18.10.2020, 17:06:45
Anthenora - Mirrors and Screens (2020)
Tracklista:
1. Intro 01:02
2. Tiresias 04:06
3. Alive 04:35
4. 30th 04:28
5. Digital Feelings 05:06
6. Funny Fricky Killer 05:18
7. Bully Lover 04:41
8. Low Hero 04:04
9. No Easy Way Out 04:38
10. Like 04:17
11. Peter Pan 04:37
12. No… So What 04:48
13.War & Peace 05:49
13.War & Peace 05:49
Rok wydania: 2020
Gatunek: heavy/power metal
Kraj: Włochy
Skład zespołu:
Luigi Bonansea - śpiew
Stefano Pomero - gitara
Gabriele Bruni - gitara
Samuele Peirano - gitara basowa
Fabio Smareglia - perkusja
Po dziesięciu latach ANTHENORA wraca z nowym albumem, którego premiera przewidziana jest przez wytwórnię Punishment 18 Records na 27 listopada 2020. Skład jest częściowo inny niż przed laty, zresztą muzyka także poniekąd odbiega stylistycznie od tego, co było na heroicznym, bojowym "The Ghosts of Iwo Jima".
Ogólnie grupa porusza się nadal po obszarach heavy/power głównego nurtu, dokłada jednak więcej wyrazistych rock/metalowych melodii, udanych, tak jak w Alive, 30th o pewnych cechach melodic groove, czy też bardzo dobrym, balladowo rozpoczynającym się Digital Feelings. Czasem jest to dosyć przewidywalne i jakby już gdzieś zasłyszane jak w brzmiących z amerykańska Tiresias czy Low Hero. W Like jest nieco ciężej podanego hard'n'heavy i ten zabieg jest udany w rozpoznawalnym refrenie.
Szybsze kompozycje są najlepsze wtedy, gdy melodia jest zdecydowanie wyrażona jak ta w bujającym, a jednocześnie nie pozbawionym dramatyzmu Funny Fricky Killer. Dużo metalowej mocy słychać w zagranym miarowo w umiarkowanym tempie, ale z drapieżnymi gitarami Peter Pan. Ballada jest i to nadspodziewanie dobra. Bully Lover ma świetny plan drugi i pewne delikatniejsze partie są po prostu poruszające i może nawet nieco szkoda, że wzmacniają drugą część tego numeru. Z drugiej strony to solo gitarowe na tle mocnej gitary brzmi bardzo prawdziwie. W tych nostalgicznych, romantycznych klimatach kapitalnie brzmi No Easy Way Out ze znakomitymi płynnymi zmianami temp. Na koniec dwa mocniejsze akcenty w postaci najbardziej tu heroicznych No… So What i War & Peace. Wskazanie na War & Peace, ale obie kompozycje stanowią lepszą, szlachetniejszą wersję stylu z płyty poprzedniej.
Luigi Bonansea śpiewa bardzo dobrze i bardzo dobrze wypada w mniej agresywnej stylistyce tego albumu, sola gitarowe i współpraca obu gitarzystów na wysokim poziomie, solidna praca sekcji rytmicznej i te basy Peirano odgrywają tu dużą rolę także we wspomaganiu linii melodycznym prowadzonych przez gitarę rytmiczną.
Brzmienie jest fantastyczne. Jest to jedna z najlepiej zrealizowanych płyt w opcji soundu w kategorii heavy/power w tym roku. Soczyste, głębokie, mięsiste brzmienie z potężnym basem, pięknie wibrującymi w niskich tonacjach gitarami i przestrzennie zrealizowaną perkusją. Sound ciężki, masywny, a przy tym nie męczący ani przez sekundę.
Po dziesięciu latach ANTHENORA wraca z nowym albumem, którego premiera przewidziana jest przez wytwórnię Punishment 18 Records na 27 listopada 2020. Skład jest częściowo inny niż przed laty, zresztą muzyka także poniekąd odbiega stylistycznie od tego, co było na heroicznym, bojowym "The Ghosts of Iwo Jima".
Ogólnie grupa porusza się nadal po obszarach heavy/power głównego nurtu, dokłada jednak więcej wyrazistych rock/metalowych melodii, udanych, tak jak w Alive, 30th o pewnych cechach melodic groove, czy też bardzo dobrym, balladowo rozpoczynającym się Digital Feelings. Czasem jest to dosyć przewidywalne i jakby już gdzieś zasłyszane jak w brzmiących z amerykańska Tiresias czy Low Hero. W Like jest nieco ciężej podanego hard'n'heavy i ten zabieg jest udany w rozpoznawalnym refrenie.
Szybsze kompozycje są najlepsze wtedy, gdy melodia jest zdecydowanie wyrażona jak ta w bujającym, a jednocześnie nie pozbawionym dramatyzmu Funny Fricky Killer. Dużo metalowej mocy słychać w zagranym miarowo w umiarkowanym tempie, ale z drapieżnymi gitarami Peter Pan. Ballada jest i to nadspodziewanie dobra. Bully Lover ma świetny plan drugi i pewne delikatniejsze partie są po prostu poruszające i może nawet nieco szkoda, że wzmacniają drugą część tego numeru. Z drugiej strony to solo gitarowe na tle mocnej gitary brzmi bardzo prawdziwie. W tych nostalgicznych, romantycznych klimatach kapitalnie brzmi No Easy Way Out ze znakomitymi płynnymi zmianami temp. Na koniec dwa mocniejsze akcenty w postaci najbardziej tu heroicznych No… So What i War & Peace. Wskazanie na War & Peace, ale obie kompozycje stanowią lepszą, szlachetniejszą wersję stylu z płyty poprzedniej.
Luigi Bonansea śpiewa bardzo dobrze i bardzo dobrze wypada w mniej agresywnej stylistyce tego albumu, sola gitarowe i współpraca obu gitarzystów na wysokim poziomie, solidna praca sekcji rytmicznej i te basy Peirano odgrywają tu dużą rolę także we wspomaganiu linii melodycznym prowadzonych przez gitarę rytmiczną.
Brzmienie jest fantastyczne. Jest to jedna z najlepiej zrealizowanych płyt w opcji soundu w kategorii heavy/power w tym roku. Soczyste, głębokie, mięsiste brzmienie z potężnym basem, pięknie wibrującymi w niskich tonacjach gitarami i przestrzennie zrealizowaną perkusją. Sound ciężki, masywny, a przy tym nie męczący ani przez sekundę.
Atrakcyjny, klimatyczny i osadzony w rockowej tradycji i współczesnym pojmowaniu melodyjnego heavy/power. Godzina muzyki na wyrównanym poziomie w 12 udanych kompozycjach. Po tak długim okresie milczenia powroty bywają różne, ale ten jest z całą pewnością godny uwagi.
ocena: 8/10
new 18.10.2020
przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Punishment 18 Records
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"