25.09.2020, 12:35:13
Lonewolf - Division Hades (2020)
Tracklista:
1. The Last Goodbye 07:11
2. The Fallen Angel 05:36
3. Division Hades 05:47
3. Division Hades 05:47
4. Manilla Shark 03:59
5. Underground Warriors 03:58
6. To Hell and Back (InstruMETAL) 01:49
7. Alive 02:53
8. Lackeys of Fear 05:26
9. Silent Rage 04:34
10.Drowned in Black 09:10
Rok wydania: 2020
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Francja
Skład zespołu:
Jens Börner - śpiew, gitara
Damien Capolongo - gitara
Rikki Mannhard - gitara basowa
Christophe Brunner - perkusja
Niezmordowany i niezniszczalny LONEWOLF wydaje we wrześniu 2020 nową płytę, oczywiście ponownie nakładem Massacre Records. W składzie jest jedna zmiana, bo miejsce Michaela Hellströma zajął Damien Capolongo. Ciekawostką jest fakt, że niegdyś pojawił się jako gość w nagraniach grupy ELVENSTORM, z której wywodził się i na której skoncentrował się ponownie Hellström. Album został wydany wersji z CD bonusowym, z na nowo nagranymi słynnymi kompozycjami zespołu z poprzednich lat.
Oczywiście ponownie mamy do czynienia heavy/power w niemieckim stylu gdzie krzyżują się muzyczne dogi GRAVE DIGGER i RUNNING WILD. I dobrze, bo trudno sobie wyobrazić Francuzów z Grenoble grających coś innego.
Jak zwykle w przypadku LONEWOLF mamy do czynienia z twardym, nieco topornym wokalem Jens Börner, pełnymi energii riffami o niewielkim stopniu oryginalności i mocnym brzmieniem. Jak zawsze to samo, a najważniejsze jest pytanie ile bojowych, heroicznych hitów i rycerskich porywających refrenów grupa tym razem umieściła na płycie.
Trochę tego jest. No i jak zwykle to, co najlepsze sięga korzeniami czasów chwały RUNNING WILD. Trochę trzeba poczekać, zanim usłyszymy wyborny, kipiący energią dwu gitarowego ataku Underground Warriors, gdzie można usłyszeć klasyczne kasparkowe motywy w zdecydowanej oprawie muzycznej LONEWOLF. To pierwszy z killerów, a drugi to na pewno poprzedzony instrumentalną miniaturą To Hell and Back wyborny Alive. Taki LONEWOLF jest najlepszy, zadziorny, melodyjny wyrazistymi melodiami i wsparty dynamicznymi partiami solowymi gitarzystów. Szybkość, energia, moc! Pod sam koniec jeszcze jeden atak w stylu RUNNING WILD w chwilami niemal speedowym, bardzo dobrym rycerskim Silent Rage.
Sam początek płyty jest bardzo łagodny i rozbudowany o wstępne gustowne partie gitar akustycznych, narracje i chóry The Last Goodbye to łagodniejsze oblicze grupy, refleksyjne i pełne metalowej zadumy. To bardzo dobra kompozycja, tyle, że Jens to niest zbyt dobry głos do śpiewania tego typu rzeczy. Potem osztrej mocniej i wszystko wraca na główne tory stylu LONEWOLF gdy grają bardziej pod GRAVE DIGGER. Mocno się w te tory wbijają w średniej klasy The Fallen Angel, gdzie tylko kilko gitarowych ozdobników zwraca na siebie większą uwagę. Za to tytułowy Division Hades jest bardzo dobry, zawadiacki i chropowaty, choć w tym stylu LONEWOLF grywał już lepsze rzeczy. Jednak prosty motyw przewodni na w sobie wiele classic heavy uroku, a sola choć krótkie, są udane. Trochę podobny jest w konstrukcji Lackeys of Fear tu jednak partie gitarowe są lepsze od mało ciekawego refrenu i ogólnie instrumentalnie to wygląda lepiej niż w opcji wokalnej. Trochę ten potencjał pełnego ekspresji riffu głównego został tu zmarnowany niepotrzebnymi komplikacjami aranżacyjnymi i zbędnymi zwolnieniami tempa.
Jedna z kompozycji jest poświęcona Markowi Sheltonowi (Manilla Shark) jednak poza tym niczym się zupełnie wyróżnia i wydaje się na tej płycie najbardziej trywialna w tworzeniu francuskiego odpowiednika teutońskiego heavy power. Tak długiej kompozycji jak Drowned in Black LONEWOLF nie przedstawił od roku 2009 czyli od The Hour Zero.
Tu wszystko rozpoczyna się od łagodnych gitar akustycznych i lekko rozmytego wokalu epickiego Jens Börner, by w pewnym momencie nabrać siły i tempa i słychać ponownie najlepsze heroiczne riffy RUNNING WILD, choć całościowo to jednak mix z GRAVE DIGGER w partiach z wokalem, przy czym pirackie akcenty ekipy Kasparka tworzą także istotny element tej kompozycji. Dużo ciekawego się tu dzieje w części instrumentalnej, jest nawet nieco krużgankowego rycerskiego folk metalu, jest i dramatyczne solo gitarowe i można powiedzieć, że te ponad dziewięć minut zostało umiejętnie wykorzystane.
