15.09.2022, 15:58:17
Edenbridge - Dynamind (2019)
Tracklista:
1. The Memory Hunter 05:02
2. Live and Let Go 04:28
3. Where the Oceans Collide 04:07
4. On the Other Side 04:48
5. All Our Yesterdays 04:56
6. The Edge of Your World 05:50
7. Tauerngold 05:34
8. What Dreams May Come 05:58
9. The Last of His Kind 12:11
10. Dynamind 02:12
Rok wydania: 2019
Lanvall - gitara, instrumenty klawiszowe
Dominik Sebastian - gitara
Steven Hall - bas
Johannes Jungreithmeier - perkusja
Tracklista:
1. The Memory Hunter 05:02
2. Live and Let Go 04:28
3. Where the Oceans Collide 04:07
4. On the Other Side 04:48
5. All Our Yesterdays 04:56
6. The Edge of Your World 05:50
7. Tauerngold 05:34
8. What Dreams May Come 05:58
9. The Last of His Kind 12:11
10. Dynamind 02:12
Rok wydania: 2019
Gatunek: Symphonic/Progressive Power Metal
Kraj: Austria
Skład:
Sabine Edelsbacher - śpiewLanvall - gitara, instrumenty klawiszowe
Dominik Sebastian - gitara
Steven Hall - bas
Johannes Jungreithmeier - perkusja
EDENRBIDGE jest kolejnym zespołem, który dołącza do poszukiwań Świętego Graala i owoc ich badań wydany został przez Steamhammer 25 października 2019 roku.
Oczywiście dumnie jak u GRAVE DIGGER nie jest, nie jest też to tak bogate formanie jak VERSAILLES i niestety jest to album bardzo zachowawczy, z garstką zapadających w pamięć melodii i wykonaniem raczej zaskakująco prostym i nawet The Last of His Kin, który trwa ponad 12 minut zdumiewa swoją pustką i ascetyczną realizacją, gdzie tylko można pochwalić refren.
Najbardziej wybijają się na albumie The Memory Hunter i The Edge of Your World, ten pierwszy dzięki klawiszom i refrenowi, a drugi lepiej nakreślonej melodii i ciekawym orkiestracjom, chociaż są to utwory bardzo do siebie podobne i czerpiące inspiracje z Solitaire, wsparte The Grand Design. Live and Let Go to tylko poprawny EDENBRIDGE, a Where the Oceans Collide jest zupełnie wyprany z mocy i na albumach wcześniejszych takie refreny miały w sobie więcej mocy. Tutaj jest bardzo sztucznie i ten oportunizm udziela się też w All Our Yesterdays, który nie do końca wiadomo, czy próbuje być nowoczesnym podejściem, nawiązującym do nowszych płyt EPICA w mocniejszym ustawieniu gitar, czy może jednak gdzieś bliżej NIGHTWISH w sposobie prezentacji i delikatnych refrenach.
On the Other Side to kolejna wycieczka w stronę BLACKMORE'S NIGHT i ja wyrażam sprzeciw, bo niestety nie wnoszą tutaj nic nowego ani wartościowego.
Mastering ponownie Mika Jussila i moim zdaniem za bardzo poszedł w typowy sound Finnvox i momentami ten ociężały sound przypomina bardziej SONATA ARCTICA z Unia, gdzie nie dzieje się wiele, a miękkie, wycofane brzmienie tylko sprawia, że jest to nudniejsze od stanu faktycznego.
Sabine Edelsbacher oczywiście świetna jak zawsze, chociaż sound nie eksponuje jej tak dobrze, jak poprzednio i jest to muzyka chłodna. Wcześniejszym albumom można było zarzucić wiele, ale chociaż starali się nadrabiać braki wykonaniem albo chociaż garstką dobrych pomysłów bądź realizacją orkiestracji. Tu poza dwoma, może trzema utworami niewiele jest do powiedzenia.
Jak to powiedział rycerz w klasyce kina przygodowego "prawdziwy Graal da ci życie, fałszywy pozbawi cię go".
I coś w tym jest, bo po życiu nie ma tutaj nawet śladu.
Ocena: 6.5/10
SteelHammer