20.08.2020, 20:08:37
Amaranthe - The Nexus (2013)
Tracklista:
1. Afterlife 03:15
2. Invincible 03:11
3. The Nexus 03:16
4. Theory of Everything 03:35
5. Stardust 03:09
6. Burn with Me 04:01
7. Mechanical Illusion 04:01
8. Razorblade 03:05
9. Future on Hold 03:17
10. Electroheart 03:48
11. Transhuman 03:55
12. Infinity 03:05
Rok wydania: 2013
Gatunek: Modern Melodic/Power Metal
Kraj: Szwecja
Skład:
Elize Ryd - śpiew
Jake E. Lundberg - śpiew
Andreas Solveström - śpiew
Olof Mörck - gitara, instrumenty klawiszowe
Johan Andreassen - bas
Morten Løwe Sørensen - perkusja
SteelHammer
Tracklista:
1. Afterlife 03:15
2. Invincible 03:11
3. The Nexus 03:16
4. Theory of Everything 03:35
5. Stardust 03:09
6. Burn with Me 04:01
7. Mechanical Illusion 04:01
8. Razorblade 03:05
9. Future on Hold 03:17
10. Electroheart 03:48
11. Transhuman 03:55
12. Infinity 03:05
Rok wydania: 2013
Gatunek: Modern Melodic/Power Metal
Kraj: Szwecja
Skład:
Elize Ryd - śpiew
Jake E. Lundberg - śpiew
Andreas Solveström - śpiew
Olof Mörck - gitara, instrumenty klawiszowe
Johan Andreassen - bas
Morten Løwe Sørensen - perkusja
AMARANTHE, Zespół Wyklęty, powraca w tym samym składzie z albumem The Nexus, wydanym 13 marca 2013 roku, ponownie pod szyldem Spinefarm Records. I znów 12 kompozycji.
Widać większość uwag zostało rozpatrzonych pozytywnie, co już słychać w bardzo energicznie i pozytywnie zagranym Afterlife. Wyleciały kontrowersyjne i irytujące partie klawiszowe, zostały zastąpione przez proste sola gitarowe, partie Solveströma wplecione lepiej i już tak nie irytuje swoim śpiewem, a zmiany wokalistów wydają się być znacznie płynniejsze i bardziej naturalne. I zabójczy, przebojowy refren w wykonaniu Ryd.
Bardzo to przebojowa muzyka, do zabawy i potupania, duety są znacznie lepiej wykorzystane, co słychać w The Nexus i Theory of Everything, gdzie Lundberg pięknie to prowadzi z Ryd, wyśmienity i prosty refren i nawet Solveström tak nie irytuje.
Tym razem w większości kompozycji starają się nie przekraczać czterech minut i wyszło im to na dobre. Dzięki temu kompozycje wydają się być znacznie bardziej dopracowane, z lepiej zaznaczonymi melodiami i świetnymi refrenami. Coś tak prostego i romantycznego jak Stardust na poprzedniej płycie by się nie znalazło, a to perfekcyjna perła, z płynącym, rozmarzonym refrenem i bardzo prostym, ale jakże wymownym solem. I ta wspaniała Elize Ryd!
Dłużej utrzymali poziom niż na debiucie, bo zaczyna spadać w Burn With Me, w którym próbują rapowania i refren jest zbyt przesłodzony, niemal bezbarwny. Mechanical Illusion też nie robi zbyt dobrego wrażenia, główną rolę gra tutaj Solveström i niestety nie błyszczy, a i refren nie porywa. Dużo takich wtop jednak nie ma i w Razorblade powoli zaczynają powracać do formy, ale to nie jest jeszcze poziom kompozycji wcześniejszych, podobnie tylko dobry Future On Hold. Potęga i moc powraca w genialnie prostym Electroheart z radiowym refrenem.
W Transhuman jest coś z MERCENARY. Gdyby MERCENARY chciało zdobyć listy przebojów i znaleźć się w lokalnym radiu. Wyborna melodia, której nie jest w stanie obrzydzić nawet Solveström swoimi rykami. Przy okazji, chyba najdłuższe solo.
Infinity to ten sam pomysł, co Future on Hold, ale jednak zrealizowany znacznie lepiej i jest to bardzo przyjemne zakończenie udanej płyty.
Ponownie Jacob Hansen i brzmienie bez zarzutu, bo i niewiele zmian względem debiutu. Świetna perkusja Morten Løwe Sørensena i szkoda, że tak mało go słychać w innych zespołach. Niesamowite wyczucie.
Elize Ryd sieje zniszczenie, Jake E. Lundberg niewiele jej ustępuje, a Andreas Solveström jak zwykle, chociaż tym razem nie ciągnie kompozycji aż tak w dół. Olof Mörck postanowił bardziej poszaleć na gitarze i to na plus, przynajmniej nie ma irytującego parapetu.
Ten album umocnił pozycję zespołu na scenie i ponownie wzbudził konsternację. Prawdziwi wyznawcy, którym przebojowa muzyka nie odpowiada wybrali słuchanie prawdziwego metalu, których nazwa pochodzi od chociażby bardzo uznanej marki lodówek i wydają równie interesujące dźwięki, bez nowoczesnych bajerów jak trzaskanie lodu w zamrażarce. A ci, którym się podobało pozostali, wybijając zespół na szczyt list przebojów.
Niedługo po nagraniu tego albumu, z zespołu odszedł Andreas Solveström jednak szybko został zastąpiony przez Henrika Englunda z szwedzkiego SCARPOINT.
Znacznie bardziej przebojowa płyta, wypełniona hitami, prosta i niezbyt wymagająca. Nawet takie płyty są czasami potrzebne.
Ocena: 8.5/10
SteelHammer