23.10.2020, 10:00:54
UltiMatium - Virtuality (2020)
Tracklista:
1. Vengeance 04:13
2. Run like the Wind 03:37
3. Hall of Heroes 03:09
4. Mindcaptives 11:40
5. The Seer 04:59
6. Dark Cold Day 05:36
7. Remorse 04:50
8. (Don’t) Fear the Silence 04:48
9. Digital Tower 08:21
10.Ghost of Yesterday 05:03
11.Scream 05:18
12.Together 09:19
9. Digital Tower 08:21
10.Ghost of Yesterday 05:03
11.Scream 05:18
12.Together 09:19
Rok wydania: 2020
Gatunek: progressive power metal
Kraj: Finlandia
Skład zespołu:
Tomi Viiltola - śpiew
Harri Niskanen - gitara
Matti Auerkallio - perkusja
Matti Pulkkinen - instrumenty klawiszowe
oraz:
Emily Leone - śpiew
Peter James Goodman - śpiew
Jumma Nummi - śpiew
Petteri Gullsten - gitara basowa
oraz:
Emily Leone - śpiew
Peter James Goodman - śpiew
Jumma Nummi - śpiew
Petteri Gullsten - gitara basowa
Na 27 listopada 2020 planowana jest premiera nowej płyty ULTIMATIUM, nakładem włoskiej wytwórni Rockshots Records.
Tym razem ekipa z Tampere proponuje koncept z cyber punkowych obszarów wirtualnej rzeczywistości w stylu progressive power i ważnym udziałem gości.
Album ten należy zdecydowanie rozpatrywać jako całość, choć tylko oddzielne fragmenty tego długiego LP zasługują na uwagę. Jest to muzyka z kręgu takiego progressive, który znajduje się na granicy chaosu, przede wszystkim powodu przeładowania wszystkiego w wielu miejscach nieczytelnymi aranżacjami i nadmiarem podziałów ról wokalnych. Może i to rozbicie partii wokalnych tak by nie raziło, gdyby Tomi Viiltola i Peter James Goodman byli w wyższej formie, a w wysokiej nie są niestety i brzmią płasko i powszednio. Wysokie zaśpiewy Viiltola są po prostu drażniące. Jedyny jasny punkt to występ Emily Leone z LOST IN GREY i tak naprawdę tylko tam gdzie odgrywa ona główną rolę, jak Run like the Wind jest moment wytchnienia od nieudanego grania progressive. Znakomity utwór w melodii i wykonaniu. Po raz drugi w świetnej partii i na pierwszym miejscu pojawia się ona także w The Seer. Co z tego jednak, skoro przeważa takie muzykowanie jak w openerze Vengeance, czy też miałkie naśladowanie późnego STRATOVARIUS w budowaniu "klimatu" w drugiej części kolosalnego, a prawie nic nie wnoszącego Mindcaptives . Barokowe potraktowanie partii wokalnych przywodzi do drażniącego chaosu, a ten słaby growl czy harsh zupełnie nic tu nie wnosi. Kompletnie nieudane są Dark Cold Day i Remorse, trudno przebrnąć przez tę lawinę przeciętnych pomysłów... Jakimś tam wytchnieniem jest łagodny, ale zarazem usypiający utwór (Don’t) Fear the Silence, ale powszedniości melodii nie jest tu w stanie zamaskować nawet Emily Leone. W sumie takie popłuczyny po NIGHTWISH i podobnych zespołach. Chyba najgorsze co może tu być to utrzymany w umiarkowanym tempie Digital Tower, tym bardziej, że jest tu zmarnowany potencjał kilku znakomitych momentów w części środkowej. Zapewne nie chodziło grupie o to, by klasyczny melodic power w fińskiej manierze potoczysty Ghost of Yesterday był najlepszym numerem na tej płycie. A tak właśnie jest. Prosty, bez kombinacji, świetna melodia, udane solo gitarowe i zagrywki klawiszowe także w ducie z gitarą. I Goodman wreszcie przekonujący i uwolniony od pośpiewywania w kącie. A zachciało się progresywności i po prostu bardzo atrakcyjny power metal w refrenach Scream rozmywa się i tyle.
Niestety finał czyli Together to wszystko co raczej gorsze na tej płycie w jednej pigułce z bardzo umiarkowanie udanym akcentem symfonicznym.
Fragmenty progressive power są zupełnie nieinteresujące, udziwniane na siłę bezsensownymi zmianami tempa . To co można zaklasyfikować jako female fronted gothic/power jest zazwyczaj bardzo dobre, ale przecież chyba idea tego wszystkiego była inna. Matti Pulkkinen poza lekko futurystycznym brzmieniem instrumentów klawiszowych nie stworzył tu ani jednego ciekawego pasażu i po prostu podgrywa tu i tam nie budząc zaciekawienia i nie zawsze w trafny sposób.
