Pharaoh
#5
Pharaoh - The Powers That Be (2021)

[Obrazek: R-19186741-1624026022-2698.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. The Powers That Be 06:00
2. Will We Rise 04:21
3. Waiting to Drown 02:41
4. Lost in the Waves 05:29
5. Ride Us to Hell 04:25
6. When the World Was Mine 05:01
7. Freedom 05:06
8. Dying Sun 06:48
9. In Your Hands 05:07

Rok wydania: 2021
Gatunek: Power Metal
Kraj: USA

Skład zespołu:
Tim Aymar - śpiew
Matt Johnsen - gitara
Chris Kerns - gitara basowa
Chris Black - perkusja


No prawie dziesięć lat upłynęło od wydania poprzedniej płyty PHARAOH, przez te lata o grupie nie było słychać zbyt wiele, ale w końcu zapowiadany w sumie dosyć niedawno nowy album ukazał się i to jeszcze raz wydawcą jest Cruz del Sur Music z Rzymu.

Ten sam skład, ta sama wytwórnia i... ta sama muzyka co na "Bury The Light". Praktycznie w konwencji i stylistyce ta sama i można by odnieść wrażenie, że te dwie płyty dzieli rok, a nie dziesięć. PHARAOH korzystając z potęgi głosu Aymara, który jest tu bardzo dobry i jak zwykle wysuwa się na pierwszy plan prowadząc wszystko głosem, sporo miejsca poświęca usadowieniu się w obszarze klasycznego USPM, z naciskiem na "amerykański", ale ponieważ ten podgatunek jakoś w ostatnich latach zdecydowanie wytracił impet, a standardy grania heavy power w 2021 roku w USA wyznacza FLOTSAM AND JETSAM, to efekt ostateczny sprowadza się do umiarkowanie interesującego grania PHARAOH w The Powers That Be. Kompozycja to średniej długości, wystarczająco agresywna, i wystarczająco niewyraźna w melodii, by zainteresować Amerykanów. Podobnie  surowszy Lost in the Waves i pełen finezyjnych ornamentacji gitarowych I Can Hear Them, ponadto jednak oferujący niewiele. Jednak melodyjność w rycerskim stylu pozostaje dla PHARAOH ważna i po prostu dobrze to grają w miejscami bardzo łagodnym a miejscami nawet dosyć ponurym Will We Rise, ale realnie rozkwitają w tej stylistyce dopiero w dynamicznym, pełnym patosu i rwanych dumnych riffów Johnsena Ride Us to Hell.
Melancholijne nuty z takich dawniejszych czasów zespołu przebijają się w granych delikatnie akustycznych wstępach i balladowych aranżacjach poetyckiego Waiting to Drown oraz subtelnej, chłodnej opowieści świetnie akcentowanej basem When the World Was Mine, takiej w duchu ANCIENT EMPIRE czy też SHADOWKILLER z ostatnich płyt. Smutny, patetyczny Dying Sun wolniejszy od innych ma najwięcej z klimatu muzyki z "Be Gone", tam jednak masywniejszy sound tworzył bardziej gęstą i przytłaczającą melancholią atmosferę. Tu mamy szkic, niekonkretny jeszcze do czegoś w rodzaju Telepath o większym ładunku łez. Ale czy można dorównać Telepath? Bardzo, bardzo to trudne.
Ciekawa sprawa... Najbardziej wpada ucho i zapada w pamięć szybki, o realnych cechach heavy/power metalowego killera Freedom. Prosty, zdecydowanie zagrany z mocnymi wpływami RUNNING WILD, BLAZON STONE i LONEWOLF jest po prostu świeży niewymuszony w żadnym aspekcie, choć przecież ten główny motyw gitarowy sam z siebie nie jest specjalnie oryginalny.

Mistrz Dan Erland Swanö niczego nowego tu w opcji masteringu nie wymyślił. Jest ostro i głęboko w stylu amerykańskim w gitarze, zdecydowanie ustawiony ponad nią Aymar i to dobrze. No, może tylko perkusja Blacka odrobinę za głośna.
To umiarkowanie interesujący powrót PHARAOH. Czegoś tu jednak całościowo brakuje, może także rozeznania, że się na scenie heavy/power i power w USA przez te dziesięć lat zmieniło, ze trendy są trochę inne i główni gracze, nadający ton, także się zmienili.


ocena: 7,5/10

new 18.06.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Pharaoh - przez Memorius - 24.06.2018, 18:11:08
RE: Pharaoh - przez Memorius - 24.06.2018, 18:11:46
RE: Pharaoh - przez Memorius - 22.11.2019, 21:03:00
RE: Pharaoh - przez Memorius - 12.12.2019, 15:25:54
RE: Pharaoh - przez Memorius - 18.06.2021, 17:11:44

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości