Gaisen March
#1
Gaisen March - Big March (2003)

[Obrazek: R-7350731-1560047545-4572.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. 闘いの序曲 (The Beginning of Battle) 02:19     
2. 闘魂行進曲 (Fighting Spirit March) 07:11     
3. 大行進 (The Big March) 07:04     
4. 闘人 (Battle Man) 06:32     
5. 再戦 (Rematch) 06:05     
6. 不死鳥 (Phoenix) 07:43     
7. 日没 (Sunset) 08:37     
8. Brave New World 06:29     
9. 爆進行進曲 (Dash March) 06:39     
10. 凱旋行進曲 (Triumph March) 12:04    

Rok wydania: 2003
Gatunek: Epic Heavy Metal
Kraj: Japonia

Skład:
Masatoshi Saitoh - śpiew
Hisami Shite - gitara
Tadashi Yoshino - gitara
Hiroyuki Niijima - bas
Kouzou Hirota - perkusja

BRAVE BOMBER powstało w 1990 roku w stolicy Japonii, pozostawiając po sobie zbiór kaset demo, które nie zainteresowały żadnej wytwórni i z tego też powodu zespół zawiesił działalność w 1995.
W późniejszych latach, metal zaczął zyskiwać na zainteresowaniu, czego znakiem był dumny powrót ANTHEM, to i też powrócić BRAVE BOMBER, pod zmienioną nazwą 凱旋MARCH, w niemal pełnym składzie. W 2002 roku było EP, które nielicznym wzbudziło apetyt, a w 2003 debiut, wydany nakładem własnym.

Nagrany został bardzo kompetentny album z epickim heavy metalem, który łączy style MANOWAR, po części główny nurt greckiego epic, głównym fundamentem jest RUNNING WILD. Bitewny klimat hoplitów już czuć w bardzo dobrym, dumnym i podniosłym dzięki orkiestracjom, klimat RUNNING WILD wylewa się z The Big March i to z najlepszych czasów, podróży pod Piracką Banderą do Port Royal. Battle Man to nostalgicznie zagrana pieśń, która przypomina późniejsze nagrania REKION z bardzo dobrymi solami gitarowymi.
RUNNING WILD z jeszcze przed pirackich podbojów jest w Rematch i ta kompozycja pokazuje, jak bardzo nie trafili w swój czas i dopiero po prawie 10 latach ten styl heavy metalu powróci pełną mocą do łask. Grecja i MANILLA ROAD spotykają się w The Phoenix, tutaj niestety trochę zabrakło melodii i jak na 7 minut niestety dzieje się tutaj równie mało, co w MANOWAR przez ostatnią dekadę. W Sunset próbują grać bardzo minimalistycznie na poziomie CANDLEMASS i to jest muzyka bardzo trudna i inna od tego, co można było usłyszeć wcześniej. To jest zrealizowane solidnie, jednak to jest bardzo ciężkie, nie do końca pasujące do całości. Brave New World to napinanie stalowych mięśni MANOWAR i tutaj delikatne nawiązania do epickiego heavy CANDLEMASS zrealizowane są znacznie lepiej. Do tego wyborne solo.
Dash March to pełna moc RUNNING WILD i ANTHEM w bardzo dobrym wydaniu, głównym wydarzeniem jest jednak Triump March. Rozpoczyna się dłużej, jak na kolosa RUNNING WILD przystało. Są okrzyki pijanych w tawernie marynarzy, czuć sól portu, ale zabrakło tutaj lepszej melodii i motywu przewodniego. Solidne orkiestracje, ale jednak pomysł odgrzany z The Phoenix i tak naprawdę dopiero w drugiej połowie zaczyna się robić ciekawiej i melodia jest zaznaczona znacznie lepiej, ale wygląda to o wiele bardziej skomplikowanie niż faktycznie jest. Wiadomo, że epickie albumy trzeba kończyć z rozmachem, czasami jednak lepiej powiedzieć za mało w 5-7 minutach, niż jeszcze mniej w 12, pozostawiając słuchacza znudzonego i zmieszanego.

Produkcja własna, ale nie znaczy to, że brzmi to jak garażowy self-release. Perkusja surowa i grecka, gitary mocne jak w RUNNING WILD po Port Royal i w tych bardziej bitewnych partiach bas niesie melodię wybornie. Surowe, i oszczędne, ale solidne brzmienie, czyli takie, którego raczej się spodziewa po epickim heavy metalu.
Może jest nieco nierówno i zespół stoi okrakiem w niektórych kompozycjach i nie ma pomysłu, ale kiedy im się udaje, to jest to granie bardzo dobre, aż chce się chwytać za topór i ruszać do bitwy. Saitoh ma głos mocny i szorstki i w większość daje radę i trudno mu coś zarzucić. Sekcja rytmiczna gra z wyczuciem, a gitarzyści dają solidne popisy.
Zespół słusznie dobrał nazwę Triumfalnego Marszu, bo powrócili chwalebnie z bardzo dobrą płytą, niestety, album przeszedł bez większego echa i Masatoshi Saitoh podjął decyzję w 2004 roku o rozwiązaniu zespołu i został zapomniany. Zapewne nie pomógł też fakt, że w tym samym roku lud oczekiwał z niecierpliwością GALNERYUS, który okazał się objawieniem i ożywił japońską scenę na lata.
Saitoh chciał jeszcze spróbować swoich sił w solowym projekcie, ale to już niestety nie było to i wygląda na to, że muzycy zaprzestali jakiejkolwiek działalności muzycznej.
Może nie jest to album genialny, nieco nierówny, daleko temu do BLAZON STONE, ale to nic nie zmienia, bo takiej muzyki jest mało. O wiele za mało.
GAISEN MARCH trzeba ocalić od zapomnienia i mimo że obecnie album to biały kruk dla kolekcjonerów, to zespół zasługuje na odznaczenie.

Ocena: 8/10

SteelHammer
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Gaisen March - przez SteelHammer - 12.09.2020, 19:16:21

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości