12.01.2022, 03:48:25
Co tu dużo mówić, Korzenie Zła skończyłem i ja.
Zrobiłem sobie długą przerwę, ponieważ poprzysiągłem sobie, że nie będzie wpisu na forum, dopóki zagadka Horenona nie zostanie rozwiązana. Ma być przy pierwszym podejściu zrobiona, koniec i basta.
Dla formalności moja postać:
A jak wrażenia i sama rozrywka? Otóż dobrze, choć w pewnych kwestiach ambiwalentnie. Ale po kolei.
Po ciężkiej przeprawie z Przebudzeniem (w sensie sypiących się u mnie pod koniec skryptów), Korzenie Zła pokazały klasę od początku do końca trzymając formę. Nie wystąpił u mnie żaden bug, błąd, czy jakakolwiek niedoróbka. Nie było żadnego problemu z inicjacją jakiegokolwiek dialogu. Słowem wszystko grało i huczało.
Jeśli chodzi o kwestie fabuły i gameplayu. Gra przysporzyła mi bardzo dużo radości. Przez większy okres czasu mój dziennik to był swoisty miszmasz i ciężko mi było uwierzyć w to, że się odgruzuje. Jednak powoli, małymi kroczkami, jedno zadanie pchało kolejne, a tamto jeszcze dwa inne. Nie powiem, powolne przekopywanie się przez tą piramidę skryptów daje dziką satysfakcję. Najcieplej chyba wspominam obóz przybyszów, raz, że tam to widać chyba najbardziej, dwa, że to świetna lokacja, z dynamicznym i wymagającym pogłówkowania wątkiem. Miło było zobaczyć też znów Ariel i Artura, tym razem na swojej wymarzonej farmie. Z Przebudzenia dobrze zapadł w pamięci Zakon Ocalenia, więc i ich przywitałem z otwartymi ramionami. Bardzo dużo oczekiwałem od wątku królewskich leśniczych. O ile wszystko zostały dobrze napisane i poprowadzone, czułem duży niedosyt, tak jakby wszystko poszło zbyt szybko biorąc pod uwagę skalę kabały w jaką się wpakowaliśmy. Nie można też zapomnieć o Dziewczynach z Albatrosa, zadanie z pozoru błahe i banalne, jednak jest jednym z najmocniej osadzonych w całej grze. Tytułowe dziewczyny rozpierzchły się po całej Dolinie Przodków, a my mamy je odnaleźć. Każda z nich jest inna, każda czegoś innego oczekuje i co innego może nam dać. Ich wpływ na fabułę jest znaczący, ponieważ pośrednio lub bezpośrednio pojawiają się w każdym większym wątku. Ogólnie przez jakieś 95% trwania rozgrywki, mój umysł byl w pełni zaspokojony i jak gąbka chłonął modyfikację. Lekkie zrażenie przyszło pod sam koniec. Miałem wrażenie, że odgrzewany jest wątek Walkira z Przeznaczenia, Nie dosłownie, bo antagonista był kimś innym, ale jednak podobieństwo w motywie jest zauważalne. Druga rzecz, która mnie uderzyła, to to, że drugą odsłonę serii z rzędu, nasz bohater jest po prostu ściągany siłą z statku i wrzucany w wir wydarzeń. Pod tym względem najcieplej wspominam Epilog, gdzie sam background pod rozpoczęcie rozgrywki wydaje się najbardziej naturalny. Oczywiście nie bez kozery był tam fakt, że Przeznaczenie zakończyło się bardzo emocjonalnie i w formie otwartego rozdziału, podczas gdy każda kolejna część wydaje się domykać opowiadaną historię.
Co do budowy postaci, postawiłem na sprawdzony do tej pory build pod zręczność i łuki. Największy problem jaki może nas spotkać, to gdzie wskoczyć, żeby szyć w wroga strzałami bez ograniczeń. Serio, ciężko o łatwiejszą grę. Dodatkowo w grze jest mnóstwo bonusów do wszystkich statystyk, nawet nie planując bardzo rozważnie gry, nie powinniśmy mieć problemu z jej przejściem. W system magii wciągnąłem się dokładniej dopiero pod koniec, ale duża liczba bonusów do many sprawia, że magia stanowi ciekawe urozmaicenie oraz ułatwienie rozgrywki, szczególnie jeśli chodzi o zaklęcie Beliara.
Jeśli chodzi o zawartość do eksploracji. Udało mi się odnaleźć wszystkie portrety, zdobyć pierścień równowagi, wykonać zagadki Michała i Horenona oraz chyba wszystkie dobre uczynki. Polecam wziąć się za poszukiwania, satysfakcja gwarantowana.
No co mogę powiedzieć? Przede mną imperium popiołów, mam nadzieję, że tym razem naszego bohatera ze statku nie wypędzi starożytna moc...
