19.02.2021, 19:19:26
Nightmare - The Dominion Gate (2005)
tracklista:
1.Temple of Tears 04:05
2.A Taste of Armageddon 04:12
3.Messenger of Faith 05:01
4.Secret Rules (Beati Paoli) 04:53
5.The Dressmaker 06:18
6.Endless Agony 04:31
7.Paranormal Magnitude (Part II) 02:14
8.Circle of the Dark 04:19
9.Haunting Memories 05:13
10.Heretic 05:40
11.The Dominion Gate 08:12
10.Heretic 05:40
11.The Dominion Gate 08:12
12.The Watchtower 05:24
13.K-141 05:31
13.K-141 05:31
rok wydania: 2005
gatunek: heavy/power metal
kraj: Francja
skład zespołu:
Jo Amore - śpiew
Franck Milleliri - gitara
Alexandre Hilbert - gitara
Yves Campion - gitara basowa
David Amore - perkusja
Gdy wraz z nadejściem albumu "Silent Room" wydawało się, że świat traci kolejny wielce obiecujący zespół power metalowy, a wąskie grono słuchaczy fanów francuskiego progressive zyskuje kolejnego idola, NIGHTMARE wraca w listopadzie 2005 (Regain Records) z zupełnie nową muzyką.
To jest coś więcej niż klasyczny heavy/power o brzmieniu zbliżonym do niemieckiego SYMPHORCE. Czymś znacznie głębszym jest fenomenalny, genialny w swoim dramatyzmie i aranżacji o modern odcieniu K141, jeden z najwspanialszych utworów nie tylko NIGHTMARE, ale całego francuskiego melodyjnego metalu. Zjawisko, wstrząsające zjawisko...
Ta płyta, masywna, wieloplanowa mimo dominacji gitar kryje wiele niespodzianek i przepięknej muzyki, artystycznie zaśpiewanej przez Amore. Magiczny monumentalizm roztacza kapitalny A Taste of Armageddon oraz rytmiczny, potoczysty, zwiewnie mimo harshu i ciężkich gitar brzmiący The Watchtower. Nowocześnie podana drapieżność w epickim stylu to fundament takich utworów jak Temple of Tears, Messenger of Faith o pewnych cechach chłodnego i dusznego progresywnego metalu (gitara - Damien Flammarion) czy też wstrząsającego Heretic z chórami i kontrolowaną uważnie brutalnością.
Jeśli w jakiś sposób nawiązują do płyty poprzedniej (naturalnie poza Paranormal Magnitude (Part II)), to na pewno najbardziej w Secret Rules (Beati Paoli), ale przecież refren przynależy do melodyjnej poetyki NIGHTMARE z roku 2005. Wspaniale ten utwór został zaśpiewany przez Amore, po prostu majstersztyk aktorskiego wokalu i może miejscami Endless Agony, ale ten numer to przykład wybornego melodyjnego heavy/power, w jakimś stopniu proroczego dla rozwoju tego podgatunku dekadę później. I klasyk, wielki klasyk mroku w heavy/power czyli Circle of the Dark i to takiego heavy/power mocno nawiązującego do lat 80tych, chociażby do DIO. Eterycznie i romantycznie rozbrzmiewa Haunting Memories i do kompozycji balladowej podchodzą w niebanalny sposób...i partiami otrzymujemy podniosły hymn.
Dwie dłuższe kompozycje mają mistyczny, transowy charakter, są posępne i budzą niepokój nieustannie podsycany przez pokręcone klawisze i szaleństwo w głosie Amore, szczególnie w The Dressmaker choć nie brak tego i tytułowym The Dominion Gate, genialnie rozplanowanym w rozkładzie akcentów, mroku i patosu metalowego. Refren jest po prostu rozdzierający, oczywiście w dużej mierze za sprawą wokalu Amore. I te niespodzianki, w tym partia z wokalem żeńskim oraz ciekawa gra gościnnie tu występującego gitarzysty Ricky Marxa (PRETTY MAIDS, NOW OR NEVER)
Franck Milleliri - gitara
Alexandre Hilbert - gitara
Yves Campion - gitara basowa
David Amore - perkusja
Gdy wraz z nadejściem albumu "Silent Room" wydawało się, że świat traci kolejny wielce obiecujący zespół power metalowy, a wąskie grono słuchaczy fanów francuskiego progressive zyskuje kolejnego idola, NIGHTMARE wraca w listopadzie 2005 (Regain Records) z zupełnie nową muzyką.
