21.03.2021, 16:12:32
Stratovarius - Stratovarius (2005)
Tracklista:
1. Maniac Dance 04:35
2. Fight!!! 04:03
3. Just Carry On 05:28
4. Back to Madness 07:43
2. Fight!!! 04:03
3. Just Carry On 05:28
4. Back to Madness 07:43
5. Gypsy in Me 04:28
6. Götterdämmerung (Zenith of Power) 07:13
7. The Land of Ice and Snow 03:05
8. Leave the Tribe 05:42
9. United 07:02
8. Leave the Tribe 05:42
9. United 07:02
rok wydania: 2005
gatunek: melodic power metal
kraj: Finlandia
Skład zespołu:
Timo Kotipelto - śpiew
Timo Tolkki - gitara
Timo Kotipelto - śpiew
Timo Tolkki - gitara
Jari Kainulainen - gitara basowa
Jörg Michael - perkusja
Jens Johansson - instrumenty klawiszowe
Kontrakt z Nuclear Blast nie został przedłużony i kolejna płyta STRATOVARIUS została wydana przez prężnie rozwijającą się w tym czasie brytyjską (!) wytwórnię Sanctuary Records z Londynu.
Wytwórnia jest brytyjska a muzyka... niemiecka, przynajmniej w znacznej części. Rzecz jasna nie zabrakło również pastelowej, czy raczej mdłej kompozycji o cechach balladowych The Land of Ice and Snow w stylu animowanego epic i jest to coś w rodzaju pomysłu BLIND GUARDIAN w krzywym zwierciadle. Tylko Kotipelto da się tu słuchać. Nie da się go jednak słuchać z napuszonym songu Back to Madness, zupełnie bezstylowym i jeśli to ma być coś z epickiej progresji, to dobrze, że jest tylko jeden taki kawałek na tej płycie. Narracje, wrzaski wariatów, pianino, i tylko fajny jest to występ tenora Petri Bäckströma.
W sumie Niemcy i to w formie topornej, prymitywnej i prostackiej, jak zawstydzający power/hard'n'heavy Maniac Dance i dużo, dużo HELLOWEEN z epoki Derisa w marnych Just Carry On, Gypsy in Me i trochę tylko lepszym, mroczniejszym i bardziej siłowo zagranym Fight!!! W po części heroicznym Leave the Tribe są dobre momenty, jest pewien ustabilizowany klimat tajemniczy i lekko mroczny, oraz najlepsze chórki ogólnie jednak poza wyrazistym refrenem (co ciekawe przypominającym wzniosłe refreny (NARNIA) i dramatycznym, wybornym solo Timo Tolkki to także po prostu poprawna, lepiej opracowana od innych kompozycja. Götterdämmerung (Zenith of Power) - tu jakoś nie bardzo wiadomo, co chcą grać i czy to ma być heavy epic w umiarkowanych tempach, czy power o cechach progresywnych. Zmarnowany potencjał, bo całościowo to nie jest interesujące. I na koniec zawstydzający United brzmiący jak bezzębna wersja podobnych songów z true metalowym refrenem w wykonaniu niemieckiego MAJESTY. To jest wykonane bardzo dobre oczywiście, ale nieszczerość sięga poziomu późnego AVANTASIA.
Album ten nagrywany był w różnych lokacjach, w tym w USA a mastering tym razem wykonał Mistrz Svante Forsbäck w Szwecji. Chyba tylko do niego jednego nie można mieć tu żadnych pretensji.
Ta płyta jest kompletną porażką artystyczną STRATOVARIUS, czy może raczej samego Timo Tolkki jako twórcy większości kompozycji. Nic nie jest na wysokim poziomie, nic nie zachwyca, są momenty, fragmenty, ledwie naszkicowane interesujące idee porozrzucane bez ładu i składu po prawie wszystkich utworach. Oryginalności prawie żadnej, a to co wzięte z Niemiec - wzięte nie stąd, skąd warto było coś wziąć.
Dla wszystkich słuchaczy power metalu, poza wąską grupą hard fanów, którzy się podoba cokolwiek, by ten zespół nie nagrał, album ten był kompletnym rozczarowaniem i poddany został miażdżącej krytyce. Był to zapewne jeden z powodów narastającego rozdźwięku w ekipie, który w roku 2008 nieomal doprowadził do jego rozpadu. Timo Tolkki zabrał wówczas cały materiał przygotowany na kolejną płytę i wydał go pod szyldem nowej grupy pod nazwą REVOLUTION RENAISSANCE. Jari Kainulainen odszedł już w roku 2005, a w 2006 zrezygnował także ze współpracy z Timo w KOTIPELTO, w 2007 dołączając na trzy lata do szwedzkiego EVERGREY.