Zrobiłem sobie długą przerwę, ponieważ poprzysiągłem sobie, że nie będzie wpisu na forum, dopóki zagadka Horenona nie zostanie rozwiązana. Ma być przy pierwszym podejściu zrobiona, koniec i basta.
Dla formalności moja postać:
A jak wrażenia i sama rozrywka? Otóż dobrze, choć w pewnych kwestiach ambiwalentnie. Ale po kolei.
Po ciężkiej przeprawie z Przebudzeniem (w sensie sypiących się u mnie pod koniec skryptów), Korzenie Zła pokazały klasę od początku do końca trzymając formę. Nie wystąpił u mnie żaden bug, błąd, czy jakakolwiek niedoróbka. Nie było żadnego problemu z inicjacją jakiegokolwiek dialogu. Słowem wszystko grało i huczało.
Jeśli chodzi o kwestie fabuły i gameplayu. Gra przysporzyła mi bardzo dużo radości. Przez większy okres czasu mój dziennik to był swoisty miszmasz i ciężko mi było uwierzyć w to, że się odgruzuje. Jednak powoli, małymi kroczkami, jedno zadanie pchało kolejne, a tamto jeszcze dwa inne. Nie powiem, powolne przekopywanie się przez tą piramidę skryptów daje dziką satysfakcję. Najcieplej chyba wspominam obóz przybyszów, raz, że tam to widać chyba najbardziej, dwa, że to świetna lokacja, z dynamicznym i wymagającym pogłówkowania wątkiem. Miło było zobaczyć też znów Ariel i Artura, tym razem na swojej wymarzonej farmie. Z Przebudzenia dobrze zapadł w pamięci Zakon Ocalenia, więc i ich przywitałem z otwartymi ramionami. Bardzo dużo oczekiwałem od wątku królewskich leśniczych. O ile wszystko zostały dobrze napisane i poprowadzone, czułem duży niedosyt, tak jakby wszystko poszło zbyt szybko biorąc pod uwagę skalę kabały w jaką się wpakowaliśmy. Nie można też zapomnieć o Dziewczynach z Albatrosa, zadanie z pozoru błahe i banalne, jednak jest jednym z najmocniej osadzonych w całej grze. Tytułowe dziewczyny rozpierzchły się po całej Dolinie Przodków, a my mamy je odnaleźć. Każda z nich jest inna, każda czegoś innego oczekuje i co innego może nam dać. Ich wpływ na fabułę jest znaczący, ponieważ pośrednio lub bezpośrednio pojawiają się w każdym większym wątku. Ogólnie przez jakieś 95% trwania rozgrywki, mój umysł byl w pełni zaspokojony i jak gąbka chłonął modyfikację. Lekkie zrażenie przyszło pod sam koniec. Miałem wrażenie, że odgrzewany jest wątek Walkira z Przeznaczenia, Nie dosłownie, bo antagonista był kimś innym, ale jednak podobieństwo w motywie jest zauważalne. Druga rzecz, która mnie uderzyła, to to, że drugą odsłonę serii z rzędu, nasz bohater jest po prostu ściągany siłą z statku i wrzucany w wir wydarzeń. Pod tym względem najcieplej wspominam Epilog, gdzie sam background pod rozpoczęcie rozgrywki wydaje się najbardziej naturalny. Oczywiście nie bez kozery był tam fakt, że Przeznaczenie zakończyło się bardzo emocjonalnie i w formie otwartego rozdziału, podczas gdy każda kolejna część wydaje się domykać opowiadaną historię.
Co do budowy postaci, postawiłem na sprawdzony do tej pory build pod zręczność i łuki. Największy problem jaki może nas spotkać, to gdzie wskoczyć, żeby szyć w wroga strzałami bez ograniczeń. Serio, ciężko o łatwiejszą grę. Dodatkowo w grze jest mnóstwo bonusów do wszystkich statystyk, nawet nie planując bardzo rozważnie gry, nie powinniśmy mieć problemu z jej przejściem. W system magii wciągnąłem się dokładniej dopiero pod koniec, ale duża liczba bonusów do many sprawia, że magia stanowi ciekawe urozmaicenie oraz ułatwienie rozgrywki, szczególnie jeśli chodzi o zaklęcie Beliara.
Jeśli chodzi o zawartość do eksploracji. Udało mi się odnaleźć wszystkie portrety, zdobyć pierścień równowagi, wykonać zagadki Michała i Horenona oraz chyba wszystkie dobre uczynki. Polecam wziąć się za poszukiwania, satysfakcja gwarantowana.
No co mogę powiedzieć? Przede mną imperium popiołów, mam nadzieję, że tym razem naszego bohatera ze statku nie wypędzi starożytna moc...
Ładne słowa nie wystarczą, aby zmienić świat. ~ Lelouch Lamperouge