16.03.2022, 21:23:17
Satan's Host- Virgin Sails (2013)
Tracklista:
1. Cor Malifecus - Heart of Evil 07:22
2. Island of the Giant Ants 06:03
3. Dichotomy 06:24
4. Of Beast and Men 06:35
5. Akoman 00:44
6. Reanimated Anomalies 04:53
7. Infinite Impossibilities 06:54
8. Vaporous of the Blood 06:27
9. Taromati 00:58
10. Virgin Sails 07:58
Rok wydania: 2013
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: USA
Skład:
Harry ‘The Tyrant’ Conklin - śpiew
Patrick Evil (Patrick Elkins) - gitara
Marcus Garcia - bas
Anthony Lopez - perkusja
Ocena: 7.5/10
SteelHammer
Tracklista:
1. Cor Malifecus - Heart of Evil 07:22
2. Island of the Giant Ants 06:03
3. Dichotomy 06:24
4. Of Beast and Men 06:35
5. Akoman 00:44
6. Reanimated Anomalies 04:53
7. Infinite Impossibilities 06:54
8. Vaporous of the Blood 06:27
9. Taromati 00:58
10. Virgin Sails 07:58
Rok wydania: 2013
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: USA
Skład:
Harry ‘The Tyrant’ Conklin - śpiew
Patrick Evil (Patrick Elkins) - gitara
Marcus Garcia - bas
Anthony Lopez - perkusja
W niezmienionym składzie, Patrick Evil powraca, na fali ciepło przyjętego debiutu, z mistrzem Tyrantem u steru i ponownie pod banderą Moribound Records 19 listopada 2013 roku.
Niby załoga ta sama, ale kapitan Patrick obrał inny kurs. Agresja i moc jest, nie jest to jednak kurs po dzikich, niespokojnych wodach, pełnych sztormów i słonej wody na pokładzie. To jest bardziej wyprawa powolna, nadal z wybuchami dynamitu, które wytwarzają ogromne fale. Ogólnie to jednak muzyka wolniejsza, stawiająca na bardziej epickie, powolne i bardziej rozbudowane.
Bogate technicznie? Jak najbardziej, praca sekcji rytmicznej jest godna uznania, tak samo wyrafinowane sola gitarowe Patricka, które są bardzo dobrymi ozdobnikami. Tutaj nie rozczarowują i grają z sercem i wyraźnie słyszalną pasją.
Tyrant? Tyrant tyranizuje na tym albumie jeszcze bardziej, niż poprzednio, miażdży absolutnie swoją charyzmą i jest w fenomenalnej formie. W SATAN'S HOST odżył, i tam, gdzie w JAG PANZER brzmiał jak cień samego siebie, tutaj nawet w inspirowanym JAG PANZER Vaporous of the Blood totalnie niszczy i góruje nad wszystkim, odważnie i w wielu wersjach, w każdej perfekcyjnie.
Najbardziej zawodzą kompozycje, które są bardzo nierówne i wysoki poziom muzyków nie jest w stanie braków zamaskować. Album jest o 4 minuty krótszy od poprzedniego, ale jest tutaj 8 kompozycji i większość nie schodzi poniżej 6 minut.
Na poprzedniej płycie również było sporo kompozycji dłuższych, ale nie wytracały aż tak na tempie i dobrym przykładem jest tutaj Infinite Impossibilities, który również punktuje stagnację kompozycyjną. Te utwory są zwyczajnie przeładowane i sztucznie przedłużone. Cor Malifecus - Heart of Evil jakoś się jeszcze broni jako nawiązanie do By The Hands of the Devil, chociaż nie musiało to trwać 8 minut.
Niektóre melodie są bardzo dobre i Dichotomy wychodzi tutaj na plus, jednocześnie punktując największy problem. Znacznie więcej ta kompozycja by zyskała, gdyby trwała 3 minuty, bo zwolnienia są tutaj kompletnie zbędne. Rozumiem próby urozmaicenia, ale nie w ten sposób, to musi być bardziej płynne i lepiej przemyślane i z tym boryka się niemal każda kompozycja, Of Beast and Men z solidnym refrenem również.
Killerem jest Island of the Giant Ants. Idealnie wyważone zmiany temp, dobrze przemyślane, genialnie podkreślone melodie, punktujący bas, dynamiczna praca perkusji, przyprawiająca o szybsze bicie serca, rozszarpująca gitary i znakomity, najprostszy z możliwych refren. Absolutny geniusz. Po prostu geniusz.
I po tym już nie łapią wiatru w żagle i wszystko zaczyna się zlewać w jedno, tytułowy utrzymany w bardziej heavy metalowej tradycji Virgin Sails kończy album tak, jak się rozpoczyna, zamykając cykl. Ostatnie 4 minuty bardzo dobre i szkoda, że trzeba czekać 4.
Produkcja Dave'a Otero bezbłędna. Selektywna, z ostrą gitarą i potężną perkusją z Tyrantem w centrum uwagi, który swoim potężnym głosem bez problemu się przebija. No i metaliczny bas, który bardzo dobrze słychać.
Szkoda, że jest to album tak nierówny i każdy genialny pomysł jest torpedowany powszednimi zagrywkami heavy metalowymi, przez które wytracają moc.
Nadal muzyka warta uwagi, choć nie tak orzeźwiająca jak poranna morska bryza.
Ocena: 7.5/10
SteelHammer