26.10.2021, 13:09:30
Ad Infinitum - Chapter II - Legacy (2021)
Tracklista:
1. Reinvented 03:22
2. Unstoppable 04:13
3. Inferno 03:56
4. Your Enemy 03:51
5. Afterlife 03:35
6. Breathe 03:08
7. Animals 03:43
8. Into the Night 03:04
9. Son of Wallachia 03:59
10. My Justice, Your Pain 04:10
11. Haunted 03:36
12. Lullaby 03:56
Rok wydania: 2021
Gatunek: Symphonic Metal
Kraj: Szwajcaria
Skład:
Melissa Bonny - śpiew
Adrian Thessenvitz - gitara
Korbinian Benedict - bas
Niklas Müller - perkusja
Przedpremierowa recenzja dzięki wytwórni Napalm Records.
Tracklista:
1. Reinvented 03:22
2. Unstoppable 04:13
3. Inferno 03:56
4. Your Enemy 03:51
5. Afterlife 03:35
6. Breathe 03:08
7. Animals 03:43
8. Into the Night 03:04
9. Son of Wallachia 03:59
10. My Justice, Your Pain 04:10
11. Haunted 03:36
12. Lullaby 03:56
Rok wydania: 2021
Gatunek: Symphonic Metal
Kraj: Szwajcaria
Skład:
Melissa Bonny - śpiew
Adrian Thessenvitz - gitara
Korbinian Benedict - bas
Niklas Müller - perkusja
AD INFINITUM jest na fali i powraca zaledwie po roku z nowym albumem, na którym zagrał nowy basista Korbinian Benedict.
Premiera została wyznaczona na 29 października 2021 roku przez Napalm Records.
Zaczyna się lekko, zwiewnie, bezpiecznie i bardzo przewidywalnie, w klimatach AMARANTHE i WITHIN TEMPTATION w Reinvented. Poprawne granie szwedzkie, w porównaniu z mistrzowskim Unstoppable wypada dość blado. Wyborne nakładki wokalne, symbioza orkiestracji z metalem wspaniale poprowadzona i odnoszę wrażenie, że Thessenvitz stara się być bardziej aktywny i gitarowo ma więcej do powiedzenia. Sola są raczej skromne, ale lepiej nakreślone niż poprzednio.
Sporo tutaj AMARANTHE, Inferno jest bliskie temu, co było u Szwedów na dwóch albumach poprzednich jak i innych grupach, chociażby METALITE i to również brzmi dobrze, ale nie robi wrażenia. Your Enemy na tle inspiracji AMARANTHE wypada znacznie lepiej, bo tutaj bezpośrednio nawiązują do złotych czasów The Nexus, podobnie w bardzo dobrym, ciepłym Animals, którego klimat jest niesamowity, tak jak lekkość i autentyczność. Bardzo interesująco wypada Afterlife, w którym gościnnie śpiewa Nils Molin z DYNAZTY i AMARANTHE, które tutaj jest jedynie w refrenie. Elegancko zagrany metal symfoniczny z barokowym tłem, piękny duet, który ewidentnie prowadzi Bonny. Breathe to absolutnie zniszczenie. Wspaniałe orkiestracje, dramatyczna melodia, tutaj jest realizacja na poziomie DAMNATION ANGELS, żadnych pasteli, koloryzowania, tylko elegancja i chłód.
Breathe jest wprowadzeniem do drugiej połowy albumu, która jest bardzo udana. Into the Night to moc SEVEN SPIRES w połączeniu z melodyjnością AMARANTHE, pięknie wypada rozmarzony Son of Wallachia, powala szwedzki w wykonaniu Haunted, a Lullaby to AMARANTHE w bardzo dobrym wydaniu i tutaj mają znacznie więcej do powiedzenia od AMARANTHE na ostatnich 3 płytach.
Jacob Hansen tym razem postawił na produkcję znacznie mocniejszą i bardziej skandynawską, bliską temu, co było na pierwszych dwóch albumach AMARANTHE. Mocna perkusja, ostra i precyzyjna gitara z subtelnym, metalicznym basem, a przestrzenią uzupełnioną o orkiestracje. Może i sound dla niego typowy, ale perfekcyjnie dopasowany do muzyki.
Melissa Bonny? Absolutne zniszczenie. Mistrzyni. Głos ciepły i piękny, charyzmatyczny, a kiedy zajdzie potrzeba absolutnie rozdzierający growlem i harshem. Ona jest największym walorem tego zespołu, ale i absolutną czołówką wokalistek. Żadnej sztuczności czy pisków, tylko prawdziwy, czysty przekaz emocji.
Przy debiucie można było kręcić nosem, tym razem trudno, nawet kiedy jest to w niewielu kompozycjach poprawna kalka AMARANTHE. Album dosłownie płynie, refreny są bardzo melodyjne i tak jak poprzednio można było mieć zarzut co do czytelności melodii, tym razem są prawidłowo i mocno nakreślone. Spory krok naprzód i rozwój.
SEVEN SPIRES w tym roku rozczarowało i nagrało płytę dobrą, ale poniżej oczekiwań. AD INFINITUM nagrało album zwarty, spójny i bardzo dobry, pełen świetnych melodii i refrenów, nieskomplikowaną i niewydumaną.
Moje nadzieje zostały spełnione i zespół jest na dobrej drodze. Pozostaje liczyć, że z niej nie zboczą na trzeciej płycie i będzie więcej killerów jak Breathe i Unstoppable.
Ocena: 8.4/10
SteelHammer
Przedpremierowa recenzja dzięki wytwórni Napalm Records.