18.10.2020, 18:33:46
Fury (Worcester) - Lost in Space (2016)
tracklista:
1.Lost in Space 07:51
2.Star Trippin' 05:54
3.When the Hammer Falls 06:02
4.Dragon's Song 06:24
5.Sons of War 06:09
6.The Battle of Shadows Vale 07:37
7.Now or Never 07:16
8.Valhalla 05:23
9.Nebula 08:07
10.A Tale of Silver 13:46
rok wydania: 2016
gatunek: heavy metal/power metal
kraj: Wielka Brytania
skład zespołu:
Julian Jenkins - śpiew, gitara
Jake Beesley - gitara
Martin Trail - gitara basowa
Alasdair Davis - perkusja
Na swojej drugiej płycie z lipca 2016 roku FURY zrywa definitywnie z half-thrashową estetyką i prezentuje muzykę mocno osadzoną w tradycyjnym heavy metalu, tradycyjnym mimo futurystycznej okładki i w sumie bardzo brytyjskim.
Grupa jednak na nikim konkretnie się nie wzoruje, zachowuje także kompozytorski sentyment do utworów długich i rozbudowanych. Najdłuższa z nich to umieszczona na końcu A Tale of Silver, będąca kolejną z "morskich opowieści" i w jakiś sposób można ją odnieść do mniej power i mniej folk stylu ALESTORM, jeśli trzymać się tylko sceny brytyjskiej. Jest tu bardzo dobry, ciepły zapadający w pamięć refren. Jest i szum morza, jest poetycka narracja jest także fragment lekkiego tawernowego folk. W sumie jest wszystko, ale chyba jednak za bardzo zostało to rozbudowane. Fakt, fragment słuchowiskowy, gdy obserwator informuje kapitana Silvera o statku na horyzoncie jest ekscytujący, jednak potem w sumie nic za tym nie idzie...
Thrash zostaje przekuty na power metal i świetnie prezentuje się dynamiczny i heroiczny Lost in Space. Heroizmu dodaje wokal Jenkinsa, który w takich emocjonalnych, dramatycznych numerach wypada znakomicie. Ten s/f klimat i narracja został także wykorzystany w równie wysokiej klasy power metalowym Star Trippin' podobnie zaaranżowanym, z mocno akcentowanym basem i po raz drugi pełną żaru i emocji melodią, przy czym rzadko się zdarza, by zarówno melodia zwrotek, jak i refrenu były tak dobrze dobrane i zbalansowanie wzajemnie.
Na swojej drugiej płycie z lipca 2016 roku FURY zrywa definitywnie z half-thrashową estetyką i prezentuje muzykę mocno osadzoną w tradycyjnym heavy metalu, tradycyjnym mimo futurystycznej okładki i w sumie bardzo brytyjskim.
Grupa jednak na nikim konkretnie się nie wzoruje, zachowuje także kompozytorski sentyment do utworów długich i rozbudowanych. Najdłuższa z nich to umieszczona na końcu A Tale of Silver, będąca kolejną z "morskich opowieści" i w jakiś sposób można ją odnieść do mniej power i mniej folk stylu ALESTORM, jeśli trzymać się tylko sceny brytyjskiej. Jest tu bardzo dobry, ciepły zapadający w pamięć refren. Jest i szum morza, jest poetycka narracja jest także fragment lekkiego tawernowego folk. W sumie jest wszystko, ale chyba jednak za bardzo zostało to rozbudowane. Fakt, fragment słuchowiskowy, gdy obserwator informuje kapitana Silvera o statku na horyzoncie jest ekscytujący, jednak potem w sumie nic za tym nie idzie...
Thrash zostaje przekuty na power metal i świetnie prezentuje się dynamiczny i heroiczny Lost in Space. Heroizmu dodaje wokal Jenkinsa, który w takich emocjonalnych, dramatycznych numerach wypada znakomicie. Ten s/f klimat i narracja został także wykorzystany w równie wysokiej klasy power metalowym Star Trippin' podobnie zaaranżowanym, z mocno akcentowanym basem i po raz drugi pełną żaru i emocji melodią, przy czym rzadko się zdarza, by zarówno melodia zwrotek, jak i refrenu były tak dobrze dobrane i zbalansowanie wzajemnie.
Bardziej klasyczne w formie, nawiązujące do classic heroic metalu są wolniejszy When the Hammer Falls z pewną dawką "kashmirowych" riffów oraz oparty o bardzo typowy, galopujący motyw przewodni Dragon's Song. Starannie zaaranżowane i ciekawe rozplanowane są fragmenty instrumentalne, ale przede wszystkim epicka melodia Dragon's Song przykuwa tu uwagę. Doskonała melodia, doprawdy autentycznie dumnie heroiczna! Sons of War ma charakter heavy/power metalowy, to song kroczący, posępny, nasycony wojenną atmosferą i przypominający kompozycje amerykańskiego SHADOWKILLER. Udany, choć może mało oryginalny. Zresztą, The Battle of Shadows Vale w pewnym sensie stanowi kontynuację tej stylistyki i estetyki, także SHADOWKILLER tu sporo i pewne śladowe ilości zagrywek thrashowych się pojawiają. Jednak melodia jest pełna ciepła i poetyki metalowej przechodzącej w epickość, a żywa gra gitarzystów staje się w partii instrumentalnej kunsztowna. No i jak za każdym razem doskonałe wokale! Ta spokojnie eksponowana epika ma swoje najbardziej wyraziste ujście w Now or Never, będącym po części utworem hymnowym o uroczystej atmosferze, ale dynamizującym się w szybszych fragmentach. Tu styl brytyjski budowania melodii jest zdecydowanie i jasno wyrażony. Urzekająco, pięknie... Jeśli się proponuje coś o tytule Valhalla, to musi być to naprawdę dobre, bo inaczej Odyn się pogniewa. Tu mamy song smutny, balladowy, a jednocześnie rosnący w siłę w części drugiej i polatujący u niebu w heroiczny sposób. Jak najbardziej w porządku, nie tylko w stosunku do Odyna!
Być może pewne kontrowersje budzi Nebula, utwór instrumentalny zbudowany na zrębach space rocka, ale przecież w sumie raczej w opcji melodyjnego metalu progresywnego z dobrym klimatem i wcale nie wydaje się to wydłużane na siłę.
Po raz drugi dla FURY mastering robił znany Kanadyjczyk Harry Hess, tym razem jednak wydobył więcej głębi i więcej masywności, zbliżając sound do stylu swoich realizacji albumów SKULL FIST. To słychać szczególnie w partiach basu. Metaliczny i surowy góruje nad perkusją, lekko schowaną za gitarami.
Pełen elegancji, dostojny heavy i power metal, błyszczący szlachetnym złotem kunsztu gitar i idealnie dopasowanym wokalem. Jeśli na tej płycie porównywać ich do SHADOWKILLER, to są po prostu zespołem ogólnie lepszym od w sumie nieco przecenianej ekipy Joe Liszta.
ocena: 8,8/10
new 18.10.2020
Po raz drugi dla FURY mastering robił znany Kanadyjczyk Harry Hess, tym razem jednak wydobył więcej głębi i więcej masywności, zbliżając sound do stylu swoich realizacji albumów SKULL FIST. To słychać szczególnie w partiach basu. Metaliczny i surowy góruje nad perkusją, lekko schowaną za gitarami.
Pełen elegancji, dostojny heavy i power metal, błyszczący szlachetnym złotem kunsztu gitar i idealnie dopasowanym wokalem. Jeśli na tej płycie porównywać ich do SHADOWKILLER, to są po prostu zespołem ogólnie lepszym od w sumie nieco przecenianej ekipy Joe Liszta.
ocena: 8,8/10
new 18.10.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"