Sacred Warrior
#2
Sacred Warrior - Master's Command (1989)

[Obrazek: 3026.jpg?0310] 

Tracklista:
1. Master's Command 04:57
2. Beyond the Mountain 04:30
3. Evil Lurks 04:27
4. Bound in Chains 03:46
5. Unfailing Love 05:37
6. Paradise 05:23
7. Uncontrolled 03:50
8. Many Will Come 03:56
9. Onward Warriors 03:16
10. The Flood 04:18
11. Holy, Holy, Holy 04:30

Rok wydania: 1989
Gatunek: Power metal/heavy metal
Kraj: USA

Skład zespołu:
Rey Parra - śpiew
Bruce Swift - gitara
Steve Watkins - bas
Tony Velazquez - perkusja
Rick Macias - instrumenty klawiszowe

"Operation: Mindcrime" QUEENSRYCHE z roku 1988 bez wątpienia przewróciła do góry nogami świat amerykańskiego (i nie tylko) progresywnego heavy/power metalu, stała się wpływowa i wzorcowa dla wielu innych zespołów, w tym także dla SACRED WARRIOR. W roku 1989 Intense Records wydaje drugi album SACRED WARRIOR, gdzie grupa próbuje przeszczepić muzyczne idee ekipy Tate'a na grunt christian metalowy.

Wyszło to niezbyt przekonująco. Rey Parra to jednak mimo pewnych podobieństw skali w wyższych rejestrach to nie jest jednak klasa Geoffa Tate, a i tworzenie bardziej skomplikowanych form i aranżacji kompozycji jest tu nieco ponad siły zespołu. Jest tu dużo grania power metalowego, intensywnego, jak w Beyond the Mountain, chaotycznie dramatycznym Bound in Chains, czy też Uncontrolled. Jest także taki power i heavy jak Master's Command, Many Will Come, czy Evil Lurks, kopiujący QUEENSRYCHE ze średnio udanymi próbami przekazu christian metalowego w łagodniejszych refrenach. Ten utwór tytułowy jest dobry, daje nadzieję, że jeszcze lepsze pojawią się tu niebawem, ale w sumie nic takiego nie następuje. Pod koniec albumu może trochę zaskaują brutalnymi partiami wokalnymi w The Flood, ale ostatecznie z tego utworu niewiele wynika dla power metalu amerykańskiego, podobnie jak z zamykającego Holy, Holy, Holy najnudniejszego tu songu o równocześnie największym nacisku na christian metaowe przesłanie. Balladowo hymnowy Unfailing Love w klasycznej manierze christian metalowej jest podniosły i interesujący tylko w solo gitarowym Swifta. Lżejsze rock/metalowe granie blado wypada w nudnym i nadmiernie rockowo ugrzecznionym Paradise. Onward Warriors jest instrumentalny, a szkoda, bo jest to muzycznie udana rzecz i z wokalem byłby to zdecydowanie zapadający w pamięć heroiczny christian metalowy hit.

Gitara ma brzmienie niezbyt ciekawe, suche i płaskie, natomiast zdecydowanie udany jest mix i mastering perkusji i sound tego instrumentu jest najlepszy, biorąc pod uwagę wszystkie płyty SACRED WARRIOR. Zresztą także same partie Tony Velazqueza są tu same z siebie świetnie zagrane. Warto dokładnie ich posłuchać. Klawiszy bardzo niewiele i Macias, poza kilkoma wstępami, tu po prostu tylko asystuje. Swift gra świetne sola, ale zasadnicze riffy wskazują na generalny brak pomysłu na coś oryginalnego.
Gdzieś tam ocierają się o dobre, gdzieś miejscami są ujmujący, gdzieś chwilami autentyczni w tym, co tu grają. Generalnie jednak grają rzeczy trudne w odbiorze dla fanów pierwszej płyty i nie porywają ani razu, tak jak w Stay Away from Evil. Takich kompozycji tu po prostu nie ma.


ocena: 6,3/10

new 27.06.2022
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Sacred Warrior - przez Memorius - 25.06.2018, 11:20:38
RE: Sacred Warrior - przez Memorius - 27.06.2022, 11:49:18
RE: Sacred Warrior - przez Memorius - 23.08.2022, 18:49:58

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości