12.03.2021, 12:47:04
Orden Ogan - Final Days (2021)
tracklista:
1.Heart of the Android 04:31
2.In the Dawn of the AI 06:06
3.Inferno 04:38
4.Let the Fire Rain 04:33
5.Interstellar 04:54
6.Alone in the Dark 04:39
6.Alone in the Dark 04:39
7.Black Hole 04:31
8.Absolution for Our Final Days 04:27
9.Hollow 05:46
10.It Is Over 06:25
rok wydania: 2021
gatunek: melodic modern metal/ power metal
kraj: Niemcy
skład zespołu:
Sebastian Levermann - śpiew, instrumenty klawiszowe
Patrick Sperling - gitara
Niels Löffler - gitara
Steven Wussow - gitara basowa
Steven Wussow - gitara basowa
Dirk Meyer-Berhorn - perkusja
W swoim czasie napisałem, że ORDEN OGAN to zespół nieustannie poszukujący. Dokąd zaprowadziły te poszukiwania na nowej płycie "Final Days" wydanej w marcu przez AFM Records?
Tak raczej donikąd, czy może precyzyjniej mówiąc w obszary "To The End" z roku 2012. Rzecz jasna niedosłownie, bo samo pojęcie melodic modern metal jest rozciągliwe... Tu o zawartości tego albumu mówi bardzo dużo już na początku Heart of the Android. Utwór ten promował album od jakiegoś czasu i zapewne zadowolił słuchaczy radiowego mainstreamowego rocka ograną melodią z łzawymi akcentami, nachalnym "młodzieżowym romantyzmem" i prostą, łatwą do przyswojenia formą. Zadowolił chyba tylko takich słuchaczy. Tym torem i do publiczności niewymagającej wiele idą dalej, grając soft wersje tematów IN FLAMES, MERCENARY i SOILWORK (In the Dawn of the AI, Absolution for Our Final Days) z na ogół przeciętnymi boysbandowymi refrenami. Te chóry, które były zawsze taką potężną bronią ORDEN OGAN tym razem prezentują się jak bezzębny tygrys, nie oczarowały ani razu. Trudno przejść do porządku dziennego nad partiami klawiszowo-elektronicznymi, które są tym razem po prostu słabe, bo co to ma być za wstęp w Inferno albo Hollow? Taki poprawny bardziej konwencjonalny melodic power/heavy w Let the Fire Rain w nostalgicznym stylu już mało kogo w opcji tak powszedniej melodii może zachwycić. W Interstellar gościnnie zagrał Gus G. i taki adventure song z elementami folk metal już w ich dyskografii się pojawiał. Solo Gusa G. jest na tej płycie najlepsze, co nie za dobrze świadczy o dyspozycji Nielsa Löfflera, który oddał pozycję basisty Wussow i nowego w składzie gitarzysty Patricka Sperlinga. W Alone in the Dark przepięknie zaśpiewała Ylva Eriksson (szczególnie sama...), ale przecież ORDEN OGAN to nie jest ani NIGHTWISH, ani TEMPERANCE. Bardzo sympatyczny utwór w poetyckim stylu, ale to po raz kolejny budowanie sobie nowego targetu fanów. Generalnie dobrze, że ta kompozycja nie promowała płyty, bo zamieszanie z tym, dla kogo ten album jest przeznaczony, byłoby jeszcze większe. Jest tu także zupełnie kompromitujący Black Hole, jakieś pokłosie sugerowania się tym, że power metal FAIRYTALE z Recklinghausen jest fajny. No nie jest i granie w podobnej manierze, choć bardziej elegancko, grupie ORDEN OGAN jakoś nie przystoi. W Hollow początek zwiastuje coś na kształt wycieczki w rejony "The Black Halo" KAMELOT, potem jednak schodzą na poziom miałkiego heroicznego power metalu, granego onegdaj przez LOGAR'S DIARY. No, doprawdy, słabizna. I kończą tak, jak zaczynają, mdłym songiem It Is Over o cechach epickim z modern akcentami i bezbarwnym refrenem w stylu późnego AVANTASIA.
Oczywiście jak zwykle "Seeb" zrealizował to wszystko bardzo dobrze, choć sound jest mniej interesujący niż na "Gunmen" i chyba nie tylko na "Gunmen". Cichy bohater? Dirk Meyer-Berhorn. Partie perkusji wyborne, ale to jest tylko jeden instrument, który zmienić tu wiele nie może.
