17.11.2021, 11:06:18
Virgin Steele - Nocturnes of Hellfire and Damnation (2015)
Tracklista:
1. Lucifer's Hammer 05:41
2. Queen of the Dead 04:16
3. To Darkness Eternal 00:57
4. Black Sun-Black Mass 05:08
5. Persephone 07:28
6. Devilhead 05:22
7. Demolition Queen 08:19
7. Demolition Queen 08:19
8. The Plague and the Fire 06:29
9. We Disappear 07:54
10. A Damned Apparition 01:33
11. Glamour 05:19
12.Delirium 07:33
13.Hymns to Damnation 06:55
14.Fallen Angels 06:05
Rok wydania: 2015
Gatunek: heavy metal/power metal
Kraj: USA
skład zespołu:
David DeFeis - śpiew
Edward Pursino - gitara
Joshua Block - gitara, gitara basowa
Frank Gilchriest - perkusja
Pięć lat ciszy i... Kolejna płyta VIRGIN STEELE zostaje wydana przez Steamhammer w czerwcu 2015 roku. Wydarzenie medialne - z całą pewnością. Wydarzenie muzyczne - w żadnym wypadku.
"The Black Light Bacchanalia" dawał pewną nadzieję na uporządkowanie stylistyczne muzyki VIRGIN STEELE... w przyszłości. Tak się jedna nie stało. DeFeis serwuje prawie 80 minut grania epic heavy metalu już tylko z nazwy, co więcej wydłuża na siłę album, wstawiając na początku i bez żadnego uzasadnienia dwa utwory EXORCIST (Queen of the Dead i Black Sun-Black Mass) nieco tylko podrasowane, czy raczej dostosowane do konwencji nowej płyty VIRGIN STEELE. Konwencji? Czy można mówić o konwencji w sytuacji, gdy jest to zasadniczo miszmasz gatunkowy od niechlubnego początku w postaci prymitywnego power metalu (Lucifer's Hammer) aż do ostatnich sekund? Tytuł Glamour jest poniekąd znamienny, bo takiego "glamour metalu" (wynalazek DeFeisa) jest tu upchane bardzo dużo. Lider śpiewa mocno i zdecydowanie. Miauczenia i seksownych (?) drapieżnych porykiwań jest tym razem mniej, co nie znaczy, że zniknął manieryzm, ten nieznośny manieryzm Narcyza... Ten różnorodny wokal stanowi fundament utworów takich jak Delirium, Hymns to Damnation, będących bezsilnym miotaniem się po stylistyce z lat 1994-2000. Jest to płyta zdecydowanie gitarowa, gdzie ani Pursino, ani Block nie wysilają się za bardzo i instrumentów klawiszowych jest jak na lekarstwo. Czyżby DeFeis uznał swoją koncepcję "klawiszowego metalu" za niewłaściwą i przestarzałą? Nie bardzo jest tu czego słuchać i nawet tęskno chwilami do tych słynnych pasaży klawiszowych Mistrza. Romantyczny power z pretensjami na progresywność w Demolition Queen jest może tylko miejscami interesujący, zresztą za sprawą rockowego stylu gitarowych ornamentacji Pursino, ale co wynika z We Disappear, Devilhead czy Fallen Angels? No przecież nic. Może nie usypiają, ale nudzą w drażniący sposób rozwlekłością pozowaną na oniryczność. Nie jest dobrze, gdy taki przeciętny powszednio galopujący power metal jak Persephone się na płycie wyróżnia umiarkowanie pozytywnie.
Album ma specyficzne, ostre brzmienie. To się fajnie prezentuje w opcji basu, ale gitary męczą. Podobnie zbyt mocno wyeksponowany głos DeFeisa. Tym bardziej że milknie tu rzadko.
"Nocturnes of Hellfire and Damnation" to płyta o niczym. To jest jej największy mankament.
ocena: 3,8/10
new 17.11.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"