Brzmienie jest bardzo przeciętne. Sucha gitara, słabo zaznaczona sekcja rytmiczna, głosy męskie wciśnięte gdzieś w sound gitary i tylko Emily Leone potrafi się jakoś wysunąć na plan pierwszy dzięki swoim walorom głosowym.
Dwa killery w zupełnie innym stylu niż zasadniczy, pokrętny styl muzyczny albumu, czyli Run like the Wind i Ghost of Yesterday. Ta ekipa na pewno coś potrafi, potrafi nawet bardzo wiele, ale w obszarach progresywnego grania, tym bardziej konceptualnego, nie ma tu wiele do zaoferowania.
ocena: 5,8/10
new 23.10.2020
Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Rockshots Records
Tym razem ekipa z Tampere proponuje koncept z cyber punkowych obszarów wirtualnej rzeczywistości w stylu progressive power i ważnym udziałem gości.
Album ten należy zdecydowanie rozpatrywać jako całość, choć tylko oddzielne fragmenty tego długiego LP zasługują na uwagę. Jest to muzyka z kręgu takiego progressive, który znajduje się na granicy chaosu, przede wszystkim powodu przeładowania wszystkiego w wielu miejscach nieczytelnymi aranżacjami i nadmiarem podziałów ról wokalnych. Może i to rozbicie partii wokalnych tak by nie raziło, gdyby Tomi Viiltola i Peter James Goodman byli w wyższej formie, a w wysokiej nie są niestety i brzmią płasko i powszednio. Wysokie zaśpiewy Viiltola są po prostu drażniące. Jedyny jasny punkt to występ Emily Leone z LOST IN GREY i tak naprawdę tylko tam gdzie odgrywa ona główną rolę, jak Run like the Wind jest moment wytchnienia od nieudanego grania progressive. Znakomity utwór w melodii i wykonaniu. Po raz drugi w świetnej partii i na pierwszym miejscu pojawia się ona także w The Seer. Co z tego jednak, skoro przeważa takie muzykowanie jak w openerze Vengeance, czy też miałkie naśladowanie późnego STRATOVARIUS w budowaniu "klimatu" w drugiej części kolosalnego, a prawie nic nie wnoszącego Mindcaptives . Barokowe potraktowanie partii wokalnych przywodzi do drażniącego chaosu, a ten słaby growl czy harsh zupełnie nic tu nie wnosi. Kompletnie nieudane są Dark Cold Day i Remorse, trudno przebrnąć przez tę lawinę przeciętnych pomysłów... Jakimś tam wytchnieniem jest łagodny, ale zarazem usypiający utwór (Don’t) Fear the Silence, ale powszedniości melodii nie jest tu w stanie zamaskować nawet Emily Leone. W sumie takie popłuczyny po NIGHTWISH i podobnych zespołach. Chyba najgorsze co może tu być to utrzymany w umiarkowanym tempie Digital Tower, tym bardziej, że jest tu zmarnowany potencjał kilku znakomitych momentów w części środkowej. Zapewne nie chodziło grupie o to, by klasyczny melodic power w fińskiej manierze potoczysty Ghost of Yesterday był najlepszym numerem na tej płycie. A tak właśnie jest. Prosty, bez kombinacji, świetna melodia, udane solo gitarowe i zagrywki klawiszowe także w ducie z gitarą. I Goodman wreszcie przekonujący i uwolniony od pośpiewywania w kącie. A zachciało się progresywności i po prostu bardzo atrakcyjny power metal w refrenach Scream rozmywa się i tyle.
Niestety finał czyli Together to wszystko co raczej gorsze na tej płycie w jednej pigułce z bardzo umiarkowanie udanym akcentem symfonicznym.
Fragmenty progressive power są zupełnie nieinteresujące, udziwniane na siłę bezsensownymi zmianami tempa . To co można zaklasyfikować jako female fronted gothic/power jest zazwyczaj bardzo dobre, ale przecież chyba idea tego wszystkiego była inna. Matti Pulkkinen poza lekko futurystycznym brzmieniem instrumentów klawiszowych nie stworzył tu ani jednego ciekawego pasażu i po prostu podgrywa tu i tam nie budząc zaciekawienia i nie zawsze w trafny sposób.
Brzmienie jest bardzo przeciętne. Sucha gitara, słabo zaznaczona sekcja rytmiczna, głosy męskie wciśnięte gdzieś w sound gitary i tylko Emily Leone potrafi się jakoś wysunąć na plan pierwszy dzięki swoim walorom głosowym.
Dwa killery w zupełnie innym stylu niż zasadniczy, pokrętny styl muzyczny albumu, czyli Run like the Wind i Ghost of Yesterday. Ta ekipa na pewno coś potrafi, potrafi nawet bardzo wiele, ale w obszarach progresywnego grania, tym bardziej konceptualnego, nie ma tu wiele do zaoferowania.
ocena: 5,8/10
new 23.10.2020
Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Rockshots Records
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"