Mocne, soczyste, dopracowane brzmienie wszystkich instrumentów powoduje, że jest to jedna z lepszych pod tym względem produkcja LONEWOLF. Jens nie drażni jak to czasem bywało swoją manierą wokalną, a nowy gitarzysta doskonale się wpisał w ogólny styl zespołu.
LONEWOLF nagrywał już lepsze płyty, nagrywał jednak i znacznie gorsze. Ta jest po prostu kolejną bardzo dobrą w obszernej dyskografii Francuzów.
ocena: 8/10
new 25.09.2020
Oczywiście ponownie mamy do czynienia heavy/power w niemieckim stylu gdzie krzyżują się muzyczne dogi GRAVE DIGGER i RUNNING WILD. I dobrze, bo trudno sobie wyobrazić Francuzów z Grenoble grających coś innego.
Jak zwykle w przypadku LONEWOLF mamy do czynienia z twardym, nieco topornym wokalem Jens Börner, pełnymi energii riffami o niewielkim stopniu oryginalności i mocnym brzmieniem. Jak zawsze to samo, a najważniejsze jest pytanie ile bojowych, heroicznych hitów i rycerskich porywających refrenów grupa tym razem umieściła na płycie.
Trochę tego jest. No i jak zwykle to, co najlepsze sięga korzeniami czasów chwały RUNNING WILD. Trochę trzeba poczekać, zanim usłyszymy wyborny, kipiący energią dwu gitarowego ataku Underground Warriors, gdzie można usłyszeć klasyczne kasparkowe motywy w zdecydowanej oprawie muzycznej LONEWOLF. To pierwszy z killerów, a drugi to na pewno poprzedzony instrumentalną miniaturą To Hell and Back wyborny Alive. Taki LONEWOLF jest najlepszy, zadziorny, melodyjny wyrazistymi melodiami i wsparty dynamicznymi partiami solowymi gitarzystów. Szybkość, energia, moc! Pod sam koniec jeszcze jeden atak w stylu RUNNING WILD w chwilami niemal speedowym, bardzo dobrym rycerskim Silent Rage.
Sam początek płyty jest bardzo łagodny i rozbudowany o wstępne gustowne partie gitar akustycznych, narracje i chóry The Last Goodbye to łagodniejsze oblicze grupy, refleksyjne i pełne metalowej zadumy. To bardzo dobra kompozycja, tyle, że Jens to niest zbyt dobry głos do śpiewania tego typu rzeczy. Potem osztrej mocniej i wszystko wraca na główne tory stylu LONEWOLF gdy grają bardziej pod GRAVE DIGGER. Mocno się w te tory wbijają w średniej klasy The Fallen Angel, gdzie tylko kilko gitarowych ozdobników zwraca na siebie większą uwagę. Za to tytułowy Division Hades jest bardzo dobry, zawadiacki i chropowaty, choć w tym stylu LONEWOLF grywał już lepsze rzeczy. Jednak prosty motyw przewodni na w sobie wiele classic heavy uroku, a sola choć krótkie, są udane. Trochę podobny jest w konstrukcji Lackeys of Fear tu jednak partie gitarowe są lepsze od mało ciekawego refrenu i ogólnie instrumentalnie to wygląda lepiej niż w opcji wokalnej. Trochę ten potencjał pełnego ekspresji riffu głównego został tu zmarnowany niepotrzebnymi komplikacjami aranżacyjnymi i zbędnymi zwolnieniami tempa.
Jedna z kompozycji jest poświęcona Markowi Sheltonowi (Manilla Shark) jednak poza tym niczym się zupełnie wyróżnia i wydaje się na tej płycie najbardziej trywialna w tworzeniu francuskiego odpowiednika teutońskiego heavy power. Tak długiej kompozycji jak Drowned in Black LONEWOLF nie przedstawił od roku 2009 czyli od The Hour Zero.
Tu wszystko rozpoczyna się od łagodnych gitar akustycznych i lekko rozmytego wokalu epickiego Jens Börner, by w pewnym momencie nabrać siły i tempa i słychać ponownie najlepsze heroiczne riffy RUNNING WILD, choć całościowo to jednak mix z GRAVE DIGGER w partiach z wokalem, przy czym pirackie akcenty ekipy Kasparka tworzą także istotny element tej kompozycji. Dużo ciekawego się tu dzieje w części instrumentalnej, jest nawet nieco krużgankowego rycerskiego folk metalu, jest i dramatyczne solo gitarowe i można powiedzieć, że te ponad dziewięć minut zostało umiejętnie wykorzystane.
Mocne, soczyste, dopracowane brzmienie wszystkich instrumentów powoduje, że jest to jedna z lepszych pod tym względem produkcja LONEWOLF. Jens nie drażni jak to czasem bywało swoją manierą wokalną, a nowy gitarzysta doskonale się wpisał w ogólny styl zespołu.
LONEWOLF nagrywał już lepsze płyty, nagrywał jednak i znacznie gorsze. Ta jest po prostu kolejną bardzo dobrą w obszernej dyskografii Francuzów.
ocena: 8/10
new 25.09.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"