po prostu nagrane i po prostu zaśpiewane i nikt się nie wyróżnia. Wyszła muzyka środka, czyli kompletnie nijaka, z pewnymi dobrymi pomysłami, ale w większości zrealizowana słabo.
Zdania były podzielone, porównania z AF w tamtym czasie oczywiście też były, tylko że nie mogło się bez nich obejść. Część prasy oczywiście próbowała ratować ten album, ale z perspektywy czasu niewiele to pomogło, bo dziś duża część fanów udaje, że to się w ogóle nie wydarzyło. Słusznie, bo tutaj nic ciekawego nie miało miejsca.
Mark Jensen miał tutaj coś do udowodnienia. Niestety, tutaj udowodnił, że z AFTER FOREVER nagrał lepszy album niż bez nich.


Ocena: 4.5/10

SteelHammer
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Epica - przez SteelHammer - 13.08.2020, 13:43:07
RE: Epica - przez SteelHammer - 13.08.2020, 15:01:06
RE: Epica - przez SteelHammer - 13.08.2020, 15:57:33
RE: Epica - przez SteelHammer - 13.08.2020, 17:48:00
RE: Epica - przez SteelHammer - 17.08.2020, 21:30:25
RE: Epica - przez SteelHammer - 15.02.2021, 14:19:52
RE: Epica - przez SteelHammer - 18.02.2021, 17:51:58
RE: Epica - przez SteelHammer - 26.02.2021, 11:37:02

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 4 gości