12.01.2021, 20:36:25
Dragony - Viribus Unitis (2021)
tracklista:
1.On the Blue Danube 01:23
2.Gods of War 03:36
3.Love You to Death 05:12
4.Magic 03:51
5.Darkness Within 04:29
6.A.E.I.O.U. 04:38
7.Viribus Unitis 03:43
8.Golden Dawn 04:40
9.Made of Metal (Cyberpunk Joseph) 04:29
10.Battle Royale 06:09
11.Legends Never Die 03:43
12.Haben Sie Wien Schon Bei Nacht Gesehn 03:22
11.Legends Never Die 03:43
12.Haben Sie Wien Schon Bei Nacht Gesehn 03:22
rok wydania: 2021
gatunek: epic symphonic power metal
kraj: Austria
skład zespołu:
Siegfried "The Dragonslayer" Samer - śpiew
Andreas Poppernitsch - gitara
Simon Saito - gitara
Herbert Glos - gitara basowa
Frederic Brünner - perkusja
Manuel Hartleb - instrumenty klawiszowe
"Viribus Unitis" czyli "Wspólnymi Siłami" to sentencja monarchii austro-węgierskiej Habsburgów, która miała oznaczać jedność i wspólnotę interesów narodów wchodzących w skład tego państwa, stworzonego metodą bezwzględnych wojen i zaborów, także znacznych obszarów Rzeczpospolitej. Na szczęście w roku 1918 to rządzone przez Habsburgów imperium - więzienie narodów runęło i odeszło w przeszłość, i Austria jest teraz krajem we właściwych sobie narodowych granicach i właściwym, czyli niewielkim, znaczeniu na arenie międzynarodowej.
Jak się jednak okazuje wielkomocarstwowe sentymenty nad "pięknym, modrym Dunajem" w Wiedniu są w pewnych kręgach nadal żywe i DRAGONY przedstawia album "Viribus Unitis" z premierą wyznaczoną na 15 stycznia 2021 nakładem Napalm Records. W warstwie lirycznej i historycznej jest coś w rodzaju niespójnego konceptu o wątpliwej wartości poznawczej, gloryfikującego "dokonania" znienawidzonego w Europie rodu, przy czym, by było to strawne i dla niektórych ekscytujące, zbudowano na historiach o wampirach i cyber - steam punku... W sumie miszmasz sam z siebie bezsensowny.
Wprowadzenie jak najbardziej słusznie i jak najbardziej cesarskie i wiedeńskie, walcujące w On the Blue Danube.
Muzycznie mamy tym razem melodic power metal bez nadmiernego symfonicznego zadęcia z w miarę dobrze śpiewającym Siegfried "The Dragonslayer" Samer, który, bywało prezentował się już lepiej, a zapewne najlepiej w słodkich i przemiłych duetach mieszanych w VISION OF ATLANTIS. Tu dla lepszego efektu w A.E.I.O.U. pojawił się gościnnie jak zwykle wspaniały Georg Neuhauser, tyle że przyszło mu odśpiewać taki sobie, tuzinkowy numer melodic power z co należy przyznać świetnymi chórkami i jedną z lepszych gitarowych solówek na tym albumie. Ogólnie jednak jedynie ciekawostka i wartość tej kompozycji jest umiarkowana, nawet biorąc pod uwagę tylko ten LP.
Mamy tu głównie solidny, gładki melodic power w zasadniczo raczej szybkich tempach i zamaszyste refreny, dosyć ograne ale chwytliwe zwłaszcza w Gods of War, który promował ten album już w roku ubiegłym, czy tytułowy Viribus Unitis, który ma pewne cechy epickie, ale raczej to taka epika pałacowa, odległa od tej true. Jest także bardziej marszowo i hymnowo i ogólnie bardziej symfonicznie w okraszonym fanfarami Love You to Death i tak trochę w tym wpływy SABATON słychać, co rzecz jasna na plus. W Darkness Within podobnie, choć może więcej tu CIVIL WAR niż SABATON. Mroczny klimat oddany nieźle, ale partia klawiszowa niestety zupełnie nieudana.
Taki z lekka przesłodzony melodic power raczej mocno przeciętny prezentują w Magic, ale fani takich wybitnych grup jak FREEDOM CALL będą na pewno zachwyceni. Radośnie, słonecznie i z pewnymi wpływami sceny fińskiej oraz neoklasyki, takiej nie do końca brzmiącej tu szczerze i nie do końca pasującej. Co ma wspólnego celtycka ornamentacja głównego motywu Golden Dawn z Habsburgami trudno powiedzieć, ale ten utwór należy do ciekawszych, także pod względem orkiestracji, choć tym razem solo miejscami zabrzmiało fałszywie i zasadniczo to gitarzyści grają tak sobie... No, ale refren patetyczny i monumentalny i w pamięć na pewno zapada. Made of Metal (Cyberpunk Joseph) rozczarowuje pasującymi bardziej do AOR zagrywkami klawiszowymi i tuzinkowym refrenem i tu znowu się kłania metal dla dzieci a la FREEDOM CALL.
Najdłuższy Battle Royale w zwrotkach jest nużący podobnie jak kompozycje z roku 2018, w refrenach nieco bojowego patosu SABATON, oczywiście jednak wszystko w białych jedwabnych rękawiczkach Made in Austria. Legends Never Die z kolei ma w sobie kompromitujące ozdobniki rodem z disco polo i tak zawstydzające klawisze można ostatnio rzadko kiedy usłyszeć w melodic power metalu, a zwłaszcza takim który określa się jako symfoniczny. Haben Sie Wien Schon Bei Nacht Gesehn jako bonus pozostawię bez komentarza.