To jest coś więcej niż klasyczny heavy/power o brzmieniu zbliżonym do niemieckiego SYMPHORCE. Czymś znacznie głębszym jest fenomenalny, genialny w swoim dramatyzmie i aranżacji o modern odcieniu K141, jeden z najwspanialszych utworów nie tylko NIGHTMARE, ale całego francuskiego melodyjnego metalu. Zjawisko, wstrząsające zjawisko...
Ta płyta, masywna, wieloplanowa mimo dominacji gitar kryje wiele niespodzianek i przepięknej muzyki, artystycznie zaśpiewanej przez Amore. Magiczny monumentalizm roztacza kapitalny A Taste of Armageddon oraz rytmiczny, potoczysty, zwiewnie mimo harshu i ciężkich gitar brzmiący The Watchtower. Nowocześnie podana drapieżność w epickim stylu to fundament takich utworów jak Temple of Tears, Messenger of Faith o pewnych cechach chłodnego i dusznego progresywnego metalu (gitara - Damien Flammarion) czy też wstrząsającego Heretic z chórami i kontrolowaną uważnie brutalnością.
Jeśli w jakiś sposób nawiązują do płyty poprzedniej (naturalnie poza Paranormal Magnitude (Part II)), to na pewno najbardziej w Secret Rules (Beati Paoli), ale przecież refren przynależy do melodyjnej poetyki NIGHTMARE z roku 2005. Wspaniale ten utwór został zaśpiewany przez Amore, po prostu majstersztyk aktorskiego wokalu i może miejscami Endless Agony, ale ten numer to przykład wybornego melodyjnego heavy/power, w jakimś stopniu proroczego dla rozwoju tego podgatunku dekadę później. I klasyk, wielki klasyk mroku w heavy/power czyli Circle of the Dark i to takiego heavy/power mocno nawiązującego do lat 80tych, chociażby do DIO. Eterycznie i romantycznie rozbrzmiewa Haunting Memories i do kompozycji balladowej podchodzą w niebanalny sposób...i partiami otrzymujemy podniosły hymn.
Dwie dłuższe kompozycje mają mistyczny, transowy charakter, są posępne i budzą niepokój nieustannie podsycany przez pokręcone klawisze i szaleństwo w głosie Amore, szczególnie w The Dressmaker choć nie brak tego i tytułowym The Dominion Gate, genialnie rozplanowanym w rozkładzie akcentów, mroku i patosu metalowego. Refren jest po prostu rozdzierający, oczywiście w dużej mierze za sprawą wokalu Amore. I te niespodzianki, w tym partia z wokalem żeńskim oraz ciekawa gra gościnnie tu występującego gitarzysty Ricky Marxa (PRETTY MAIDS, NOW OR NEVER)
Jakże ważne są na tej płycie chórki i chóry w refrenach tworząc tę niezwykłą otoczkę wraz dyskretnym, wysmakowanym planem elektronicznym (Terje Refsnes!) oraz wykorzystaniem harshu w kilku utworach, a harshem zaśpiewał tu sam Sander Gommans, lider holenderskiego AFTER FOREVER. Należy też wspomnieć debiut gitarzysty Francka Milleliri, który zagrał tu finezyjnie i bez żadnych kompleksów.Wyprodukował to po raz kolejny Norweg Terje Refsnes, zrobił także mix, a mastering powierzono znów Patrickowi Liotard. Majstersztyk masteringu w opcji jednoczesnego budowania ostrego i kruszącego planu gitar i delikatnej, niemal ambientowej pajęczyny tła.
Można się spierać czy jest to progressive heavy/power. Jeśli tak, to progresywność jest tu po prostu bogactwem pomysłów aranżacyjnych. To album przede wszystkim klimatu i pięknych melodii oraz kunsztu wykonania. Miejscami album po prostu zadziwiający i zachwycający, oraz zachęcający do wielokrotnego z nim obcowania.
ocena: 9,2/10
new 19.02.2021
ocena: 9,2/10
new 19.02.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"