Można by powiedzieć, że ta płyta jest efektem różnorodnych inspiracji, ale chyba raczej zbiorem eklektycznym i całkowicie niespójnym. Wielokierunkowa w odniesieniu do różnych grup słuchaczy nie oferuje żadnej z tych grup niczego ciekawego. Wszystko już było, także w ramach ORDEN OGAN, i wszystko było lepiej.
Szkoda, bo fenomenalny, wizjonerski "Gunmen" bardzo rozbudził apetyty na wyborną muzykę tego zespołu, tymczasem potwierdza się fakt, że to jest grupa bardzo nierówna.
Tak raczej donikąd, czy może precyzyjniej mówiąc w obszary "To The End" z roku 2012. Rzecz jasna niedosłownie, bo samo pojęcie melodic modern metal jest rozciągliwe... Tu o zawartości tego albumu mówi bardzo dużo już na początku Heart of the Android. Utwór ten promował album od jakiegoś czasu i zapewne zadowolił słuchaczy radiowego mainstreamowego rocka ograną melodią z łzawymi akcentami, nachalnym "młodzieżowym romantyzmem" i prostą, łatwą do przyswojenia formą. Zadowolił chyba tylko takich słuchaczy. Tym torem i do publiczności niewymagającej wiele idą dalej, grając soft wersje tematów IN FLAMES, MERCENARY i SOILWORK (In the Dawn of the AI, Absolution for Our Final Days) z na ogół przeciętnymi boysbandowymi refrenami. Te chóry, które były zawsze taką potężną bronią ORDEN OGAN tym razem prezentują się jak bezzębny tygrys, nie oczarowały ani razu. Trudno przejść do porządku dziennego nad partiami klawiszowo-elektronicznymi, które są tym razem po prostu słabe, bo co to ma być za wstęp w Inferno albo Hollow? Taki poprawny bardziej konwencjonalny melodic power/heavy w Let the Fire Rain w nostalgicznym stylu już mało kogo w opcji tak powszedniej melodii może zachwycić. W Interstellar gościnnie zagrał Gus G. i taki adventure song z elementami folk metal już w ich dyskografii się pojawiał. Solo Gusa G. jest na tej płycie najlepsze, co nie za dobrze świadczy o dyspozycji Nielsa Löfflera, który oddał pozycję basisty Wussow i nowego w składzie gitarzysty Patricka Sperlinga. W Alone in the Dark przepięknie zaśpiewała Ylva Eriksson (szczególnie sama...), ale przecież ORDEN OGAN to nie jest ani NIGHTWISH, ani TEMPERANCE. Bardzo sympatyczny utwór w poetyckim stylu, ale to po raz kolejny budowanie sobie nowego targetu fanów. Generalnie dobrze, że ta kompozycja nie promowała płyty, bo zamieszanie z tym, dla kogo ten album jest przeznaczony, byłoby jeszcze większe. Jest tu także zupełnie kompromitujący Black Hole, jakieś pokłosie sugerowania się tym, że power metal FAIRYTALE z Recklinghausen jest fajny. No nie jest i granie w podobnej manierze, choć bardziej elegancko, grupie ORDEN OGAN jakoś nie przystoi. W Hollow początek zwiastuje coś na kształt wycieczki w rejony "The Black Halo" KAMELOT, potem jednak schodzą na poziom miałkiego heroicznego power metalu, granego onegdaj przez LOGAR'S DIARY. No, doprawdy, słabizna. I kończą tak, jak zaczynają, mdłym songiem It Is Over o cechach epickim z modern akcentami i bezbarwnym refrenem w stylu późnego AVANTASIA.
Oczywiście jak zwykle "Seeb" zrealizował to wszystko bardzo dobrze, choć sound jest mniej interesujący niż na "Gunmen" i chyba nie tylko na "Gunmen". Cichy bohater? Dirk Meyer-Berhorn. Partie perkusji wyborne, ale to jest tylko jeden instrument, który zmienić tu wiele nie może.
Można by powiedzieć, że ta płyta jest efektem różnorodnych inspiracji, ale chyba raczej zbiorem eklektycznym i całkowicie niespójnym. Wielokierunkowa w odniesieniu do różnych grup słuchaczy nie oferuje żadnej z tych grup niczego ciekawego. Wszystko już było, także w ramach ORDEN OGAN, i wszystko było lepiej.
Szkoda, bo fenomenalny, wizjonerski "Gunmen" bardzo rozbudził apetyty na wyborną muzykę tego zespołu, tymczasem potwierdza się fakt, że to jest grupa bardzo nierówna.
ocena: 5,8/10
new 12.03.2021
new 12.03.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"