21.07.2022, 21:23:34
Saratoga - Vientos de guerra (1999)
tracklista:
1.La iguana 01:25
2.Vientos de guerra 03:46
3.Más de mil años 04:19
3.Más de mil años 04:19
4.Sólo un motivo 05:07
5.Aprendiendo a ser yunque 05:09
6.Heavy Metal 03:22
7.Charlie se fue 06:02
8.Extraño silencio 04:40
9.Hielo líquido 04:44
10.El ministro 03:18
11.Estrellas las del cielo 04:28
11.Estrellas las del cielo 04:28
12.Manos unidas 04:31
13.A sangre y fuego 04:24
14.Si te vas 04:14
15.Ruge el motor 03:58
15.Ruge el motor 03:58
rok wydania: 1999
gatunek: power metal
kraj: Hiszpania
skład zespołu:
Leo Jiménez (Juan Daniel Jiménez González) - śpiew
Jerónimo Ramiro Sánchez - gitara
Nicolás del Hierro Cano - gitara basowa
Daniel Pérez - perkusja
SARATOGA stał się swoistą hiszpańską ikoną bardzo szybko i występowanie w tym zespole było prawdziwą nobilitacją. Nic więc dziwnego, że Leo Jiménez po odśpiewaniu swoich wspaniałych partii w znakomitym, ale efremerycznym ALBORDE przyjął ofertę Jerónimo Ramiro i zastąpił w 1999 na pozycji frontmana Argentyńczyka Gabriele Boente. Kolejnym wzmocnieniem był utalentowany perkusista Daniel Pérez, który zastąpił "El Niño". Nacisk na nagranie kolejnej płyty w przebudowanym składzie był duży, ludzie czekali na Leo i nowe hity SARATOGA. Grupa miała przygotowane wiele utworów i w czerwcu 1999 nakładem Avispa Records zespół przedstawił ponad godzinę muzyki i 15 kompozycji, co w tym czasie nie było zbyt częstym wyczynem.
Ilość niekoniecznie przechodzi tu w jakość. Stosownie do komercyjnych wymogów Avispa pewna liczba utworów to po prostu lekko zmetalizowany rock, wynikający z zapotrzebowania szerszej publiczności na taką muzykę w narodowym języku i tu specjalnie niczego godnego uwagi nie ma, poza oczywiście wysokiej klasy wykonaniem. Pewnie ta płyta mogłaby się z powodzeniem skończyć na A sangre y fuego, bo ten dynamiczny power metal z agresywną rytmiczną gitarą Jerónimo Ramiro to jest to, co na tym albumie faktycznie przykuwa uwagę, a momentami porywa. Tak, A sangre y fuego to klasa i w tym stylu równie udany jest na początku bojowy, pełen werwy Vientos de guerra. Te dwie kompozycje, z ognistymi solami, gęstą grzmiąca perkusją spinają power metalową klamrą pozostały zestaw numerów o różnej wartości. Na pewno bojowy, szybki i dumnie prący do przodu Más de mil años uzupełnia tę czołową stawkę, potem jednak taka ociężała przyziemność skrzeczy od Sólo un motivo do Charlie se fue, i tylko Aprendiendo a ser yunque umiarkowanie buja w power metalowym stylu z gitarowymi solowymi popisami Jerónimo, prezentowanymi na pełnym luzie. Heavy metal bardzo rozczarowuje w tej stawce jako numer trywialny, a dramatyzm Charlie se fue, już abstrahując od tematyki, jest przekolorowany nawet jak na warunki ibero metalu. Solidnie jest w power metalowym, melodyjnym Extraño silencio, potem wypełniacze (Hielo líquido, Estrellas las del cielo) i po prostu słaby song semi akustyczny Manos unidas. Ciekawe, że dosyć bezsensowny El ministro pozostaje zapewne najbardziej rozpoznawalnym utworem z tej płyty, ale w sumie, kto by pomyślał, że można taki refren do tego dorobić.
Dwa słowa o Leo. Moim zdaniem śpiewa gorzej niż w ALBORDE, nadużywając wysokich rejestrów, ponadto trochę to wygląda tak, że on dostał tekst i jazda, nagrywamy. Jakby obok pewnych melodii on tu śpiewa, jakby z marszu się do pewnych zmian dostosowywał. Jak tam było faktycznie, to się pewnie nie dowiemy, niemniej na nagranie tej płyty czasu nie było zbyt wiele. Brzmieniowo produkcja najwyższej próby, o ile komuś nie przeszkadza dosyć surowy, ostry sound ascetycznej gitary. Blachy syczą i szumią, bas mocno punktuje, Leo ustawiony wzorcowo w centrum muzycznych wydarzeń.
Raz lepiej, raz gorzej, w sumie dobrze, ale ile by ta płyta zyskała, gdyby trwała 40 minut a nie 60 i zostały faktycznie wartościowe utwory.
ocena: 7,3/10
new 21.07.2022
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"