13.08.2020, 15:37:38
Evergrey - The Storm Within (2016)
Tracklista:
Tracklista:
1. Distance 05:38
2. Passing Through 05:01
2. Passing Through 05:01
3. Someday 04:58
4. Astray 05:22
5. The Impossible 03:18
4. Astray 05:22
5. The Impossible 03:18
6. My Allied Ocean 04:06
7. In Orbit 05:38
8. The Lonely Monarch 05:28
8. The Lonely Monarch 05:28
9. The Paradox of the Flame 05:40
10. Disconnect 06:59
10. Disconnect 06:59
11. The Storm Within 06:15
Rok wydania: 2016
Gatunek: modern melodic metal
Kraj: Szwecja
Skład:
Tom Englund - śpiew, gitara
Henrik Danhage - gitara
Johan Niemann - gitara basowa
Jonas Ekdahl - perkusja
Rikard Zander - instrumenty klawiszowe
We wrześniu roku 2016 AFM wydaje nowy album EVERGREY...
Kto by pomyślał, że nowa odsłona "Torn" jest możliwa w tak doskonałym wydaniu i w tak interesującej modern metalowej oprawie. Grup grających progressive "do granic niezrozumienia" metal jest na świecie i w Szwecji wystarczająco dużo, by zadowolić niszowe wąskie grono słuchaczy.
Tu jest klimat "Torn", jest poruszająca melancholia, są piękne wysmakowane refreny i tak cudownie się to rozpoczyna w eterycznym, a przecież jakże metalowym Distance. Dramatyzm spokojnych temp i fenomenalna wokalna interpretacja w Passing Through. I ta niepobita przebojowość, i ten dyskretny urok zagrywek solowych gitarzystów.
Atakują łagodnie w rozległych refrenach do Someday, a ten gitarowy motyw, który się tu przewija przez cały czas, jest po prostu obłędny. EVERGREY w pełni rozpoznawalny, absolutnie swoisty w Astray, a przy tym taki poetycki... A jaki poetycki w delikatnym, poprowadzonym przez pianino The Impossible. I jak tu "Wizard" czaruje głosem... magia. Zaraz potem prawdziwe natarcie w szwedzkim stylu w My Allied Ocean i nic nie może na to odpowiedzieć ani IN FLAMES, ani SCAR SYMMETRY. Moc melodyjnego, atmosferycznego przekazu. Potęga riffów surowych i ultra nowoczesnych, wspieranych drugim planem narracyjnym. Mordercze solo i ani pierwsze, ani ostatnie na tej płycie.
Floor Jansen (NIGHTWISH) w In Orbit, ale EVERGREY tylko trochę przechodzi na bardziej komercyjne pozycje. Jednak przechodzi i na pewno ta kompozycja jest lżejsza i bardziej romantyczna niż nostalgiczna i dramatyczna. Jednak już w Disconnect to zupełnie co innego i ta kompozycja o niezwykłym ładunku poetyckiego nostalgicznego patosu jest kapitalną wizytówką stylu EVERGREY z tego albumu. Fenomenalny utwór, gdzie momenty gitarowo brutalne łączą się w doskonałej symbiozie z niezwykle łagodnymi i subtelnymi. Może The Lonely Monarch wydaje się mniej atrakcyjny i podobne rzeczy już się w Szwecji zdarzały od roku przynajmniej 2006, tyle, że wypada życzyć takich słabszych numerów na wielu płytach ze zbliżoną muzyką. Elegijny i niesamowicie smutny The Paradox of the Flame bywa krytykowany za emocjonalne przebarwienie, jednak przecież taki utwór musiał się tu znaleźć. Duet z Carine, smyczki (Knapp Brita Pettersson i Stina Larsdotter) płaczą rozpaczliwie i nie ma nadziei... Od połowy to jest numer po prostu wstrząsający.
Tytułowy The Storm Within umieszczono na końcu. Monumentalny, patetyczny, uroczysty, dostojny... Wspaniale wysunięte do przodu wokale Tom Englund z tłem klawiszowym Zandera i te rytmiczne, miarowe i jakże spokojne gitary. Magia...
Modern patenty aranżacyjne nie są odkrywcze, ale zrobione w doskonały sposób, a przecież są tu także i smyczki i głosy żeńskie, w tym Floor Jansen i oczywiście Cariny Englund. Chórki, chóry, fenomenalnie wykorzystana przestrzeń, w której jest miejsce na wszystko, a nawet na jeszcze więcej...
