29.12.2020, 20:21:42
Pounder - Breaking the World (2021)
tracklista:
1.Spoils of War 05:19
2.Breaking the World 05:03
2.Breaking the World 05:03
3.Hard Road to Home 04:44
4.Never Forever 05:13
5.Hard City 05:24
6.Give Me Rock 04:59
7.Deadly Eyes 03:56
rok wydania: 2021
gatunek: heavy metal
kraj: USA
skład zespołu:
Matt Harvey - śpiew, gitara
Tom Draper - gitara
Alejandro Corredor - gitara basowa
W końcu stycznia 2021, niemal równo dwa lata po premierze debiutu, POUNDER wydaje swój drugi album, tym razem w ramach kontraktu z wytwórnią Shadow Kingdom Records.
Amerykanin, Brytyjczyk i Kolumbijczyk grają heavy metal z elementami speed i power, przy czym jednak tym razem jest to bliższe temu, co rzadko, ale nazywa się NWOTHM w wydaniu amerykańskim. Harvey śpiewa dobrze, a momentami bardzo dobrze w ramach archetypowych heavy classic wokali, Draper gra sporo udanych solówek przypominających czasy PRIMITAI, sekcja rytmiczna robi sporo pozytywnego szumu. Problem jednak w tym, że porywającego grania jest niezbyt wiele. Obiecująco się to zaczyna w dynamicznym, momentami speedowym Spoils of War o heroicznym wydźwięku, gdzie nawet słychać echa wczesnego IRON MAIDEN i równie ciekawie kończy na Deadly Eyes pełnym dramatycznych emocji malowanych gitarami. Taki SKELATOR średnio późny, ale nie najnowszy. Bo taki najnowszy SKELATOR, umiarkowany i przewidywalny heavy metal środka słychać w niewiele tu wnoszących rock/metalowych numerach Hard City i Give Me Rock. Zresztą nie tylko SKELATOR... Tak gra cały Legion z USA, który czasem chciałby zaistnieć w lokalnym radio. Nieco jak STRIKER brzmi Never Forever, szybki i dosyć masywny, ale gracji STRIKER brak, zwłaszcza w refrenach, choć chórki całkiem przyzwoite. Z tych przeważających tu, nastawionych na ekspozycję melodyjnego refrenu kompozycji najlepsze wrażenie robi na pewno Hard Road to Home, gdzie partie gitarowe są wyborne i słychać inspiracje NWOGHM w najlepszym wydaniu.
Winylowa długość (i także winylowe wydanie), precyzyjne tworzenie stylistyki soundu lat 80tych przy użyciu środków współczesnej techniki nagraniowej i pod tym względem trudno coś producentowi zarzucić.
Tym razem to trochę tak wygląda, jakby zespół chciał po prostu o sobie przypomnieć na fali zainteresowania, jakie wzbudził dwa lata temu, ale nie ma specjalnie pomysłu na rzeczywiście atrakcyjne granie i te kompozycje są ostrożne, zachowawcze i na swój sposób przewidywalne. Własny styl nie został wypracowany i jest to prostu uniwersalny heavy metal środka, zagrany przez doświadczonych muzyków na bardzo solidnym poziomie.
ocena: 7,5/10
new 29.12.2020
Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Shadow Kingdom Records
Amerykanin, Brytyjczyk i Kolumbijczyk grają heavy metal z elementami speed i power, przy czym jednak tym razem jest to bliższe temu, co rzadko, ale nazywa się NWOTHM w wydaniu amerykańskim. Harvey śpiewa dobrze, a momentami bardzo dobrze w ramach archetypowych heavy classic wokali, Draper gra sporo udanych solówek przypominających czasy PRIMITAI, sekcja rytmiczna robi sporo pozytywnego szumu. Problem jednak w tym, że porywającego grania jest niezbyt wiele. Obiecująco się to zaczyna w dynamicznym, momentami speedowym Spoils of War o heroicznym wydźwięku, gdzie nawet słychać echa wczesnego IRON MAIDEN i równie ciekawie kończy na Deadly Eyes pełnym dramatycznych emocji malowanych gitarami. Taki SKELATOR średnio późny, ale nie najnowszy. Bo taki najnowszy SKELATOR, umiarkowany i przewidywalny heavy metal środka słychać w niewiele tu wnoszących rock/metalowych numerach Hard City i Give Me Rock. Zresztą nie tylko SKELATOR... Tak gra cały Legion z USA, który czasem chciałby zaistnieć w lokalnym radio. Nieco jak STRIKER brzmi Never Forever, szybki i dosyć masywny, ale gracji STRIKER brak, zwłaszcza w refrenach, choć chórki całkiem przyzwoite. Z tych przeważających tu, nastawionych na ekspozycję melodyjnego refrenu kompozycji najlepsze wrażenie robi na pewno Hard Road to Home, gdzie partie gitarowe są wyborne i słychać inspiracje NWOGHM w najlepszym wydaniu.
Winylowa długość (i także winylowe wydanie), precyzyjne tworzenie stylistyki soundu lat 80tych przy użyciu środków współczesnej techniki nagraniowej i pod tym względem trudno coś producentowi zarzucić.
Tym razem to trochę tak wygląda, jakby zespół chciał po prostu o sobie przypomnieć na fali zainteresowania, jakie wzbudził dwa lata temu, ale nie ma specjalnie pomysłu na rzeczywiście atrakcyjne granie i te kompozycje są ostrożne, zachowawcze i na swój sposób przewidywalne. Własny styl nie został wypracowany i jest to prostu uniwersalny heavy metal środka, zagrany przez doświadczonych muzyków na bardzo solidnym poziomie.
ocena: 7,5/10
new 29.12.2020
Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Shadow Kingdom Records
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"