07.06.2022, 20:38:05
Battlelore - The Return of the Shadow (2022)
Tracklista:
1. Minas Morgul 05:26
2. Chambers of Fire 04:14
3. Orcrist 04:57
4. Homecoming 05:26
5. Elvenking 04:49
6. Firekeeper 06:39
7. Mirrormere 05:34
8. True Dragons 05:40
9. Shadow of the East 04:41
10. Avathar 05:39
11. Caves of the Forgotten 04:26
12. Isenmouthe 04:44
Rok wydania: 2022
Gatunek: Symphonic Metal
Kraj: Finlandia
Skład:
Kaisa Jouhki - śpiew
Tomi Mykkänen - śpiew
Jussi Rautio - gitara
Jyri Vahvanen - gitara
Timo Honkanen - bas
Henri Vahvanen - perkusja
Maria Honkanen - instrumenty klawiszowe
Ocena: 6.9/10
SteelHammer
Tracklista:
1. Minas Morgul 05:26
2. Chambers of Fire 04:14
3. Orcrist 04:57
4. Homecoming 05:26
5. Elvenking 04:49
6. Firekeeper 06:39
7. Mirrormere 05:34
8. True Dragons 05:40
9. Shadow of the East 04:41
10. Avathar 05:39
11. Caves of the Forgotten 04:26
12. Isenmouthe 04:44
Rok wydania: 2022
Gatunek: Symphonic Metal
Kraj: Finlandia
Skład:
Kaisa Jouhki - śpiew
Tomi Mykkänen - śpiew
Jussi Rautio - gitara
Jyri Vahvanen - gitara
Timo Honkanen - bas
Henri Vahvanen - perkusja
Maria Honkanen - instrumenty klawiszowe
W 2016 roku niespodziewanie powraca BATTLELORE, ale tylko do działalności koncertowej i wydawało się, że na tym zespół poprzestanie. Ostatecznie jednak, po 11 latach został nagrany nowy materiał, którego fizycznym wydaniem zajęło się Napalm Records.
Ta płyta plasuje się gdzieś pomiędzy Doombound i Evernight, ale bez rockowych czy bezpośrednich nawiązań do TRISTANIA, choć SIRENIA tu czasami się przewija, tak jak typowy gatunkowo gothic metal Made in Finland. Najgłośniejszą próbą tego kompromisu jest gotycki, typowo fiński Elvenking, w którym Kaisa Jouhki ma bardzo udany występ, pewnym pokłosiem jest też spokojny Firekeeper.
Nie jest to granie tak monumentalne, epickie i z przebojowym pazurem jak The Last Alliance, ale Mirrormere to już jest granie bez życia i konkretnie zaznaczonej melodii jak Doombound, przy okazji pokazując, że znacznie skoncentrowano się na delikatniejszych refrenach. Są próby lepszego ich nakreślenia i tego efektem jest bardzo dobry Minas Morgul, ale to raczej nic więcej jak nawiązanie do ich popularniejszych kompozycji. Może nawiązaniem do pierwszych dwóch płyt jest bardziej surowy Chambers of Fire, który próbuje być gotycki w melodii i mechanicznej konsekwencji. Bardzo dobry jest Homecoming, bardzo standardowy dla gatunku i grup Female Fronted Metal z wyjątkowo ciepłym śpiewem Kaisa Jouhki i nakładki wokalne są tutaj zrealizowane bezbłędnie i Tomi Mykkänen świetnie się sprawdza jako mroczne echo i kojący, drugoplanowy głos w refrenie. Najmocniejszym punktem jest Orcrist, w którym zawarte jest wszystko, co najlepsze w zespole i takie kompozycje, patrząc na ich dyskografię, nagrywane są raczej przypadkiem. Chętniej bym usłyszał cały album w takiej stylistyce, nawet jeśli są zespoły, które grały i grają takie rzeczy lepiej, a których jest na pęczki w sąsiedniej Szwecji.
Pomysłu na cały album nie starczyło, bo True Dragons to próba grania doom/death/gothic z kręgów HEAVENWOOD z czasów Redemption, ale Ricardo Dias i Ernesto Guerra są niezastąpieni i to wyszło co najwyżej średnio. Wokalnie Tomi Mykkänen próbuje straszyć i ryczeć, kruszyć mury, ale taka brutalizacja do tego zespołu jednak nie pasuje, szczególnie to słychać w śpiewie wokalistki w refrenach, która została tam dopasowana fatalnie i śpiewa jakby bez przekonania i kompletnie oderwana od nijakiego motywu przewodniego. Mieszane uczucia budzi zakończenie Shadow of the East, który płynie gdzieś pomiędzy TIAMAT i sceną doom/death.
Nie ma tutaj przynajmniej przerostu formy nad treścią Doombound z beznadziejnym outro.
Bonusem jest jeszcze EP z trzema kompozycjami, Avathar, Caves of the Forgotten i Isenmouthe, ale to jest absolutne dno i muzyczny plankton, który nie reprezentuje sobą niczego interesującego. Lepiej to zignorować i trudno powiedzieć, co przyświecało zespołowi, że to dodał. Wokalnie jest to zrealizowane okropnie i fatalnej formy Jouhki i Mykkänen nie da się zignorować, kiedy tutaj są wyjątkowo wysunięci bardzo mocno na pierwszy plan. To ciągnie album bardzo mocno na dno.
Dan Swanö stworzył sound dobry jeśli chodzi o ekspozycję orkiestracji i delikatnej perkusji, ale nie do końca przekonuje mnie cofnięcie gitar na daleki plan. Może i nie grają zbyt wiele ciekawych rzeczy, ale to jednak nadal metal.
Ostatnie 3 kompozycje, które zostały napisane w trakcie przerwy ewidentnie pokazują, że przerwa była potrzebna.
Może i była potrzebna dłuższa, to materiał byłby bardziej dopracowany? Na pewno "bonus" był zbędny, skoro wywołuje niesmak.
BATTLELORE powróciło albumem nierównym i niedopracowanym, który może wyszedł lepiej od Doombound, ale zostanie raczej równie szybko zapomniany.
Ocena: 6.9/10
SteelHammer