12.05.2022, 19:53:59
Anvil - Absolutely No Alternative (1997)
Tracklista:
1. Old School 03:46
2. Green Jesus 03:50
3. Show Me Your Tits 02:52
3. Show Me Your Tits 02:52
4. No One to Follow 04:42
5. Hair Pie 03:09
6. Rubber Neck 03:11
7. Piss Test 04:10
7. Piss Test 04:10
8. Red Light 04:53
9.Black or White 03:33
10.Hero by Death 05:17
Rok wydania: 1997
Gatunek: Heavy/Power/Speed Metal
Kraj: Kanada
Skład zespołu:
Steve "Lips" Kudlow - śpiew, gitara
Ivan Hurda - gitara
Glenn Five - bas
Robb Reiner - perkusja
Na "Plugged In Permanent" ANVIL sięgnął dna, ale dno jest po to, by się od niego odbić. Już w roku 1997 w Kanadzie Hypnotic Records wydaje kolejny album zespołu, co ciekawe także Massacre Records decyduje się wydać ten LP dla USA i Europy. Chyba było warto. Tym razem ANVIL wraca do swoich heavy/power korzeni i zarzeka się w tytule "Absolutely No Alternative".
Prawda. Tych paskudnych naleciałości quasi metalowych tym razem nie ma i jest Old School, choć akurat ta kompozycja do wiodących i interesujących tu nie należy. Potem jednak się już rozkręcają umiarkowanie w szybkim i raczej ponurym Green Jesus, przypominając czasy "Worth the Weight", a konkretniej Bushpig i solidnie atakują się wzajemnie gitarzyści w pełnym pasji i złości dialogu. Czego potrzeba więcej oczekiwać od ANVIL chuligańskiego i bezpruderyjnego niż takiego właśnie pełnego swoistego humoru grania, podszytego Kilmisterem jak w Show Me Your Tits (fajnie!) i Piss Test. Och ten wspaniały wstęp... Potem dewastacja riffowa, choć niby nic oryginalnego. Ech, Moc! I Rob. No, po prostu zniszczenie! I wkrótce potem swobodnie wymiatają w Hair Pie, melodyjnym i z kapitalnymi gitarowymi przejściami, nie mówiąc o mistrzowskich zagrywkach Reinera. I zaraz potem killer speed/heavy Rubber Neck, ozdoba tej płyty z gang chórkami, zagrany absolutnie na luzie. Trójca z Piss Test i tym, co tu kto uzna za równie znakomite. Może potężny, siłowy i przyjemnie brutalny miejscami Red Light? Jaka solowa pirotechnika gitarowa i popis Ivana Hurdy! Mordercza, po raz kolejny mordercza partia instrumentalna. Te wolniejsze surowe granie, reprezentowane przez No One to Follow i Hero by Death wypada przeciętnie, choć Black or White z elementami melodic groove jest udany, głównie z powodu dosyć fantazyjnej aranżacji.
Wielki atut tego albumu to wyborna, natchniona miejscami gra gitarzystów, obu, nie tylko Kudlowa. To, że się dobrali idealnie pokazali już w Face Pull z płyty poprzedniej. Tu grają tak cały czas. I Robb Reiner, jeszcze raz to podkreślę, po prostu Potwór Perkusji. Może Lips nie jest mistrzem za mikrofonem, ale nie można mieć wszystkiego i nie o to zawsze chodzi.
Także brzmienie jest zdecydowanie takie, jakiego się od tych Kanadyjczyków oczekuje. Staranny mastering wykonany w Dallas w USA robi swoje. ANVIL przywraca wiarę w siebie. Pozytywna, nieoczekiwana zmiana w bardzo dobrym kierunku - w przeszłość.
Sex (soft) narkotyki (cukier i sól) i rokendrol. Ten metalowy rokendrol to jest to!
ocena: 8/10
new 12.05.2022
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"