Ostatecznie STRATOVARIUS poradził sobie bez Timo Tolkki, otwierając nowy rozdział w historii zespołu pozyskaniem nieznanego wówczas gitarzysty Matiasa Kupiainena z Helsinek.
Wytwórnia jest brytyjska a muzyka... niemiecka, przynajmniej w znacznej części. Rzecz jasna nie zabrakło również pastelowej, czy raczej mdłej kompozycji o cechach balladowych The Land of Ice and Snow w stylu animowanego epic i jest to coś w rodzaju pomysłu BLIND GUARDIAN w krzywym zwierciadle. Tylko Kotipelto da się tu słuchać. Nie da się go jednak słuchać z napuszonym songu Back to Madness, zupełnie bezstylowym i jeśli to ma być coś z epickiej progresji, to dobrze, że jest tylko jeden taki kawałek na tej płycie. Narracje, wrzaski wariatów, pianino, i tylko fajny jest to występ tenora Petri Bäckströma.
W sumie Niemcy i to w formie topornej, prymitywnej i prostackiej, jak zawstydzający power/hard'n'heavy Maniac Dance i dużo, dużo HELLOWEEN z epoki Derisa w marnych Just Carry On, Gypsy in Me i trochę tylko lepszym, mroczniejszym i bardziej siłowo zagranym Fight!!! W po części heroicznym Leave the Tribe są dobre momenty, jest pewien ustabilizowany klimat tajemniczy i lekko mroczny, oraz najlepsze chórki ogólnie jednak poza wyrazistym refrenem (co ciekawe przypominającym wzniosłe refreny (NARNIA) i dramatycznym, wybornym solo Timo Tolkki to także po prostu poprawna, lepiej opracowana od innych kompozycja. Götterdämmerung (Zenith of Power) - tu jakoś nie bardzo wiadomo, co chcą grać i czy to ma być heavy epic w umiarkowanych tempach, czy power o cechach progresywnych. Zmarnowany potencjał, bo całościowo to nie jest interesujące. I na koniec zawstydzający United brzmiący jak bezzębna wersja podobnych songów z true metalowym refrenem w wykonaniu niemieckiego MAJESTY. To jest wykonane bardzo dobre oczywiście, ale nieszczerość sięga poziomu późnego AVANTASIA.
Album ten nagrywany był w różnych lokacjach, w tym w USA a mastering tym razem wykonał Mistrz Svante Forsbäck w Szwecji. Chyba tylko do niego jednego nie można mieć tu żadnych pretensji.
Ta płyta jest kompletną porażką artystyczną STRATOVARIUS, czy może raczej samego Timo Tolkki jako twórcy większości kompozycji. Nic nie jest na wysokim poziomie, nic nie zachwyca, są momenty, fragmenty, ledwie naszkicowane interesujące idee porozrzucane bez ładu i składu po prawie wszystkich utworach. Oryginalności prawie żadnej, a to co wzięte z Niemiec - wzięte nie stąd, skąd warto było coś wziąć.
Dla wszystkich słuchaczy power metalu, poza wąską grupą hard fanów, którzy się podoba cokolwiek, by ten zespół nie nagrał, album ten był kompletnym rozczarowaniem i poddany został miażdżącej krytyce. Był to zapewne jeden z powodów narastającego rozdźwięku w ekipie, który w roku 2008 nieomal doprowadził do jego rozpadu. Timo Tolkki zabrał wówczas cały materiał przygotowany na kolejną płytę i wydał go pod szyldem nowej grupy pod nazwą REVOLUTION RENAISSANCE. Jari Kainulainen odszedł już w roku 2005, a w 2006 zrezygnował także ze współpracy z Timo w KOTIPELTO, w 2007 dołączając na trzy lata do szwedzkiego EVERGREY.
Ostatecznie STRATOVARIUS poradził sobie bez Timo Tolkki, otwierając nowy rozdział w historii zespołu pozyskaniem nieznanego wówczas gitarzysty Matiasa Kupiainena z Helsinek.
ocena: 4/10
new 21.03.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"