07.03.2022, 12:46:00
Blackslash - No Steel No Future (2022)
tracklista:
1. Queen Of The Night 04:59
2. Midnight Fire 04:20
3. The Power 06:08
4. Under The Spell 04:09
5. No Steel No Future 04:12
6. Hammertime 06:51
7. Gladiators Of Rock 05:48
8. One For The Road 04:36
9. Bombers 04:04
10. Demons Of Life 04:35
rok wydania: 2022
gatunek: heavy metal
kraj: Niemcy
skład zespołu:
Clemens Haas – śpiew
Christian Haas – gitara
Daniel Hölderle – gitara
Alec Trojan – gitara basowa
David Hofmeier – perkusja
Iron Shield Records z Berlina 11 marca 2022 przedstawi czwarty album BLACKSLASH.
Cóż... coś tu zbyt wiele się pozmieniało. Na lepsze nie, bo czy może być coś lepszego od BLACKSLASH niż LP "Lightning Strikes Again"? Ekipa z Donaueschingen gra ciężej, masywniej, zatraciła zwiewną potoczystość, zatraciła swój urok w interpretacji, zatraciła ten ton niezobowiązującej metalowej, muzycznej zabawy. Gdzieś przepadły te pełne wdzięku zagrywki duetu Christian - Daniel i owszem, pewne partie solowe są interesujące, ale czy ekscytujące? Nie. Clemens Haas był w roku 2018 klasą samą w sobie, postacią rozświetlającą swoim głosem każdą z kompozycji. Tutaj śpiewa po postu przeciętnie, głosem niższym, niczym się nie wyróżniającym, miejscami wstydliwie schowanym za ścianą masywnych gitar. Jakoś się tak nagle wokalnie postarzał, utracił niewątpliwą do tej pory charyzmę frontmana - lidera i zszedł na pozycje po prostu solidnego wokalisty niemieckiego średniej klasy.
Oczywiście, wiele by tu można wybaczyć, na wiele niedociągnięć przymknąć oko (także w aspekcie przeciętnej produkcji i brzmienia), gdyby te utwory miały przynajmniej atrakcyjne melodie.
Tymczasem Queen Of The Night czy ociężały Under The Spell mieszczą się w kategorii przeciętnego niemieckiego, niemal amatorskiego heavy metalu, o ociężałości i braku energii The Power już nawet nie wspominając. A przecież jest tu potencjał w tej melodii, jest w refrenie, tylko zupełnie nie wykorzystany. Pewnie w pierwszej części jedyne co mocniej zapada w pamięć to kapitalny refren w szybszym Midnight Fire, ale tylko w opcji melodii, bo już wykonanie (zawodzi Clemens...) jest co najwyżej poprawne. Do dni chwały zespołu nawiązuje w riffowej motoryce No Steel No Future, ale tu z kolei ten refren jest nad wyraz trywialny, a heroiczne zwrotki mocno ograne. Kiepska heroiczność Hammertime jest oczywista i to takie popłuczyny po HAMMER KING z ozdobnikami gitarowymi na granicy parodii. Pogrążają się maidenowskimi zagrywkami do topornej melodii w Gladiators Of Rock... Co się stało z tymi gitarzystami? Jaki nudny jest rozlazły One For The Road, jak ograne są te riffy. Markują epickość, gubią się w zaproponowanych pomysłach, nie są w stanie zdecydować się na jakieś konkretne tempo...
Nadzieja przychodzi na wstępie do Bombers, ale szybko gaśnie po kilku początkowych riffach i rozpływa się w nieudanym refrenie. Może to najsłabszy utwór na tym albumie. I niczego nie ratuje blady, absolutnie ograny w melodii Demons Of Life na koniec.
Nadzieja przychodzi na wstępie do Bombers, ale szybko gaśnie po kilku początkowych riffach i rozpływa się w nieudanym refrenie. Może to najsłabszy utwór na tym albumie. I niczego nie ratuje blady, absolutnie ograny w melodii Demons Of Life na koniec.
Nie jest to płyta słaba, ale bardzo rozczarowująca. BLACKSLASH wpisał się tym albumem w główny, semi-teutoński nurt heavy/power metalu niemieckiego, zatracił swoją tożsamość zbudowaną w znacznej mierze na osiągnięciach NWOGHM i stał się jednym z wielu. Nie mają tym razem wiele do zaoferowania.
ocena: 6,5/10
new 7.03.2022
Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Iron Shield Records.
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"