Realizacja jest bezbłędna i wyśmienita, bo Sebastian Levermann to Mistrz, którego wyczucie konwencji w tworzeniu planów i budowaniu soundu poszczególnych instrumentów jest powszechnie znane i nie podlegające dyskusji. Tak, uzupełnianie się poszczególnych planów nawet przy prostszych aranżacjach jest tu wyborne.
Ogólnie cukierkowo, kolorowo, pałacowo i komiksowo i optymistycznie, bo o laniu jakie Cesarstwo Habsburgów dostało od Prusaków w 1866 pod Sadovą nie ma tu ani słowa.
ocena 7/10
new 12.01.2021
Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Napalm Records
Jak się jednak okazuje wielkomocarstwowe sentymenty nad "pięknym, modrym Dunajem" w Wiedniu są w pewnych kręgach nadal żywe i DRAGONY przedstawia album "Viribus Unitis" z premierą wyznaczoną na 15 stycznia 2021 nakładem Napalm Records. W warstwie lirycznej i historycznej jest coś w rodzaju niespójnego konceptu o wątpliwej wartości poznawczej, gloryfikującego "dokonania" znienawidzonego w Europie rodu, przy czym, by było to strawne i dla niektórych ekscytujące, zbudowano na historiach o wampirach i cyber - steam punku... W sumie miszmasz sam z siebie bezsensowny.
Wprowadzenie jak najbardziej słusznie i jak najbardziej cesarskie i wiedeńskie, walcujące w On the Blue Danube.
Muzycznie mamy tym razem melodic power metal bez nadmiernego symfonicznego zadęcia z w miarę dobrze śpiewającym Siegfried "The Dragonslayer" Samer, który, bywało prezentował się już lepiej, a zapewne najlepiej w słodkich i przemiłych duetach mieszanych w VISION OF ATLANTIS. Tu dla lepszego efektu w A.E.I.O.U. pojawił się gościnnie jak zwykle wspaniały Georg Neuhauser, tyle że przyszło mu odśpiewać taki sobie, tuzinkowy numer melodic power z co należy przyznać świetnymi chórkami i jedną z lepszych gitarowych solówek na tym albumie. Ogólnie jednak jedynie ciekawostka i wartość tej kompozycji jest umiarkowana, nawet biorąc pod uwagę tylko ten LP.
Mamy tu głównie solidny, gładki melodic power w zasadniczo raczej szybkich tempach i zamaszyste refreny, dosyć ograne ale chwytliwe zwłaszcza w Gods of War, który promował ten album już w roku ubiegłym, czy tytułowy Viribus Unitis, który ma pewne cechy epickie, ale raczej to taka epika pałacowa, odległa od tej true. Jest także bardziej marszowo i hymnowo i ogólnie bardziej symfonicznie w okraszonym fanfarami Love You to Death i tak trochę w tym wpływy SABATON słychać, co rzecz jasna na plus. W Darkness Within podobnie, choć może więcej tu CIVIL WAR niż SABATON. Mroczny klimat oddany nieźle, ale partia klawiszowa niestety zupełnie nieudana.
Taki z lekka przesłodzony melodic power raczej mocno przeciętny prezentują w Magic, ale fani takich wybitnych grup jak FREEDOM CALL będą na pewno zachwyceni. Radośnie, słonecznie i z pewnymi wpływami sceny fińskiej oraz neoklasyki, takiej nie do końca brzmiącej tu szczerze i nie do końca pasującej. Co ma wspólnego celtycka ornamentacja głównego motywu Golden Dawn z Habsburgami trudno powiedzieć, ale ten utwór należy do ciekawszych, także pod względem orkiestracji, choć tym razem solo miejscami zabrzmiało fałszywie i zasadniczo to gitarzyści grają tak sobie... No, ale refren patetyczny i monumentalny i w pamięć na pewno zapada. Made of Metal (Cyberpunk Joseph) rozczarowuje pasującymi bardziej do AOR zagrywkami klawiszowymi i tuzinkowym refrenem i tu znowu się kłania metal dla dzieci a la FREEDOM CALL.
Najdłuższy Battle Royale w zwrotkach jest nużący podobnie jak kompozycje z roku 2018, w refrenach nieco bojowego patosu SABATON, oczywiście jednak wszystko w białych jedwabnych rękawiczkach Made in Austria. Legends Never Die z kolei ma w sobie kompromitujące ozdobniki rodem z disco polo i tak zawstydzające klawisze można ostatnio rzadko kiedy usłyszeć w melodic power metalu, a zwłaszcza takim który określa się jako symfoniczny. Haben Sie Wien Schon Bei Nacht Gesehn jako bonus pozostawię bez komentarza.
Realizacja jest bezbłędna i wyśmienita, bo Sebastian Levermann to Mistrz, którego wyczucie konwencji w tworzeniu planów i budowaniu soundu poszczególnych instrumentów jest powszechnie znane i nie podlegające dyskusji. Tak, uzupełnianie się poszczególnych planów nawet przy prostszych aranżacjach jest tu wyborne.
Ogólnie cukierkowo, kolorowo, pałacowo i komiksowo i optymistycznie, bo o laniu jakie Cesarstwo Habsburgów dostało od Prusaków w 1866 pod Sadovą nie ma tu ani słowa.
ocena 7/10
new 12.01.2021
Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Napalm Records
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"