EVERGREY nagrał album prostszy, bez nadmiaru progresywnych meandrów, nowocześnie zaaranżowany i tak zagrany, że po prostu ręce same składają się oklasków. A sound? Tej perfekcji trzeba po prostu samemu posłuchać.
Magiczna godzina z romantycznym i poetyckim EVERGREY.
ocena: 9,8/10
new 13.08.2020
Kto by pomyślał, że nowa odsłona "Torn" jest możliwa w tak doskonałym wydaniu i w tak interesującej modern metalowej oprawie. Grup grających progressive "do granic niezrozumienia" metal jest na świecie i w Szwecji wystarczająco dużo, by zadowolić niszowe wąskie grono słuchaczy.
Tu jest klimat "Torn", jest poruszająca melancholia, są piękne wysmakowane refreny i tak cudownie się to rozpoczyna w eterycznym, a przecież jakże metalowym Distance. Dramatyzm spokojnych temp i fenomenalna wokalna interpretacja w Passing Through. I ta niepobita przebojowość, i ten dyskretny urok zagrywek solowych gitarzystów.
Atakują łagodnie w rozległych refrenach do Someday, a ten gitarowy motyw, który się tu przewija przez cały czas, jest po prostu obłędny. EVERGREY w pełni rozpoznawalny, absolutnie swoisty w Astray, a przy tym taki poetycki... A jaki poetycki w delikatnym, poprowadzonym przez pianino The Impossible. I jak tu "Wizard" czaruje głosem... magia. Zaraz potem prawdziwe natarcie w szwedzkim stylu w My Allied Ocean i nic nie może na to odpowiedzieć ani IN FLAMES, ani SCAR SYMMETRY. Moc melodyjnego, atmosferycznego przekazu. Potęga riffów surowych i ultra nowoczesnych, wspieranych drugim planem narracyjnym. Mordercze solo i ani pierwsze, ani ostatnie na tej płycie.
Floor Jansen (NIGHTWISH) w In Orbit, ale EVERGREY tylko trochę przechodzi na bardziej komercyjne pozycje. Jednak przechodzi i na pewno ta kompozycja jest lżejsza i bardziej romantyczna niż nostalgiczna i dramatyczna. Jednak już w Disconnect to zupełnie co innego i ta kompozycja o niezwykłym ładunku poetyckiego nostalgicznego patosu jest kapitalną wizytówką stylu EVERGREY z tego albumu. Fenomenalny utwór, gdzie momenty gitarowo brutalne łączą się w doskonałej symbiozie z niezwykle łagodnymi i subtelnymi. Może The Lonely Monarch wydaje się mniej atrakcyjny i podobne rzeczy już się w Szwecji zdarzały od roku przynajmniej 2006, tyle, że wypada życzyć takich słabszych numerów na wielu płytach ze zbliżoną muzyką. Elegijny i niesamowicie smutny The Paradox of the Flame bywa krytykowany za emocjonalne przebarwienie, jednak przecież taki utwór musiał się tu znaleźć. Duet z Carine, smyczki (Knapp Brita Pettersson i Stina Larsdotter) płaczą rozpaczliwie i nie ma nadziei... Od połowy to jest numer po prostu wstrząsający.
Tytułowy The Storm Within umieszczono na końcu. Monumentalny, patetyczny, uroczysty, dostojny... Wspaniale wysunięte do przodu wokale Tom Englund z tłem klawiszowym Zandera i te rytmiczne, miarowe i jakże spokojne gitary. Magia...
Modern patenty aranżacyjne nie są odkrywcze, ale zrobione w doskonały sposób, a przecież są tu także i smyczki i głosy żeńskie, w tym Floor Jansen i oczywiście Cariny Englund. Chórki, chóry, fenomenalnie wykorzystana przestrzeń, w której jest miejsce na wszystko, a nawet na jeszcze więcej...
EVERGREY nagrał album prostszy, bez nadmiaru progresywnych meandrów, nowocześnie zaaranżowany i tak zagrany, że po prostu ręce same składają się oklasków. A sound? Tej perfekcji trzeba po prostu samemu posłuchać.
Magiczna godzina z romantycznym i poetyckim EVERGREY.
ocena: 9,8/10
new 13.08.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"