10.03.2021, 13:30:18
Stratovarius - Infinite (2000)
Tracklista:
1. Hunting High and Low 04:08
2. Millennium 04:10
3. Mother Gaia 08:18
4. Phoenix 06:13
3. Mother Gaia 08:18
4. Phoenix 06:13
5. Glory of the World 04:53
6. A Million Light Years Away 05:20
7. Freedom 05:03
8. Infinity 09:22
9. Celestial Dream 02:30
9. Celestial Dream 02:30
rok wydania: 2000
gatunek: melodic power metal
kraj: Finlandia
Skład zespołu:
Timo Kotipelto - śpiew
Timo Tolkki - gitara
Timo Kotipelto - śpiew
Timo Tolkki - gitara
Jari Kainulainen - gitara basowa
Jörg Michael - perkusja
Jens Johansson - instrumenty klawiszowe
W roku 1999 STRATOVARIUS dołączył do rodziny zespołów stanowiących o potędze wytwórni Nuclear Blast i w lutym 2000 ukazał się album "Infinite". Skład bez zmian, ogromna liczba gości w chórach i chórkach, w tym także z pierwszego szeregu metalowej sceny fińskiej (Marco Hietala), ale także wschodzące i na razie nikomu nie znane przyszłe gwiazdy (Pasi Rantanen). Do tego mnóstwo smyczków.
Jeśli traktować ten LP jako logiczną kontynuację stylu z trzech poprzednich albumów, to jest to kontynuacja wyjątkowo zachowawcza i bezpieczna. Dwa najdłuższe utwory Mother Gaia i Infinity to takie po prostu dobre kolosy (prawie) ze standardowymi dla melodic power z progresywnymi inklinacjami partiami instrumentalnymi, symfoniką raczej stonowaną i w sumie skromną i chórami, które też specjalnie niczym nie zachwycają. Romantyczny i chwilami dramatyczny wokal Timo lepiej prezentuje się w Mother Gaia i ogólnie ten numer się tu jakoś wyróżnia starannością aranżacyjną.
Dużo jest grania pod publiczność niemiecką, niestety także w ramach gorszej opcji radosnego power metalu HELLOWEEN (Hunting High and Low, Glory of the World), a Freedom to nawet coś na kształt zwiastowania naiwnego grania... FREEDOM CALL. Sprawnie to wszystko grają, ale już wyraźnie brak pomysłu na killery i hity. Nawet te zwykle porywające dialogi gitarowo-klawiszowe są po prostu tylko dobre i zachwycają tym bardzo rzadko. Z drugiej strony jest tu jeden z najpiękniejszych motywów przewodnich STRATOVARIUS w słynnym Millenium i jest znakomity refren, i wyśrubowane solo Timo Tolkki, i ta kompozycja zdecydowanie wyrasta ponad ogólny poziom tego albumu. Jest tu zupełnie nieudany Phoenix, który nie nosi w sobie ani dobrych cech melodic power, ani progressive power. No i A Million Light Years Away, rytmiczny, spokojny, przyjemny i wypolerowany w rock metalowych klimatach. I taki znamienny dla niedalekiej już przyszłości.
Bezbarwne zakończenie, w niby balladowym Celestial Dream, pozostawia spory niedosyt.
Chyba nawet brzmienie tego albumu, zrealizowane oczywiście przez ekipę Finnvox Studio z Mika Jussila na czele, jest gorsze niż "Destiny". Tak, na pewno gorsze, bo w pewnym stopniu ukierunkowane na styl niemiecki, na pewno w szybszych pozbawionych orkiestracji i chórów utworach. Poprawność i rutyna to wizytówka "Infinite", co nie znaczy, że płyta nie cieszyła się popularnością.
Rok 2000. Millenium. I chyba tylko tak naprawdę to.
Grupa chyba zauważyła ogarniający ją syndrom wypalenia twórczego. Na kilka lat przycichli pracując nad nową muzyczną formułą.
ocena: 7,5/10
new 10.03.2021
Jeśli traktować ten LP jako logiczną kontynuację stylu z trzech poprzednich albumów, to jest to kontynuacja wyjątkowo zachowawcza i bezpieczna. Dwa najdłuższe utwory Mother Gaia i Infinity to takie po prostu dobre kolosy (prawie) ze standardowymi dla melodic power z progresywnymi inklinacjami partiami instrumentalnymi, symfoniką raczej stonowaną i w sumie skromną i chórami, które też specjalnie niczym nie zachwycają. Romantyczny i chwilami dramatyczny wokal Timo lepiej prezentuje się w Mother Gaia i ogólnie ten numer się tu jakoś wyróżnia starannością aranżacyjną.
Dużo jest grania pod publiczność niemiecką, niestety także w ramach gorszej opcji radosnego power metalu HELLOWEEN (Hunting High and Low, Glory of the World), a Freedom to nawet coś na kształt zwiastowania naiwnego grania... FREEDOM CALL. Sprawnie to wszystko grają, ale już wyraźnie brak pomysłu na killery i hity. Nawet te zwykle porywające dialogi gitarowo-klawiszowe są po prostu tylko dobre i zachwycają tym bardzo rzadko. Z drugiej strony jest tu jeden z najpiękniejszych motywów przewodnich STRATOVARIUS w słynnym Millenium i jest znakomity refren, i wyśrubowane solo Timo Tolkki, i ta kompozycja zdecydowanie wyrasta ponad ogólny poziom tego albumu. Jest tu zupełnie nieudany Phoenix, który nie nosi w sobie ani dobrych cech melodic power, ani progressive power. No i A Million Light Years Away, rytmiczny, spokojny, przyjemny i wypolerowany w rock metalowych klimatach. I taki znamienny dla niedalekiej już przyszłości.
Bezbarwne zakończenie, w niby balladowym Celestial Dream, pozostawia spory niedosyt.
Chyba nawet brzmienie tego albumu, zrealizowane oczywiście przez ekipę Finnvox Studio z Mika Jussila na czele, jest gorsze niż "Destiny". Tak, na pewno gorsze, bo w pewnym stopniu ukierunkowane na styl niemiecki, na pewno w szybszych pozbawionych orkiestracji i chórów utworach. Poprawność i rutyna to wizytówka "Infinite", co nie znaczy, że płyta nie cieszyła się popularnością.
Rok 2000. Millenium. I chyba tylko tak naprawdę to.
Grupa chyba zauważyła ogarniający ją syndrom wypalenia twórczego. Na kilka lat przycichli pracując nad nową muzyczną formułą.
ocena: 7,5/10
new 10.03.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"